Indie dołączają do kosmicznej elity. Czy zastąpią Rosję?
Rozpoczynający się rok ma być przełomowy dla indyjskiego przemysłu kosmicznego, zarówno tego państwowego, jak i komercyjnego. Azjatycki gigant chce przeprowadzić około dziesięciu orbitalnych misji i wysłać w kosmos pierwszego od ponad 40 lat indyjskiego astronautę. Rząd w Delhi mocno inwestuje też w prywatne firmy sektora kosmicznego.


Z tego artykułu dowiesz się…
- Ile misji kosmicznych Indie przeprowadziły w ostatnich latach i jakimi sukcesami mogą się pochwalić.
- Kto wyśle w tym roku na orbitę indyjskiego astronautę i jaki jest status programu kosmicznych lotów załogowych, który przygotowuje najludniejsze państwo świata.
- Jaką część globalnego rynku kosmicznego kontrolują dziś firmy znad Gangesu i jak tamtejsze władze chcą pomagać swoim kosmicznym startupom.
W połowie stycznia Indyjska Organizacja Badań Kosmicznych (ISRO) przeprowadziła udaną operację połączenia dwóch swoich satelitów na orbicie okołoziemskiej. Sukces misji SpaDeX umieścił ISRO w elitarnym gronie zaledwie pięciu agencji kosmicznych, które opanowały technologię dokowania w kosmosie. Do tego grona należą również amerykańska NASA, europejska ESA, rosyjski Roskosmos i chińska CNSA.
Technologia orbitalnego dokowania jest kluczowa dla realizacji ambitnych planów indyjskiego programu kosmicznego. Wśród nich znajdują się robotyczna misja mająca na celu pobranie
i sprowadzenie na Ziemię próbek księżycowych skał, przygotowania do załogowego lotu orbitalnego, a w dalszej perspektywie budowa stacji kosmicznej oraz wyprawa indyjskich astronautów na Księżyc.
ISRO planuje zrealizować w 2025 r. aż dziesięć orbitalnych misji. W tym samym czasie pierwszy od ponad 40 lat indyjski astronauta ma polecieć w kosmos, choć na razie na pokładzie amerykańskiego statku. Równocześnie swoją pierwszą próbę startu rakiety kosmicznej zapowiada prywatna indyjska firma Skyroot Aerospace. To oznacza, że liczba startów kosmicznych z Indii może po raz pierwszy w historii osiągnąć dwucyfrowy poziom.
Chociaż Indiom wciąż daleko do największych mocarstw kosmicznych, jakimi są USA i Chiny, to
w nieformalnym wyścigu kosmicznym coraz częściej przewyższają Europę, Japonię, a nawet Rosję.
Indyjski program kosmiczny
Indie rozwijają program kosmiczny od lat 70. XX wieku, początkowo koncentrując się na satelitach wspierających rolnictwo, telekomunikację i nawigację. Możliwość projektowania, budowy i użytkowania własnych satelitów ma dla Delhi kluczowe znaczenie zarówno
w zarządzaniu krajem liczącym 1,4 mld mieszkańców, jak i w zapewnieniu bezpieczeństwa oraz autonomii strategicznej. W ostatnich kilkunastu latach indyjski sektor kosmiczny wyraźnie przyspieszył – zarówno w obszarze badań naukowych, jak i działalności komercyjnej.
Jednym z kamieni milowych indyjskiego programu kosmicznego był rok 2008, kiedy na orbitę Księżyca trafiła sonda Chandrayaan-1. Od tamtej pory ISRO wysłała pięć międzyplanetarnych sond naukowych, z których trzy badały Księżyc. W 2014 r. orbiter MOM (Mangalyaan) dotarł na orbitę Marsa, co przyniosło Indiom międzynarodowy podziw. Sukces ten wynikał zarówno
z niezwykle niskich kosztów misji, jak i z faktu, że ISRO jako pierwsza na świecie osiągnęła Czerwoną Planetę przy pierwszej próbie.
W 2023 r. Indie kontynuowały sukcesy – wystrzeliły obserwatorium Aditya L-1, przeznaczone do badań Słońca, oraz jako czwarty kraj na świecie umieściły robotyczny lądownik na powierzchni Księżyca. Dokonanie to wzbudziło uznanie, zwłaszcza że Rosja, tradycyjne mocarstwo kosmiczne, poniosła porażkę, rozbijając swój lądownik kilka dni wcześniej.
