Sprawdź relację:
Dzieje się!
Analizy Biznes

Jak powódź wpłynęła na ubezpieczycieli

Branża wypłaciła świadczenia 43 tys. poszkodowanym. Najwięcej wniosków wpływa do PZU, sporo do Warty. Za wcześnie jednak na dokładne liczenie kosztów, pełen obraz zniszczeń może być znany dopiero na wiosnę.

Powódź wpłynie na biznes ubezpieczeniowy. Branża wypłaciła już ponad 43 tys. świadczeń poszkodowanym, a napływ kolejnych wniosków jest tylko kwestią czasu (foto: PAP)

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Ile zgłoszeń i na jaką kwotę wpłynęło do poszczególnych ubezpieczycieli.
  2. Jak dużo szkód obsłużyły już towarzystwa i dlaczego.
  3. Kiedy zakończy się nadzwyczajny tryb działalności branży.

Przez trzy dni Polska wstrzymywała oddech w oczekiwaniu na kolejne doniesienia z południa Polski: Lądka-Zdroju, Kłodzka czy Głuchołaz. Media obiegały zdjęcia i filmy pokazujące ogromną zniszczenia i piętrzącą się wodę. W wielu miejscach jej poziom przekroczył nawet ten z 1997 r., czyli z tzw. powodzi tysiąclecia. Przeszło miesiąc po tych wydarzeniach wielu ubezpieczycieli nadal dostaje wnioski o wypłaty odszkodowań i działa w trybie nadzwyczajnym.

Klienci wciąż zgłaszają szkody, ale dynamika zwalnia

Według Polskiej Izby Ubezpieczeń (PIU), branża do tej pory wypłaciła pieniądze ponad 43 tys. właścicielom domów i mieszkań dotkniętych powodzią i deszczem nawalnym w dniach 13-15 września. Wypłaty mają jedną z trzech form: zaliczki, kwoty bezspornej lub odszkodowania. Na początkowym etapie zgłaszania szkód najwięcej jest tych pierwszych. Dzięki pieniądzom z zaliczki poszkodowany może np. szybko rozpocząć osuszanie i pierwsze prace związane z remontem nieruchomości. Wypłata zaliczki lub kwoty bezspornej (świadczenia, które bezwzględnie należy się poszkodowanemu). nie oznacza jednak zakończenia sprawy.

– Zgłoszeń wciąż przybywa, ale dzieje się to już mniej dynamicznie i spodziewamy się spłaszczenia dynamiki. Zdecydowana większość dotyczy ubezpieczeń mieszkań i domów, bo to przy powodzi najczęstsze szkody. Zdarzają się jednak też szkody korporacyjne. Uszkodzeniu uległy m.in. pensjonaty, hotele, infrastruktura publiczna. W tym przypadku ocena szkód jest bardziej złożona, wymagają zbadania przez rzeczoznawcę, więc wypłaty mogą potrwać dłużej – komentuje Grzegorz Prądzyński, prezes PIU.

W podobnym tonie wypowiada się Michał Kaczmarek, dyrektor działu obsługi szkód z ubezpieczeń majątkowych w firmie Uniqa.

– Klienci indywidualni w większości już się do nas zgłosili. W przypadku szkód dotyczących wspólnot i spółdzielni czy zgłaszanych przez firmy wymagana jest inwentaryzacja uszkodzeń, konieczne jest przygotowanie bardziej szczegółowej dokumentacji i obecność rzeczoznawcy, co wydłuża proces. Spodziewamy się, że będziemy mieli ok. 600 szkód związanych z blokami mieszkalnymi, m.in. zalaniem piwnic, kondygnacji i elementów infrastruktury wokół budynków – mówi Michał Kaczmarek.

Zgłaszane są też m.in. szkody dotyczące małego i średniego biznesu, np. fryzjerów i restauracji.

