Pilne
Sprawdź relację:
Dzieje się!
Biznes Kultura Społeczeństwo

Indiana Jonesicki, czyli znani biznesmeni z Polski na misji archeo. „Nie byłoby tej ekspedycji, gdyby nie prywatne pieniądze" (WYWIAD)

Biznes finansujący badania naukowe, z których nie będzie zwrotu z inwestycji – w Polsce rzecz bez precedensu. Kilku znanych polskich przedsiębiorców w mniej niż kwadrans zebrało sumę niezbędną, żeby wystartowała jedna z najważniejszych misji archeologicznych w historii polskich wykopalisk w Egipcie. Po roku polecieli zobaczyć, na co poszły ich pieniądze. „To miejsce obok Doliny Królów uznawane jest za archeologicznie najbardziej prestiżowe w całym Egipcie. Możliwości badawcze mogą potrwać wiele lat, być może całe pokolenia", podkreśla zastępca szefa misji dr Krzysztof Radtke z Polskiej Akademii Nauk.

Egipt wykopaliska misja Mastaba Faraona Polska Akademia Nauk
Ekipa polskich archeologów i egipskich pracowników w Egipcie w miejscu wykopalisk Mastaba Faraona (za nimi grobowiec faraona Szepseskafa). Fot. R. Lopaciuk, IKSiO PAN

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Ile pieniędzy zebrali od polskich biznesmenów archeolodzy z PAN, żeby mogły się rozpocząć wykopaliska w Egipcie.
  2. Jakich odkryć spodziewają się polscy badacze w jednym z najbardziej prestiżowych miejsc, gdzie prowadzone są obecnie w Egipcie prace archeologiczne.
  3. Jaki nowy ważny projekt szykuje zespół archeologów z PAN i dlaczego także ważna w nim będzie współpraca z polskimi przedsiębiorcami.
Loading the Elevenlabs Text to Speech AudioNative Player...

W akcie desperacji

Katarzyna Mokrzycka, XYZ: Po ponad półrocznej przerwie wrócił pan właśnie do Egiptu, na kolejny etap misji archeologicznej, której pewnie by nie było, gdyby nie pieniądze od prywatnych darczyńców. Czy dokładnie rok temu, gdy wyjazd na wykopaliska wisiał na włosku, bo nie było na niego pieniędzy, to pan zaczął szukać „przyjaciół z kasą”, czy to oni znaleźli pana?  

Dr Krzysztof Radtke, Instytut Kultur Śródziemnomorskich i Orientalnych PAN: To my, w akcie desperacji, wyszliśmy z inicjatywą. Poszukiwania archeologiczne zaczęły się od poszukiwań pieniędzy. I nie byłoby tej ekspedycji, gdyby nie znalazły się prywatne pieniądze.

W listopadzie zeszłego roku mieliśmy trudną sytuację finansową. Mieliśmy do wykonania zadanie, ale nie mogliśmy go zrealizować. Próbowaliśmy pozyskać pomoc ze strony ministerstwa nauki. Początkowo się nie udawało. Dostaliśmy wprawdzie deklarację ze strony ówczesnego wiceministra Gduli, że być może uda się po nowym roku. Ale misja wyruszała już w styczniu, więc czas na znalezienie środków finansowych gwałtownie się kurczył. Trzeba było szybko wymyślić jakieś rozwiązanie.

I wymyśliliśmy – żeby całej Polsce opowiedzieć o tym niezwykle ważnym, prestiżowym projekcie. Bo mamy do czynienia z jedną z najważniejszych misji w historii polskiej szkoły archeologii śródziemnomorskiej. Chwyciliśmy za telefony i obdzwoniliśmy prawie 300 agencji PR. I znalazły się osoby, które były gotowe nam pomóc.

Biznesmen – w tej historii postać pozytywna

W tej grupie byli przedsiębiorcy skupieni w Polskiej Radzie Biznesu. Biznes finansujący badania naukowe, z których nie będzie zwrotu z inwestycji – w Polsce rzecz chyba bez precedensu. Troje z nich wymienia z imienia i nazwiska ministerstwo nauki na swojej stronie. Są to: Grzegorz Bielowicki, Beata Drzazga i Marek Jankowski oraz OmenaArt Foundation. To chyba jednak nie wszyscy, którzy się dołożyli?

