Pilne
Sprawdź relację:
Dzieje się!
Biznes Technologia

Jak uniwersytet z Torunia komercjalizuje innowacje? „Tylko mówienie językiem korzyści otwiera biznes na dialog z nauką” (WYWIAD)

– Nie odrzucamy żadnej okazji dobrej współpracy z biznesem. Jednego dnia rozmawiam z kimś o kosmosie, a następnego jestem na spotkaniu w kaloszach, w gospodarstwie rolnym – mówi Alina Jaworska, prezes Startova, spółki Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu odpowiedzialnej za transfer innowacji na rynek. Tym uczelniom, które dopiero uruchamiają transfer badań do biznesu, podpowiada, jak zacząć i gdzie szukać zleceń od przedsiębiorstw.

Alina Jaworska, Startova, UMK
Gdy już zaproszę prezesa do współpracy, to muszę być do niej przygotowana. Muszę wykazać, że po naszej stronie cały proces jest gotowy, że mamy umowę, że jesteśmy w stanie w ciągu tygodnia ją podpisać, że mamy w gotowości zespół naukowy zbudowany do zrealizowania danego przedsięwzięcia. Jeśli ktoś liczy na to, że firma poczeka pół roku, aż uczelnia się ogarnie i rektor podejmie decyzję, to się przeliczy. Dlatego spółki celowe dużo lepiej, bo elastyczniej, działają we współpracy z biznesem niż uniwersytety - mówi Alina Jaworska, prezeska spółki UMK Startova. Fot. UMK

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Jak działają spółki uniwersyteckie powoływane do komercjalizowania badań i innowacji opracowywanych przez uczelnie.
  2. Co spowodowało, że Startova, spółka UMK, jest jedną z najbardziej aktywnych i efektywnych jednostek w transferze nauki do biznesu.
  3. Co Startova ma do zaoferowania biznesowi, w których dziedzinach jest najmocniejsza i jakie rozwiązania wypuszcza właśnie na rynek komercyjny.
Loading the Elevenlabs Text to Speech AudioNative Player...

Katarzyna Mokrzycka, XYZ.pl: Wracam prosto ze spotkania ze znanym polskim finansistą, bankowcem, z którym rozmawialiśmy o tym, dlaczego prywatne firmy finansowe w Polsce – różne fundusze, banki, fundusze inwestycyjne – nie finansują R&D, także we współpracy z polskimi uniwersytetami. Jego zdaniem winna jest kultura organizacyjna na uczelniach, która nie pozwala sensownie wykorzystać pieniędzy i umiejętności. I dlatego prywatni przedsiębiorcy, jeśli już chcą coś wnieść do nauki, wolą przekazać pieniądze imiennie prywatnym uczelniom na granty, stypendia albo na kapitał żelazny, niż współpracować z uczelniami publicznymi.

Alina Jaworska, dyr. Startova, spółki Uniwersytetu M.Kopernika: Czy ten pan zdefiniował, co mu w konstrukcji kultury organizacyjnej przeszkadza?

Głównie mentalność decydentów na uczelniach. Przedstawił rektorów jako „starej daty” profesorów z wąską specjalizacją naukową, którzy nie są menedżerami, ale nie zamierzają oddać zarządzania uczelnią. Jego zdaniem ich działania wstrzymują współpracę z biznesem. Odwołał się do działania Rad Uczelni, które powstały po reformie ministra Gowina. Jak powiedział, to „paprotka”, organ bez znaczenia – właśnie dlatego, że rektorzy nie potrafią (albo nie chcą?) wykorzystać możliwości i talentów przedsiębiorców zasiadających w tych radach. Czy pani doświadczenia pokazują, że jest inaczej, jeśli chodzi o rzeczywistą współpracę uczelni z biznesem?

Jeśli ma pani na myśli banki, to ani banki, ani nawet ich fundusze nie zainwestują w badania – zwłaszcza w branży deep tech czy life science – bo to dla nich zbyt kosztowne, zbyt ryzykowne inwestycje.

Warto wiedzieć

Alina Jaworska 

Od 2023 r. zarządza spółką Startova, należącą do Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu (UMK). Absolwentka Executive MBA Polskiej Akademii Nauk. Ma wieloletnie doświadczenie w sektorze projektów badawczo-rozwojowych i nowych technologii. Była odpowiedzialna za pozyskiwanie funduszy i dotacji, relacje inwestorskie oraz wdrażanie projektów technologicznych na rynek. Współtworzyła polski ekosystem startupowy, nadzorowała m.in. pierwszą w Polsce kampanię crowdfundingu udziałowego przekraczającą milion złotych.