Spodziewamy się, że będziemy mieli około 600 szkód związanych z blokami mieszkalnymi, m.in. zalaniem piwnic, kondygnacji i elementów infrastruktury wokół budynków

Michał Kaczmarek, dyrektor działu obsługi szkód z ubezpieczeń majątkowych w Unice

Ubezpieczyciele obsłużyli 70-90 proc. wniosków

Najwięcej zgłoszeń wpływa do PZU, największego polskiego ubezpieczyciela.

– Otrzymaliśmy już około 45 tys. wniosków o wypłaty z terenów dotkniętych powodzią. Spośród nadesłanych zgłoszeń już ponad 80 proc. zostało obsłużonych. Do tej pory wypłaciliśmy klientom w zaliczkach, kwotach bezspornych i odszkodowaniach łącznie 280 mln zł – mówi Stanisław Sęk, dyrektor ds. obsługi szkód i świadczeń w PZU.

Otrzymaliśmy już 45 tys. wniosków o wypłaty z terenów dotkniętych powodzią. Do tej pory wypłaciliśmy klientom łącznie 280 mln zł

Stanisław Sęk, dyrektor ds. obsługi szkód i świadczeń w PZU

W Warcie zgłoszeń jest 14 tys., z czego ubezpieczycielowi udało się zamknąć 70 proc. spraw. W większości przypadków ubezpieczyciel stara się wypłacać od razu pełne odszkodowania. Zaliczki wypłaca jedynie na wniosek poszkodowanych.

W Unice liczba zgłoszeń sięga 7 tys. (a suma wypłat 20 mln zł), a w Generali 3 tys. Na podanie liczb nie zdecydowały się Allianz i Ergo Hestia, ten pierwszy 16 września w „Pulsie Biznesu” wskazywał jedynie, że liczba zgłoszeń sięgnęła 1 tys. Oba towarzystwa odpowiedziały nam, że od czasu powodzi przyjęły cztery razy więcej zgłoszeń o szkodach niż zwykle.

– Do dziś udało się zakończyć 75 proc. spraw. W przypadku pozostałych klientów nadal trwa szacowanie wartości szkód i pozyskiwanie niezbędnej dokumentacji. Jest to grupa klientów, która nie przedłożyła dokumentacji umożliwiającej przekazanie środków na rzecz konkretnej osoby lub z różnych powodów nie zgodziła się na wypłatę kwoty bezspornej. Są to zwykle szkody, w których do wypłaty odszkodowania niezbędna jest zgoda banku jako cesjonariusza wskazanego na polisie – wyjaśnia Agnieszka Nowacka, dyrektor ds. likwidacji szkód w Ergo Hestii.

Pod względem odsetka obsłużonych spraw wyróżnia się Generali.

– Już ok. 90 proc. poszkodowanych otrzymało wypłaty całościowe, kwoty bezsporne lub zaliczki. Wśród zgłoszeń są: zalane mieszkania, piwnice, garaże, domy, lokale usługowe, w tym apteki, piekarnie, dom weselny, ale także budynki gospodarcze, jak stodoły czy magazyny – mówi Piotr Adamczyk, dyrektor departamentu likwidacji szkód w Generali Polska.

Branża będzie wygaszać tryb nadzwyczajny

Ze względu na wciąż wpływające zgłoszenia część ubezpieczycieli utrzymuje nadzwyczajny tryb działalności. Chodzi m.in. o obecność na miejscu rzeczoznawców, wydłużone godziny pracy infolinii, przeniesienie do likwidacji szkód osób na co dzień zajmujących się innymi szkodami czy uproszczoną ścieżkę likwidacji szkód, pozwalającą na szybkie wypłaty.

Warta zapewnia, że będzie utrzymywać ten tryb tak długo jak to konieczne. W podobnym tonie wypowiada się PZU.

– Będziemy kontynuować tryb obejmujący nie tylko uproszczoną likwidację szkód, ale też całodobową infolinię. Łącznie w obsługę szkód zaangażowaliśmy 700 pracowników, część z nich przekierowaliśmy na tereny powodziowe – tłumaczy Stanisław Sęk.

