Konfederacji nie udało się odwołać burmistrz Cieszyna. Referendum w cieniu hejtu i antyukraińskich nastrojów
Oficjalnie z wyniku referendum w Cieszynie, które według wyliczeń miasta kosztowało 200 tys. złotych, cieszą się obie strony politycznego sporu. Dr hab. Jacek Haman, socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego przekonuje, że najwyższy czas zmienić zasady, które regulują odwoływanie burmistrzów i prezydentów miast w trakcie kadencji.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Jak przebiegała kampania referendalna w Cieszynie.
- Dlaczego obie strony politycznego sporu uznają za sukces wyniki cieszyńskiego głosowania.
- Jak zmienić zasady referendum odwołującego burmistrzów i prezydentów miast, by ich przeprowadzanie miało więcej sensu.
W Cieszynie z wyniku głosowania cieszą się obie strony politycznego sporu. Niska frekwencja zdecydowała, że po niedzielnym referendum, w którym ważyły się losy burmistrz miasta Gabrieli Staszkiewicz i cieszyńskich radnych, wszystko pozostanie po staremu.
Przeciwnicy burmistrz cieszą się z wyniku głosowania.
„Za odwołaniem Gabrieli Staszkiewicz zagłosowało ok. 98 proc. [ostatecznie 95 proc – przyp. XYZ]. To niesamowity wynik! Dziękujemy pięknie wszystkim mieszkańcom Cieszyna, którzy dziś w tak ogromnej liczbie ruszyli do urn, by odwołać skompromitowane władze miasta” – tak chwilę po zamknięciu lokali wyborczych napisał na Facebooku Michał Wenglorz.
To asystent społeczny posła Konfederacji Bronisława Foltyna i pełnomocnik inicjatywy referendalnej. Wenglorz zapowiedział, że w przyszłym roku przeciwnicy burmistrz Cieszyna powrócą do pomysłu jej odwołania.
Burmistrz Cieszyna cieszyła się z niskiej frekwencji, dzięki której zachowała władzę.
„Serdecznie dziękujemy za ponowne obdarzenie nas zaufaniem. To właśnie Państwa postawa, wynikająca z dojrzałej oceny sytuacji i zaufania do podejmowanych przez nas działań, pozwoliła zachować ciągłość pracy samorządu” – przekonywała we wpisie udostępnionym na oficjalnym koncie w mediach społecznościowych Staszkiewicz.
Niska frekwencja w Cieszynie nie jest zaskoczeniem
Choć za odwołaniem Staszkiewicz głosowało 95 proc. wyborców, burmistrz pozostanie na stanowisku. By ją odwołać, przy urnach musiało stawić się 5321 głosujących (3/5 głosujących w II turze wyborów samorządowych w 2024 roku). W niedzielę oddano tylko 4613 głosów, z czego ważnych 4589, co stanowi 18,65 proc. uprawnionych do głosowania.
Mieszkańcy Cieszyna wypowiedzieli się także w sprawie odwołania Rady Miasta, w której większość ma burmistrz Gabriela Staszkiewicz. W tym referendum zagłosowało 4608 osób, z czego oddano 4577 ważnych głosów (frekwencja na poziomie 18,63 proc.). Do odwołania radnych potrzebnych było 7178 głosów (3/5 głosujących w I turze wyborów w 2024 roku).
Burmistrz Gabriela Staszkiewicz zniechęcała swoich zwolenników do pójścia do urn. To najskuteczniejsza metoda na zachowanie władzy. We wrześniu opublikowaliśmy tekst, w którym wyliczyliśmy, że w obecnej kadencji w 11 gminach mieszkańcy nie odwołali swoich włodarzy. Skutecznie udało się odwołać jedynie prezydentkę Zabrza Agnieszkę Rupniewską z Koalicji Obywatelskiej.
Pójść czy nie pójść? Czyli referendalna „pułapka offsajdowa”
Dr hab. Jacek Haman, socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego i członek Zespołu Ekspertów Wyborczych Fundacji Batorego, przekonuje, że obecne zasady odwołania wójtów, burmistrzów i prezydentów są nieracjonalne. Dlaczego? „Broniącemu się” burmistrzowi bardziej opłaca się nawoływać do bojkotu głosowania niż do udziału w głosowaniu i popierania go.
– Taka „pułapka offsajdowa” też może być niebezpieczna – jeśli przeciwnicy się dostatecznie mocno zmobilizują, mogą sami wypracować wymaganą frekwencję – z wynikiem głosowania typu 99 proc. za odwołaniem, pomimo że urzędujący burmistrz może mieć w rzeczywistości więcej zwolenników niż przeciwników – tłumaczy dr hab. Jacek Haman.