Dotarliśmy do biznesmenów z Polskiej Rady Biznesu, do ich forum wewnętrznego, z pytaniem, czy nie wsparliby finansowo naszej misji. Z przedsiębiorcami spotykaliśmy się głównie online, opowiadaliśmy o projekcie, jego wadze dla światowej nauki oraz dla prestiżu polskiej nauki na arenie międzynarodowej. Można się z tego śmiać, ale gdy na pierwszym spotkaniu w Pałacu Ujazdowskim pan Rafał Brzoska powiedział: „Teraz już nie martwcie się o pieniądze. To nie jest wasza rola. Róbcie swoje”, to ja, dorosły mężczyzna, naukowiec, miałem łzy w oczach. My naprawdę byliśmy w desperacji.

Wsparło nas także kilku innych znanych biznesmenów jak chociażby Jarosław Augustyniak i Andrzej Dethloff.

Zdaniem eksperta

Inwestycję uzależniam od tego, czy można na niej zarobić – wsparcie charytatywne od tego, jakie wartości stoją za projektem

Polska szkoła archeologii jest znana na całym świecie – to powód do dumy dla każdego Polaka. Wielokrotnie zagranicą słyszałem dobre słowa o polskich archeologach. Kilkukrotnie zwiedzaliśmy z rodziną zabytki Egiptu, wraz z dziećmi interesujemy się historią. Kiedy dowiedziałem się od koleżanki z PRB, że polska misja może nie wyjechać z powodu braku środków i naszych archeologów może zabraknąć w Egipcie – postanowiłem pomóc, aby do tego nie doszło. Tak samo postąpiło wielu innych przedsiębiorców. 

Wsparcie dla polskiej misji archeologicznej w Egipcie nie jest inwestycją. Tak jak wiele moich koleżanek i kolegów z Polskiej Rady Biznesu oraz innych polskich przedsiębiorców, angażuję się w różne inicjatywy, które uważam za wartościowe. 

Fundusz THC inwestuje w ochronę zdrowia, technologię i badania. Zapraszamy wszystkich z takimi projektami, aby się do nas odzywali.  Ale to jest działalność biznesowa i inwestujemy tylko w przedsięwzięcia, na których możemy zarobić. Prywatna działalność charytatywna to coś zupełnie innego – tam nie chodzi o zysk. Inwestycję uzależniam tylko od tego, czy można na niej zarobić. Wsparcie charytatywne od tego, jakie wartości stoją za projektem. Z moim wspólnikiem Andrzejem Różyckim uważamy, że działalność charytatywna powinna być domeną prywatną – każdy powinien dzielić się własnymi pieniędzmi, a nie środkami wspólników. Dlatego prywatnie wspieramy różne inicjatywy.
 
To jedno z moich działań i z pewnością będą kolejne. Mam na myśli pewne działania w obszarze naukowo-badawczym, ale dopóki się nie wydarzą, nie chcę podawać konkretnych nazw.
 

Indiana Jones i grobowiec faraona

To pan wymyślił hasło: „I tym możesz zostać polskim Indianą Jonsem”, które trafiło do przedsiębiorców PRB?  

Nie, to nie mój pomysł – wpadła na to pani Małgorzata Durska, dyrektor generalna Polskiej Rady Biznesu!

Ale pomogła panu ta romantyczna legenda Egiptu? Działalność w tajemniczych realiach, gdzieś między „Poszukiwaczami zaginionej arki”, Larą Croft” i „Mumią”? W końcu kto z naszego pokolenia odmówiłby takiej propozycji!?

Egipt zawsze fascynował i pobudzał wyobraźnię. Wciąż pobudza. I ja się bardzo cieszę, że to „wezwanie” zadziałało, ale nasza „proza życia” była rok temu znacznie mniej romantyczna. Rok temu, między listopadem a styczniem walczyliśmy o ważny naukowy projekt. Oznaczało to, że musimy zebrać pieniądze, żeby projekt w ogóle się rozpoczął.

Mastaba Faraona, wykopaliska PAN Egipt polska misja archeologiczna
Mastaba Faraona, miejsce wykopalisk prowadzonych przez polskich archeologów. Fot. R. Lopaciuk, IKŚiO PAN

Misja: archeo

Dla mnie bardzo ważne było to, że wsparli nas także Polacy, zwykli ludzie. Bo bardzo ważnym elementem tego błyskawicznego procesu zbierania środków była zbiórka społeczna za pośrednictwem serwisu Patronite. Zaproponowała to jedna z agencji PR, niemal w ostatniej chwili przed wyjazdem misji do Egiptu. Efekty przeszły nasze najśmielsze oczekiwania. W ciągu dwóch tygodni zebraliśmy ponad 100 tys. zł, w co zaangażowało się ponad 2 tys. osób. Zbiórka na Patronite wciąż jest otwarta, ale pieniądze płyną już raczej niewielkim strumieniem.