Startova to spółka celowa UMK utworzona w 2014 r. w celu komercjalizacji wyników badań, czyli powoływania wspólnie z naukowcami spółek spin-off. Ich zadaniem jest rozwój projektów badawczo-rozwojowych, a następnie wdrożenie na rynek ich wyników już w postaci usług bądź produktów. W ciągu 9 lat działalności Startovej skomercjalizowano udziały 11 spółek, zrealizowano 17 projektów unijnych.

W organizacji Porozumienie Spółek Celowych działa obecnie 37 polskich spółek uniwersyteckich, których celem jest komercjalizacja badań.

źródło: UMK

Inwestor z branży chce bardziej

Oprócz banków mamy w Polsce co najmniej kilkanaście funduszy typu venture capital, które powinny być zainteresowane inwestycjami o wysokim ryzyku. Ale u nas nie są.

Na razie nie znam w Polsce przypadku, żeby fundusz inwestycyjny jakiegokolwiek rodzaju przekazał uczelni czy uczelnianej spółce celowej pieniądze na prowadzenie badań. Ale chciałabym uzyskać od nich odpowiedź, dlaczego uważają, że nie są w stanie zainwestować w spin-off jakiegoś uniwersytetu. Spin-off to gotowa spółka z gotowym wynalazkiem – firma, która ma unikalny produkt, gotowy do skalowania produkcji, sprzedaży i zysków.

Gdzie Startova, jako uczelniana spółka celowa, szuka możliwości rozwoju dla tych innowacji?

U klientów, w branży, której dotyczy dany wynalazek. W konkretnych firmach, u konkretnych przedsiębiorców, ale nie w instytucjach finansowych.

Inwestorzy branżowi są bardziej pozytywnie nastawieni? Są otwarci?

Nie od razu. Inwestor branżowy ma inne oczekiwania niż finansowy. W przeciwieństwie do funduszy VC nie lokuje pieniędzy powierzonych mu w zarządzanie. Wchodzi w projekty, które doskonale rozumie – głównie w sektorach, gdzie sam jest ekspertem. Na początku współpracy inwestorzy branżowi są bardzo zamknięci i trzeba ich długo przekonywać do zainteresowania się projektem. Ale mamy też przykłady długoletniej i wielopłaszczyznowej współpracy pomiędzy naszą uczelnią a biznesem. Naukowcy realizują granty badawcze we współpracy z konkretną firmą. Albo patentują wynalazki wspólnie z partnerem, który chce je wykorzystać w swoim biznesie. I dzieje się to coraz częściej.

Mamy bardzo dobrą współpracę pomiędzy UMK a Grupą Polmlek. To na tyle zgrane partnerstwo, że pod potrzeby tej firmy powstają już kolejne innowacje. Takie konkretne, zlecone badania znacznie łatwiej jest później komercjalizować. Ale dojście do tego etapu nie dzieje się w rok. Nasza współpraca trwa już prawie 10 lat.

Nasze partnerstwo z Grupą Polmlek jest na tyle zgrane, że pod potrzeby tej firmy powstają już kolejne innowacje. Takie konkretne, zlecone badania znacznie łatwiej jest później komercjalizować. Ale dojście do tego etapu nie dzieje się w rok. Nasza współpraca trwa już prawie 10 lat.

„W chodzeniu i przekonywaniu nie ma nic złego”

Czego brakuje w krajowym ekosystemie innowacji i komercjalizacji, żeby takie wspólne projekty nie tylko „się działy”, jak pani powiedziała, ale żeby proces był płynny? Żeby nie trzeba było wciąż chodzić od firmy do firmy i przekonywać, że warto zainwestować w R&D i współpracować z uczelnią?

Przede wszystkim, w takim chodzeniu i przekonywaniu nie ma absolutnie nic złego. Jest to normalny element procesu inwestycyjnego. Po drugie, nie da się wprowadzić nakazu inwestowania, więc na pełną płynność raczej liczyć nie możemy.