Zdaniem eksperta problem mają również wyborcy, którzy są zwolennikami burmistrza
– Dopiero po głosowaniu może się okazać, co było dla nich lepszą opcją: pójść i zagłosować przeciw odwołaniu, czy nie iść na referendum – przypomina Haman.
Według informacji miasta opublikowanej na oficjalnym profilu w mediach społecznościowych referendum ma kosztować około 200 tys. zł, z czego 45 tys. pokryje Krajowe Biuro Wyborcze.
Co o stosunku do burmistrz mówi wynik cieszyńskiego referendum? „Prawie nic”
Członek Zespołu Ekspertów Wyborczych Fundacji Batorego proponuje zmianę przepisów. Zamiast wskazywać minimalną liczbę osób, które muszą wziąć udział w referendum, aby było ważne, lepiej wskazywać minimalną liczbę głosów, które muszą być oddane za odwołaniem burmistrza. Przy zachowaniu wymogu, że głosów za odwołaniem musi być więcej niż przeciwko.
– W takiej sytuacji głosowanie przeciwko odwołaniu burmistrza jest dla jego zwolenników działaniem zawsze racjonalnym, a burmistrz nie ma powodu, by wzywać do bojkotu głosowania – tłumaczy dr hab. Jacek Haman.
W jego ocenie wyniki niedzielnego głosowania nie mówią prawie nic o tym, jaki jest rzeczywisty stosunek mieszkańców Cieszyna do burmistrz Gabrieli Staszkiewicz.
– No bo ilu z tych 20117 dorosłych mieszkańców Cieszyna, którzy nie poszli na referendum, zrobiło to, ponieważ było za pozostawieniem obecnych władz, a ilu dlatego, że im się nie chciało? Tego przecież zupełnie nie wiemy – mówi Haman.
I przekonuje, że burmistrz Gabriela Staszkiewicz wyszła z referendum wzmocniona, bo zachowała urząd i ma na jakiś czas spokój, a jej przeciwnicy mogą się pocieszać, że wśród głosujących mieli 95 proc. poparcia.
– A gdyby na referendum poszło 1000 zwolenników burmistrza więcej, to mimo lepszego wyniku pani burmistrz by musiała odejść. Jak ktoś uważa, że to nie ma sensu, to ja się z nim całkowicie zgadzam – uważa ekspert.
Komu przeszkadza ukraińska flaga w Cieszynie?
Gabriela Staszkiewicz funkcję burmistrz Cieszyna pełni od 2018 roku, wcześniej była przewodniczącą Rady Miasta. Kandydowała z lokalnego komitetu, ale blisko współpracowała z Koalicją Obywatelską. Na przykład w wyborach parlamentarnych 2023 roku wsparła kandydatów KO do Sejmu i Senatu. Niedawno ogłosiła zaangażowanie w budowę nowej partii Nowa Polska, której liderem jest Wadim Tyszkiewicz.
Pełnomocnikiem komitetu referendalnego, który zainicjował odwołanie Gabrieli Staszkiewicz, został Michał Wenglorz, który w 2023 roku kandydował do Sejmu z listy Konfederacji. Przeciwnicy Staszkiewicz zarzucali jej niegospodarne zarządzanie miastem, ale bezpośrednią przyczyną zawiązania komitetu zdaje się być sprzeciw Gabrieli Staszkiewicz wobec ściągnięcia ukraińskich flag z budynku ratusza.
Wcześniej na balkon ratusza wtargnął sam Michał Wenglorz, który postanowił ściągnąć flagi Ukrainy wywieszone w geście solidarności.
Poselskie interwencje w sprawie flag
Kiedy flagi powróciły, w ich sprawie interweniowali posłowie Bronisław Foltyn (Konfederacja) i Roman Fritz (Konfederacja Korony Polskiej). Happeningi obu polityków odbyły się tego samego dnia. Najpierw Bronisław Foltyn wtargnął na balkon ratusza i ściągnął flagi Ukrainy. Kiedy symbole wróciły na budynek ratusza, z interwencją do budynku wszedł Roman Fritz i ponownie ściągnął flagi. Po akcji parlamentarzystów flagi Ukrainy już nie wróciły na budynek ratusza.
Po tym wydarzeniu Staszkiewicz stała się ofiarą ataków i gróźb ze strony środowisk antyukraińskich.
– Otrzymuję groźby śmierci, wulgarne wiadomości, pogróżki wobec mnie i mojej rodziny – mówiła wtedy Gabriela Staszkiewicz.