Zdaniem eksperta

150 tys. zł w 14 minut

 Odebrałam przed rokiem wiadomość od badaczy z Polskiej Akademii Nauk, że potrzebują pomocy finansowej. Informacja o tym, że jest problem z finansami misji archeologicznej w Egipcie, dostałam zresztą z kilku niezależnych źródeł. Uznałam, że to ważne. A gdy staram się trafić z jakimś pomysłem do naszych członków, to wymyślam chwytliwe hasła. Ponieważ była to wyprawa archeologiczna, to naturalnym pomysłem było odwołanie się do słynnego, filmowego archeologa. Tak urodziło się hasło: „I ty możesz zostać polskim Indianą Jones”
 
Dostaliśmy jasny komunikat: brakuje 150 tys. zł. I my te pieniądze zebraliśmy w 14 minut. Dosłownie! To była świetna wiadomość, bo to kolejny raz pokazuje, że biznes w Polsce angażuje się w coś więcej niż tylko zarabianie pieniędzy. Przez ostatnie trzy lata przedsiębiorcy z Polskiej Rady Biznesu zebrali w sumie prawie 20 mln zł na bardzo różne cele. Po raz pierwszy jest to natomiast pomoc skierowana w stronę sektora nauki, na konkretne badania naukowe. Nikt nie oczekuje zwrotu czy zysków, doceniamy wagę tego przedsięwzięcia badawczego. Nie słyszałam o tego typu przedsięwzięciach i tego typu współpracy z naukowcami w innych organizacjach biznesowych, co bardzo wyróżnia Polską Radę Biznesu.
 
Czy widzimy w tym jakieś przyszłe zyski niematerialne? Wierzymy w siłę społeczeństwa obywatelskiego. Każda współpraca procentuje, a gdy jest wielotorowa, gdy włącza różne środowiska i ma na względzie również naukę i kulturę, to na pewno ma większą siłę rażenia.
 

W styczniu mieliśmy około 250 tys. zł, co było kwotą minimalną, by móc wyruszyć na pierwsze dwa miesiące misji. Proszę mi wierzyć, to niewielkie pieniądze przy skali prac, które zostały przewidziane. Większość tych środków już spożytkowaliśmy. Każda misja funkcjonuje odrębnie i trzeba ją zbudować od początku, od zera. Od spraw formalnych, administracyjnych, zgód, pozwoleń, ochrony, harmonogramów aż po infrastrukturę, logistykę, zaplecze. Na miejscu musimy wynająć dom, w którym mieszkamy w czasie prac, kupić jedzenie, wynająć pracowników, którzy będą z nami pracować. Każdy naukowiec musi także jakoś dotrzeć do Egiptu.

Przed wyjazdem musieliśmy współdzielić czas na poszukiwanie pieniędzy i merytoryczne, szczegółowe zaplanowanie misji. Prawdziwie archeologiczna praca przychodzi znacznie, znacznie później, ale do tego trzeba się przygotować.

Umowa na skarby

Zakładam optymistycznie, że to był tylko zły początek i w końcu dostaliście dotację publiczną?

Dostaliśmy, ale później. W styczniu wyjechaliśmy na misję zasileni prywatnymi zbiórkami.

Tuż przed wyjazdem dostaliśmy gwarancję, że nasz instytut zostanie wsparty przez ministerstwo środkami konkretnie na tę misję. Ogromną rolę odegrała w tym pani minister Karolina Zioło-Pużuk. Szczerze powiem, że bez jej pomocy i życzliwości nic by z tego nie było.

Czy kolejność nie powinna być odwrotna? Najpierw ministerstwo dofinansowuje wielką sprawę, mając świadomość wielkiej sprawy, a potem się nią chwali w mediach. A nie, że najpierw wy chodzicie, przepraszam, z kapeluszem w ręce po kraju, a ministerstwo podpina się pod sukces i łaskawie coś wyasygnuje?

