Sprawdź relację:
Dzieje się!
Sport

Siedem meczów, siedem zwycięstw. Jak wysoko lata Lublin z Wilfredo Leónem i skąd ten gigant się tam wziął

Z jednej strony mamy może najbardziej spektakularnego siatkarza na świecie, gwiazdę lig zagranicznych, a z drugiej – mały klub, który jeszcze niedawno grał w drugiej lidze. A jednak doszło do tego transferu. I (prawie) cała Polska przypisuje zasługę nie tym, którzy na to zasłużyli.

Siatkarz Wilfredo León przygotowuje się do serwisu
Wilfredo León zaczął swój pierwszy sezon w polskiej lidze siatkówki. Jeszcze nie przegrał. Źródło: PAP/Wojciech Szubartowski

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Jak narodził się sensacyjny pomysł sprowadzenia Wilfredo Leóna do Bogdanki LUK Lublin
  2. Jak jego obecność wpływa na zainteresowanie meczami
  3. Jak efektownie Lublin umościł się na sportowej mapie Polski (czyli: nie tylko León…)

Prawdziwy PR-owy majstersztyk udał się lubelskiej kopalni „Bogdanka”.

W 2023 r. została tytularnym sponsorem klubu LUK Lublin, co oznaczało zmianę nazwy na Bogdanka LUK Lublin. Rok później do drużyny dołączył Wilfredo León, a znacznie wcześniej w społeczeństwie ugruntowała się opinia, że „Bogdanka” to najlepiej prosperująca kopalnia w Polsce. Wszystko wydawało się więc jasne. Sensacyjny transfer przestawał być sensacyjny. Kopalnia Bogdanka jeszcze bardziej zyskała na prestiżu.

Tylko że to opowieść nieprawdziwa. Jak dowiadujemy się z wiarygodnych źródeł, akurat na pensję Leóna składają się inni sponsorzy. Kto więc myśli, że obecne kłopoty „Bogdanki” to skutek opłacania kontraktu wielkiego siatkarza, jest w podwójnym błędzie. 

Wilfredo León, obywatel Polski od 2015 r., zarabia w Lublinie 800 tys. euro rocznie, czyli ok. 3,4 mln zł przy obecnym kursie. Jest najlepiej opłacanym graczem ligi, ale jego przewaga nie jest ogromna. Jeden z siatkarzy ma kontrakt na 3 mln złotych, są też tacy z pensjami dwumilionowymi.

Wilfredo León. Od wcześniaka do giganta 

W czasie niedawnych igrzysk w Paryżu bardzo urocze obrazki mogli oglądać ci, którzy jednocześnie patrzyli na mecze Polaków w telewizji oraz zerkali na portal X i na konto Bogdanki LUK Lublin. Klubu, który do najwyższej klasy rozgrywkowej awansował w 2021 r. León, już ich siatkarz, atakował i serwował tak, że aż drżała wieża Eiffla, a popisy te sławiło jednocześnie skromniutkie lubelskie konto obserwowane przez mniej niż 2,7 tys. osób.  

To bardzo mało – również z tego względu, że sezon 2023/24 klub miał bardzo dobry, zajął w lidze piąte miejsce. 

Z dramatycznego półfinału igrzysk Polska – USA (3:2) kibice zapewne najlepiej zapamiętali przemowę Tomasza Fornala w krytycznym momencie czwartego seta („Dawać, ku**a, napie*****my się z nimi, ku**a”), ale to León zdobywał najważniejsze punkty w całym meczu, także z pola zagrywki.

Serwował precyzyjnie z prędkością ponad 120 km/h, a potrafi nawet mocniej. Mierzy 201 cm wzrostu, choć gdy urodził się na Kubie w 1993 r. jako wcześniak, ważył niewiele ponad 2 kg. Ojciec był zapaśnikiem, matka – siatkarką.

W reprezentacji Kuby zadebiutował już jako 14-latek. Miał 17 lat, gdy zdobywał z Kubą wicemistrzostwo świata w 2010 r. Parę lat później zdecydował, że ruszy na podbój Europy. Kubańskie przepisy były jednak jasne – nie grasz w naszych klubach, skreślamy cię z reprezentacji.

León Europę oczywiście podbił, stając się megagwiazdą takich potęg jak Zenit Kazań czy Sir Safety Perugia. Cztery razy wygrał Ligę Mistrzów. Powstawały specjalne filmiki pokazujące, jak niesamowicie wysoko skacze.

Wilfredo León zakochuje się w Pol(s)ce 

Gra dla reprezentacji Polski, ponieważ zakochał się w dziennikarce Małgorzacie Gronkowskiej. Zadebiutował w naszej kadrze w 2019 r., niedawno w Paryżu zdobył olimpijskie srebro, rok wcześniej – złoto mistrzostw Europy (i nagrodę dla najlepszego gracza). 

Małżeństwo ma trójkę dzieci, najstarsze urodziło się w 2017 r. I na tym też polega szczęście Lublina – León otrzymywał lepsze oferty z zagranicy, ale najstarsze dziecko osiągnęło wiek, w którym trzeba było pomyśleć o edukacji. Kluby zagraniczne z wyższymi niż milion euro rocznymi pensjami musiały ustąpić miejsca polskim. A te z kolei musiały uznać wyższość Lublina (nie, nie jest to rodzinne miasto żony, tym jest Toruń).