Ale jest coś, co miałoby ogromną wartość dla obu stron – nauki i biznesu. Proces inwestycji mógłby stać się płynny w obszarach kluczowych dla państwa. Jeśli państwo da zielone światło, by spółki z udziałem Skarbu Państwa w trybie ciągłym zlecały poszukiwanie innowacyjnych technologii czy usług na polskich uczelniach, to powstanie ścieżka, którą można utrwalić. Zakup technologii z zewnątrz powinien następować dopiero po wyczerpaniu krajowych możliwości.

Jest coś, co miałoby ogromną wartość dla obu stron – nauki i biznesu. Proces inwestycji mógłby stać się płynny w obszarach kluczowych dla państwa. Jeśli państwo da zielone światło, by spółki z udziałem Skarbu Państwa w trybie ciągłym zlecały poszukiwanie innowacyjnych technologii czy usług na polskich uczelniach, to powstanie ścieżka, którą można utrwalić. Zakup technologii z zewnątrz powinien następować dopiero po wyczerpaniu krajowych możliwości.

Czy to by się wiązało również z wymuszeniem pewnej specjalizacji uczelni co do prowadzonych badań? Lepiej, żeby np. duża spółka paliwowa raz zlecała coś w Warszawie, raz w Gdańsku, a innym razem w Krakowie, czy żeby miała stałego partnera po stronie uczelni?

Nie sądzę, żeby taka specjalizacja była potrzebna. Możliwość wyboru przez firmę dowolnej uczelni może pobudzić konkurencyjność między instytucjami badawczymi, a nawet wzmocnić ich współpracę. Przecież wykonawcą badań nie musi być jedna politechnika czy uniwersytet. Dwie lub trzy uczelnie mogą wnieść własne komponenty, aby dane rozwiązanie było kompletne. Międzyuczelniane zespoły badawcze to nic nowego.

I nie ma już przerostu ego badaczy, którzy nie chcą się dzielić pieniędzmi i sukcesem?

W tej branży – zawsze jest! Dlatego dobiera się członków zespołu, którzy traktują się po partnersku, a następnie zgodnie wyłaniają jednego lidera.

Problem z kooperacją między uczelniami to zawsze problem czynnika ludzkiego. Żeby koledzy nie mieli żalu, że kogoś wytykam palcami, pokażę to na naszym przykładzie. Na UMK działają dwa podmioty, których celem jest wyłapywanie i przygotowanie komercjalizacji innowacji – Centrum Przedsiębiorczości Akademickiej i Transferu Technologii oraz spółka celowa Startova UMK. Mamy trochę inne zadania, ale zbieżny cel. A mimo to przez lata te dwie jednostki nie były w stanie współpracować tylko dlatego, że nie dogadywali się ludzie zarządzający oboma podmiotami.

To się zmieniło, bo zmienili się ludzie. Zaczynamy tworzyć wspólny ekosystem, a współpraca przynosi pierwsze rezultaty. Nie wierzę w odwiecznych wrogów – wierzę natomiast, że nie każdy chce i może realizować się we współpracy z innymi.

Problem z kooperacją między uczelniami to zawsze problem czynnika ludzkiego. Nie wierzę w odwiecznych wrogów – wierzę natomiast, że nie każdy chce i może realizować się we współpracy z innymi.

Odpowiadając pani rozmówcy – bankierowi: pozytywne rzeczy na uczelniach dzieją się i nie należy zakładać, że skoro coś nie wyszło z biznesem ileś lat temu, to dziś również się nie uda.

Droga Mleczna, kwanty i mleczarnie

Czy Startova ma swoje ulubione branże, wynikające z priorytetów uczelnianych? Są innowacje, w których się specjalizujecie, czy bierzecie wszystko z dobrodziejstwem inwentarza, co podsuwa wam uczelniane centrum transferu technologii?

Gdy dwa lata temu przejęłam zarządzanie spółką celową, mieliśmy na pokładzie bardzo dużo spółek, ale większość z nich nie miała przełomowych pomysłów. Rozpoczęliśmy więc bardzo ważny proces – zmapowaliśmy nasz uniwersytet pod kątem innowacji. Takie mapowanie możliwości to kluczowy proces dla transferu wiedzy na rynek. Proces jeszcze trwa, ale już znaleźliśmy kilka ośrodków, które mają ambicje i zasoby, aby wychodzić z rozwiązaniami do gospodarki. Dwie główne jednostki to Interdyscyplinarne Centrum Nowoczesnych Technologii UMK oraz Wydział Fizyki, Astronomii i Informatyki Stosowanej.