U ubezpieczycieli, u których zgłoszeń jest mniej, tryb ma być wygaszany w najbliższych tygodniach. Generali zamierza go utrzymać do końca października. Michał Kaczmarek tłumaczy, że firma stara się dynamicznie reagować.

– Nadal pracujemy w trybie nadzwyczajnym. Spotykamy się w szerokim gronie: ludzie od operacji, biznesu i likwidacji szkód i rozmawiamy o naszych obserwacjach. Z biegiem czasu modyfikujemy jednak poszczególne elementy, np. widzimy, że nie ma już potrzeby utrzymywania wydłużonych godzin pracy call center – wyjaśnia dyrektor z firmy Uniqa.  

Pełen obraz zniszczeń poznamy dopiero wiosną

Nasi rozmówcy nie chcą wskazywać, jakie mogą być ostateczne koszty dla branży. W wywiadzie dla „Dziennika Gazety Prawnej” szef PIU mówił, że koszty mogą nawet sięgać 1,7 mld zł, czyli kwoty poniesionej przez ubezpieczycieli w związku z powodzią z 2010 r. Agencja ratingowa S&P wskazywała we wrześniu, że koszty mogą dobić do 680 mln euro.

Wiele będzie wiadomo po tym, gdy branża pokaże wyniki za IV kwartał 2024 r. – Komisja Nadzoru Finansowego (KNF) opublikuje te dane w drugiej połowie marca.

Warta spodziewa się napływu kolejnych wniosków w listopadzie i grudniu. Wskazuje, że duże i skomplikowane szkody wymagają więcej czasu na likwidację ze względu na konieczność udokumentowania rozmiaru i wartości. Ponadto w wielu przypadkach mogą pojawić się nowe dodatkowe koszty, np. za osuszanie, czy rozliczenia kosztorysów oraz faktur, co wydłuża cały proces. Według Uniqi pierwsze szacowanie skutki finansowego będzie możliwe w grudniu.

Jeszcze ostrożniejszy jest Piotr Adamczyk. Uważa, że pełen obraz skali zniszczeń będzie widoczny dopiero na wiosnę.

– Po zimie poszkodowani będą w pełni remontować zniszczone mienie i przedstawiać dodatkowe roszczenia, również te, które nie były widoczne podczas pierwszych oględzin – tłumaczy dyrektor z Generali.

Pełen obraz skali zniszczeń będzie widoczny dopiero na wiosnę. Po zimie poszkodowani będą w pełni remontować zniszczone mienie i przedstawiać dodatkowe roszczenia

Piotr Adamczyk, dyrektor departamentu likwidacji szkód w Generali Polska

Co istotne, wpływ na poszczególnych ubezpieczycieli będzie niższy niż szacują PIU i S&P. Towarzystwa stosują bowiem reasekurację, czyli w zamian za udział w przychodach przenoszą ryzyko na zewnętrzne podmioty, głównie zagraniczne.

Efektem może być wzrost świadomości

Nasi rozmówcy są przekonani, że katastrofy naturalne, jak powódź, mogą zwiększać świadomość klientów co do potrzeby ubezpieczania się. Obecnie około 63 proc. domów jednorodzinnych jest ubezpieczonych od powodzi. Średnio w Polsce ubezpieczonych jest 49 proc. nieruchomości.

– Każde takie zdarzenie pokazuje, że powinniśmy się ubezpieczać. Ubezpieczanie to nasza odpowiedzialność w stosunku do rodziny, bo chroni majątek. Jeśli zostaniemy sami z potrzebą odtworzenia majątku, to siłą rzeczy bliscy na tym ucierpią. Ludzie powoli zaczynają to rozumieć – mówi Grzegorz Prądzyński.