Lublin atakuje

Musiały uznać wyższość Lublina, bo może nie dało się inaczej. Coś tajemniczego dzieje się ostatnio z tym miastem. Motor Lublin kilka miesięcy temu wrócił do najwyższej polskiej ligi piłkarskiej po 32 latach. Żużlowa drużyna z Lublina właśnie po raz trzeci z rzędu zdobyła mistrzostwo, choć wcześniej nie wygrała ani razu. Jeździ dla niej Bartosz Zmarzlik, kandydat do tytułu żużlowca wszech czasów. Jedyny złoty medal dla Polski na igrzyskach w Paryżu zdobyła lublinianka Aleksandra Mirosław. A Bogdanka LUK Lublin jeszcze w tym sezonie ligowym nie przegrała (choć na początku musiała radzić sobie bez kontuzjowanego Leóna).  

Maciej Krzaczek, wiceprezes klubu, tonuje nastroje, zapewnia, że wszyscy twardo stąpają po ziemi. Zresztą autor powyższego tekstu, gdy we wrześniu pojechał na ligowy debiut Leóna  w lubelskiej drużynie, odniósł podobne wrażenie – że tamtejsi ludzie są stonowani, że trudno wzbudzić w nich nadmierną ekscytację.  

Przyjechałem dość wcześnie, ale – w mojej ocenie – jednak trochę zbyt późno, przekonany, że z zaparkowaniem już będą problemy. Gdybym tak „spóźnił się” na skoki narciarskie w Polsce, byłoby po mnie. Ale w Lublinie? Nie. Spokojnie wybrałem miejsce przed halą Globus im. Tomasza Wójtowicza, zmarłego w 2022 r. wybitnego polskiego siatkarza z ekipy Huberta Wagnera (i lublinianina).

Gdy do meczu brakowało już tylko 30 minut, zaskoczony pytałem nielicznych kibiców, dlaczego prawie nikogo nie ma. León leżał już na parkiecie masowany przez fizjoterapeutów. Klub wcześniej sugerował wyraźnie, że debiut jest niemal pewny, tymczasem hala była prawie pusta.

– Mecz dopiero za pół godziny. Jeszcze wszyscy zdążą – odpowiedziały dwie kobiety.

Zdążyli, był właściwie komplet (hala może pomieścić 3,9 tys. widzów). León wszedł pod koniec pierwszego seta, Bogdanka LUK Lublin wygrała 3:2 z Treflem Gdańsk.

„No to ja daję pół”

Poznajemy też jednak inny obraz lublinian, nie tylko ten stonowany. Jak wówczas, gdy wiceprezes Maciej Krzaczek, właśnie ten tonujący nastroje w kontekście ligi, mówi o nowej gwieździe:

„Czuję się tak, jakby przyszedł do nas Michael Jordan”

Rozmawiamy w połowie października, wiceprezes opowiada, jak narodził się pomysł transferu. I przynajmniej jeden bohater tej historii nie jest stonowany.

– Pierwsza wzmianka o Wilfredo padła pod koniec stycznia bieżącego roku, czyli w połowie poprzedniego sezonu – zaczyna wiceprezes. – Mamy taki zwyczaj, że po meczach często siadamy z partnerami, sponsorami, ogólnie z ludźmi, którzy pozytywnie wpływają na rozwój klubu. Omawiamy mecz, sytuację ogólną itd. I wtedy w styczniu, mimo że mieliśmy już skompletowaną drużynę na kolejny sezon (2024/2025, zaczął się we wrześniu), mimo że zamknęliśmy prognozę budżetu, czyli już nie myśleliśmy o kolejnych zawodnikach, jeden ze sponsorów rzucił: „A kto tam jeszcze jest ciekawy na rynku?”.

– Obaj z prezesem Krzysztofem Skubiszewskim tak zupełnie luźno zaczęliśmy wymieniać nazwiska: Osmany Juantorena, Earvin N’Gapeth, chyba też wtedy wolny był Aleksander Śliwka… – kontynuuje Krzaczek. – Wymienialiśmy siatkarzy bardzo mocnych i bardzo medialnych. W końcu padło nazwisko: Wilfredo León. Wtedy jeden ze sponsorów wstał i nie pytając nawet o wartość kontraktu, powiedział: „To ja daję pół”. Roześmialiśmy się z prezesem Skubiszewskim, ale po chwili odpowiadamy: „Ale my nie wiemy, ile ten kontrakt waży [jak dużo trzeba będzie płacić Leónowi – red.]”. I usłyszeliśmy: „To się dowiedzcie”. Następnego dnia nawiązaliśmy kontakt z menadżerami Leóna. Wkrótce zaczęły się negocjacje. Dzięki temu, że połowę kwoty już mieliśmy, rozmowy z kolejnymi sponsorami były łatwiejsze – kończy z uśmiechem wiceprezes.

Na początku lipca nastąpiła oficjalna prezentacja. Finansowy i marketingowy „efekt Leóna” jest już bardzo widoczny, ale Maciej Krzaczek o szczegółach nie mówi (tak jak nie mówi o szczegółach kontraktu). Wspomina jedynie, że liczba sprzedanych karnetów wzrosła 3,5-krotnie względem poprzedniego sezonu, a koszulki i gadżety z halowego sklepu sprzedają się rekordowo. Sklep internetowy właśnie się tworzy.

Główne wnioski

  1. To nie Bogdanka, lecz inni sponsorzy finansują pensję Wilfredo Leóna
  2. Wilfredo León mógłby zarabiać w tym sezonie więcej, grając w klubie zagranicznym. Wybrał Polskę ze względu na dorastające dzieci
  3. Bogdanka LUK Lublin wygrała rywalizację o Leóna z innymi polskimi klubami m.in. dzięki przebojowości jednego ze sponsorów, który „w ciemno” zgodził się pokryć połowę wynagrodzenia siatkarza