Sprawdź relację:
Dzieje się!
Sport

Kobiety do zarządów – pod groźbą sankcji dla związków sportowych. Głośną reformę Nitrasa oceni Trybunał Konstytucyjny

Według ministra Sławomira Nitrasa kobiety mają stanowić min. 30 proc. w zarządach większych niż pięcioosobowe. Prezydent Andrzej Duda ma wątpliwości. Sprawa jest interesująca, bo minister z jednej strony może pokazać przekonujące dane (80 proc. polskich medali w Paryżu zdobyły kobiety, a we władzach ich prawie nie ma), a z drugiej – możliwe, że działa w trybie „demokracji walczącej”.

Na zdjęciu Sławomir Nitras, szef Ministerstwa Sportu i Turystyki
Słowomir Nitras, minister sportu, chce karać związki sportowe, w których zarządach kobiety stanowią mniej niż 30 proc. PAP/Piotr Nowak

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Jak, pod względem parytetu płci, prezentują się zarządy polskich związków sportowych.
  2. Jakie argumenty podnoszone są przeciwko reformie ministra Nitrasa.
  3. Jak – oprócz przytaczania statystyki medalowej z Paryża – swojej reformy broni minister Nitras.

Gdyby prezydent podpisał nowelizację i weszłaby w życie 1 stycznia, to Polski Związek Piłki Nożnej miałby zapewne mocno nerwowy początek roku. Zaplanowane roboczo na sierpień wybory w PZPN odbywałyby się w świetle nowych przepisów, zakończyłoby się już półroczne vacatio legis. Obecnie w 18-osobowym zarządzie nie ma tam ani jednej kobiety, a po wyborach musiałyby stanowić 30 proc.

Karą za brak spełnienia powyższego warunku mogłoby być pozbawienie związku finansowania lub współfinansowania z budżetu państwa lub z państwowych funduszy celowych. PZPN akurat jest bogaty, reprezentacja ma wielu potężnych sponsorów, zapewne jednak bylibyśmy świadkami przeróżnych zapasów prawnych między stronami. Wszystko to – jak również ewentualne manipulowanie datą wyborów, by zmieścić się w okresie vacatio legis – mogłoby się odbić bardzo źle wizerunkowo na PZPN, a wizerunek ten już jest, najłagodniej rzecz ujmując, kiepski.

Gdy minister Nitras przedstawiał swój pomysł, żarty na temat PZPN pojawiły się błyskawicznie. Zarząd tego związku pod przewodnictwem Cezarego Kuleszy postrzegany jest jako „męska szatnia” w tym złym stereotypowym znaczeniu. Sam prezes zresztą zaliczył kilka lapsusów, wypowiadając się na temat alkoholu (słynne „ja sobie nie wyobrażam, że ktoś pana zaprosi i co, siedzicie tak bez niczego?”). Jedynym senatorem, który głosował przeciw pomysłom Nitrasa, był Mieczysław Golba, wiceprezes PZPN, charakterologicznie bardzo blisko Kuleszy, który chce być prezesem również w kolejnej kadencji. Wstrzymało się 29 senatorów. W sejmie „za” głosowało 247 parlamentarzystów, przeciw było 22, wstrzymało się 178.

W grudniu dość mocnym echem odbiło się spotkanie prezydenta Dudy z prezesem Kuleszą, któremu towarzyszył szef UEFA Alexander Ceferin (informację te podał portal Weszło). Zostało to odczytane jako próba lobbingu. UEFA nie ukrywa, że jest przeciwna ingerowaniu polityków w działania federacji piłkarskich.

Prezydent Duda skierował ustawę do Trybunału Konstytucyjnego (miał zastrzeżenia też do innego aspektu ustawy, który tu pomijamy) i nie wiadomo, jak rzeczy dalej się potoczą. Nie wiadomo przecież nawet, kiedy TK zajmie się ustawą. Wszystko wskazuje na to, że PZPN przeprowadzi wybory według dawnych reguł.

