Pilne
Sprawdź relację:
Dzieje się!
Kultura

Królewskie pojedynki na współczesność

Zamek kontra zamek, a polem bitwy jest sztuka współczesna — ta, która pojawia się w galeriach i muzeach, a nie w komnatach władców. Tymczasem w Warszawie i na Wawelu zamki otwierają się na dialog z nowoczesnością — wystawiają abakany, „Obrazy liczone”, haute couture czy rzeźbę współczesną w bezprecedensowych zestawieniach. Kto wygrywa to starcie?

Wystawa na Wawelu
Wawel (na zdjęciu) i Zamek Królewski w Warszawie goszczą współczesne wystawy. Który zamek wygrał pojedynek? Fot. Łukasz Gazur
Loading the Elevenlabs Text to Speech AudioNative Player...

Wystawa „Niech nas widzą! Wizerunek, strój, ciało” w Zamku Królewskim w Warszawie to ambitna próba opowiedzenia historii mody jako strategii widzialności — społecznej, symbolicznej, władczej. Kuratorka Monika Przypkowska postanowiła nie traktować ubioru jako ilustrację epoki, ale jako równoprawny element narracji. Sztukę, rzemiosło i modę wystawiono w jednej opowieści.

Ekspozycja obejmuje około 250 obiektów z różnych epok: od XVI wieku po współczesne projekty haute couture i stroje performance’owe. Znajdziemy tu artefakty z kolekcji Zamku Królewskiego oraz z muzeów zagranicznych, czyli Luwru, Muzeum Historii Sztuki w Wiedniu czy galerii drezdeńskiej. Wśród dzieł sztuki dawnych mistrzów znajdują się obrazy Marcella Bacciarellego czy Bartłomieja Strobla, obok porcelanowych figurek z słynnej manufaktury z Miśni i pasów kontuszowych. Na tej samej osi pojawiają się współczesne kreacje Yves’a Saint Laurenta, Thierry’ego Muglera, Coco Chanel, McQueena, Diora czy Balenciagi z kolekcji Adama Lei. I buciki kochanki, a później żony Edwarda VIII – Willis Simpson – dla której zresztą władca zrzucił brytyjską koronę.

Wystawa w Zamku Królewskim.
Wystawa w Zamku Królewskim. Fot. Łukasz Gazur

Z lokalnych zbiorów pokazano m.in. prace Teresy Pągowskiej („Czerwona pończocha”, 1970), Jerzego Ryszarda Zielińskiego („Rycerz obojętny”, 1971), ale też dzieło Michała Zawady przedstawiające – w dość nieoczywistym entourage’u – zbroję młodzieńczą Zygmunta Augusta, którą kilka lat temu Węgrzy podarowali Wawelowi. Sama zbroja zresztą stoi nieopodal.

Jednym z najmocniejszych fragmentów wystawy jest sekcja futer, w której rzeźba Idy Karkoszki krytykuje brutalne odzieranie zwierząt ze skóry dla luksusowych okryć. To moment, gdy estetyka staje naprzeciw etyki, modowy glamour napotyka dyskurs krytyczny. I to bez moralizatorstwa, lecz przez kontrast.

Ida Karkoszka, wystawa w Zamku Królewskim.
Praca Idy Karkoszki, wystawa w Zamku Królewskim. Fot. Łukasz Gazur

W kilku fragmentach ekspozycji widać jednak techniczne niedoróbki: zwisające kable, szczeliny (wywiercone na przewody, półki?). W muzeum tej klasy — szczególnie w kontekście wystawy mody — takie detale potrafią irytować. A jednak całość udowadnia, że historia stroju to nie tylko przeszłość, ale i język walki o tożsamość, władzę i widzialność.

Trzy wystawy, trzy języki

Na Wawelu w sezonie 2025 króluje współczesność. Trzy wystawy czasowe i interwencja artystyczna łączą sztukę dawną z nowoczesną refleksją.