I przytaczała nienawistne wpisy i komentarze pod swoim adresem.
– Jako burmistrz i obywatelka żądam ochrony przed agresją i nienawiścią. Hejt i groźby nie mogą pozostawać bezkarne – niezależnie od tego, czy pochodzą z internetu, czy z ust posłów – mówiła w towarzystwie innych polityków i samorządowców podczas specjalnej konferencji zorganizowanej w lipcu w Cieszynie.
W akcję przeciwko Gabrieli Staszkiewicz zaangażował się także bielski poseł Konfederacji Bronisław Foltyn. Sam pełnomocnik komitetu referendalnego Michał Wenglorz zarzucał Staszkiewicz „białoruskie metody”, „niszczenie opozycji” i „zdzieranie materiałów wyborczych”. Przeciwnicy burmistrz zwracali uwagę, że wykorzystała wydawany i finansowany przez ratusz biuletyn „Wiadomości Ratuszowe” do odpowiadania na zarzuty politycznych przeciwników.
„Toksyczna i personalna”, „spory w internecie przypominały kampanię gniewu”
– Gdyby pokusić się jednym słowem o podsumowanie kampanii referendalnej, można powiedzieć, że była toksyczna. Toczone zwłaszcza w internecie spory przypominały kampanię gniewu, a nie argumentów. Nie brakowało personalnych ataków – mówi XYZ Dorota Krehut-Raszyk, redaktor naczelna tygodnika „Głos Ziemi Cieszyńskiej”.
Jej zdaniem władze pozostały na stanowiskach, ale trudno uznać to za pełne zwycięstwo.
– Po jednej stronie widać grupę mieszkańców na tyle zdeterminowanych, by zainicjować referendum i doprowadzić je do końca, po drugiej – milczącą większość, która być może nie uznała sprawy za dostatecznie ważną, przekonującą albo wartą ponownego politycznego przesilenia. Z pewnością to napięcie pozostanie na dłużej, bo referendum ujawniło pęknięcie w lokalnej wspólnocie – uważa Dorota Krehut-Raszyk.
Jarosław Flis: polityczne harcownictwo
Socjolog dr hab. Jarosław Flis, prof. UJ, nie jest zaskoczony, że lokalny poseł Konfederacji zaangażował się w sprawę referendum i próbuje wykorzystać społeczne niezadowolenie. W jego ocenie to naturalne działanie opozycji.
– Obserwujemy polityczne harcownictwo. Przeciwko władzy, która rządzi już prawie osiem lat, stosunkowo łatwo się zmobilizować. Takie działania podejmowane są w różnych częściach kraju. Jednak czym innym jest próbować obalić dotychczasową burmistrz, a czym innym zająć jej miejsce – mówi XYZ Jarosław Flis.
Socjolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego przypomina, że w 2013 roku w Warszawie niewiele brakło, by odwołać Hannę Gronkiewicz-Waltz, a mimo to rok później Rafał Trzaskowski został prezydentem stolicy w pierwszej turze głosowania.
– 15 proc. poparcia dla Konfederacji, które jest równo rozłożone w skali całego kraju, to słaba podstawa do tego, by liczyć na oszałamiające sukcesy w samorządzie – tłumaczy Jarosław Flis.
Główne wnioski
- 95 proc. wyborców, którzy wzięli udział w niedzielnym referendum w Cieszynie, zagłosowało za odwołaniem burmistrz Gabrieli Staszkiewicz. Ta pozostanie jednak na stanowisku ze względu na zbyt niską frekwencję.
- Zdaniem Doroty Krehut-Raszyk, redaktor naczelnej tygodnika „Głos Ziemi Cieszyńskiej”, kampania referendalna toczyła się w cieniu hejtu. – Gdyby pokusić się jednym słowem o podsumowanie kampanii referendalnej, można powiedzieć, że była toksyczna. Toczone zwłaszcza w internecie spory przypominały kampanię gniewu, a nie argumentów. Nie brakowało personalnych ataków – mówi Krehut-Raszyk.
- Według danych ratusza koszt referendum to 200 tys. złotych. Dr hab. Jacek Haman, socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego i członek Zespołu Ekspertów Wyborczych Fundacji Batorego, przekonuje, że obecne zasady odwołania wójtów, burmistrzów i prezydentów są nieracjonalne. Skłaniają „broniącego się” burmistrza nie do wezwania do głosowania „za nim”, ale do zbojkotowania głosowania. Dlatego, w jego ocenie, należy je zmienić.