Pilne
Sprawdź relację:
Dzieje się!
Biznes Lifestyle

Krzysztof Szyszka lubi odważne spółki. „Większość ponosi na giełdzie straty przez brak wiedzy” (WYWIAD)

Osobom z genem przedsiębiorczości sugeruję tworzenie własnych biznesów, nawet początkowo niewielkich, wymagających ogromu pracy, ryzyka i stresu – mówi Krzysztof Szyszka, prezes i współzałożyciel Vercomu. Opowiada też o lekcjach z budowy firmy wycenianej już na prawie 3 mld zł i wskazówkach dla przedsiębiorców chcących zatrzymać 100 proc. biznesu, a także dlaczego przekazanie dzieciom całego majątku mijałoby się z celem.

Krzysztof Szyszka, prezes i współzałożyciel firmy Vercom.
Krzysztof Szyszka, szef Vercomu, przekonuje, że warto zebrać cenną wiedzę i doświadczenie, nim dojdzie się do większych inwestycji. Nie ma sensu jednak zbyt długo skupiać się na teorii – lepiej zacząć od mniejszych projektów, popełniać mniejsze błędy i osiągać mniejszy od oczekiwanego zwrot. Fot. Piotr Waniorek/zelaznastudio.pl

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Dlaczego za najbardziej niedocenianą inwestycję Krzysztof Szyszka uznaje inwestycję w kolejne pokolenia.
  2. Czego brakuje na polskiej giełdzie, by zainteresowanie nią wzrosło wśród indywidualnych inwestorów.
  3. Jakich firm szukać, by móc na długo zapomnieć o inwestycji w nie.

Mariusz Bartodziej, XYZ: Warren Buffett, legendarny inwestor, oddaje ster w Berkshire Hathaway w sytuacji, w której cena akcji spółki wzrosła 2780-krotnie od debiutu na giełdzie w 1980 r. Na panu także ta kwota robi wrażenie?

Krzysztof Szyszka, prezes i współzałożyciel Vercomu: Robi, niemniej po przekroczeniu pewnego poziomu to już tylko cyfry. Sądzę, że dla Warrena Buffetta inwestowanie stało się z czasem nie tylko sposobem na pomnażanie majątku, ale przede wszystkim na udowadnianie innym, że podejmuje się właściwe decyzje i że ma się rację. Systematycznie dowodził, że można zarabiać ponadprzeciętnie, przewyższając dynamikę rynku.

Warto przy tej okazji podkreślić, że beneficjentami wspomnianego wzrostu została w większości elita, którą było stać na kupowanie akcji czy udziałów w funduszach – ledwie garstka z 8 mld ludzi. Takie wydarzenia skłaniają do refleksji, że w pewnym sensie świat oszalał. Bogacimy się, ale nierównomiernie – więc cały czas mnóstwo ludzi musi codziennie mierzyć się z potrzebą zaspokojenia prozaicznych potrzeb. Każdy przykład takiego sukcesu jest więc słodko-gorzki.

Historia Warrena Buffetta to dobry przykład na to, że budowa wartości wymaga czasu.

Zdecydowanie tak. Inwestowanie jest funkcją czasu. To, w jakim miejscu znajduje się dziś polska gospodarka, wynika z naszego genu przedsiębiorczości i chęci ciągłego udowadniania, że możemy budować biznesy równie dobre, a nawet lepsze niż gdziekolwiek indziej na świecie. Osiągnęliśmy to mimo zaledwie kilku dekad, a nie wieków, gromadzenia kapitału. Jesteśmy nadal w fazie mocnego wzrostu. Na wielu dojrzałych rynkach widać już zmęczenie i zblazowanie, a my jesteśmy ciągle głodni – nawet nie tyle zarabiania pieniędzy, co zaspokajania swoich ambicji i udowadniania, że jesteśmy w stanie robić rzeczy na światowym poziomie.