To dobry przykład tego, jak potencjał naukowy badaczy połączony z doświadczeniem biznesowym naszej spółki jest w stanie stworzyć ofertę unikalnych usług i produktów. Bo mamy coś naprawdę dobrego w technologiach kwantowych.

Mapowanie możliwości to kluczowy proces dla transferu wiedzy na rynek. Znaleźliśmy kilka ośrodków, które mają ambicje i zasoby, aby wychodzić z rozwiązaniami do gospodarki.

Na jakim etapie jest ta innowacja? Przygotowujecie gotowy produkt do komercjalizacji?

Założyliśmy sobie pewien schemat działania. Uz­naliśmy, że przeprowadzimy w spółce celowej proces inkubacji tego rozwiązania. Czyli zanim utworzymy spółkę spin-off, która miałaby oferować te usługi, najpierw zbadamy rynek, aby ocenić, czy znajdziemy podmioty zainteresowane finansowaniem przedsięwzięcia na dużą skalę.

Okazało się, że Europejska Agencja Kosmiczna (ESA) opublikowała trzy zapytania ofertowe na opracowanie różnego rodzaju rozwiązań. Zgłosiliśmy się jako spółka celowa, wygraliśmy i jesteśmy w trakcie realizacji tych zleceń.

Ale zanim trafiliśmy do ESA, zrealizowaliśmy także zlecenia komercyjne z biznesu, co dało nam swojego rodzaju proof of concept – potwierdziło działanie innowacji. Udokumentowaliśmy to, zgłaszając się do ESA.

Potencjał naukowy badaczy połączony z doświadczeniem biznesowym naszej spółki jest w stanie stworzyć ofertę unikalnych usług i produktów. Bo mamy coś naprawdę dobrego w technologiach kwantowych. Wkrótce zarejestrujemy spin-off, który będzie kolejnym etapem komercjalizacji tej technologii.

Na koniec projektów w ESA powstaną gotowe produkty i usługi, które będziemy mogli wdrażać na rynek już w spółce spin-off, zakładanej przez wynalazców.

Czy wasza dziedzina to właśnie Kosmos? Toruń z oczywistych powodów kojarzy się z Kopernikiem. Pracujecie dla ESA, a ostatnio głośno było też o radioteleskopie, który nie otrzymał finansowania na kolejny rok.

Z równym zapałem, co Drogą Mleczną, idziemy drogą mleczarską! [śmiech] Tak jak wspominałam, realizowaliśmy wiele projektów z producentem wyrobów mlecznych.

Rzeczywiście, robimy dużo projektów R&D, które wiążą się z odkrywaniem możliwości Kosmosu. Ale także takich, które dotyczą wykorzystywania na Ziemi technologii pierwotnie kosmicznych – m.in. budowy satelitów, telekomunikacji czy meteorologii.

Województwo kujawsko-pomorskie ma nawet plany, aby technologie kosmiczne stały się jedną z inteligentnych specjalizacji regionu. Jednak sam uniwersytet jest na tyle wszechstronny, że nie jest to jego dominująca dziedzina. Realizowaliśmy projekty dla branży rolniczej, mieliśmy spin-off (już z niego wyszliśmy) związany z produkcją środków ochrony roślin. Nasze Collegium Medicum w Bydgoszczy opracowuje rozwiązania z dziedziny medycyny i jest bardzo cennym źródłem innowacji medtechowych.

Nie odrzucamy żadnej okazji dobrej współpracy z biznesem. Jednego dnia rozmawiam z kimś o kosmosie, a następnego jestem na spotkaniu w kaloszach, w gospodarstwie rolnym.

Z równym zapałem, co Drogą Mleczną, idziemy drogą mleczarską. Nie odrzucamy żadnej okazji dobrej współpracy z biznesem.

Obietnica korzyści to silny argument

Jak się znajduje takie gospodarstwo rolne, które zleca współpracę naukowcom za wysokimi murami uczelni? Gdzie pani wyszukuje potencjalnych partnerów z biznesu?

Wszędzie, gdzie się da. To na nas – na ludziach od transferu technologii – spoczywa obowiązek przekonania biznesu, że może od nas dostać coś wartościowego. Tylko mówienie językiem korzyści otwiera biznes na dialog z nauką. Każde przedsiębiorstwo, które ma zainwestować w uczelniany projekt albo zamówić coś nowego na uczelni, najpierw chce wiedzieć, że taka współpraca będzie mu się opłacać.