Indyjski program kosmiczny działa przy budżecie wynoszącym zaledwie 1,5 mld dolarów rocznie
– to zaledwie ułamek funduszy, jakimi dysponuje NASA. Tajemnicą sukcesu ISRO są niskie koszty pracy oraz podejście przypominające startupy, gdzie szybkie prototypowanie i efektywne testowanie odgrywają kluczową rolę.
Antrix Corporation, państwowe przedsiębiorstwo będące komercyjnym ramieniem ISRO, odgrywa kluczową rolę na globalnym rynku wynoszenia ładunków na orbitę. Do końca 2022 r. Indie wystrzeliły 433 zagraniczne satelity z 34 krajów, z czego większość od 2014 r. Dzięki temu działalność kosmiczna Indii stała się dochodowym przedsięwzięciem. A Indie wciąż nie powiedziały ostatniego słowa, zarówno w naukowej eksploracji kosmosu, jak i w biznesowej ekspansji.
Drugi obywatel w kosmosie
W ramach tegorocznej misji realizowanej we współpracy z NASA, ESA oraz amerykańskimi firmami Axiom Space i SpaceX w drugim kwartale na Międzynarodową Stację Kosmiczną (ISS) ma polecieć indyjski astronauta Shubhanshu Shukla. Pułkownik Shukla jest jednym z czterech pilotów wojskowych wybranych w 2024 r. do programu lotów załogowych „Gaganyaan”. Jego podróż, choć na pokładzie pojazdu z innego kraju, będzie pierwszym lotem kosmicznym obywatela Indii od 1984 r., kiedy na orbitę – w ramach radzieckiego programu „Interkosmos” – poleciał ówczesny major Rakesh Sharma.
Premier Narendra Modi ogłosił rozpoczęcie programu „Gaganyaan” niespełna sześć lat temu. Choć z powodu pandemii jego harmonogram uległ znacznym opóźnieniom, to nadal jest hojnie finansowany z budżetu. Jeśli zostanie zwieńczony powodzeniem, Indie zostaną czwartym krajem świata zdolnym do samodzielnego wysyłania ludzi w kosmos. Przyszli astronauci przeszli już trening w Rosji, a teraz przygotowywane są trzy bezzałogowe loty testowe zbudowanej w Indiach kapsuły, w tym z udziałem humanoidalnego robota. Jeśli pojazd przejdzie je pozytywnie – będzie mógł zabrać na pokład maksymalnie trzech członków załogi. Pierwszy lot załogowy na pokładzie indyjskiego statku nie odbędzie się jednak wcześniej niż w 2026 r.
Warto wiedzieć
Jak nazywać indyjskich astronautów?
Wiele krajów prowadzących własne programy załogowych lotów kosmicznych ma własne określenia dla osób biorących w nich udział. Amerykanie i Europejczycy nazywają je astronautami (od starogreckiego naútēs – żeglarz – i ástron – gwiazdy), Rosjanie wolą termin kosmonauci (greckie kósmos oznacza wszechświat). Natomiast chińskie załogi statków kosmicznych zachodnie media określają jako taikonautów (luźne tłumaczenie terminu tàikōng rén – 太空人 – gdzie tàikōng oznacza kosmos, a rén – człowieka). Warto jednak zauważyć, że sami Chińczycy terminu taikonauta w takim brzmieniu nie używają.
Indyjski rząd forsuje łączący sanskryt i grekę termin vyomanauta (gdzie vyoman – व्योमन्
– znaczy tyle co „kosmos”). Proponowano również inne nazwy, głównie wywodzące się
z sanskrytu i hindi, ale ich stosowanie bywa kłopotliwe. Problem wynika z ogromnej różnorodności językowej Indii, co czasem prowadzi do kulturowo-politycznych napięć. Nadużywanie hindi i sanskrytu – języków indoaryjskich, pochodzących z północy kraju
– bywa źle widziane na południu, gdzie dominują języki drawidyjskie.
W 2020 r. Narayan Lakshman, pochodzący z Tamil Nadu redaktor wpływowego anglojęzycznego dziennika „The Hindu”, skrytykował oficjalne nazwy misji kosmicznych ISRO, sugerując, że świadczą one o dyskryminacji mieszkańców południowych stanów.
W wyniku tej krytyki rozgorzała burzliwa debata, w której zwrócono uwagę, że południowe Indie dostarczają znaczną część naukowców i inżynierów współtworzących indyjski program kosmiczny.
