Jest rozporządzenie w sprawie płacy minimalnej. „Symboliczna zmiana"
Płaca minimalna w 2026 roku jest już ostatecznie ustalona. Zgodnie z opublikowanym w Dzienniku Ustaw rozporządzeniem wyniesie 4806 zł brutto. Czy to wystarczająca kwota, czy może i tak nadmierne obciążenie dla budżetu i pracodawców? Przedstawiamy stanowisko każdej ze stron.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Ile wyniesie płaca minimalna w 2026 roku i czy zaproponowana przez rząd stawka satysfakcjonuje zarówno pracodawców, jak i pracowników.
- Jakie zagrożenie dla rynku pracy niesie zbyt szybkie podnoszenie płacy minimalnej przy jednoczesnym wolniejszym tempie wzrostu przeciętnego wynagrodzenia.
- Jak zgodnie z unijną dyrektywą powinna być ustalana wysokość płacy minimalnej
Płaca minimalna wzrośnie o tyle, o ile musi wzrosnąć. Rząd ustalił jej przyszłoroczną stawkę na poziomie 4806 zł, a najniższą godzinową stawkę na poziomie 31,40 zł. Minimalne wynagrodzenie wzrośnie zatem o 150 zł brutto, co nie należy do najhojniejszych podwyżek. Dla porównania, dynamika wzrostu najniższej krajowej w minionym roku przekroczyła 20 proc. Czy zatem podwyżka rzędu 3 proc. zaspokoi żądania strony społecznej? Na początek sprawdźmy, w jaki sposób ustala się płacę minimalną i jaki udział w tym procesie ma Rada Dialogu Społecznego.
Minimalny wzrost najniższej płacy
Rada Ministrów przekazuje propozycję najniższej płacy Radzie Dialogu Społecznego. Strony od tego momentu mają 30 dni, by dojść do porozumienia. Jeśli tak się nie stanie, rząd do 15 września musi ustalić najniższą krajową, która z kolei nie może być niższa od pierwotnej propozycji. W tym roku we wskazanym terminie do porozumienia nie doszło, a zatem rząd sam w drodze rozporządzenia zdecydował o najniższym wynagrodzeniu.
W świetle ustawy o minimalnym wynagrodzeniu za pracę rząd przy ustalaniu omawianej stawki musi brać pod uwagę prognozowany wskaźnik inflacji na dany rok. Zgodnie z rządową prognozą średnioroczna inflacja ma w przyszłym roku wynieść 3 proc., dlatego propozycja wzrostu płacy minimalnej to właśnie 3 proc. To zatem najniższa stawka, jaką Rada Ministrów mogła zaproponować, kierując się literą prawa.
Związkowcy: płaca minimalna równa 5015 zł brutto
Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych zaproponowało resortowi pracy wzrost najniższej płacy o 349 zł. Od 1 stycznia – zgodnie z propozycją związkowców – miałaby wynieść 5015 zł brutto. OPZZ argumentowało, iż przedstawiona przez resort pracy propozycja jest niewystarczająca. Wzrost minimalnej pensji o 140 zł brutto przekłada się na niecałe 100 złotych na rękę.
„Ta symboliczna, zaledwie 3-procentowa zmiana w porównaniu do stawki obowiązującej w 2025 r. nie zapewni realnego wzrostu wynagrodzenia minimalnego. Rząd bowiem zakłada, że inflacja w przyszłym roku wyniesie 103,0 proc. Prognoza poziomu inflacji przy obecnych napięciach geopolitycznych jest ryzykowna. Jeśli okaże się błędna, realna wartość płacy minimalnej może się w kolejnym roku obniżyć!” – ostrzegło w komunikacie OPZZ.
Kolejnym argumentem związkowców była relacja wysokości minimalnej płacy do stawki przeciętnego wynagrodzenia. Spadnie ona z poziomu 52,7 proc. w bieżącym roku do 50,5 proc. w przyszłym. Propozycja wzrostu najniższych płac o niemal 8 proc. została jednak odrzucona.
– Akceptujemy tę kwotę, choć to ustawowe minimum. Jesteśmy w stanie przyjąć tę propozycję, ale tylko z uwagi na to, w jakim tempie rosła płaca minimalna w ciągu ostatnich lat. Od 2020 do 2025 roku tempo wzrostu minimalnej pensji było realne w stosunku do wzrostu cen. Sama próba utrzymania siły nabywczej najniższych płac nie jest jednak spełnieniem marzeń. My proponowaliśmy, by tempo wzrostu płacy minimalnej podążało za dynamiką wzrostu przeciętnej pensji. Tak się jednak nie stało – wyjaśnia Grzegorz Sikora z Forum Związków Zawodowych (FZZ).
„Nie da się budować dobrobytu ustawą”
Przyjęta przez rząd kwota jest zdecydowanie bliższa postulatom pracodawców. Radca prawny Szymon Witkowski, główny legislator i pełnomocnik zarządu ds. dialogu społecznego Pracodawców RP, przedstawił kluczowe liczby.