Spotykam ludzi na różnych konferencjach, słucham, o czym mówią, i do tego dopasowuję od razu wstępną propozycję: „mówił pan o tym i o tym, a my mamy takie i takie rozwiązania – może warto porozmawiać szerzej”.

Ale gdy już zaproszę takiego prezesa do współpracy, muszę być do niej przygotowana. Muszę wykazać, że po naszej stronie cały proces jest gotowy, że mamy umowę, możemy ją podpisać w ciągu tygodnia, że mamy w gotowości zespół naukowy przygotowany do realizacji przedsięwzięcia, że jesteśmy w stanie działać.

Jeśli ktoś liczy na to, że firma poczeka pół roku, aż uczelnia się ogarnie i rektor podejmie decyzję, to się przeliczy, bo czas to pieniądz. Banalne, ale wciąż aktualne. Dlatego spółki celowe dużo lepiej – i znacznie elastyczniej – działają we współpracy z biznesem niż uniwersytety.

To na nas – na ludziach od transferu technologii – spoczywa obowiązek przekonania biznesu, że może od nas dostać coś wartościowego. Tylko mówienie językiem korzyści otwiera biznes na dialog z nauką.

Jak się wystawia innowację na rynek

Ile spółek spin-off opartych na innowacjach z UMK powstało z waszym udziałem do tej pory?

Spółka Startova funkcjonuje od 2014 r. Do tej pory powołaliśmy 37 spin-offów, a obecnie w naszym portfolio jest 24.

Które z nich uznałaby pani za największy sukces? Powiedzmy, trzy najciekawsze przykłady ze Startovej.

Jeden z naszych największych sukcesów to spółka NatChemLab, która opracowała i wprowadziła na rynek krem onkologiczny dedykowany osobom w trakcie oraz po radio- i chemioterapii. To efekt współpracy naszych trzech chemiczek. Od klientów i pacjentów dostajemy bardzo dobre informacje zwrotne.

Startova jest wciąż udziałowcem tej spółki. Dużo rozmawiamy o pozyskaniu inwestora – szukamy partnera z branży kosmetycznej lub medycznej – ale nigdy nie porzucamy naszych innowatorów, by sami radzili sobie na rynku.

W obszarze innowacji w zdrowiu rok temu powołaliśmy spółkę Centrum Nowoczesnych Technologii Medycznych (CNTM). Prof. Kubica wraz z zespołem opracował urządzenie do monitorowania stanu pacjentów z problemami kardiologicznymi. Mamy dziś prototyp, który spółka planuje wprowadzić na rynek.

Trzeci projekt, z którego jestem szczególnie dumna – bo prowadziliśmy go jako Startova od początku wspólnie z naukowcami – to technologie kwantowe, o których wspominałam wcześniej. Projekt realizowany był pod nazwą Kwantowy Generator Kluczy dla Łączy Satelitarnych i Światłowodowych. Wkrótce zarejestrujemy spin-off, który będzie kolejnym etapem komercjalizacji tej technologii.

Będziecie dla tych firm szukać inwestorów branżowych? Żeby wyjść z takimi rozwiązaniami na szerokie wody, zwykle potrzebny jest duży partner.

W spółce dotyczącej technologii kwantowych nie wykluczamy takiej ścieżki, ale będziemy dążyć do utrzymania kapitału w polskich i europejskich rękach.

Mamy też inne źródła finansowania – będziemy się starać o granty z ESA. Drugą możliwością są wysokobudżetowe zlecenia realizowane dla prywatnych przedsiębiorstw.

Dla CNTM nie udało się pozyskać dofinansowania z NCBR. Pojawił się jednak inwestor prywatny – tzw. anioł biznesu – którego dokapitalizowanie pozwoliło spółce kontynuować prace.

Duży producent – w tym przypadku sprzętu medycznego – chce zazwyczaj zobaczyć działający produkt, który łatwo zoptymalizuje do wysoko skalowalnej, masowej produkcji. W przypadku CNTM zakładamy więc, że z prototypem urządzenia do monitorowania kardiologicznego będziemy szukać partnera, który kupi nasze rozwiązanie w całości.

