Jürgen Klopp: Zdrada ideałów czy cena sukcesu? Od „socjalistycznego” Liverpoolu do nowobogackich
„Jestem piłkarskim romantykiem. W futbolu cenię tradycję” – te słowa Jürgena Kloppa z 2017 r. dziś nabierają innego wydźwięku. W Anglii i Niemczech słynnemu trenerowi zarzuca się hipokryzję, a nawet porzucenie wartości, którym dotąd był wierny. Czy zarzuty są słuszne?
Z tego artykułu dowiesz się…
- Jürgen Klopp przez lata był wierny tradycyjnym wartościom futbolu, identyfikując się z socjalistycznymi ideami, ale jego decyzja o podjęciu pracy z Red Bullem wywołała kontrowersje wśród fanów, którzy zarzucają mu odejście od tych ideałów.
- Klub RB Lipsk jest jednym z projektów Red Bulla, który, mimo obowiązującej w Bundeslidze zasady 50+1, znalazł sposób na obejście reguł i pełne kontrolowanie drużyny przez inwestora, co spotkało się z krytyką ze strony tradycyjnych kibiców niemieckich.
- Red Bull przyjął długofalową strategię rozwoju, polegającą na inwestowaniu w młodych, perspektywicznych piłkarzy, promując ich w klubach partnerskich, a następnie sprzedając z dużym zyskiem, co kontrastuje z metodami dużych klubów finansowanych przez inwestorów z Bliskiego Wschodu.
Liverpool to klub o niepowtarzalnej aurze. Stadion Anfield ma niezaprzeczalny urok, a kibice, którzy przed meczami The Reds śpiewają klubowy hymn „You’ll Never Walk Alone”, budzą emocje niemal u każdego fana futbolu. Wspólnota w mieście Beatlesów trwa do dziś, a jej centrum jest piłkarski klub, który zyskał swoją tożsamość w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XX wieku, gdy zespół prowadził do sukcesów Bill Shankly – wybitny trener i jeszcze lepszy człowiek.
Jak ujął miejscowych?
Ian Callaghan, jeden z legendarnych piłkarzy Liverpoolu, wspominał Shankly’ego z uznaniem: „Kochał ludzi. Spędzał z nimi mnóstwo czasu, rozmawiając i rozdając autografy. Był jednym z nich. Pokochali go od razu, ponieważ zawsze dotrzymywał słowa”.
Shankly poznał mieszkańców Liverpoolu jeszcze zanim władze klubu powierzyły mu stanowisko menedżera w grudniu 1959 r.
Dusza socjalisty
Angielski dziennikarz Phil Reade podjął się zgłębienia fenomenu Shankly’ego – jego związku z Liverpoolem i socjalistycznych poglądów:
„Jeszcze przed II wojną światową Szkot przyjechał tu z powodu operacji nosa i kilka razy pojawił się na Anfield, by obejrzeć mecze bokserskie (…). Shankly był zagorzałym socjalistą, nie angażował się jednak politycznie i nie był opętany jakimś dogmatem. Jego socjalizm był instynktowny i przejawiał się w więzi, jaką nawiązał z fanami. Socjalizm sączył się z jego duszy ze względu na wychowanie, jakie otrzymał w Glenbuck. To ono zadecydowało o tym, jak traktował innych, zwłaszcza fanów Liverpoolu, którzy wydawali ostatnie pensy, by w weekendy oglądać swoją drużyną”.
Shankly był nie tylko utalentowanym oratorem, ale i mistrzem przekonywania, podkreślającym wagę wspólnej pracy i wzajemnej pomocy. Zmarł w 1981 r., mając 68 lat, pozostawiając po sobie niezatarte dziedzictwo. W dniu jego śmierci na zebraniu Partii Pracy uczczono jego pamięć minutą ciszy – to mówi samo za siebie.
