Sprawdź relację:
Dzieje się!
Sport

Krótkie skoki polskich kobiet. Fatum, z którym nie udaje się wygrać

Na mistrzostwa świata Polska wysyła tylko trzy skoczkinie narciarskie, a to zbyt mało, by wziąć udział w konkursie drużynowym. Niedawno kolejna z naszych reprezentantek zawiesiła karierę. „Odbijamy się, k…, do tyłu” – powiedziała kiedyś jedna z nich, niechcący ujmując istotę problemu.

Na zdjęciu polska skoczkini narciarska Anna Twardosz
Anna Twardosz to w tym sezonie najlepsza polska skoczkini narciarska. Jedyna, która w zawodach dość regularnie wchodzi do drugiej serii. Zdjęcie: EPA/CHRISTOPHER NEUNDORF Dostawca: PAP/EPA.

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Dlaczego kilka lat temu polscy kibice mogli z optymizmem patrzeć w przyszłość kobiecych skoków w naszym kraju.
  2. Dlaczego historia kobiecych skoków narciarskich w Polsce mogłaby wzmagać nastroje mizoginistyczne.
  3. W jaki sposób Adam Małysz skomentował kilka lat temu sytuację w polskiej kadrze skoczkiń.

Słowa o nietypowym „odbijaniu się” wypowiedziała Kamila Karpiel, wielka nadzieja polskich kobiecych skoków, która jednak w 2022 r. zawiesiła karierę. Miała wtedy niespełna 21 lat. Druga bardzo utalentowana zawodniczka, Kinga Rajda, zakończyła karierę w 2023 r., parę miesięcy po 22. urodzinach.

To one w 2019 r., podczas Mistrzostw Świata w Austrii, zaskoczyły polskich kibiców. Władze polskich skoków narciarskich miały powody do optymizmu, przyszłość wyglądała obiecująco. W konkursie mikstów Kinga Rajda i Kamila Karpiel wystartowały razem z Kamilem Stochem i Dawidem Kubackim. Po pierwszej serii Polska zajmowała sensacyjne trzecie miejsce. Ostatecznie zajęliśmy szóstą lokatę, ale efekt pozostał, zwłaszcza że Rajda miała dopiero 18 lat, a Karpiel – 17. Do Igrzysk Olimpijskich w Pekinie (2022) pozostawały trzy lata, co wydawało się wystarczająco dużo czasu, by awansować do ścisłej czołówki.

Igrzyska okazały się jednak dla polskiej kadry skoczkiń bardzo nieudane. Kamila Karpiel nie pojechała do Chin, a w olimpijskim sezonie ostro krytykowała metody treningowe kadry. Trener Łukasz Kruczek używał platformy dynamometrycznej do oceny siły odbicia się od progu skoczni. Karpiel uważała, że z tego wynikały błędy techniczne, ponieważ odbicie się od platformy różniło się od odbicia na prawdziwej skoczni. Kinga Rajda wystąpiła na igrzyskach, ale skakała bardzo krótko. Później pisała: „Jak się wali, to wszystko. Ale nikt nie zerknie Ci do plecaka, ile cegieł masz napakowanych…”.

Karpiel ostatnio przyznała, że rozważa powrót na skocznię. Rajda nie myśli o takim scenariuszu. Kończąc karierę, wspominała m.in. swój upadek na skoczni w Wiśle z 2020 r. Mówiła, że „po nim zaczęła bać się wiatru”.

Wielki skok Poli Bełtowskiej. Na razie jeden

Trzyosobowa kadra Polski na mistrzostwa świata w Trondheim składa się z Anny Twardosz, Poli Bełtowskiej i Nicole Konderli. Niedawno karierę zawiesiła 19-letnia Natalia Słowik. Mówi, że straciła motywację i chce odpocząć.

Najlepszą spośród Polek jest niespełna 24-letnia Anna Twardosz, która dość regularnie wchodzi do drugiej serii zawodów, a raz zajęła nawet 15. miejsce. 23-letnia Nicole Konderla ani razu nie weszła do najlepszej trzydziestki, natomiast 18-letnia Pola Bełtowska weszła raz. Ta ostatnia niedawno błysnęła wyjątkowo – na początku lutego oddała w USA skok na odległość 131 m, który wtedy był rekordem skoczni. Była liderką konkursu, który jednak przerwano z powodu zbyt mocnego wiatru. Wynik Bełtowskiej został anulowany, ale młoda zawodniczka – mimo że pomógł jej wiatr – wysłała mocny sygnał, że talentu jej nie brakuje.

Skoki narciarskie na mistrzostwach świata w Trondheim rozpoczną się 27 lutego. Polki będą startować w konkursach indywidualnych, dwie z nich wystąpią również w mikście. W rywalizacji drużynowej naszej reprezentacji nie będzie, chyba że jedną skoczkinię „dobiorą” z kadry kombinacji norweskiej.

