Sprawdź relację:
Dzieje się!
Biznes

Jajeczna hossa trwa i nabiera rozpędu. Tego jeszcze na giełdzie nie grali

Początek nowego roku to w świecie finansów nie tylko czas prognoz, ale również podsumowań, które mogą prowadzić do niespodziewanych wniosków, takich jak ten – akcje producentów jajek były wyjątkowo dobrym wyborem w 2024 r. Co więcej, ich kursy nadal rosną. 

W grudniu 2024 r. ceny jaj w skupie hurtowym były w Stanach Zjednoczonych o 55 proc. wyższe niż miesiąc wcześniej. Źródło: Fernanda Galan/Fresno Bee/Tribune News Service via Getty Images

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Dlaczego ceny jaj w USA nagle wystrzeliły.
  2. Jakie spółki skorzystały z sytuacji i o ile podskoczyły ich notowania.
  3. Czym charakteryzuje się rynek produktów rolnych w USA.

Najbardziej doświadczeni inwestorzy dobierając spółki do portfela, kierują się określoną strategią oraz szeregiem zaawansowanych wskaźników analizy fundamentalnej lub technicznej. Takie skrupulatne podejście do grania na giełdzie jest wskazane, bo pozwala uniknąć błędów i zazwyczaj przynosi pozytywne skutki, jeżeli strategia okaże się właściwa, a warunki rynkowe sprzyjające.  

Zdarza się jednak, że pokaźną stopę zwrotu przyniesie działanie na tzw. chłopski rozum, oparte na myśleniu przyczynowo-skutkowym. Wbrew pozorom jest na nie miejsce również w świecie instytucji finansowych. Fundusze hedgingowe działają na podstawie scenariuszy interpretują dane wydarzenie lub nowe informacje i zakładają, do czego mogą prowadzić na giełdzie. 

Takie podejście sprawdziło się w minionym roku wśród producentów jajek. Kury zaczęły chorować i znosić mniej jajek, więc ceny podskoczyły, a przy okazji marża i zyski producentów, których nioski uniknęły ptasiej grypy.

Może się wydawać, że to niezbyt poważny temat, bo w końcu producenci jajek to dość niszowa grupa spółek, których łączna kapitalizacja jest zdecydowanie niższa od banków, koncernów energetycznych czy gigantów technologicznych.  

Nie należy jednak ich ignorować, bo niektórym inwestorom dały zarobić naprawdę sporo, a ich wartość rynkowa, choć mała względem największych amerykańskich spółek, to na polskie standardy jest gigantyczna. Dla przykładu kapitalizacja rynkowa Cal-Maine, amerykańskiego producenta jajek, wynosi 4,62 mld dolarów, czyli 19 mld zł, tyle samo co CD Projektu, a więcej od np. PGE czy BNP Paribas Polska.

Zaczęło się latem...

W wakacje minionego roku pojawiły się w Stanach Zjednoczonych pierwsze doniesienia o wzroście zachorowań kur na ptasią grypę. Małe epidemie jednak się zdarzają regularnie, więc z początku mało kto zwracał na to uwagę. Po czasie jednak liczba zakażeń i padniętego drobiu zaczęła alarmująco rosnąć i w październiku osiągnęła poziom ostatni raz widziany w 2022 r. 

Sprzedawcy jajek zaczęli podnosić ceny w obawie przed niedoborem podaży. Nie chcieli, aby klienci wykupili zapasy przed kluczowym dla detalistów okresem świątecznym. Wtedy tematem zainteresowali się inwestorzy, którzy zaczęli oczekiwać poprawy wyników finansowych tych producentów jajek, których kury nie zostaną zakażone. Oczekiwano, że nie tylko wykorzystają lukę rynkową, ale będą mogli zwiększyć ceny korzystając z dużego popytu. 

Spółki zarządzające farmami kur i specjalizujące się w hurtowej sprzedaży jaj są na radarach inwestorów od kilku lat. W środowisku inflacyjnym i przy rosnącej świadomości klientów dotyczącej sposobu chowu kur zaczęły rosnąć marże i zyski firm. W niektórych stanach w USA, takich jak Kalifornia, od kilku lat sprzedaż jaj z chowu klatkowego czy ściółkowego jest zabroniona.  

Przez tego typu zmiany prawne obecna kurza epidemia jest wyjątkowo dotkliwa w skutkach. Cena tuzina jaj w Stanach Zjednoczonych podskoczyła do prawie 6. dolarów, przebijając rekord z 2022 r. wynika z danych firmy Expana. To zaskakujące zważywszy, że dwa lata temu w USA problemem był pokaźny wzrost inflacji, który skłaniał producentów do podwyżek cen. Wtedy jednak było mniej restrykcji dotyczących chowu kur, więc łączna podaż jaj była większa. Ponadto ówczesna epidemia wystąpiła na początku roku, a obecna bliżej końca, czyli w sezonie słodkich świątecznych wypieków, kiedy zapotrzebowanie na jaja wyraźnie rośnie. 