Gegenpressing i… heavy metal
Jürgen Klopp może nie był wybitnym piłkarzem, lecz jako trener zasłynął jako barwna postać o silnej osobowości. Wyznawca gegenpressingu – strategii ciągłego nacisku na rywali – oraz entuzjasta „heavymetalowego futbolu”, w którym chodzi o grzmoty, fajerwerki i najwyższą intensywność. Jego styl oznaczał nieustanną determinację, dążenie do zdobywania kolejnych goli i przytłaczanie przeciwnika. Jürgen Klopp wyrobił sobie markę w Borussii Dortmund, przerywając hegemonię Bayernu Monachium w Bundeslidze. Zdetronizował giganta na krajowej scenie, a z BVB dotarł również do finału Ligi Mistrzów (choć przegrał z… Bayernem).
W drużynie z Zagłębia Ruhry trenował takich Polaków jak Łukasz Piszczek, Jakub Błaszczykowski i Robert Lewandowski, a w 2015 r. przeniósł się z Dortmundu do Liverpoolu, gdzie spędził dziewięć lat. Trenując BVB, był częścią niezwykłej wspólnoty – 80 tys. kibiców, którzy z pasją dopingowali na każdym meczu. Jürgen Klopp doskonale odnajdywał się w otoczeniu żyjącym futbolem i wyznającym uniwersalne wartości.
Normalny i egalitarny
Kiedy Jürgen Klopp trafił do Liverpoolu, przedstawił się jako „The Normal One”, co stanowiło kontrast wobec deklaracji José Mourinho, który lata wcześniej ogłosił się jako „The Special One”. Gdy Niemiec żegnał się po blisko dekadzie pełnej wrażeń na Wyspach, powiedział w rozmowie z Kelly Cates:
„Nie, to zbyt duże… nie ma szans, by naprawdę uzyskać frazę, w której moje imię jest używane w tym samym zdaniu co Bill, Bob [Paisley] lub Kenny [Dalglish]. To po prostu nie przejdzie. To różne poziomy. Rozumiem, oczywiście mnie tam nie było… Bill, jestem w stu procentach pewien, że był świetnym facetem, fantastycznym. Idealny człowiek, socjalista, świetny w kontaktach z ludźmi”.
No właśnie, ten socjalizm był bliski nie tylko Shankly’emu, ale również Jürgenowi Kloppowi.
„Jestem lewicowcem, bliżej mi do lewej strony sceny politycznej niż centrum. Wierzę w państwo opiekuńcze. Nie przeszkadza mi płacenie za ubezpieczenie zdrowotne. Nie jestem ubezpieczony prywatnie, nigdy nie zagłosuję na partię, która obieca obniżenie najwyższej stawki podatkowej. Politykę postrzegam w ten sposób: jeśli wiedzie się mnie, chcę, by innym też się wiodło” – skonstatował.
Jürgen Klopp z niepokojem obserwował również wzrost popularności skrajnej prawicy na świecie. W kontekście Brexitu wyraził, że nie ocenia decyzji Brytyjczyków pozytywnie. Najistotniejszy jest jednak w tej opowieści socjalizm, rozumiany jako troska o dobro wspólne i społeczna solidarność. Niemiec, wypowiadając się w mediach, zdradził, że w futbolu fascynuje go możliwość poczucia jedności oraz wspólnego przeżywania emocji. Martwiło go również ciągłe dążenie do maksymalizacji zysków w świecie piłki.
Magiczne wieczory
Jako trener Liverpoolu Jürgen Klopp zapewnił kibicom na Anfield niejedno widowisko i emocjonalny rollercoaster. Po porażce 0:3 w Lidze Mistrzów z Barceloną wydawało się, że rewanż na własnym stadionie będzie jedynie formalnością dla Katalończyków. Stało się jednak inaczej. Piłkarze Liverpoolu kierowali się zasadą „never give up”. Gdy po zakończeniu meczu treenr i jego gracze świętowali razem z oddanymi kibicami z trybuny The Kop, niegrający w tym spotkaniu Mohammed Salah miał na sobie koszulkę z tym hasłem. Liverpool wygrał 4:0, przechodząc do kolejnej rundy i imponując swoją niezłomnością.
