Sprawdź relację:
Dzieje się!
Polityka

Jak premier strategię ogłaszał – 5 obserwacji z bliska [KOMENTARZ]

Nieco ponad godzinę trwało ogłoszenie strategii gospodarczej Polski. Jak to wyglądało z bliska? Co jest na plus, a czego zabrakło? I co można było wyczytać między wierszami? Komentuje Grzegorz Nawacki, redaktor naczelny XYZ.

Donald Tusk w kuluarach konferencji prasowej o strategii gospodarczej rządu. Fot. XYZ.pl
Donald Tusk w kuluarach konferencji prasowej o strategii gospodarczej rządu. Fot. XYZ.pl

484 dni od wygranych wyborów i 425 dni od realnego przejęcia władzy przez obóz Koalicji Obywatelskiej, Polski 2050 i Lewicy – rząd, a w zasadzie premier (co jest nie bez znaczenia, o czym za chwilę), ogłosił strategię gospodarczą. Kluczowe założenia, a także opinie ekspertów znajdziesz w naszym podsumowaniu. Ja podzielę się kilkoma subiektywnymi obserwacjami – także na podstawie rozmów z uczestnikami spotkania. Oto, co udało mi się wyczytać między wierszami.

1. Tłum na GPW i rozbudzone oczekiwania

Takiego tłumu przedstawicieli biznesu warszawska giełda jeszcze nie widziała. Owszem, organizowano tam duże wydarzenia dla sektora finansowego i rynku kapitałowego, ale tym razem pojawili się niemal wszyscy najważniejsi gracze polskiego biznesu.

Listę obecności otwierali Rafał Brzoska, Rafał Sonik, Arkadiusz Muś i Zbigniew Jakubas. W pierwszym rzędzie, obok twórcy InPostu, zasiedli szefowie największych organizacji zrzeszających biznes: Rafał Dutkiewicz, Maciej Witucki i Wojciech Kostrzewa, a tuż za nimi – Ryszard Chmura. Wśród menedżerów dużych spółek znaleźli się m.in. Rafał Kozłowski (Asseco), Krzysztof Zamasz (Veolia) i Wojciech Wolny (Euvic).

Nie zabrakło także prezesów państwowych spółek, choć w przeciwieństwie do poprzedniego rządu nie okupowali pierwszych rzędów, by z entuzjazmem bić brawo premierowi. Zajęli miejsca wśród prywatnych przedsiębiorców, w dalszych rzędach. Widziałem Szymona Miderę (PKO BP), Ireneusza Fąfarę (Orlen), Andrzeja Klesyka (p.o. prezesa PZU), Grzegorza Onichimowskiego (PSE), a w roli gospodarza wystąpił Tomasz Bardziłowski, prezes GPW.

W sumie na sali notowań zgromadziło się kilkuset przedstawicieli polskiego biznesu. Gdyby choć połowa z nich zdecydowała się na wprowadzenie swoich firm na GPW, nasz rynek doczekałby się spektakularnych debiutów i wreszcie przestałby być tak bardzo zdominowany przez spółki kontrolowane przez państwo.

2. Czy Donald Tusk znów jest liberałem?

Już po kilkunastu minutach przemówienia można było zrozumieć, skąd taki format wydarzenia. Premier Donald Tusk dużo mówił o współpracy i otwarciu na biznes. Przyznał, że za czasów swojego pierwszego rządu unikał spotkań z przedsiębiorcami, także z obawy o nietransparentne relacje, które zdarzały się w latach 90. Obiecał poprawę, regularne spotkania (co spotkało się z pierwszymi mocnymi oklaskami z sali) oraz powołanie rady gospodarczej z udziałem przedsiębiorców i naukowców. Po części oficjalnej przez blisko 30 minut rozmawiał z przedsiębiorcami – bez ochrony, bez barier.