„Duda, Piesiewicz [kontrowersyjny, łagodnie mówiąc, szef PKOL – red.], dwa bratanki… (…) W obronie przywilejów działaczy takich jak oni dwaj. Ale tylko do maja [wtedy mają się odbyć wybory prezydenckie – red.].” – tak minister Nitras, którego szarża wyraźnie wyhamowała po ruchu prezydenta, skomentował decyzję Andrzeja Dudy.

„Duda, Piesiewicz, dwa bratanki… (…) W obronie przywilejów działaczy takich jak oni dwaj”.

Koszykarski ukłon w stronę ministra

Ustawiając sprawę głównie w kontekście PZPN, organizacji mało szanowanej, łatwo przyjąć określone, przychylne spojrzenie na tzw. „ustawę Nitrasa”. Tymczasem wątpliwości wobec niej mają również ci, którzy w stronę ministra sportu wykonali ostatnio głęboki ukłon.

W Polskim Związku Koszykówki wybory odbywały się w drugiej połowie października, wygrał je Grzegorz Bachański. W poprzednim zarządzie nie było żadnej kobiety, w nowym (jedenastoosobowym) są trzy, w tym jedna na stanowisku wiceprezesa.

– Tak, był to w jakimś sensie ukłon w stronę pana ministra. Akurat my byliśmy w dość komfortowej sytuacji, w naszym środowisku nie musiało dochodzić do żadnych „łapanek”, zupełnie nie. Wszystkie trzy wybrane przez nas kobiety to liczące się postacie w naszym środowisku. Np. wiceprezesem została Elżbieta Nowak, mistrzyni Europy z 1999 r., później mocno zaangażowana w Łódzkim Związku Wojewódzkim. Wystarczyło, że zostały delikatnie zachęcone do startu. Ja sam, kandydując, im to proponowałem. A to dawało im niezłe szanse sukcesu, bo sam miałem takie. A u nas wedle statutu jest tak, że najpierw wybiera się prezesa, a ten następnie proponuje swoją listę osób do zarządu. I zaproponowałem trzy kobiety. Miały już dodatkową siłę polityczną, bez problemu z naszej listy dostały liczbę głosów o wiele wyższą od wymaganej – opowiada Grzegorz Bachański, prezes PZKosz.

Dodaje też, że chociaż w poprzednim zarządzie nie było ani jednej kobiety, to np. w latach 2006-2010 były trzy. Bachański to filozof z wykształcenia, który ukończył też podyplomowe studia z prawa spółek na SGH. Przy tym – lubi głośno myśleć. I jeszcze przed decyzją prezydenta miał duże wątpliwości co do podpisu.

Zastrzeżenia nie tylko prezydenckie

– To jest skomplikowana materia i moim zdaniem takie zmiany są bardzo ryzykowne konstytucyjnie. To, że gwarantujemy kobietom np. określoną liczbę miejsc na listach wyborczych do parlamentu, to jest coś innego. Tutaj chodzi o wyniki głosowania. Przepisy ministra Nitrasa mogą mieć znamiona delikatnej antykonstytucyjności. Bo albo wybory są otwarte, albo… Łatwo wyobrazić sobie sytuację, gdy kobiety będą wchodzić do zarządu mimo mniejszej liczby głosów. Zaburza to nam podstawową sprawę, że wygrywa ten, kto zdobędzie więcej głosów. No i jeszcze jedno. Naprawdę w niektórych związkach, ze względu na charakterystykę dyscypliny, może być problem ze znalezieniem kobiet chętnych do ubiegania się o miejsce w zarządzie – zastanawia się Grzegorz Bachański.

Łatwo wyobrazić sobie sytuację, gdy kobiety będą wchodzić do zarządu mimo mniejszej liczby głosów”.