Warto wiedzieć

Z technologią za pan brat

Krzysztof Szyszka to absolwent Międzynarodowych Stosunków Gospodarczych i Politycznych na Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu. Z branżą technologiczną związał się w 2002 r., gdy zaczął kierować hostingową firmą Ogicom. Jest współzałożycielem Vercomu, wydzielonego w 2005 r. z obecnej grupy cyber_Folks.

Vercom oferuje w modelu abonamentowym cyfrowe narzędzia automatyzujące komunikację transakcyjną i marketingową w różnych kanałach (SMS, e-mail, powiadomienia push w aplikacjach itd.). W 2022 r. dokonał jednego z największych zagranicznych przejęć w wykonaniu polskich firm technologicznych: kupił za ok. 400 mln zł spółkę MailerLite. W 2024 r. zwiększył przychody z 337 do 496 mln zł, a skorygowany zysk EBITDA z 85 do 110 mln zł. Cel na 2028 r. to ok. 300 mln zł EBITDA.

Vercom wszedł na giełdę w maju 2022 r. z wyceną 831 mln zł, a obecnie jego kapitalizacja wynosi ok. 2,7 mld zł. Krzysztof Szyszka miał przed debiutem spółki na GPW ponad 1,9 mln akcji spółki, a obecnie przeszło 1 mln (niecałe 5 proc.). Przy kursie przekraczającym 124 zł są one warte ok. 130 mln zł.

Życie to maraton

Skoro za swoją główną inwestycję uznaje pan akcje Vercomu, to scenariusz podobny do Berkshire Hathaway byłby dla pana wymarzony?

Od debiutu na GPW cztery lata temu potroiliśmy już kapitalizację, dziś przekracza 2,5 mld zł. To wydaje się bardzo dobrym wynikiem i jestem pod tym względem usatysfakcjonowany. Zainwestowałem w tę firmę nie tylko najwięcej pieniędzy, ale przede wszystkim czasu i energii – nie wyłącznie w celu pomnożenia majątku. Wielu przedsiębiorców, w tym ja, myśli w innych kategoriach.

Jakich?

Już wspomniane 2,5 mld zł – nie wspominając o wyższych kwotach – to abstrakcyjna suma dla przeciętnego człowieka. Vercom nie jest dla mnie wyłącznie inwestycją finansową – to przede wszystkim inwestycja w siebie. Przez kilkanaście lat zarządzania tą firmą bardzo się rozwinąłem w zakresie m.in. kierowania biznesem i zespołami oraz stawiania ambitnych celów i planowania ścieżki ich efektywnej realizacji. Zakładam, że w przyszłości będę mógł podzielić się wiedzą i doświadczeniem z innymi przedsiębiorcami albo z moimi – jeszcze uczącymi się – synami, jeśli założą własne firmy. Zgadzam się z powiedzeniem, by inwestować w to, co się zna. Wtedy mamy szansę, by rzeczywiście osiągnąć wymierny efekt finansowy. Rozszerzyłbym jednak to podejście.

W jaki sposób?

„…lub w to, co chce się poznać”. Bo wchodząc w nowy dla nas obszar, mamy głód poznawania. A inwestycją, która zostaje z nami na zawsze, są wiedza i doświadczenie zdobyte przy realizacji interesującego nas projektu. Doprowadzenie biznesu do takiej skali jak chociażby Vercom wymaga ogromnej ilości czasu, energii i zaangażowania. Gdybym tego nie lubił, prawdopodobnie byłby to dla mnie bardzo trudny okres i nie osiągnąłbym takich rezultatów. A tak mam sytuację win-win, zyskałem wiedzę i atrakcyjny finansowo zwrot z inwestycji.

Historia Vercomu jest dowodem, że do inwestowania na giełdzie warto podchodzić długoterminowo?