Ale w tym modelu spółka spin-off będzie tworzyć swoje spółki zależne do badań nad innymi rozwiązaniami – bo urządzenie kardio jest tylko jednym z produktów, nad którymi pracuje ten zespół badawczy – i docelowo to właśnie te spółki satelity będą sprzedawane.

Pieniądze są ważne

Patentujecie? Patenty mają pewne znaczenie przy ewaluacji uczelni, niektóre szkoły wyższe bardzo się nimi szczycą. Czy mają znaczenie w procesie komercjalizacji technologii?

Patentujemy, ale patent sam w sobie nie gwarantuje przydatności dla gospodarki ani korzyści dla uczelni.

Patenty pomagają w sprzedaży wynalazku, ale na wielu uczelniach rządzi polityka „patentowania dla patentowania”, gdzie nikt nie zastanawia się, jakie szanse na sprzedaż ma dane rozwiązanie. Patentowanie powinno wynikać z potrzeby ochrony własności intelektualnej, a nie z konieczności osiągnięcia jakiegoś wskaźnika, jak dziś.

Oczywiście, możemy osiągnąć wskaźnik, zrealizować program i mieć 10 patentów. Tylko co z tego, skoro żadnego z tych patentów uczelnia nie sprzeda ani nie wdroży do gospodarki?

Patent sam w sobie nie gwarantuje przydatności dla gospodarki i korzyści dla uczelni.

A pieniądze są ważne? Czy wśród priorytetów spółki celowej Startova są też zyski z komercjalizacji? Dla uczelni ma znaczenie, ile zarobicie na sprzedaży spin-offów?

Oczywiście, że to jest ważne, bo uczelnia chciałaby, aby był to jeden ze strumieni jej przychodów. Ale jeszcze nie teraz. Na ten moment takich wpływów nie notuje żadna spółka celowa w Polsce. Zdarzają się sprzedaże udziałów w spin-offach za bardzo dobre pieniądze. My również mamy za sobą taką transakcję, która przyniosła dobre zyski. Daje to ważną poduszkę finansową, ale nie są to środki wystarczające na utrzymanie całej działalności.

Nie znam spółki uniwersyteckiej, która utrzymywałaby się z dywidend albo ze sprzedaży udziałów w spin-offach. W Polsce nie ma takiego przykładu. Te zyski mogą stanowić jedynie drobny procent kosztów funkcjonowania spółki celowej. Nie zagwarantują stabilności.

Co nie zmienia faktu, że musimy zarobić na własne funkcjonowanie, bo spółki celowe samofinansują się. Zespół nie otrzyma pensji, jeśli nie pozyska klienta, zlecenia na badania, podwykonawstwo w różnych projektach czy usług zlecanych na bieżąco.

Komercjalizacja rozumiana jako sprzedaż udziałów w spółce lub w wynalazku może przynieść zyski raz na jakiś czas – co kilka lat, nie częściej.

Zdarzają się sprzedaże udziałów w spin-offach za bardzo dobre pieniądze – my również mamy za sobą taką transakcję, która przyniosła dobre zyski. Daje to ważną poduszkę finansową, ale nie są to środki wystarczające na utrzymanie całej działalności.

Ewaluacja przed rewolucją

Czy działalność spółki celowej, liczba skomercjalizowanych badań, wynalazków albo liczba utworzonych spin-offów również mają znaczenie w ewaluacji uczelni?

W zbyt małym stopniu. I nie w taki sposób, jak działałoby to zapewne na rynku prywatnym.

Z pewnością trzeba oceniać uczelnie pod względem ich kontrybucji dla gospodarki. Nie da się całkowicie oddzielić poszczególnych sfer działalności. Spółki celowe, a dalej spin-offy, opierają się na tym, co potrafią zrobić naukowcy z uczelni. Bez tych badaczy nasza działalność jako spółki uniwersyteckiej nie miałaby sensu. Dlatego tak ważne jest zmapowanie możliwości badawczych uniwersytetu, o czym mówiłam wcześniej.

Dziś w ewaluacji szkół wyższych komercjalizacja rozumiana jako sprzedaż patentów, licencji lub udziałów w spin-offach jest zdecydowanie zbyt słabo reprezentowana. Znacznie lepiej wciąż oceniane jest publikowanie niż komercjalizowanie. To marginalne znaczenie komercjalizacji sprawia, że wielu rektorów nadal nie zwraca na nią większej uwagi. Wolą przeznaczyć środki na coś, co pozwoli im uzyskać wyższą liczbę punktów w ewaluacji. Wystosowaliśmy postulaty, aby zwiększyć znaczenie tego elementu w ogólnej ocenie. Trwa na ten temat dyskusja z Ministerstwem Nauki, które wydaje się podzielać tę potrzebę.