Pierwsza z nich – „A może coś innego? Współczesność na Wawelu” – prezentuje prace Jerzego Nowosielskiego, Jonasa Sterna, Marii Jaremy, Edwarda Dwurnika, Marcina Maciejowskiego czy Łukasza Stokłosy. To próba pokazania, jak powojenna i aktualna sztuka rezonuje w przestrzeniach królewskich. To prezentacja historii, która dla niektórych może być szokująca: powojenne dzieje zamku krakowskiego były zespolone ze sztuką współczesną. To był stale powiększający się zbiór bardzo aktualnych nazwisk i prac, których nie powstydziłoby się na wystawie XX wieku żadne polskie muzeum. To gotowy zestaw ilustracji do podręcznika o polskiej sztuce powojnia. Więc gdy dziś ktoś narzeka, że zamki królewskie są zbyt nowoczesne – warto o tym przypominać. Zwłaszcza w zestawieniu ze znakomitym designem PRL-u – czyli meblami Mariana Sigmunda – które zostały zaprojektowane specjalnie z myślą o wawelskiej rezydencji.

Wystawa na Wawelu.
Aranżacja wystawy na Wawelu. Fot. Łukasz Gazur

Druga wystawa, „Abakanowicz. Bez reguł. Arrasy i abakany na Wawelu”, to majstersztyk kuratorski. Monumentalne abakany Magdaleny Abakanowicz zestawiono z renesansowymi arrasami z kolekcji Zygmunta Augusta. W zaciemnionych przestrzeniach Sali Senatorskiej ogromne tkane prace zawisły naprzeciw scen arrasów przedstawiających wilki, bociany i lamparty. Zderzenie włókna i władzy, materii i symbolu, daje niezwykły efekt wizualny i emocjonalny.

wystawa Abakanowicz na Wawelu.
Wystawa dzieł Magdaleny Abakanowicz na Wawelu. Fot. Łukasz Gazur

Trzecim głosem jest interwencja „Obraz — czas. Roman Opałka”. Pojawiły się na zamku dwa „Obrazy liczone”, czyli dzieła, na których artysta codziennie wymalowywał czas zapisując kolejne liczby, coraz bledsze, tak jakby wizualnie opowiadały o tym, jak z każdym dniem blaknie ludzkie życie. Zawisły w renesansowych komnatach, tworząc konceptualny dialog z przeszłością. Opałka zapisuje przemijanie. To gest symboliczny: sztuka konceptualna wypełnia przestrzeń pamięci i przemienia ją w medytację nad czasem.

Obrazy Opałki na Wawelu
„Obrazy liczone” Romana Opałki na Wawelu. Fot. Łukasz Gazur

Siła i ryzyko

Warszawska wystawa imponuje narracją i klarownością – to spektakl o władzy wizerunku, gdzie każde zestawienie ma sens. Na Wawelu natomiast rozmach i różnorodność czasem przytłaczają, ale też właśnie dzięki nim wystawy stają się czymś więcej niż tylko ekspozycją – są próbą redefinicji królewskiego dziedzictwa.

Wystawa w Zamku Królewskim.
Płaszcz koronacyjny. Wystawa w Zamku Królewskim. Fot. Łukasz Gazur

Jeśli Warszawa to elegancja i konsekwencja, to Wawel jest rozmachem i ryzykiem. Warszawa stawia na opowieść, Wawel – na różnorodność i emocję. I choć nie wszystko działa idealnie (wystawa kolekcji współczesnej i Sigmunda przypomina chwilami malinowy tort bezowy – zbyt dekoracyjny, zbyt słodki), to trzeba docenić odwagę eksperymentu.

 „Niech nas widzą” fascynuje klarownością narracji i siłą pojedynczych gestów, a wawelskie ekspozycje imponują skalą i śmiałością wchodzenia w dialog z przeszłością. Jeśli miałbym wybrać zwycięzcę – to Wawel, za odwagę i różnorodność. Ale to przewaga tylko o włos.

Główne wnioski

  1. Zamek Królewski w Warszawie pokazuje, że moda może być językiem historii i etyki jednocześnie.
  2. Wawel udowadnia, że sztuka współczesna potrafi zamieszkać w renesansowych murach i nie stracić intensywności.
  3. Oba zamki przypominają, że dziedzictwo nie jest skamieliną, ale językiem, którym wciąż da się mówić o współczesności.