Pewnie ma pani rację, ale nie mogliśmy i nie chcieliśmy czekać. Umowa z Egiptem już obowiązywałam, a w kraju faraonów czekała na nas misja na jednym z najważniejszych stanowisk archeologicznych starożytnego świata. Przecież to jedno z najważniejszych wydarzeń w polskiej archeologii.

Czy zobaczymy mumię faraona

Dlaczego? Polska szkoła archeologii była znana na świecie, ta dziedzina ma wiele dokonań.

Z pewnością, ale grobowiec faraona Szepseskafa, w którym prowadzimy prace, został wybudowany w czasach IV dynastii, czyli w okresie budowniczych Wielkich Piramid w Gizie. Nigdy wcześniej nie był on dokładnie przebadany. Mastaba, bo tak nazywa się ten typ konstrukcji sepulkralnej [przestrzeń związana z pochówkiem i kultem zmarłych – red.], to miejsce wyjątkowe pod każdym względem. Znajduje się na terenie nekropolii memfickiej, czyli na cmentarzysku, które obok Doliny Królów jest uznawane za archeologicznie najbardziej prestiżowe w całym Egipcie. Fakt, że pozwolono nam tu pracować, świadczy o tym, że Egipcjanie doceniają nas jako naukowców.

Jakich odkryć się pan spodziewa? Znajdziecie mumię faraona?

Wiemy już, że sarkofag jest zupełnie zniszczony. Do naszych czasów nie przetrwała zatem kompletna mumia faraona. Mamy natomiast mnóstwo materiału organicznego, który w pewnym stopniu pozwoli odtworzyć to, co się działo w grobowcu. Znajdują się tam szczątki ludzkie, kości zwierzęce, fragmenty ceramiki, mamy też pozostałości materiałów dużo późniejszych, prawdopodobnie koptyjskich. Jednak ich datowanie ujęte w formie sekwencji chronologicznej określimy dopiero po szczegółowych badaniach.

Potencjał badawczy na pokolenia

Nie wiemy oczywiście, czego możemy się spodziewać w następnych sezonach badawczych, ale już pojawia się wiele nowych tropów. Badania geofizyczne, które są nadal prowadzone, napawają nas optymizmem. Sama Mastaba jest ważna, bo ma dla nas fundamentalne znaczenie. To jest jakby rdzeń naszych badań. Natomiast planujemy już badania na przyszłość i widzimy, że potencjał naukowy zarówno grobowca, jak i otaczającej go nekropoli jest wielce obiecujący. Daje ogromne możliwości badawcze na wiele lat, być może na pokolenia.

Spodziewa się pan takich znalezisk, które trafią do tego nowego, imponującego muzeum egipskiego?

Na tym etapie badań trudno jest cokolwiek powiedzieć. Jesteśmy na początku prac badawczych. Będziemy na przykład starali się zrekonstruować królewski sarkofag z setek wykopanych przez nas fragmentów. Z dużym prawdopodobieństwem nie trafi on jednak do muzeum, a pozostanie na miejscu, w komorze grobowej. Tam będzie stanowił istotną część ekspozycji archeologicznej.

Jednym z istotnych zadań naszej misji jest konserwacja mastaby i przygotowanie jej do zwiedzania przez turystów.

Na jak długo zaplanowano całą misję?

Pierwszą umowę podpisaliśmy na pięć lat i niedługo skończy się drugi rok naszych badań. W pierwszej kolejności wykonujemy prace dokumentacyjne oraz zabezpieczające. Oczywiście prowadzimy także prace archeologiczne, ale małymi krokami. Twardo stąpamy po ziemi. Dla nas dużo cenniejsze są rzeczy często mniej spektakularne, które umożliwiają nam, na przykład, precyzyjne datowanie jakiegoś obiektu albo terenu czy materiału, które poszerzają naszą wiedzę historyczną.

Pamiętam, że gdy zwiedzałam Dolinę Królów wiele lat temu, przewodnik opowiadał o okradaniu grobowców – współczesnym, nie sprzed tysięcy lat. Nie obawiacie się złodziei na waszym stanowisku archeologicznym?

Egipcjanie bardzo dobrze chronią te miejsca. Do miejsc historycznych nie da się wejść tak po prostu, „z ulicy”. Codziennie jadąc na stanowisko, mijamy policyjne patrole często zatrzymujemy się na punktach kontrolnych. Już po paru dniach pracy misji policjanci rozpoznają nas i po pewnym czasie w zasadzie stanowimy z nimi jeden, dobrze współpracujący ze sobą zespół.