Spotkań, które miały dramatyczny przebieg, można wymienić naprawdę sporo. Warto wspomnieć choćby o meczu w Norwich, wygranym przez The Reds 5:4, czy thrillerze na Anfield w europejskich pucharach – zwycięstwie 4:3 w porywającej konfrontacji z byłą drużyną Jürgena Kloppa, Borussią Dortmund. Jürgen to wulkan energii, który podczas pracy w Anglii emanował siłą mentalną, wielokrotnie wzmacniając morale zespołu. Ten doskonały motywator potrafił okazać wsparcie największym gwiazdom, dodając im otuchy, kiedy tego potrzebowały.
„Rasizm zawsze sprowadza się do tego, że niektórzy uważają, iż są bardziej wartościowymi ludźmi niż inni. Jako członek piłkarskiej społeczności uważam, że tacy ludzie nie powinni do niej należeć” – powiedział stanowczo po incydencie w meczu z Chelsea, gdy ubliżano Mohammedowi Salahowi, liderowi drużyny pochodzącemu z Egiptu.
Jürgen Klopp ujmował wielu autentycznością, szczerością i bezinteresownością. Nawet sposób, w jaki ogłosił swoje odejście z Liverpoolu, był niezwykle emocjonalny. „Jürgen, jesteśmy tutaj, bo masz coś ważnego do powiedzenia kibicom” – zaczął pracownik klubowej telewizji. „Tak, muszę…” – odpowiedział wzruszony Niemiec, ubrany w znoszony szary sweter i dżinsy. W końcu wyrzucił to z siebie: „Po zakończeniu sezonu odejdę z klubu”.
Dla fanów drużyny, z którą triumfował w Premier League i Lidze Mistrzów, to była ogromna niespodzianka. Choć większość z nich nie znała go osobiście, ich relacja z Niemcem była niezwykła.
Kibic Wojtka Czyża
Jürgen Klopp, już po odejściu z Liverpoolu, szukając odpoczynku od piłki i chwili na reset, pojawił się na igrzyskach paraolimpijskich w Paryżu. Pokazał wtedy swoje człowieczeństwo, wspierając Wojtka Czyża, który rywalizował w parabadmintonie w klasie SL3.
Historię uczestnika tych igrzysk opisywał obecny na miejscu w trakcie imprezy Michał Pol, attache prasowy reprezentacji Polski na portalu paralympic.org.pl. W skrócie: Wojtek Czyż, urodzony w Wodzisławiu Śląskim, wyjechał w dzieciństwie do Niemiec, marząc o karierze piłkarskiej. Trafił do akademii 1.FC Kaiserslautern, ale poważna kontuzja i błąd sanitariusza doprowadziły do amputacji nogi. Podczas rehabilitacji poznał Jürgena Kloppa, który zorganizował mecz charytatywny na jego wsparcie i stał się dla Wojtka inspiracją, przekazując mu motywujące słowa: „Nieważne, kim byłeś. Ważne, kim jesteś i pragniesz się stać”.
Nowe otwarcie
W październiku gruchnęła wieść, że 1 stycznia 2025 r. Jürgen Klopp obejmie stanowisko globalnego szefa Red Bulla. Będzie zarządzał strategicznie trzema drużynami należącymi do tej firmy: Red Bull Salzburg, RB Lipsk oraz New York Red Bulls. Jego zadaniem będzie wykorzystanie sieci kontaktów do skautingu piłkarzy i poszukiwań trenerów oraz wyznaczanie kierunku rozwoju tych drużyn. Red Bull posiada także zespoły Bragantino w Brazylii i Omiyi Ardija w Japonii, a w marcu nabył udziały w Leeds United występującym w Championship.
Kibice Borussii Dortmund wyrazili swoją dezaprobatę dla tej decyzji, publikując na portalu schwatzgelb.de: „Teraz ujawnił swoje prawdziwe oblicze. Takie, którego mamy nadzieję nigdy więcej nie zobaczyć w Dortmundzie”. Ostatni raz Jürgen Klopp był na Signal Iduna Park we wrześniu, podczas meczu pożegnalnego Łukasza Piszczka i Jakuba Błaszczykowskiego.