Nasz rozmówca wyliczył, ile kosztowałaby pracodawców podwyżka proponowana przez związki zawodowe. Po uwzględnieniu składek na ZUS z 5 tys. złotych brutto całkowite koszty zatrudnienia skoczą do ponad 6 tys. Jak zaznacza, dla wielu pracodawców mógłby być to wydatek nie do udźwignięcia.
Od stycznia będziemy mieli do czynienia ze wzrostem najniższej pensji o przeszło 85 proc. w porównaniu ze stanem sprzed ponad pięciu lat. To duże obciążenie dla przedsiębiorców.
– To słuszny kompromis, zważywszy na szybki wzrost wynagrodzeń minimalnych w ostatnich latach. Jeszcze w 2020 roku płaca minimalna wynosiła 2,6 tys. zł brutto. Od stycznia będziemy mieli do czynienia ze wzrostem najniższej pensji o 85 proc. w porównaniu ze stanem sprzed ponad pięciu lat. To duże obciążenie dla przedsiębiorców. To rzecz jasna jeden z wielu składników kosztów działalności gospodarczej, ale za to bardzo istotny. To wszystko przekłada się ostatecznie na koszty towarów i usług. Wszyscy płacimy za to w postaci inflacji. Rządowa propozycja podwyżki minimalnego wynagrodzenia o wartość inflacji zapewnia utrzymanie jego siły nabywczej. Pracownicy na tym nie stracą, a pracodawcy będą mieli przynajmniej rok oddechu od galopujących wzrostów płacy minimalnej – dodaje ekspert.
Zdaniem Szymona Witkowskiego „nie można budować dobrobytu ustawą”.
– Gdyby tak było, to moglibyśmy wprowadzić minimalne wynagrodzenie rzędu 10 tys. zł i cieszyć się, że gospodarka kwitnie – podsumowuje Witkowski.
Zwraca uwagę na konsekwencje zbyt szybkiego wzrostu pensji minimalnej.
Spłaszczenie wynagrodzeń
O takim zjawisku mówimy wtedy, kiedy wzrost płacy minimalnej „goni” pozostałe płace. Wówczas rośnie liczba pracowników o najniższych zarobkach. Tak też było w 2024 roku. Wówczas minimalną pensję zaczęło pobierać o pół miliona obywateli więcej niż w roku poprzednim. Jak wynika z wyliczeń resortu pracy, osób z najniższą płacą było w 2023 roku 3,1 mln, a rok później 3,6 mln.
– Z jednej strony należy przyznać, że osoby najmniej zarabiające mają szanse na wyższe wynagrodzenia. Z drugiej zaś mamy do czynienia ze spłaszczaniem się struktury wynagrodzeń. Jeśli kilka lat temu pracownik zarabiał powyżej najniższej krajowej, to przy wyraźnie niższym tempie wzrostu całości wynagrodzeń w gospodarce – zarabia minimalną lub niewiele więcej. Problemem jest duża dysproporcja wzrostu pensji minimalnej do pozostałych wynagrodzeń. Budżety firm często „wyczerpują się” po podniesieniu najniższych pensji – mówi Szymon Witkowski.

W konsekwencji tej dysproporcji pracownicy wykazują mniejszą motywację do podnoszenia kwalifikacji. Tym z wieloletnim stażem towarzyszyć może frustracja, że osobom bez doświadczenia proponuje się podobną stawkę.
Eksperci są jednak zgodni w jednym: stabilności na rynku nie osiągniemy jedynie konsensusem przy ustalaniu stawki minimalnej. Niezbędna jest polityka państwa.
„Cięcia podwyżek z uwagi na koszty to droga donikąd”
Grzegorz Sikora z FZZ przypomina, że „płaca minimalna nie może być jedynie sumą kalkulacji ekonomicznej”.
– Pensja minimalna stanowi pewien standard w zatrudnieniu. Duży wzrost płacy minimalnej w ostatnich latach zmniejszył różnice wynagrodzeń kobiet i mężczyzn. A to tylko jedna z wielu składowych polityki podwyższania płacy minimalnej. Pracodawcy będą przeciwko, ale czy koszty pracy są wyższe np. od kosztów energii? Argumenty przeciwko podwyższaniu płacy minimalnej często są pokłosiem tego, że przedsiębiorcy mają problem z płynnością finansową. Za to z kolei odpowiadają całkowite koszty prowadzenia biznesu. To nie jest wina płacy minimalnej – podkreśla nasz rozmówca.

Przedstawiciel związkowców wyjaśnia, że we wspomnianą politykę powinna wpisywać się m.in. przewidywalność prawa podatkowego czy stabilność cen energii. To – jak dodaje – nie jest domeną rządzących.