Z tych względów w mediach wciąż często używa się terminu astronauci, który postrzegany jest jako bardziej neutralny i uniwersalny. Czas pokaże, jakie określenie stanie się powszechne, gdy pierwsi indyjscy piloci rzeczywiście wyruszą na orbitę.
Obiecujący rynek
Kosmos to branża o ogromnym potencjale: firma doradcza McKinsey przewiduje, że jej globalna wartość potroi się w ciągu najbliższej dekady – z 630 mld dolarów w 2023 r. do 1,8 bln dolarów
w 2033 r. W ubiegłym roku analitycy oszacowali wartość indyjskiego przemysłu kosmicznego na 8,4 mld dolarów, co stanowi około 2 proc. światowego rynku. Prognozy na przyszłość są jednak optymistyczne – szacuje się, że do 2033 r. Indie wywalczą sobie 8-proc. udział w tej dynamicznie rozwijającej się branży.
Już teraz Indie osiągają w niektórych dziedzinach wyniki lepsze niż Europa, Japonia, a nawet Rosja – dotychczasowy lider w eksploracji kosmosu. Magazyn „Nikkei Asia” zwraca uwagę, że gdy Roskosmos stracił 90 proc. zagranicznych klientów chcących umieszczać satelity na orbicie (co było skutkiem zachodnich sankcji), powstałą lukę wypełniły głównie indyjska i chińska konkurencja.
Rząd Narendry Modiego, znany z probiznesowego podejścia, aktywnie wspiera rozwój sektora prywatnego w kosmosie. Zgodnie z danymi agencji Reuters w Indiach działa obecnie około
250 kosmicznych startupów, podczas gdy gazeta „The Times of India” szacuje całkowitą liczbę prywatnych firm związanych z tą branżą na 400. To imponujący wzrost w porównaniu
z 54 przedsiębiorstwami zarejestrowanymi w 2020 r. Jesienią rząd w Delhi ogłosił, że przeznaczy równowartość ok. 120 mln dolarów na wsparcie najbardziej kreatywnych projektów. Kosmiczne startupy mogą liczyć na dotacje w wysokości od 100 do 600 mln rupii (1,1–7 mln dolarów).
Plany na dekady
ISRO informuje, że do tej pory przeprowadziła blisko 100 startów z kosmodromu na wyspie Sriharikota. W ostatnich latach Indie realizowały kilka misji rocznie, co wciąż znacząco odbiega od skali działań USA i Chin, które regularnie osiągają kilkadziesiąt startów rocznie. Nawet Rosja, borykająca się z poważnymi problemami, wyprzedza Indie pod tym względem. Jednak indyjskie osiągnięcia stają się coraz bardziej porównywalne z wynikami Europy i Japonii.
Niecały rok temu Indie rozpoczęły budowę drugiego kosmodromu, który ma specjalizować się
w wynoszeniu na orbitę małych satelitów. Docelowo z nowej placówki mają startować 24 rakiety rocznie, co umożliwi masowe wprowadzanie na orbitę coraz bardziej miniaturyzowanej technologii kosmicznej.
Co dalej? Indyjski rząd przedstawił wizję rozwoju programu kosmicznego do 2047 r. W planach znajdują się liczne naukowe misje bezzałogowe, które będą kierowane na Księżyc, Wenus i Marsa. Kluczowe elementy programu to także pierwszy lot indyjskich astronautów, budowa załogowej stacji kosmicznej na orbicie oraz załogowe lądowanie na Księżycu. W dalszej perspektywie Indie planują budowę stałej bazy księżycowej, która może stać się fundamentem dalszej eksploracji kosmosu.

Główne wnioski
- Delhi utrzymuje wydatki na narodowy program kosmiczny, jednocześnie stymulując rozwój sektora prywatnego. Na wspieranie startupów rząd chce wydać w najbliższym czasie ok. 120 mln dolarów.
- Agencja kosmiczna ISRO w najbliższych latach planuje starty kolejnych sond naukowych, w tym orbitera Wenus, łazika księżycowego i lądownika marsjańskiego. Indusi planują też budowę stacji orbitalnej, przywiezienie próbek z Księżyca, a docelowo także stałą obecność swoich astronautów na Srebrnym Globie.
- Indyjski program załogowych lotów kosmicznych „Gaganyaan” jest zaawansowany i w tym roku wejdzie w kolejną fazę przygotowań. Zaplanowano trzy loty testowe pustej kapsuły załogowej. Do lotu ludzi nie dojdzie jednak przed 2026 r.