„Prezydent RP, podzielając opinię, że idea zrównoważonej płci w reprezentacji polskich związków sportowych jest słuszna i godna wsparcia, zauważa jednocześnie w uzasadnieniu wniosku, że jej wprowadzenie powinno się odbywać w sposób realny i elastyczny. Nie można przyjmować ex lege [na podstawie ustawy – red.], że każde niewcielanie jej w życie wynika ze złej woli i musi automatycznie podlegać dotkliwej sankcji w postaci całkowitej niemożności uzyskania finansowania na działalność danego związku, co przewiduje zakwestionowane rozwiązanie. Środek (sankcja) w postaci nieudzielenia finansowania spowodować może wymierne, dolegliwe skutki” napisała Kancelaria Prezydenta.

Nie można przyjmować ex lege, że każde niewcielanie przepisów w życie wynika ze złej woli i musi automatycznie podlegać dotkliwej sankcji”.

„Cuda” ministra Nitrasa. Czy się wydarzyły?

Sławomir Nitras parę miesięcy temu grzmiał na konferencji prasowej, że na igrzyskach w Paryżu osiem na 10 polskich medali wywalczyły kobiety, a we władzach sportu prawie ich nie ma.

Kilkanaście chwil później chwalił się, że chociaż jego ustawa nie wchodzi w życie, to już związki sportowe same z siebie się jej podporządkowują albo prawie podporządkowują. Mówił wręcz „stał się cud!” Cud polegający na tym, że ustawa nie weszła w życie, a kobiety w związkach zaczęły się pojawiać w liczbie znacznie większej niż wcześniej. Podał przykład Polskiego Związku Pięcioboju Nowoczesnego, tam w październikowych wyborach do siedmioosobowego zarządu weszły trzy kobiety. Mówił też o wyborach w Polskim Związku Kajakowym (medal w Paryżu zdobyła jego reprezentantka Klaudia Zwolińska), gdzie wcześniej w zarządzie zasiadali sami mężczyźni, a w nowej kadencji znalazły się w nim trzy kobiety.

Czy można mówić aż o cudach? Jesienią 2024 r. odbyło się wiele wyborów w polskich związkach sportowych, wyniki można ocenić samemu.

W listopadzie Polski Związek Jeździecki wprowadził do pięcioosobowego zarządu dwie kobiety. Zdecydowanie ponad założoną przez Sławomira Nitrasa „normę”, gdyż, zgodnie z nowelizacją, „w przypadku zarządów liczących od dwóch do pięciu członków, w ich skład ma wchodzić nie mniej niż jedna kobieta i nie mniej niż jeden mężczyzna”.

W listopadzie odbyły się wybory w Związku Piłki Ręcznej w Polsce i do 13-osobowego zarządu weszły trzy kobiety. W poprzednim była jedna.

W Polskim Związku Bokserskim w październikowych wyborach do 15-osobowego zarządu wprowadzono dwie kobiety. Wcześniej nie było żadnej. Jest więc postęp, ale można zapytać, czy nie za mały w kontekście srebrnego medalu Julii Szeremety na IO w Paryżu.

W Polskim Związku Pływackim w listopadzie szefową została ponownie Otylia Jędrzejczak, a w 15-osobowym zarządzie znalazły się jeszcze trzy kobiety.

W tym samym miesiącu odbyły się wybory w Polskim Związku Kolarskim – do dziewięcioosobowego zarządu weszła jedna kobieta. Tutaj o „efekcie Nitrasa” nie może być mowy, zwłaszcza że na igrzyskach piękne emocje i medal dała Polsce kolarka torowa Daria Pikulik.

Na zdjęciu kolarka torowa Daria Pikulik
Kolarka torowa Daria Pikulik zdobyła dla Polski srebrny medal ostatniego dnia igrzysk w Paryżu. Zdjęcie: PAP/EPA.

W Polskim Związku Podnoszenia Ciężarów wybory odbyły się 19 grudnia. Minister Nitras może być zadowolony – pięć kobiet w 15-osobowym zarządzie. Wcześniej – zero na 11 osób w zarządzie.

Polski Związek Lekkiej Atletyki swoje władze wybierał pod koniec listopada, w siedmioosobowym zarządzie znalazło się miejsce dla dwóch kobiet (wcześniej była jedna). Czyli mamy postęp. Choć z drugiej strony – jedyny medal lekkoatletyczny w Paryżu dała Polsce Natalia Kaczmarek.