A gdyby taki wymóg się pojawił, czy to byłby czynnik dopingujący uczelnie, aby komercjalizowały więcej?

To zależy, jak zostanie sformułowany. Obawiam się, że niektóre uczelnie nadal tworzyłyby spółki „na papierze”, by móc się nimi wykazać. Łatwo jest namówić naukowca do założenia takiego podmiotu, jeśli nie wymaga się od niego funkcjonowania zgodnie z fundamentalnymi zasadami rynku.

Powołujemy średnio dwie spółki spin-off rocznie i sądzę, że to jeden z wyższych wyników w kraju wśród wszystkich spółek celowych.

Jednym z postulatów naszego środowiska jest również to, aby subwencję dla uczelni częściowo uzależnić od przychodów osiąganych ze współpracy z otoczeniem gospodarczym. I nie chodzi tylko o wypracowanie i sprzedaż gotowego patentu, licencji czy udziałów w spin-offie. Także o zwiększenie usług badawczo-rozwojowych dla firm – choćby z rynków lokalnych.

Jednym z postulatów naszego środowiska jest również to, aby subwencję dla uczelni częściowo uzależnić od przychodów osiąganych ze współpracy z otoczeniem gospodarczym.

Co miałoby być miernikiem tej współpracy? Jak obiektywnie zmierzyć często niematerialny wynik badań? Wartością przychodów z umowy z biznesem? Liczbą przeprowadzonych badań? To jednak wskaźniki trudne do porównania, bo zależą od miasta, wielkości firmy, branży, w jakiej działa, oraz rodzaju badań.

Przychody są już brane pod uwagę, ale ich przelicznik wobec publikacji naukowych jest marginalny. Trzeba w ewaluacji nadać pieniądzom większy priorytet, większą wagę. To byłoby jednym z czynników bardziej angażujących uczelnie w komercjalizację.

Jednym z nowych wskaźników mogłaby być wartość spółek spin-off – wystarczy dokonać wyceny spółek znajdujących się w portfolio danego uniwersytetu. Innym – liczba nowych produktów i usług wprowadzanych na rynek. Mimo obiekcji, o których wspomniałam wcześniej, mogłoby to inicjować ruch na uczelniach.

Trzeba pieniądzom nadać większy priorytet w ewaluacji. To byłoby jednym z czynników bardziej angażujących uczelnie w komercjalizację.

Nauka chce być brana pod uwagę

Przez ostatni rok mieliśmy wokół nauki bardzo wiele różnych burz. Od problemów kadrowych, przez braki w finansowaniu różnych podmiotów, jak NCN, aż po ostatnie problemy z budżetowaniem nauki i badań na 2026 r. Czy to, że branża zaczęła walczyć o swoje na forum publicznym, zaczęło przynosić efekty? W mediach politycy zapewniają o wsparciu i zrozumieniu. A co pani widzi w realnym rozdaniu, w listopadzie?

Zmiany w dużej mierze inicjowane są oddolnie. Na poziomie centralnym widzę jedynie otwartość na dialog. Natomiast w praktyce nie dzieje się nic.

Gdybyśmy nie lobbowali w różnych miejscach, nauka byłaby całkowicie pomijana i nierespektowana. W programach akceleracyjnych, na przykład, nie przewidywano ścieżki dla spółek uczelnianych. Programy te nawet nie brały pod uwagę możliwości, że o środki może wystartować spółka celowa uniwersytetu albo politechniki.

To się zmieniło?

Nadal o to walczymy w PFR.

Nawet tam, gdzie w systemie są pieniądze, działalność innowacyjna uczelni wciąż nie jest dopuszczana. MRiT w dużym konkursie wybrało akredytowane ośrodki innowacji. Wybrało pięć: Narodowe Centrum Badań Jądrowych, Krakowski Park Technologiczny, Polskie Stowarzyszenie Doradcze i Konsultingowe, Wrocławski Park Technologiczny i Signum.

