Jak zarobić na akcjach gigantów technologicznych? „To podejście może się okazać najbardziej skuteczne”
Silna teza inwestycyjna pozwoli przetrwać okresy zmienności cenowej, a sprytny sposób akumulacji walorów może dać zarobek. Piotr Miliński, zarządzający funduszami w Quercus TFI, mówi o tym, dlaczego na giełdzie nadal warto interesować się big techami i jak w nie inwestować.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Dlaczego nadal warto interesować się akcjami big techów.
- Na co zwracać uwagę podczas analizy amerykańskich spółek technologicznych.
- Jak inwestować w walory Siedmiu Wspaniałych.
O spółkach zaliczanych do tzw. Siedmiu Wspaniałych, czyli: Nvidii, Apple’u, Amazonie, Mecie Platforms, Alphabecie, Microsofcie i Tesli, mówi się ostatnio coraz mniej. Ich przychody i zyski rosną wolniej, więc również kursy. Ze świecą szukać też trzycyfrowych zwyżek wolumenu sprzedaży, do których byliśmy przyzwyczajeni w ostatnich latach.
Świeża perspektywa
Jeśli jednak przestaniemy porównywać rezultaty big techów do lat ubiegłych, a spojrzymy na nie przez pryzmat obecnej sytuacji giełdowej, zdamy sobie sprawę, jak wiele jeszcze mają do zaoferowania. Ponadto zobaczymy, że nadal dominują nad resztą amerykańskiego rynku.
– Każdego roku słyszymy zapowiedzi mniejszej dominacji i wolniejszego wzrostu kursów akcji spółek zaliczanych do Siedmiu Wspaniałych. Na przestrzeni ostatniej dekady to właśnie one odpowiadały za zdecydowaną większość nowych zysków w S&P 500. Dla przykładu, w ubiegłym roku ich zyski wzrosły o 36,5 proc., a średnia dla pozostałych spółek z głównego indeksu oscylowała wokół 5 proc. – mówi Piotr Miliński, zarządzający funduszami w Quercus TFI.
Wszystko wskazuje na to, że w tym roku będzie podobnie. Choć zyski siedmiu największych spółek technologicznych mają rosnąć wolniej niż w latach ubiegłych, to nadal szybciej niż u reszty amerykańskiego rynku. Niedawno Nvidia opublikowała wyniki kwartalne, w których przychody podskoczyły o 69 proc. r/r. Nie był to wzrost trzycyfrowy, jak kilkukrotnie w przeszłości, ale nadal pokaźny. Kurs podskoczył, bo rynek spodziewał się znacznie gorszego wyniku.
– Giganci technologiczni będą musieli zmierzyć się z nowymi wyzwaniami, bo na wynikach ciąży amortyzacja ogromnych inwestycji w chipy oraz centra danych. Pamiętajmy jednak, że popyt na usługi chmurowe pozostaje niezwykle silny, a prawdziwa monetyzacja modeli AI dopiero się rozpoczyna. Przecież ChatGPT miał swoją światową premierę w listopadzie 2022 r., a korzysta z niego już około miliarda użytkowników tygodniowo – dodaje Piotr Miliński.

Kilka argumentów
Na giełdzie równie ważne, jak faktyczne dane, są oczekiwania. Spółka może mieć świetne wyniki, ale jeśli inwestorzy spodziewali się jeszcze lepszych, kurs spadnie. Dlatego myśląc o big techach, trzeba zwracać uwagę nie tylko na tempo wzrostu przychodów i zysków, ale także na to, czego oczekuje rynek. A ten – o dziwo – obecnie jest dość pesymistyczny.
– Widzę pole do pozytywnych niespodzianek. Na papierze prognozy analityków wobec rezultatów big techów są dość optymistyczne, jednak inwestorzy instytucjonalni podchodzą do nich ze sporą rezerwą. Każdy kwartał solidnego wykonania planu wystarczy, żeby spółki przekonały do siebie kolejnych sceptyków. Zwłaszcza że wyceny mnożnikowe nie są szczególnie wygórowane. Nvidia, czyli globalny dominator rynku AI, jest obecnie wyceniana porównywalnie do polskiego Dino – przekonuje finansista.
Wskaźnik cena/zysk na najbliższe 12 miesięcy dla największej spółki technologicznej wynosi około 28,3, a dla polskiej sieci dyskontów 26,5, więc niewiele mniej. Tymczasem Nvidia przyspiesza dostawy nowej generacji czipów o nazwie Blackwell. Zdaniem zarządzającego może to pomóc spółce osiągnąć 40 proc. wzrostu zysku r/r na koniec 2025 r. W przypadku pozostałych big techów tempo poprawy wyników będzie niższe, ale nadal lepsze niż średnia rynkowa.