W Polskim Związku Judo 1 grudnia do 11-osobowego zarządu wybrano dwie kobiety, w poprzednim nie było ani jednej.

„Cuda” przed Nitrasem

Na specjalne wyróżnienie – jeśli ktoś podziela pogląd ministra Nitrasa – zasługuje Polski Związek Biathlonu. Już w 2022 r. wybrał ośmioosobowy zarząd składający się z czterech kobiet i czterech mężczyzn.

Z kolei Polski Związek Alpinizmu (medale Aleksandry Mirosław i Aleksandry Kałuckiej w Paryżu) już w 2023 r. wybrał do 11-osobowego zarządu trzy kobiety. W tym samym roku Polski Związek Tenisowy (medal Igi Świątek w Paryżu) miał dwie kobiety w ośmioosobowym zarządzie.

Wstydliwe dane

O PZPN już mówiliśmy, ale w oczy nie mniej mocno rzuca się skład zarządu Polskiego Związku Piłki Siatkowej. Ostatnie wybory odbyły się w 2021 r., w ponad dwudziestoosobowym zarządzie znajdujemy tylko jedną kobietę. Szansa na „poprawę”, czyli nowe wybory – w 2025 r.

Podobnie szeroko otwieramy oczy, patrząc na Polski Związek Narciarski – wybory odbyły się w 2022 r., do siedmioosobowego zarządu nie weszła żadna kobieta. Szansa na poprawę – w 2026 r.

Polski Związek Strzelectwa Sportowego w swoim trzynastoosobowym zarządzie ma jedną kobietę, kolejne wybory – na początku 2025 r.

Również w 2025 r. odbędą się wybory w Polskim Związku Szermierczym. Na razie w zarządzie znajduje się jedna kobieta i 12 mężczyzn. W Paryżu to drużyna kobiet dała nam medal w szpadzie.

W zarządzie Polskiego Związku Żeglarskiego mamy jedną kobietę i 14 mężczyzn. Wybory odbędą się w 2025 r. I jeszcze Polski Związek Łyżwiarstwa Szybkiego – jedna kobieta w siedmioosobowym zarządzie. Wybory zaplanowano na rok 2026.

Czy można inaczej?

Niektóre z powyższych danych istotnie powodują poważne uniesienie brwi – i nie chodzi tylko o wielką nadreprezentację mężczyzn, ale również o to, jak liczne bywają zarządy w niektórych przypadkach.

Sławomir Nitras próbuje z nadreprezentacją mężczyzn w zarządach związków sportowych walczyć zgodnie z duchem „demokracji walczącej”, czyli może trochę na granicy konstytucyjności.

Pozostaje pytanie, czy i jak bardzo tę granicę przekracza. I czy związki sportowe nie zostały tak „zabetonowane”, że innych dróg dla kobiet może nie być. W piątek na konferencji prasowej znów krytykując decyzję prezydenta, minister Sławomir Nitras dodał jeszcze jeden argument na swoją obronę.

– Chciałbym panu prezydentowi tylko przypomnieć, że Międzynarodowy Komitet Olimpijski, a więc to ciało, do którego aspiruje pan prezydent Duda, wydało twarde rekomendacje wobec krajowych komitetów olimpijskich, wobec federacji sportowych zrzeszonych w ramach MKOl, aby te do roku 2020 wprowadziły minimalny 30 proc. parytet obecności kobiet w swoich organach zarządzających – mówił Sławomir Nitras.

Główne wnioski

  1. W zarządach polskich związków sportowych występuje gigantyczna nadreprezentacja mężczyzn.
  2. Z pewnymi zastrzeżeniami można mówić o lekkim „efekcie Nitrasa” – jeszcze przed wejściem ustawy w życie związki sportowe w Polsce nieco zwiększyły liczbę kobiet w swoich zarządach.
  3. Nie tylko liczba mężczyzn w stosunku do liczby kobiet w zarządach polskich związków sportowych może wywoływać zdumienie. Zdziwić może również to, jak liczne są niektóre zarządy.