W większości te akredytowane ośrodki innowacji pełnią głównie funkcję udostępniania infrastruktury. Niektóre posiadają doradztwo innowacyjne, natomiast inkubacja i akceleracja prowadzona jest tylko w jednym – w Krakowskim Parku Technologicznym.

Gdybyśmy nie lobbowali w różnych miejscach, nauka byłaby całkowicie pomijana i nierespektowana. Nawet tam, gdzie w systemie są pieniądze, działalność innowacyjna uczelni wciąż nie jest dopuszczana.

Konsultowaliśmy kryteria tego konkursu, ale nasze uwagi zostały całkowicie zignorowane. W efekcie najbardziej liczyła się dostępna powierzchnia i pracownicy na etacie. To od razu wykluczyło udział spółek celowych, bo u nas mało kto pracuje na etacie – większość jest na kontraktach menedżerskich. Według tak określonych kryteriów, bez brania pod uwagę dostępu do ekspertów czy doświadczenia, okazało się, że żadna uczelnia nie była w stanie uzyskać akredytacji ośrodka innowacji. Dla mnie to oznacza fiasko programu. Program został operacyjnie sparaliżowany, a ministerstwo zastanawia się, co z tym zrobić.

Ściągawka z komercjalizacji nauki

Czy na koniec mogłaby pani podzielić się jedną, najważniejszą wskazówką dla uczelni początkujących lub po prostu mniej skutecznych w transferze badań i technologii do biznesu? Jak mogą zwiększyć swoją aktywność i efektywność?

Gdybym miała wskazać jedną rzecz, rekomenduję wyjście zza biurka. Uważam, że wiele centrów transferu technologii, które od lat działają na uczelniach, nadal nie określiło ich prawdziwego potencjału – silnych stron, a także słabych. Najpierw trzeba jasno określić politykę uczelni w sprawie komercjalizacji, a potem wskazać, na co stawiamy. W których obszarach chcielibyśmy być pionierami. Jakie jest zapotrzebowanie rynku – lokalnego czy ogólnokrajowego. Czy nasze ambicje wpisują się w strategie firm.

Co więcej, uważam, że ludzie z transferu technologii powinni inspirować działania naukowców. Jeżeli widzą, że w biznesie pojawia się ruch, że rośnie zapotrzebowanie w określonej branży, warto zachęcić naukowców do podejmowania wyzwań badawczych i angażowania się w te dziedziny. Warto zabrać ich na rozmowy z przedsiębiorcami i od początku wspólnie kreować rozwiązania.

Rekomenduję wyjście zza biurka. Uważam, że wiele centrów transferu technologii, które od lat działają na uczelniach, nadal nie określiło ich prawdziwego potencjału – silnych stron, a także słabych.

Skończył się już model, w którym naukowiec pracuje tylko dla własnej wiedzy i przyjemności. Nawet w badaniach podstawowych na pewnym etapie muszą pojawić się pewne pytania. Po co to robimy, gdzie ma to być wdrożone, jakie ma przełożenie na późniejszy efekt.

Główne wnioski

  1. Współpraca spółki uniwersyteckiej Startova z biznesem: Startova szuka partnerów branżowych, nie finansowych; inwestorzy są na początku zamknięci, ale po nawiązaniu współpracy i przekonaniu ich do projektu powstają długoterminowe, wielopłaszczyznowe partnerstwa. Dotąd (od 2014 r.) Startova założyła 37 spółek spin-off, z czego 24 są obecnie w portfolio.
  2. Najlepsze przykłady transferów innowacji z UMK na rynek: Spółka NatChemLab – opracowała i wytwarza krem dla pacjentów onkologicznych, Centrum Nowoczesnych Technologii Medycznych (CNTM) - urządzenie do monitorowania stanu pacjentów z problemami kardiologicznymi oraz projekt technologii kwantowych Kwantowy Generator Kluczy dla Łączy Satelitarnych i Światłowodowych. Wkrótce zostanie zarejestrowana spółka spin-off, która otworzy kolejny etap komercjalizacji tej technologii.
  3. Kluczowe postulaty i rekomendacje od spółki uniwersyteckiej: Należy zwiększyć wagę komercjalizacji w ewaluacji uczelni oraz uzależnić część subwencji od przychodów ze współpracy z biznesem. Najważniejsza rada dla uczelni rozpoczynających komercjalizację technologii: zmapować potencjał uczelni, określić priorytety, inspirować naukowców do współpracy z rynkiem, aktywnie szukać partnerów.