Zdecydowanie tak. Dla mnie cierpliwość i długi horyzont to synonimy inwestowania. Nigdy nie inwestowałem spekulacyjnie – interesuje mnie tylko długookresowa gra, bo czas odgrywa kluczową rolę. Życie to maraton, dlatego regularnie powtarzam młodym osobom, że mają czas, więc warto rozłożyć siły. Po zabezpieczeniu podstawowych potrzeb można myśleć o zaspokajaniu kolejnych, a z czasem o zabezpieczeniu własnych dzieci czy nawet wnuków.

Z drugiej strony – im wcześniej zaczniemy inwestować, tym lepszy wynik osiągniemy w dłuższej perspektywie. Efekt procentu składanego.

Matematyka jest nieubłagana. Zanim dojdziemy do większych inwestycji, warto zebrać cenną wiedzę i doświadczenie. Nie warto jednak zbyt długo skupiać się na teorii – lepiej zacząć od mniejszych projektów, popełniać mniejsze błędy i osiągać mniejszy od oczekiwanego zwrot. Dowiemy się, że istnieją cykle, które można przeczekać, zarobić na nich albo stracić. Im więcej będziemy mieli wiedzy, tym lepsze decyzje inwestycyjne będziemy mogli podejmować.

Długofalowe podejście w inwestowaniu zapewnia nie tylko korzyści finansowe, ale też satysfakcję. A chyba o to właśnie chodzi – by z inwestowania czerpać przyjemność.

Co jeszcze można zyskać, inwestując długoterminowo?

Długofalowe podejście w inwestowaniu zapewnia nie tylko korzyści finansowe, ale też satysfakcję. A chyba o to właśnie chodzi – by z inwestowania czerpać przyjemność. Dla mnie, jako przedsiębiorcy, nie ma nic lepszego niż obserwowanie dynamicznego, zdywersyfikowanego wzrostu wartości firmy. Chciałbym cieszyć się nim jako akcjonariusz przez dekady, a nie przez kwartał czy nawet rok.

Odczuwam ogromną satysfakcję z tego, że Vercom zwiększa przychody średnio o 50 proc. rocznie od 20 lat. Taka komfortowa sytuacja umożliwia mi budowanie portfela inwestycyjnego na bazie innych spółek, ale nie mam takiej potrzeby, bo Vercom to dla mnie bardzo bezpieczna inwestycja – z uwagi na dywersyfikację produktową, geograficzną, walutową i kliencką. Obsługujemy 100 tys. firm – od małych po duże – w 180 krajach, rozliczając się w czterech walutach.

Jeszcze cztery lata temu dużym wyzwaniem było dla nas zrealizowanie kilku akwizycji za 0,5 mld zł, a dziś mogę sobie wyobrazić, że za trzy–cztery lata będziemy gotowi przejmować firmy o kapitalizacji zbliżonej, a nawet większej, niż nasza obecna.

Ikona wykres interaktywny Wykres interaktywny
Ikona pełny ekran Pełny ekran

Tylko jak wybrać spółki, których akcje można kupić i na długo prawie zapomnieć? Na co – z perspektywy osoby zarządzającej dużą firmą notowaną na GPW – warto zwracać uwagę?

To bardzo trudne. Osiąganie takich wyników jak Warren Buffett to wyjątek, nie reguła. Mimo że wszystkie istotne informacje dotyczące spółek publicznych są ogólnodostępne, dla większości inwestorów to nadal niewystarczające. Trzeba bowiem umieć wyłuskać z ogromu danych to, co naprawdę istotne, i właściwie to zrozumieć – a to już wymaga odpowiednich kompetencji. W związku z tym wracamy do podstaw: najlepiej inwestować w to, co się dobrze zna albo co chce się zgłębić. Młodym ludziom jednak zalecałbym inną ścieżkę.

Jaką?