Donald Tusk na początku kariery politycznej był liberałem, później stopniowo oddalał się od tej etykiety, by kilka lat temu określić się nawet mianem „socjaldemokraty”. Dziś, przy wyraźnym skręcie Europy w prawo, premier zdaje się ponownie zwracać ku gospodarce i przedsiębiorczości. To dobra zmiana.

Jednak wciąż za wcześnie, by mówić o powrocie liberała – dotychczasowa polityka rządu miała wyraźnie socjalny charakter i opierała się na utrzymywaniu dużego znaczenia państwa w gospodarce. Wydaje się jednak, że premier ogłoszeniem strategii znacząco poprawia wizerunek rządu wśród przedsiębiorców, a zrealizowanie kilku postulatów mogłoby odciąć tlen politykom budującym się na proprzedsiębiorczych postulatach.

Łyżką dziegciu w tej beczce miodu dla przedsiębiorców było hołubienie przez premiera gigantów IT. Wymienił Google’a, Amazona, Microsoft i IBM jako firmy, z którymi rozmawia o inwestycjach, zapominając o polskim sektorze IT i o tym, że to prywatne polskie firmy inwestują łącznie więcej niż którykolwiek z globalnych gigantów.

Krytycy zauważają, że kolejny rząd otwiera drzwi przed bigtechami, które niekoniecznie są zainteresowane budowaniem fundamentów polskiej gospodarki czy płaceniem podatków – a jedynie sprzedażą swoich produktów. To szczególnie niezrozumiałe, że ciepła słowa premiera pod adresem amerykańskich firm zbiegają się w czasie z zapowiedziami Donalda Trumpa wprowadzenia ceł na produkty z UE.

3. Biznes wywołany do tablicy – zajmie się deregulacją

Przejawem tego otwarcia na biznes było skierowanie do Rafała Brzoski zaproszenia do podjęcia się zadania przygotowania deregulacji gospodarki. Premier zrobił to lekko prowokacyjnie, mówiąc „dużo pan mówi o potrzebie deregulacji, to proszę podjąć wyzwanie”. Takie wywołanie z imienia i nazwiska było dla wielu osób dużym zaskoczeniem, bardzo chłodna była reakcja szefów organizacji pracodawców. Niemniej zaskoczony wydawał się sam zainteresowany. Twórca InPostu (i inwestor w XYZ) rękawicę podjął – „cieszę się, że rząd dostrzega potrzebę dialogu z biznesem – to krok w dobrym kierunku. Rozwój polskiej gospodarki wymaga jednak nie tylko rozmów, ale przede wszystkim realnych działań. Na konferencji rzucono mi rękawicę – podejmuję wyzwanie. Premier postawił sprawę jasno – chcecie deregulacji? To ją zaproponujcie w konkretach. I tak właśnie zrobimy. Zrobię wszystko, by zjednoczyć środowiska przedsiębiorców i wspólnie – z politykami wszystkich opcji, rządem, urzędnikami oraz organizacjami społecznymi – przygotować konkretne propozycje zmian deregulacyjnych” – zadeklarował Rafał Brzoska.

W mediach społecznościowych natychmiast zaczęto szukać analogii z Elonem Muskiem, który jest liderem deregulacyjnych zmian w administracji Donalda Trumpa, ale to porównania nietrafione, biorąc pod uwagę możliwości sprawcze doradcy prezydenta USA, który nie musi przechodzić przez uzgodnienia koalicyjne i konsultacje społeczne. A także oficjalne zaangażowanie szefa Tesli w kampanię wyborczą, czego twórca InPostu unika.

Oczywiście należy trzymać kciuki i sam pomysł wciągnięcia przedsiębiorców do stanowienia prawa zasługuje na najwyższą pochwałę. Testem będzie, co premier zrobi z rekomendacjami, które otrzyma. A te mają się pojawić niebawem, bo w kuluarach usłyszałem, że przedsiębiorcy zamierzają przedstawić pierwsze pomysły jeszcze przed wyborami prezydenckimi, by można było polityków rozliczyć z woli ich realizacji.