Poszukiwacze zaginionej mamony

Problemy finansowe już za wami? Macie wystarczające środki na kolejne trzy lata pracy?

A skąd! Teraz misja potrwa do połowy grudnia. Na razie skupiamy się na realizacji tegorocznych celów, a do Egiptu ponownie chcielibyśmy przyjechać wczesną wiosną. Mamy jeszcze pieniądze, ale widzimy już dno portfela i z pewnością wraz z początkiem stycznia zaczniemy szukać finansowania wiosennej ekspedycji. Trzeba pamiętać, że wydatki misji się zmieniają.

Zdaniem eksperta

Misja dostanie finansowanie na kolejny etap wykopalisk

 Zawsze znajdzie się w ministerstwie nauki finansowanie na ważne projekty, które przynoszą sukcesy. Także na przedsięwzięcia spoza obszaru nauk ścisłych. Zawsze podkreślam wagę nauk humanistycznych. Polska archeologia ma ogromne osiągnięcia na światowym poziomie. Wspieranie misji w Egipcie leży w interesie Polski. Mastaba Faraona to bardzo prestiżowe miejsce, a to, że to właśnie polskim naukowcom pozwolono prowadzić tam prace badawcze, potwierdza, jak wysoko oceniana jest jakość pracy naszych archeologów.
 
Ta misja dokonała także innego niż badawczy przełomu w polskiej nauce. Naukowcy z PAN-u rozpoczęli współpracę z biznesem w modelu, który do tej pory w Polsce nie istniał. Ich relacja z przedsiębiorcami wyszła poza obszar przygotowania zleconych przez konkretną firmę rozwiązań. Dotąd biznes nie wspierał w ten sposób nauk humanistycznych. Teraz przedsiębiorcy wyszli także poza strefę swojego komfortu i przekazując pieniądze, powiedzieli po prostu: róbcie dobrą naukę, pokażcie Polskę jako ambasadorów dobrej nauki.
 

Gdy wykopujemy jakiś cenny zabytek, musimy go zbadać na wielu poziomach. Badamy organikę, skład chemiczny. Sprawdzamy, w jaki sposób został zrobiony, z czego został wykonany jakiś element, który wykopaliśmy. To są prace bardzo złożone. Na razie badania chemiczne zlecamy w Kairze, Egipcjanie się w tym specjalizują. Można jednak takie badania wykonywać też na miejscu, gdy ma się odpowiednie oprzyrządowanie, takie mobilne laboratorium. Coraz częściej takie rozwiązania są stosowane przez misje archeologiczne. Wymaga to oczywiście uzyskania zgody, ale i my w tę stronę będziemy powolutku zmierzać. Chcielibyśmy się coraz bardziej profesjonalizować, skoro myślimy o wieloletniej perspektywie badań w tej lokalizacji.

Zaczynamy jednak od pokazania naszym największym darczyńcom z Polskiej Rady Biznesu tego, co udało się nam dotychczas zrobić. W czwartek przyjechał do nas do Mastaby zarząd PRB z grupą przedsiębiorców. Chcieliśmy im podziękować. To pieniądze od biznesu zbudowały fundament dla tej misji. To także element budowania szerokich relacji z biznesem, bo chcemy rozwijać partnerstwo między naukowcami a przedsiębiorcami. Jesteśmy nie tylko badaczami, jesteśmy ludźmi, którzy szukają nowych relacji po to, żeby realizować nowe cele. Mam nadzieję, że uznają, że było warto. To jest dla nas wielkie wyzwanie, bo od tego zależy nasza przyszła współpraca. Na świecie taki model jest bardzo popularny.

Nowa marka na fundamentach starej szkoły

Ale w Polsce jesteście pierwszym przypadkiem, gdzie przedsiębiorcy zainwestowali prywatne pieniądze w naukę w taki sposób. Nie przez zakup licencji czy prawa do wynalazku, nie przez uruchamianie działu R&D albo zlecanie płatnych badań z myślą o firmie. To więc nie inwestycja, tylko wsparcie badań. Dobrze odczytuję, że ma pan już następny pomysł, do którego chciałby zaprosić biznes?