Patrząc nawet wyłącznie z perspektywy finansowej, żadna strategia inwestycyjna nie zapewniłaby mi takiego zwrotu w ciągu 20 lat jak rozwój Vercomu. Dlatego osobom z genem przedsiębiorczości sugeruję tworzenie własnych biznesów – nawet początkowo niewielkich, wymagających ogromu pracy, ryzyka i stresu. Bo to prowadzi do zdobycia ogromnej wiedzy, a może zakończyć się również spektakularnym sukcesem finansowym. Aby go osiągnąć, warto od samego początku otaczać się dobrymi ludźmi.

I to firmy z odpowiednim zespołem najbardziej ceni pan jako inwestor?

Inwestuję raczej symbolicznie, kierując się bardziej sympatią i intuicją niż przemyślaną strategią. Lubię odważne spółki – i za jedną z najfajniejszych swoich inwestycji uznaję CD Projekt. Bo wiem, ile wymaga zbudowanie biznesu na światowym poziomie. Takich firm w Polsce nie brakuje – warto wymienić chociażby Text, LPP czy InPost. I warto takie biznesy wspierać, dając im kredyt zaufania w postaci zakupu akcji, bo zyskujemy coś więcej niż tylko zwrot z kapitału. Przyczyniamy się do wzmocnienia gospodarki i tworzenia tysięcy miejsc pracy w dobrych organizacjach, realizujących ciekawe projekty.

Bezwzględność rynku kapitałowego

Czego, w pana ocenie, brakuje na GPW, by stała się atrakcyjniejsza zarówno dla właścicieli firm, jak i dla polskich inwestorów?

Prywatnie i zawodowo mam wyłącznie pozytywne doświadczenia z polską giełdą – mógłbym być jej ambasadorem. Są tańsze sposoby pozyskania kapitału niż GPW, ale narzucenie sobie wyższych standardów działania i zyskanie wiarygodności są nieocenione. Vercom nie byłby dziś w tym miejscu bez debiutu – nie zrealizowałby akwizycji, które częściowo opłaciliśmy akcjami.

A dlaczego mamy na polskiej giełdzie tak mało indywidualnych inwestorów?

Bo wcale nie tak łatwo na niej zarobić. Spółek pokroju Vercomu – systematycznie zwiększających wartość i jednocześnie wypłacających regularnie dywidendę – nie ma wiele, i to nie tylko na GPW.

Z perspektywy drobnych inwestorów cenne byłyby różne ulgi podatkowe, ale najbardziej brakuje mi większej przejrzystości wśród spółek publicznych oraz edukacji finansowej, która powinna zaczynać się już w szkole średniej. Większość osób ponosi straty, bo brakuje im wiedzy. Działają intuicyjnie, a rynek kapitałowy jest sprofesjonalizowany i bezwzględnie wykorzystuje brak świadomości całej masy indywidualnych inwestorów. Dlatego uczestniczę w różnych inicjatywach skierowanych do nich, by dzielić się doświadczeniem. A ono – bądźmy szczerzy – nie jest jeszcze bogate, bo nasz rynek kapitałowy funkcjonuje od kilku dekad, a nie od wielu pokoleń. I znów przewija się w naszej rozmowie motyw czasu – tak ważny w inwestowaniu.

Większość osób ponosi straty, bo brakuje im wiedzy. Działają intuicyjnie, a rynek kapitałowy jest sprofesjonalizowany i bezwzględnie wykorzystuje brak świadomości całej masy indywidualnych inwestorów.

Wejście na giełdę to jedna z opcji wymagających podzielenia się firmą, a wielu przedsiębiorców tego nie chce. Pan ma dziś tylko ok. 5 proc. akcji spółki, ale z pomocą inwestorów rozwinęła się ona na tyle, że ten pakiet jest wart grubo ponad 100 mln zł. Czyli warto było?