Według monachijskiego serwisu „TZ”, niemiecki selekcjoner porozumiał się z Red Bullem już we wrześniu 2022 r., gdy nadal pracował w Anglii. W rozmowy miał być zaangażowany również zmarły właściciel Red Bulla, Dietrich Mateschitz.
Tymczasem w Anglii obserwujemy radykalizację nastrojów społecznych wśród kibiców, którzy postrzegali Kloppa jako sprzymierzeńca ruchu „against modern football”. O reakcjach fanów i mediów na Wyspach opowiada Adam Targowski1, twórca kanału „Piłkarzyki” na YouTubie oraz ekspert i prowadzący studio meczów Premier League w Viaplay, który porównuje dwie ciekawe sytuacje dotyczące znanych szkoleniowców:
„W ostatnim czasie angielskie media szeroko debatowały na temat nowych miejsc pracy dwóch znanych niemieckich szkoleniowców. W obu przypadkach pojawiły się reakcje histeryczne, ale zdecydowanie więcej emocji wzbudziło zatrudnienie Thomasa Tuchela. Wokół sprawy Jürgena Kloppa dominowały co prawda wyrazy rozczarowania i oskarżenia o hipokryzję, jednak nie miałem wrażenia, że środowisko mówiło tu donośnym i jednolitym głosem.
Faktem jest, że osoba intuicyjnie kojarzona z hasłem „against modern football” dołączyła do wielkiej korporacji piłkarskiej. Dla wielu, zwłaszcza przywiązanych do konserwatywnych wartości, to zapewne gorzki cios. Mówimy w końcu o Kloppie, ikonie dla kibiców BVB i Liverpoolu – klubów związanych z dewizą „You’ll Never Walk Alone”, której głębszego znaczenia nikomu nie trzeba tłumaczyć.
Z drugiej strony, pojawiło się jednak sporo neutralnych artykułów i głosów wyrozumiałości, widocznych także w środowisku kibicowskim. Czy oznacza to, że Klopp „wypracował sobie” pewną dyspensę? A może to po prostu samo środowisko się zmienia, ulegając presji piłkarskiego modernizmu i związanej z nim ewolucji? Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na te pytania. Mam jednak wrażenie, że kiedyś skala histerii, którą dziś obserwujemy, byłaby znacznie większa – a każda nowa okładka o zatrudnieniu Thomasa Tuchela na stanowisku selekcjonera reprezentacji Anglii tylko to potwierdza. W tej kwestii rzeczona histeria wydaje się zdecydowanie większa”.
Sprytne zagrania kierownictwa RB Lipsk
Wracając do BVB, warto wyjaśnić, skąd bierze się tak duża niechęć kibiców różnych klubów wobec Red Bulla, zwłaszcza w odniesieniu do RB Lipsk. Niemcy wciąż mają dość konserwatywne podejście do zarządzania klubami piłkarskimi. W Bundeslidze obowiązuje zasada 50+1, według której większość udziałów w klubie (co najmniej 51 proc.) musi należeć do samego klubu, a nie do zewnętrznego inwestora.
Są jednak sposoby na obejście tej reguły. W przypadku klubu z Saksonii, jak opisuje Michał Trela, ekspert od niemieckiej piłki, sprawy miały się następująco: „21 powiązanych z Red Bullem prywatnych osób założyło stowarzyszenie, które zawiązało klub piłkarski, formalnie spełniając wymogi. Klub jest jednak w 99 proc. własnością austriackiego koncernu produkującego napoje energetyczne. Red Bull nie waha się inwestować setek milionów euro, bo to on faktycznie decyduje o ich wydatkowaniu. 21 członków stowarzyszenia to jedynie marionetki, a nie prawdziwa opozycja”.