Chcemy przede wszystkim wspierać, a chyba także odbudować, markę polskiej szkoły archeologii śródziemnomorskiej. Przecież nazwisko i wielkie dzieło prof. Michałowskiego zna cały świat. Jakość, poziom naszej pracy w badaniach archeologicznych jest w Egipcie przedmiotem podziwu. Jesteśmy punktem odniesienia jako kraj i badacze, który wykopaliska prowadzi na najwyższym poziomie. Nasza praca wyznacza kierunki dla innych misji. Nie ma w tym przesady. To w tej dziedzinie jesteśmy na tyle mocni, że chcą się od nas uczyć Egipcjanie.

Znowu jesteśmy na fali – dzięki biznesowi – i w kuluarach naszych spotkań z biznesem padł pomysł, że taka marka mogłaby służyć nie tylko archeologom.  W Polsce to jest dziś niedostrzegane, pomijane, nikt nie robi z tego żadnego użytku. Rząd nie prowadzi dyplomacji biznesowej.

Mielibyśmy coś unikatowego w skali świata, wartościowego i nie do podrobienia. Bylibyśmy punktem odniesienia dla świata nauki, ale z całą pewnością nasza pozycja w dziedzinie archeologii wspierałaby też i gospodarkę. Byłby to wspornik np. dla firm, które będą chciały współpracować nie tylko w Egipcie, ale szerzej w basenie Morza Śródziemnego.

Bo tak znamienita marka sama w sobie byłaby produktem, który otwiera drzwi przedstawicielom innych polskich dziedzin, sektorów, w tym przedsiębiorcom. Za taką marką mogą pójść innego typu produkty i usługi z Polski, z polskich firm.

Chcielibyśmy zainteresować tym administrację państwową – pokazać, dlaczego warto zainwestować w postawienie takiej marki. Biznes jest ważnym partnerem, ale żeby to zadziałało, budowanie marki musi być systemowe, wsparte przez państwo.

Jest pan jednym z niewielu polskich naukowców, tak bardzo otwartych na współpracę z biznesem. Co pana napędza?

Większość ze wspierających nas osób znam osobiście, często nasze relacje wykraczają poza sprawy finansowe. To są ludzie nie tylko o ogromnych kompetencjach w swoich dziedzinach. Niektórzy z nich mają wiedzę historyczną porównywalną z wiedzą ekspercką. Rozumieją wagę naszych pomysłów. Są bardzo otwarci i w pełni świadomi, że uczestniczą w procesie wspierania, który nie powinien być jednorazową akcją, lecz długookresowym planem budowania wizerunku Polski na arenie międzynarodowej. Dlatego chcemy budować te relacje. Pieniądze są ważne, ale to relacje pozwolą na trwałą zmianę – także w nauce.

Główne wnioski

  1. Bezprecedensowa pomoc prywatna polskiego biznesu: Misja archeologiczna w grobowcu faraona Szepseskafa była zagrożona brakiem funduszy. Pod koniec 2024 r. ministerstwo nie przydzieliło finansowania, więc w desperacji zespół badaczy zwrócił się do biznesu. Kluczowe wsparcie przyszło od członków Polskiej Rady Biznesu (m.in. Rafał Brzoska OmenaArt Foundation, Grzegorz Bielowicki).
  2. Znaczenie projektu i pierwsze rezultaty: To jedna z najważniejszych polskich misji w historii archeologii śródziemnomorskiej – pierwsze badania nieeksplorowanego wcześniej grobowca z epoki Wielkich Piramid. Sarkofag jest zniszczony, ale odkryto dużo materiału organicznego, kości, ceramikę i ślady późniejszych okresów. Priorytety: dokumentacja, badanie, konserwacja, przygotowanie mastaby do zwiedzania. Umowa z Egiptem obowiązuje przez pięć lat, ministerstwo nauki obiecuje finansowanie na kolejny etap badań.
  3. Nowa wizja: biznes plus nauka, czyli nowa polska marka: Dr Krzysztof Radtke, zastępca szefa misji w Egipcie, a także dr Karolina Zioło-Pużuk, wiceminister nauki są zgodni, że tego typu współpraca nauki z biznesem, który finansuje badania bez oczekiwania zysków to zupełnie nowy trend i nowa jakość. Dr Radtke chce przekonać państwo i biznes do systemowego odbudowania marki „polskiej szkoły archeologii śródziemnomorskiej”, która mogłaby stać się unikatowym polskim produktem eksportowym i otwierać drzwi nie tylko nauce, ale też przedsiębiorcom z Polski w basenie Morza Śródziemnego.