Tak, pod wieloma względami – nie tylko finansowym. Bo większość przedsiębiorców to zwykli ludzie, którzy prowadzą działalność nie z myślą o inkasowaniu takich czy innych kwot. Chodzi o pewną formę sprawczości i poczucie dumy, jaką daje budowanie w Polsce globalnego czempiona i świetnego miejsca pracy dla setek osób. A także o odwdzięczenie się za zapewnienie przez nasze państwo bezpieczeństwa, bezpłatnej edukacji i służby zdrowia. Myśląc długoterminowo, warto szukać sprzymierzeńców do realizacji celu. Dla przedsiębiorców, którzy chcą zatrzymać 100 proc. firmy, mam przede wszystkim jedną wskazówkę…

Jaką?

5 proc. udziałów to odpowiednio mniejszy zwrot z kapitału, ale jednocześnie znacznie mniejszy stres. Mam w Vercomie setki ludzi, którzy myślą podobnie do mnie i zmierzają w tym samym kierunku. Wprowadzenie firmy na giełdę zapewnia płynność akcji, które możemy przydzielać kluczowym pracownikom w ramach programu ESOP [plan opcji na akcje pracownicze – red.]. Dzięki temu codziennie pracują oni nie tylko na swoje wynagrodzenie, ale też na wzrost wartości biznesu – bo na tym również korzystają. Wielu z nich nie ma czasu ani kompetencji, by samodzielnie znaleźć odpowiednie inwestycje. Dlatego chcę, by to akcje Vercomu były dla nich główną i najlepszą inwestycją.

Mamy kilka tysięcy akcjonariuszy – są wśród nich m.in. członkowie mojej rodziny i znajomi. Możliwość przedstawiania im kolejnych rekordowych wyników i wspólnego świętowania sukcesów daje mi ogromną satysfakcję.

Był pan mniejszościowym akcjonariuszem jeszcze przed wejściem na giełdę. W jakich okolicznościach Vercom stał się częścią grupy cyber_Folks?

Vercom założyliśmy wspólnie z Adamem Lewkowiczem i Jakubem Dwernickim 20 lat temu. Początkowo jako software house świadczący usługi programistyczne  dla firmy Kuby Dwernickiego, która wówczas nazywała się Spider. Po kilku latach Adam stworzył swoją pierwszą platformę CPaaS [Communication Platform as a Service – red.] i zbudowaliśmy wokół niej niezależny projekt. To były fundamenty dzisiejszego Vercomu, w którym obecny cyber_Folks – jako branżowy inwestor – miał od początku większościowy pakiet. Posiadanie takiego partnera, z którym świetnie się rozumiemy, okazało się kluczowe.

A w prywatnych inwestycjach – też woli pan mieć zaufanych partnerów i doradców, czy zarządza pan oszczędnościami samodzielnie?

Główną inwestycją, która ma zapewnić mi odpowiedni zwrot, są akcje Vercomu. Pozostałe projekty są na tym tle niewielkie, bo nie mam na nie zbyt dużo czasu. Dlatego inwestuję przede wszystkim w zaufane osoby, by je wspierać. To moja główna motywacja – ponieważ żadna inna inwestycja nie zapewni mi takiego zwrotu jak Vercom. Niewiele jest równie perspektywicznych, dynamicznych i stabilnych sektorów jak nasz. Poza tym uwielbiam nieruchomości – część kupiłem pod własne potrzeby, a częścią zajmuje się moja małżonka. Jeśli ktoś twierdzi, że nieruchomości to pasywne aktywa, myli się. Zajmowanie się nimi wymaga sporo pracy.

Znam wielu młodych ludzi z silną motywacją przedsiębiorczą i świadomością, że jeśli chcą coś dużego osiągnąć – nawet materialnie – to najlepszą drogą jest własny biznes.

Inwestycja w młode pokolenie

Co uważa pan za najbardziej niedocenianą inwestycję?