Jego zdaniem takie wydarzenia mogą prowokować do zastanowienia się nad kształtem systemu ubezpieczeń od katastrof naturalnych. Dopiero jeśli takie polisy będą powszechne, staną się tanie.

Inną kwestią jest zaniżanie sumy ubezpieczenia domów i mieszkań, ponieważ obniża to składkę ubezpieczeniową. W efekcie zdarza się, że nieruchomości warte 2 mln zł są ubezpieczone na 1 mln zł. A ta suma nie pozwoli na pełne odbudowanie nieruchomości w razie wystąpienia szkody całkowitej (górną granicą odpowiedzialności ubezpieczyciela jest właśnie suma ubezpieczenia).

– Sami zakłamujemy rzeczywistość. Większość z nas wie, ile warte są nieruchomości w okolicy. Ważną rolę do odegrania mają tu agenci. Powinni przeprowadzić ankietę potrzeb klienta i uświadomić go, jaka powinna być suma ubezpieczenia – podkreśla Grzegorz Prądzyński.

Wzrost świadomości może się przekładać na wyższą sprzedaż u ubezpieczycieli, choć dotychczasowe zdarzenia katastroficzne pokazują, że wzrost popytu na ubezpieczenia nie ma raczej charakteru długoterminowego. W 2010 r. składka wzrosła o 5,5 proc. po to, by w kolejnym roku już mocno spaść.

– Świadomość może oczywiście wzrosnąć, ale kluczowe pytanie brzmi, jak długo taki popyt się utrzyma i jakie mechanizmy jako branża i społeczeństwo wprowadzimy, aby tę świadomość zwiększać – podsumowuje Stanisław Sęk.

Ceny mogą wzrosnąć, ale nie muszą

Inną implikacją może być wzrost cen polis, tym bardziej, że wypłaty z tytułu szkód związanych z żywiołami jest i będzie coraz więcej. W pierwszym półroczu wypłaty z ubezpieczeń od żywiołów wzrosły o 22 proc., a powodem były m.in. burze, gradobicia, deszcze, pożary, ale też przymrozki.

– W jakimś stopniu cena może wzrosnąć wskutek powodzi, ale jest to tylko jedno z zagrożeń, od których zapewniamy ochronę. Natomiast kalkulując cenę produktu bierzemy pod uwagę, że takie masowe zjawiska się zdarzają. Zwykle występują od maja do lipca i są to głównie burze, huragany i deszcze nawalne. Pod tym kątem to nie jest nowa kategoria szkód, której ubezpieczyciele nie brali pod uwagę przy obliczaniu wysokości składki – tłumaczy Michał Kaczmarek.

Według Stanisława Sęka oferta ubezpieczycieli się nie zmieni.

– Widzimy, że takie powodzie zdarzają się co 13-14 lat, więc zdarzenie ma już charakter cykliczny, a częstość występowania katastrof rośnie. Nie zobaczymy teraz wyłączenia ryzyka od powodzi, bo ubezpieczyciele mają też do odegrania ważną rolę społeczną, której jest przejmowanie ryzyka od wszystkich zainteresowanych – podkreśla przedstawiciel największego polskiego ubezpieczyciela.

Główne wnioski

  1. Branża wypłaciła do tej pory pieniądze 43 tys. poszkodowanych wskutek powodzi i deszczy nawalnych, które dotknęły Polskę 13-15 września. Najwięcej zgłoszeń dostaje PZU, który wypłacił już klientom łącznie 280 mln zł.
  2. Większość ubezpieczycieli obsłużyła już 70-90 proc. zgłoszeń. Spodziewa się, że trudniejsze szkody będą zgłaszane nawet w grudniu, a pełen obraz zniszczeń będzie znany dopiero na wiosnę.
  3. Ubezpieczyciele są przekonani, że branża podniesie poziom świadomości, co do potrzeby ubezpieczania się. Nie wyklucza wzrostu cen, ale nie widzi ryzyka wyłączenia ryzyka powodzi w ofercie ubezpieczycieli.