A jak doszło do powstania tak ambitnego projektu piłkarskiego w byłej NRD? W 2007 r. Red Bull wykupił za 350 tys. euro licencję SSV Markranstädt (drużyny z niewielkiej miejscowości oddalonej o 13 kilometrów od Lipska). W tamtym czasie zespół grał w Oberlidze (piątej klasie rozgrywkowej), a sekcje juniorskie przejęto od Sachsen Lipsk.
Krytycy twierdzili, że rodził się sztuczny twór, jednak zwolennicy kontrargumentowali, wskazując, że Bayer Leverkusen i VfL Wolfsburg również funkcjonują dzięki wsparciu wielkich korporacji (Bayer i Volkswagen), a TSG 1899 Hoffenheim korzysta z funduszy Dietmara Hoppa. Tradycjonalistyczni kibice pozostali jednak nieugięci, twierdząc, że RB Lipsk to przekleństwo niemieckiego futbolu. Drużyna przez pewien czas była objęta bojkotem – nie mogła rozgrywać sparingów, gdyż inne kluby nie chciały wchodzić z nią w interakcje, ulegając presji oburzonych fanów. Przekaz środowiska kibicowskiego był jasny: podczas gdy kluby niemieckie skupiają się na grze w piłkę, dla Red Bulla priorytetem jest promocja marki i sprzedaż produktu.
Jeśli chodzi o nazwę klubu, towarzyszy jej kolejna sprytna sztuczka i kuriozalna historia. W Niemczech sponsor nie może figurować w nazwie klubu, dlatego Red Bull, od początku eksponując barwy (biało-czerwone) i dwa byki w herbie, stworzył nazwę RasenBallsport – co oznacza „sport piłkarski na murawie” – swoiste masło maślane. Oczywiście chodziło głównie o to, by móc używać skrótu RB, co od razu nasuwa konkretne skojarzenia.
Rewolucjonista, filozofia, selekcja
Nawet romantycy futbolu muszą przyznać, że Red Bull realizuje konsekwentną filozofię piłkarską. Gdy na czele projektu stanął Ralf Rangnick – w Niemczech uznawany za rewolucjonistę (obecnie selekcjoner reprezentacji Austrii) – nadał zespołom spod znaku RB charakterystyczny styl. Co wyróżnia te drużyny? Intensywność gry, wysoki pressing, nieustanne dążenie do kolejnych goli i brak samozadowolenia. Rangnick był w swoim czasie koordynatorem wszystkich projektów piłkarskich Red Bulla, także tych poza Europą, w Brazylii i USA. W centrum uwagi pozostają zespoły z Lipska i Salzburga, jednak Red Bull zarządza większą liczbą drużyn, a piłkarze często przechodzą z jednej do drugiej, co stanowi ważny element strategii marki.
W Lipsku postawiono również na Juliana Nagelsmanna, złote dziecko niemieckiej myśli szkoleniowej i jednego z tzw. trenerów laptopowych, którzy podążają z duchem czasu, chłoną wiedzę oraz patrzą na futbol w sposób nowoczesny i skrupulatny. Obecny selekcjoner reprezentacji Niemiec zdobył swoją renomę w klubie z Saksonii, co przyczyniło się do jego zatrudnienia w Bayernie Monachium po odejściu z Lipska.
Andrzej Janisz przychyla się do opinii kibiców
O zatrudnienie Jürgena Kloppa w Red Bullu zapytaliśmy Andrzeja Janisza2, wieloletniego sprawozdawcę Polskiego Radia, znawcę niemieckiego futbolu, komentatora międzynarodowych rozgrywek w Polsacie Sport. Jego wypowiedź rzuca szersze światło na decyzję Kloppa:
„Zgadzam się ze stanowczymi reakcjami kibiców, którzy wierzą w szacunek dla tradycji. W Niemczech istnieje podział na legendarne kluby, takie jak Werder, HSV, Bayern, Borussia, Stuttgart, Kolonia, Kaiserslautern, Norymberga, a nawet Hannover; kluby powiatowe, jak Freiburg, Mainz, Brunszwik, Paderborn, Bochum – które, mimo że nigdy niczego nie wygrają, stanowią sól niemieckiego futbolu; i wreszcie anarchistyczne, takie jak St. Pauli i Union Berlin. Co istotne, wszystkie te kluby działają w systemie 50+1, czyli kibice mają większość głosów, co uniemożliwia prywatnym inwestorom przejęcie kontroli nad klubem. Obok nich funkcjonują kluby zakładowe, jak Leverkusen (Bayer), Wolfsburg (Volkswagen), oraz Hoffenheim, które częściowo weszło już w strukturę korporacyjną, podobnie jak Red Bull.