4. Polityka – kto zyskał, a kto stracił

Sposób i treść ogłoszenia strategii gospodarczej sporo mówi o obecnym układzie sił w koalicji. Premier ogłaszał strategię gospodarczą rządu sam, bez koalicjantów, co więcej publicznie mówili oni, że nie znają treści strategii. Od strony politycznej to pokaz siły, sygnał dla wyborców, że KO ma plan i strategię. Koalicjanci będą trochę postawieni pod ścianą – ewentualna krytyka strategii będzie przez środowisko biznesu źle odebrana.
Z drugiej strony, najważniejsza w strategii jest… jej realizacja, i tu pytanie, czy ministrowie spoza KO nie będą spowolniali probiznesowych reform. Odpowiedzią może być niespodziewana zapowiedź premiera z minionego tygodnia o tym, że po wyborach prezydenckich dojdzie do systemowej przebudowy rządu i jego znaczącego odchudzenia (czym zaskoczył także koalicjantów). Wniosek z tego taki, że ministrowie spoza KO, którzy nie będą entuzjastami strategii, mogą w wyniku rekonstrukcji stracić stanowisko. Prezentacja strategii to sygnał, że najważniejszym ministrem w sprawach gospodarczych jest Andrzej Domański, minister finansów, który jako jedyny wystąpił obok premiera. To właśnie w resorcie finansów przez ostatnie miesiące powstawała strategia. W roli słuchacza wystąpił Krzysztof Paszyk, minister rozwoju, a przecież w teorii to jego resort odpowiada za gospodarkę. Podobnie Jakub Jaworowski, minister aktywów państwowych, który nadzoruje narodowych czempionów. Czy to oznacza, że podczas majowej rekonstrukcji pozycja Andrzeja Domańskiego zostanie wzmocniona i zyska status wicepremiera? Byłoby to zrealizowanie postulatu przedsiębiorców, którzy wskazują, że brak wyraźnego numeru jeden w sprawach gospodarczych utrudnia współpracę, tym bardziej że w koalicyjnym rządzie rozjazd następuje już nie tylko na poziomie ministerstw, ale i w obrębie jednego resortu (jak w przypadku programu mieszkaniowego). Z pewnością zainteresowania i rozumienie gospodarki przez ministra Andrzeja Domańskiego predestynują go do roli większej niż tylko „księgowego dbającego o budżet”. Premier przyznawał, że wyłonienie wicepremiera ds. gospodarczych dotąd było niemożliwe ze względu na ambicje koalicjantów.
W gronie wzmocnionych politycznie po poniedziałkowej prezentacji jest też Jan Krzysztof Bielecki, którego premier z mównicy określił mianem „zaufanego doradcy”. To zdaje się potwierdzać ostatnio krążącą tezę, że pozycja byłego premiera urosła i przekłada się na obsadę zarządów państwowych spółek.

5. Czego zabrakło w strategii gospodarczej

Podczas rozmów w kuluarach, pytałem przedsiębiorców, czego im zabrakło. Od jednego z nich usłyszałem, że… populizmu. Otóż obawia się, że premier zostanie zaatakowany przez przeciwników za „blatowanie się z biznesem”, w strategii nie padły bowiem żadne obietnice dla zwykłego Kowalskiego. To jego zdaniem zagraża możliwości realizacji strategii. To nie do końca prawda, bo zmiany w IKZE czy podatku Belki, a przede wszystkim niskie ceny energii to korzyść dla wszystkich.

Z ważnych wyzwań dla Polski w strategii na pewno pominięto demografię. To temat wykraczający poza działania gospodarcze dotyka polityki imigracyjnej i zdrowotnej. Być może ze względu na jego złożoność został pominięty, jednak fakty są takie, że w długim terminie starzejące się społeczeństwo i malejąca liczba pracujących to największe wyzwania dla naszej gospodarki.

To, czego na pewno zabrakło, to zapowiedzi hojnych transferów z budżetu i rozdawnictwa w czasie trwającej kampanii. I dobrze!