Jajeczna hossa 

Inwestorzy wybrali spółkę Cal-Maine jako jednego z potencjalnych giełdowych zwycięzców niedoboru jaj w Stanach Zjednoczonych. Produkuje średnio jedno na 10 jaj sprzedawanych w sklepach za oceanem, więc wyraźnie dominuje na rynku dzięki efektowi skali i ma wyjątkowo dużą siłę cenową do jej cen zazwyczaj dostosowuje się konkurencja, więc klienci, czyli sklepy detaliczne, muszą je zaakceptować z uwagi na brak tańszej alternatywy. Generalnie ciekawym zjawiskiem jest to, jak zgodni zazwyczaj są producenci jaj unikają walki cenowej, bo wierzą w stałość popytu. Różnice cen w sklepach i w hurcie wynikają z klasy produktów, a nie ich pochodzenia. Ta jedność spółek powoduje, że mogą wspólnie zwiększać zyski i w efekcie też kursy giełdowe.

Notowania Cal-Maine podskoczyły w ciągu ostatniego roku o 83 proc., do 104 dolarów. To dużo, chociaż nie najwięcej, bo rekordzistą jest Vital Farms, których akcje podrożały w ostatnich 12 miesiącach o kolosalne 150 proc. do 39,2 dolarów. To nieco mniejsza spółka, o kapitalizacji rynkowej 1,7 mld dolara. 

Oba podmioty zaliczyły pokaźny wzrost wyników finansowych w ostatnich miesiącach. Nie podano jeszcze rezultatów za potencjalnie przełomowy IV kw. 2024 r., kiedy popyt z reguły jest największy, a podaż tym razem była wyjątkowo niska. Pojawiły się natomiast wyniki Vital Farms za III kw. 2024 r., zakończony w październiku i Cal-Maine za I kw. roku podatkowego 2025, zakończony w sierpniu. 

Cal-Maine zaliczył 785 mln dolarów przychodów, o 71 proc. więcej rok do roku, a Vital Farms 145 mln dolarów, o 31 proc. więcej rok do roku. W przypadku obu spółek inwestorzy skupiają się jednak najbardziej na zysku netto i marży, a oba wskaźniki były wyraźnie wyższe niż rok wcześniej i pokazują, jak zmienia się sytuacja na rynku. Dla przykładu, we wspomnianym okresie marża netto Cal-Maine wyniosła 19 proc., a pod koniec 2023 r. ledwo przekraczała 3 proc. 

Ciekawe spojrzenie

W momencie pisania tego tekstu kursy wspomnianych producentów jajek nadal rosną. Pomagają im nie tylko oczekiwania wobec wyników za ostatnie miesiące ubiegłego roku, ale także przewidywania wobec 2025 r. Od października do grudnia na ptasią grypę padło ponad 17 mln niosek i mimo że liczba zakażeń spada, nie wiadomo jak szybko uda się zmniejszyć śmiertelność. 

Departament Rolny Stanów Zjednoczonych opublikował w grudniu dokument dotyczący przewidywań dla poszczególnych produktów. Padło tam stwierdzenie, że nie tylko produkcja jaj w 2024 r. okazała się mniejsza niż oczekiwano, ale prawdopodobnie również w 2025 r. będzie słabsza od pierwotnych założeń, dalej wpływając na ceny. 

Nie tylko niska podaż ma wpływać na ceny, ale też mocny popyt. Akcje producentów jaj duzi inwestorzy wrzucają do jednego koszyka inwestycyjnego z firmami odpowiadającymi za podaż białka pochodzenia zwierzęcego w postaci mięsa czy nabiału. Jest tak, ponieważ również konsumenci traktują wspomniane produkty jako zamienniki. 

Mimo wysokich cen jaja są obecnie jednymi z najbardziej przystępnych cenowo produktów bogatych w białko pochodzenia zwierzęcego, dlatego popyt jest stabilny i spółki zarabiają więcej. Ceny mięsa i nabiału w ostatnich miesiącach też podskoczyły (m.in. również dlatego, bo ptasia grypa zaatakowała krowy), a mimo to wyniki i kursy największych producentów w USA i na świecie Tyson Foods lub JBS – nie rosły aż tak wyraźnie, jak w przypadku Cal-Maine czy Vital Farms. 

Główne wnioski

  1. Epidemia ptasiej grypy ograniczyła podaż jaj, przez co na rynku pojawił się ich niedobór.
  2. Producenci podnieśli ceny, a mimo to popyt nie zmalał, więc wyniki finansowe i kursy akcji wystrzeliły.
  3. Choć śmiertelność niosek spada, to na rynku nadal brakuje i będzie brakować jaj wynika z prognoz amerykańskiego Ministerstwa Rolnictwa.