Te kluby budzą kontrowersje w Niemczech. Choć kibice przyzwyczaili się do Bayeru i Wolfsburga, Hoffenheim oraz Red Bull wciąż spotykają się z niechęcią. Red Bull omija zasadę 50+1, wykorzystując firmy zależne do posiadania większości udziałów, co umożliwia inwestycje na niesprawiedliwych zasadach. Klopp przyjął ofertę z Red Bulla głównie ze względu na wysokie zarobki, których mało który klub mógłby mu dorównać. Red Bull gra na marketing: zatrudnienie Kloppa to pokaz siły, ukazujący, że mogą zdobyć każdego. To jednocześnie projekt rozwojowy, który – choć może przynieść pozytywny wkład w piłkę – wymaga krytycznej oceny.
Klopp, podpisując kontrakt, wiedział, że narazi się na niezadowolenie kibiców, szczególnie że uchodzi za „swojego chłopa” – rockendrolowca bliskiego fanom. Teraz jednak przechodzi do roli zarządzającej, zamiast aktywnie wytyczać strategię, którą wcześniej opracował Ralf Rangnick, jeden z największych wizjonerów futbolu. Ta zmiana ma głównie charakter marketingowy. Klopp doskonale wie, że osiągnął w futbolu prawie wszystko, co mógł – pozostają mu jedynie trzy cele, które mogłyby go motywować: Bayern, reprezentacja Niemiec lub Real Madryt.
Największe oburzenie kibiców wynika z troski o zachowanie charakteru niemieckiego futbolu, by nie dopuścić do przejęć klubów przez zagranicznych inwestorów. Oczywiście, restrykcyjna polityka ogranicza rynek transferowy i zmniejsza szanse niemieckich klubów (poza Bayernem) na sukcesy w Lidze Mistrzów. Lipsk, jako klub Red Bulla, dąży jednak do osiągnięcia pozycji międzynarodowej.
Marketing stanowi klucz do zrozumienia sukcesu tych klubów. Kluby zakładowe, jak Wolfsburg, Leverkusen i Hoffenheim, a także globalny Red Bull, nigdy nie spadły z Bundesligi – w przeciwieństwie do klubów tradycyjnych, jak HSV, Werder czy Stuttgart. Właściciele są gotowi zainwestować w utrzymanie, aby chronić wizerunek marek, które wspierają.”
Przemyślana polityka
Red Bull nie skupia się na doraźnych rozwiązaniach, lecz na długofalowej polityce personalnej, rozwiniętym skautingu i monitorowaniu postępów graczy w drużynach należących do koncernu. Klub nie przepłaca za piłkarzy – najwyższy transfer w historii Salzburga (Lucas Gourna-Douath za 13 mln euro, Brenden Aaronson za 12,78 mln euro, a dopiero na szóstym miejscu Karim Adeyemi, kupiony za 10,10 mln euro i sprzedany za 30 mln euro) nie rzuca na kolana, biorąc pod uwagę sumy w europejskim futbolu.
W austriackiej drużynie wypromował się Sadio Mané – Senegalczyk, który później stał się gwiazdą Liverpoolu pod wodzą Jürgena Kloppa. Red Bull wyciągnął go z francuskiego Metz, płacąc zaledwie 4 mln euro.