– Trzeba zauważyć, że po raz kolejny zapowiadany przez analityków renesans małych i średnich spółek na giełdzie w Nowym Jorku się nie zrealizował. Problemem reszty amerykańskiego rynku, zwanej czasem „S&P 493”, jest fakt, że choć ich wyceny są o 30-40 proc. wyższe względem porównywalnych podmiotów z innych regionów świata, to tempo ich rozwoju jest niemal takie samo – tłumaczy zarządzający funduszami w Quercus TFI.
Na marginesie
To kolejny argument przemawiający za zakupem akcji big techów za oceanem – brak dobrych alternatyw. Chociaż wśród mniejszych spółek znajdą się okazje, to trzeba się ich nieźle naszukać. A potem oczywiście przeprowadzić skrupulatną analizę fundamentalną, która pozwoli wyłonić podmioty niedoceniane przez rynek.
– Spółki konsumenckie i samochodowe mają za sobą fatalną passę, ale obniżka ryzyka wojen handlowych może wreszcie poprawić ich sytuację. Podobnie jest z segmentem ubezpieczeń zdrowotnych. Ryzyka regulacyjne i słabe wyniki operacyjne doprowadziły do głębokiej obniżki notowań. Jednak nawet niewielki sygnał stabilizacji może pozytywnie wpłynąć na kursy – zauważa Piotr Miliński.

Jak inwestować w big techy
Wśród big techów o okazje będzie łatwiej, a sposób korzystania z nich wydaje się bardziej oczywisty. Choć nagłówki artykułów w newsroomie XYZ coraz rzadziej mówią o spektakularnych zyskach spółek technologicznych, inwestorzy nie mogą przestać się nimi interesować. Takiego zdania jest Piotr Miliński, który w ramach funduszu w Quercus TFI sam inwestuje w akcje big techów.
– Utrzymuję umiarkowaną ekspozycję na wybrane big techy i spółki rozwijające infrastrukturę dla sztucznej inteligencji. Korekty, czyli gwałtowne spadki cen akcji tych podmiotów, mogą przybierać spektakularne rozmiary. Przetrwać je pomoże solidna teza inwestycyjna, oparta częściowo na przedstawionych przeze mnie argumentach o popularności sztucznej inteligencji i nadal stosunkowo krótkiej historii jej wykorzystania – mówi zarządzający.
Dużo mówi się o tym, że na amerykańskiej giełdzie jest bańka i ceny akcji największych spółek technologicznych są za wysokie. Przez to w nerwowych momentach, takich jak zapowiedzi amerykańskich ceł na import czy prezentacja chińskiego modelu AI o nazwie DeepSeek, kursy spadają bardzo mocno.
– Warto zostawić sobie miejsce w portfelu, by właśnie w takich nerwowych momentach dokupić akcje big techów. Wielu inwestorów nie chce inwestować w spółki technologiczne w normalnych okolicznościach, bo wskazują, że ceny są za wysokie. Tymczasem, kiedy przyjdzie korekta i ceny spadną, nie korzystają z okazji, bo strach ich paraliżuje. Podejście polegające na początkowym zakupie tylko części pozycji i mocniejszej akumulacji w okresie rynkowej przeceny może okazać się najbardziej skuteczne – podpowiada Piotr Miliński.
Główne wnioski
- Big techy wciąż mają potencjał, mimo wolniejszego rozwoju. Choć dynamika przychodów i zysków największych spółek technologicznych (tzw. Siedmiu Wspaniałych) osłabła, nadal przewyższają one resztę rynku amerykańskiego i wciąż generują znaczną część wzrostów indeksu S&P 500. Przykład Nvidii pokazuje, że nawet wolniejszy wzrost może pozytywnie zaskoczyć inwestorów, zwłaszcza w kontekście niskich oczekiwań rynkowych.
- Niewiele alternatyw i mocna pozycja big techów. Pomimo prób ożywienia mniejszych i średnich spółek, tzw. „S&P 493”, to big techy nadal pozostają bardziej atrakcyjnym wyborem inwestycyjnym. Słabość alternatywnych sektorów i regionów oraz wciąż silny popyt na technologie, szczególnie w kontekście AI i usług chmurowych, wzmacniają ich przewagę.
- Strategia inwestycyjna oparta na cierpliwości i akumulacji. Skuteczne inwestowanie w akcje gigantów technologicznych wymaga solidnej tezy inwestycyjnej oraz elastycznego podejścia. Piotr Miliński sugeruje rozpoczęcie inwestycji od częściowej ekspozycji i stopniowe zwiększanie pozycji podczas rynkowych korekt, gdy ceny spadają w wyniku paniki.