– Rozumiem, że najłatwiej jest sterować wskaźnikiem, jakim jest płaca minimalna na zasadzie „wyhamujmy płacę minimalną, bo inne koszty są wysokie”. Zajmijmy się poziomem inwestycji i cenami energii, bo to kształtuje trudną dla przedsiębiorców rzeczywistość. Osoby najmniej zarabiające nie powinny być ofiarami budowania konkurencyjności polskiej gospodarki. Stajemy dziś przed dylematem, jaki model rozwoju społeczno-gospodarczego będziemy realizować w kolejnych latach. Albo będziemy stawiać na konkurencyjność gospodarki na poziomie niższych cen energii, innowacji i inwestycji w technologie, albo powrócimy do konkurowania na poziomie niższych kosztów pracy. Drugie rozwiązanie to droga donikąd. Będziemy robić wszystko, by w kolejnych latach płaca minimalna wykraczała poza prognozy inflacyjne – podsumowuje Grzegorz Sikora.
Warto wiedzieć
Budżet wzrośnie, ale nie dla budżetówki
Sektor publiczny nadal niedofinansowany
Budżet państwa zyskuje na podwyżce płacy minimalnej, od której odprowadzane są wyższe składki i podatki. Jednocześnie, jak wynika z projektu ustawy budżetowej na 2026 rok, przyszłoroczne podwyżki w budżetówce wyniosą 3 proc., co pochłonie 6,7 mld zł ze wspólnej kasy. Zarówno zdaniem pracodawców, jak i związkowców, wzrost płac w sektorze publicznym powinien być wyższy. Ci pierwsi proponują 5-procentowy wzrost płac, a związki mówią o 12-procentowych podwyżkach.
Płaca minimalna na nowo. Są alternatywy
W debacie publicznej od lat powraca dyskusja o ustalaniu płacy minimalnej na poziomie regionalnym. Skoro koszty życia w Warszawie są wyższe niż w mniejszych miastach, to dlaczego płaca minimalna miałaby nie być zróżnicowana? Za takim rozwiązaniem od lat opowiadał się m.in. Rzecznik Małych i Średnich Przedsiębiorców. Zdaniem Szymona Witkowskiego ten plan może się udać, ale pod pewnymi warunkami.
– Wyobraźmy sobie, że inwestor, który chce zatrudnić tysiąc osób, szuka lokalizacji na biznes. Przy regionalnej płacy minimalnej chętniej zdecydowałby się na mniejsze miasto. Ta czysto ekonomiczna kalkulacja może pozytywnie wpłynąć na rynek pracy. W niewielkich miejscowościach ten często zdominowany jest przez zaledwie kilku pracodawców. Różnice w płacach musiałyby być na tyle niewielkie, by nie powodowały migracji pracowników do większych ośrodków – wyjaśnia Szymon Witkowski.
Prawdziwy game-changer na rynku może jednak stanowić dyrektywa unijna (2022/2041), nad którą prace zdają się jednak nie mieć końca. Zgodnie z aktem kraje członkowskie powinny powiązać poziom płacy minimalnej z 60 proc. mediany płac lub 50 proc. średniego wynagrodzenia. Obecnie rząd myśli o wprowadzeniu wskaźnika referencyjnego dla minimalnego wynagrodzenia na poziomie 55 proc. przeciętnego wynagrodzenia.
– Problemem naszego prawodawstwa jest tzw. gold-plating, czyli nadregulacja i dodatkowe ozdabianie dyrektywy. Polska ma bardzo dużą skłonność do tego, żeby zamiast przepisać unijne prawo, tworzyć dodatkowe, bardziej restrykcyjne rozwiązania – komentuje Szymon Witkowski.
Niewykluczone, że w przyszłości dyrektywa położy kres sporom o wysokość płacy minimalnej.
– Budowanie systemowych zależności między wskaźnikami wynagrodzeń, które określa m.in. płaca minimalna, a tempem rozwoju ścieżki makroekonomicznej czy tempem wzrostu gospodarczego, to dobry kierunek – podsumowuje Grzegorz Sikora z FZZ.
Główne wnioski
- Rząd zdecydował się na najniższą w świetle prawa podwyżkę płacy minimalnej. Od stycznia 2026 roku wyniesie 4806 zł brutto. Propozycja rządu w zdecydowanie większym stopniu spełnia oczekiwania pracodawców, aniżeli związkowców. Ci ostatni proponowali, by najniższa płaca wynosiła ponad 5 tys. zł brutto.
- Strony są zgodne, że sam kompromis może nie wystarczyć. Zarówno pracodawcy, jak i związkowcy są zdania, że konkurencyjności gospodarki nie można budować jedynie na niższych kosztach pracy. Zgodnie z ich oczekiwaniami to państwo powinno zadbać m.in. o stabilne ceny energii i przewidywalność podatkową, co ostatecznie przyczyniłoby się do redukcji kosztów.
- Niewykluczone, że w przyszłości spory o wysokość pensji minimalnej zażegna unijna dyrektywa. Zakłada powiązanie płacy minimalnej z wysokością mediany płac lub średniej pensji. Akt nie doczekał się jeszcze odzwierciedlenia w polskim prawodawstwie.