Patrząc na Lipsk, największy wydatek wiązał się z pozyskaniem belgijskiego napastnika Loïsa Opendy (43 mln euro), który wciąż gra w drużynie z byłej NRD. Drugi pod względem wysokości transfer to Joško Gvardiol, obecnie obrońca Manchesteru City, który kosztował Lipsk 18 mln euro, a później sprzedano go za 90 mln euro. Na trzecim miejscu jest Dominik Szoboszlai, kupiony za 22 mln euro, a sprzedany do Liverpoolu za 70 mln euro. Węgier przeszedł przez kolejne szczeble w strukturze Red Bulla, od FC Liefering (klubu satelickiego Salzburga), przez Red Bull Salzburg, aż do RB Lipsk.
Jeszcze jeden przykład: Dani Olmo – odrzucony przez Barcelonę, świetnie radzący sobie w Dinamie Zagrzeb, dostrzeżony przez Lipsk i pozyskany za 29 mln euro, a następnie sprzedany do Barcelony za 60 mln euro. Lipsk jest klubem, który „wyławia” utalentowanych zawodników, rozwija ich, a następnie sprzedaje z dużym zyskiem. Czy to nie jest przemyślana polityka?
Radykał powie: ten klub psuje rynek (zwykle w ten sposób mówi się o klubach finansowanych kapitałem z Zatoki Perskiej). PSG i Manchester City dysponują fortuną od inwestorów z Bliskiego Wschodu i mogą wydawać ją bez ograniczeń, ale paryżanie, mimo że mieli w składzie Kyliana Mbappé, Neymara i Leo Messiego, nie zdołali wygrać Ligi Mistrzów. Tam budowano zespół pełen gwiazd, jednak ich wielkie ego często przeszkadzało w osiągnięciu ambitnych celów. Chelsea, po przejęciu przez Amerykanów, wydaje ogromne kwoty na transfery, co częściej kończy się memami niż sukcesami. A Lipsk? RB nie ma ambicji, by triumfować w Champions League, lecz klub ten funkcjonuje w uporządkowany sposób, realizując spójny plan.
Jürgen Klopp, człowiek zasad, będzie współpracował z poważnymi ludźmi, którzy znają się na rzeczy. Czy można mu się dziwić, że dał się skusić?
Główne wnioski
- Klopp, choć zawsze stawiał na autentyczność i bliskość z kibicami, mierzy się z dylematem między osobistymi wartościami a ambicjami zawodowymi, co budzi pytania o cenę sukcesu w nowoczesnym futbolu.
- Modele zarządzania klubami piłkarskimi, takie jak ten stosowany przez Red Bull, stają się coraz bardziej popularne, lecz wywołują sprzeczne reakcje – część kibiców docenia efektywność i rozwój młodych talentów, podczas gdy inni uważają to za zagrożenie dla tradycyjnego futbolu.
- Pomimo krytyki, Red Bull skutecznie realizuje swoją filozofię piłkarską, opartą na wysokiej intensywności gry i skautingu, co może przyciągać postacie takie jak Klopp, szukające profesjonalnego środowiska, gdzie panuje jasny plan i strategiczne podejście.
- Adam Targowski rozpoczął swoją działalność w nowych mediach w 2018 roku, zakładając kanał „Piłkarzyki” na YouTube. W 2020 roku dołączył do zespołu Eleven Sports, a w 2022 roku związał się z redakcją Viaplay, gdzie obecnie odpowiada za relacje z piłki angielskiej, która jest jego największą pasją.
- Andrzej Janisz to dziennikarz sportowy z kilkudziesięcioletnim doświadczeniem, specjalizujący się w piłce nożnej i mieszanych sztukach walki. Przez wiele lat był sprawozdawcą Polskiego Radia, gdzie komentował m.in. mecze reprezentacji Polski oraz prowadził audycje takie jak „Studio S-13” i „Kronika sportowa”. Współpracował również z Polsatem Sport, komentując m.in. gale UFC, FEN czy Babilon MMA. Jest znawcą Bundesligi; w Eurosporcie skomentował pamiętny mecz, w którym Robert Lewandowski strzelił pięć goli dla Bayernu Monachium przeciwko VfL Wolfsburg.