„Coraz mniej jest tych dziewczyn. (…) Skupimy się na tym, by nie ponosić więcej strat na tym polu. Młodsze uciekają… Kończą szkołę i zaczyna im brakować motywacji. Pozytywne jest to, że na Orlen Cup Kids jest coraz więcej dziewczynek. Tu jednak trzeba będzie poczekać 4-5 lat, zanim one będą mogły występować w zawodach” – mówił ostatnio portalowi Skijumping.pl Marcin Bachleda, były skoczek, obecnie trener.

Na zdjęciu polskie skoczkinie narciarskie: Nicole Konderla, Anna Twardosz i Natalia Słowik.
Na podium po mistrzostwach polski 2023 stoją (od lewej): Nicola Konderla, Anna Twardosz i Natalia Słowik. Ta ostatnia, 19-latka, właśnie zawiesiła karierę sportową. Zdjęcie: PAP/Grzegorz Momot

Złowróżbne początki kobiecych skoków w Polsce

Słowa Marcina Bachledy nie brzmią optymistycznie. Wydaje się, że fatum może nadal ciążyć nad polskimi skoczkami. Kolejne rozdziały tej historii również mogą być nieszczęśliwe.

Już prolog był wyjątkowo niefortunny. Lata przed tym, jak Polki zaczęły startować w poważnych zawodach, Adam Małysz mówił: „To nie jest sport dla kobiet. Są dyscypliny, które oszpecają kobiety. Należy do nich boks, ale także skoki. Są one zresztą szkodliwe dla pań, dla ich figur”. Wycofał się z takiego poglądu i przeprosił, ale zdania pozostały w internecie. Tak samo pozostał w nim filmik sprzed dekady, w którym Piotr Żyła mówił o polskich perspektywach w konkursach mieszanych: „Trzeba znaleźć dwie takie głupie, żeby się bały…”. Żartował w swoim ówczesnym stylu, dziś możemy powiedzieć: bardzo złowróżbnie.

Bo mizoginistyczny „żart” okazał się zwiastunem tego, że każdy mizogin, obserwując polskie skoki kobiet, będzie zachwycony. Że dostanie mnóstwo argumentów na poparcie swoich odklejonych poglądów. Takich argumentów kadra skoczkiń dostarczała sporo. Było w niej bardzo toksycznie, a obraz pogarszało jeszcze to, że w tamtych latach w kadrze męskiej wszystko układało się zdumiewająco harmonijnie – choć skoczkowie od wielu lat każdej zimy jeździli ze sobą na zawody tydzień w tydzień, nigdy nie było mowy choćby o niesnaskach.

Trudno ocenić, czy głośniejszy był konflikt Kingi Rajdy z Nicole Konderlą, czy też ten Kamili Karpiel z trenerem Łukaszem Kruczkiem.

– Nie lubimy się, nie ma co ukrywać. Ale szanujemy się jako zawodniczki i mam nadzieję, że nie będziemy sobie wchodzić w paradę – mówiła swego czasu Kinga Rajda.

Doszło do tego, że na jedne zawody do Niemiec nie pojechały tym samym busem reprezentacji, Nicole Konderla dotarła na miejsce innym samochodem.

Konderla z kolei raz, w rozmowie z TVP Sport, opowiedziała taką zdumiewającą historię: „Gdy przyszłam skakać do grupy Wojtka Tajnera, była tam już Paulina Cieślar. Weszłam na jej teren i musiały minąć dwa lata, żebyśmy zaczęły ze sobą w ogóle rozmawiać”.

Adam Małysz, w tamtych latach dyrektor sportowy kadry, raz wykrzyknął w rozmowie o Kamili Karpiel: „Czyli to trener ma się dostosowywać?!”. Karpiel oceniała, że trener Łukasz Kruczek „nie umie się wpasować w jej strategię trenowania”, dlatego wolała pracować z Marcinem Bachledą, który wówczas był asystentem Kruczka.

W 2021 r. Małysz powiedział: „Jest dobrze, płaczą. Jest źle, płaczą. Później nawet trudno wejść do takiej szatni. Z jednej strony współczuję trenerom, bo to nie jest łatwa praca, z drugiej – musimy wymagać, bo w to są inwestowane pieniądze. I to niemałe”.

Obecnie, trawestując ocenę trenera Marcina Bachledy, trzeba stwierdzić, że problem polega na tym, by nie doszło do sytuacji, w której nie będzie komu płakać.

Główne wnioski

  1. Dwie polskie zawodniczki – te, które uznawano za najbardziej utalentowane – zawiesiły lub zakończyły kariery w bardzo młodym wieku. Kamila Karpiel zrobiła to jeszcze przed 21. urodzinami, a Kinga Rajda – tuż po 22. Wpływ na to miały m.in. konflikty, które targały reprezentacją Polski.
  2. W obecnym sezonie tylko jedna Polka regularnie wchodzi do drugiej serii konkursów. Jest nią Anna Twardosz, zawodniczka, która niedawno ukończyła jedne zawody na 15. miejscu.
  3. Trener Marcin Bachleda mówi, że obecnie problemem w polskich skokach narciarskich kobiet jest to, by kolejne zawodniczki nie przerywały swoich karier. Tak minimalistyczne podejście wynika z doświadczeń z innymi skoczkiniami, a także z faktu, iż nowe pokolenie może nadejść dopiero za kilka lat.