Inwestycję w kolejne pokolenia – w edukację naszych dzieci, także na najlepszych zagranicznych uczelniach. Mam poczucie, że jako kraj robimy w tym zakresie zbyt mało. Przez ostatnie dekady pozwalaliśmy, by świetnie wykształceni Polacy robili kariery za granicą. Pora to zmienić i zawalczyć o ich powrót. To wymaga inwestycji – pieniędzy i czasu – musimy słuchać, być wsparciem. Kapitał buduje się pokoleniami. Pierwsze pokolenie po transformacji ustrojowej było zbyt zajęte, by czerpać korzyści z kapitału lub intensywnie inwestować. To będzie rola następnych pokoleń.

Jakie zalety dostrzega pan u dzisiejszych młodych przedsiębiorców technologicznych? Czego im czasem brakuje albo mają za dużo?

Nie lubię uogólnień – skupiam się na indywidualnościach. Znam wielu młodych ludzi z silną motywacją przedsiębiorczą i świadomością, że jeśli chcą coś dużego osiągnąć – nawet materialnie – to najlepszą drogą jest własny biznes. Zachęcam ich do szukania partnerów z komplementarnymi kompetencjami i doświadczeniem, bo w pojedynkę naprawdę trudno zbudować coś dużego. Doceniam młodych za umiejętność korzystania z nowych technologii – bo obniżają one próg wejścia w nowe projekty – zarówno finansowo, jak i czasowo. Mnie takich kompetencji trochę brakuje, ale dlatego powtarzam: nie należy bać się swoich ograniczeń, bo ich pokonywanie jest głównym motorem sukcesu.

Patrząc na wiele młodych osób, jestem dobrej myśli. Mój syn przygotował w ramach studiów taką analizę techniczną jednego z biznesów, że od razu mógłby dostać pracę w mojej firmie – mimo że nie działa jeszcze w sferze biznesu i wciąż się uczy.

Pańską ambicją jest zrobienie z Vercomu największej spółki technologicznej na GPW. Wyobraża pan sobie sprzedaż wówczas swoich akcji, czy trzyma je pan z myślą o budowie majątku dla następnych pokoleń?

Utwierdzam się w przekonaniu, że przekazanie dzieciom całego majątku mijałoby się z celem – bo wiem po sobie, że największą satysfakcję daje pokonywanie drogi, a nie samo dojście do mety. Na pewno nie przeznaczę też wszystkiego na konsumpcję – ani nie byłbym w stanie tego zrobić, ani nie czuję takiej potrzeby. Z czasem na pewno będę mógł coraz mocniej wspierać inne osoby na ich przedsiębiorczej drodze.

Na razie jednak temat spożytkowania akcji pozostaje dla mnie drugorzędny, a priorytetem jest rozwój firmy.

Zdaniem partnera

Co tworzy realną przewagę?

Świadome podejście do inwestowania i rozwoju decyduje o długoterminowym sukcesie. Kluczowa jest również umiejętność czerpania z doświadczeń – zarówno własnych, jak i cudzych – oraz otwartość na poznawanie nowych sektorów. W eFaktor każdego dnia spotykamy osoby z genem przedsiębiorczości – zaangażowanych liderów, którzy nie tylko rozwijają własne firmy, lecz także poszukują partnerów do wspólnej realizacji ambitnych celów.

Wielu z nich buduje z naszymi ekspertami długoletnie relacje oparte na zaufaniu. Oferujemy nie tylko konkretne narzędzia finansowe wspierające rozwój, lecz także wiedzę, doświadczenie i elastyczne podejście. Parafrazując rozmówcę: „Życie to maraton, dlatego warto pamiętać, że mamy czas – i rozkładać siły mądrze.”

Wierzymy, że to właśnie takie partnerstwo – oparte na wspólnych wartościach i długofalowym myśleniu – tworzy realną przewagę konkurencyjną. To ono umożliwia budowę organizacji, które nie tylko rosną, ale też zmieniają otoczenie wokół siebie.

Główne wnioski

  1. Czas
    Krzysztof Szyszka uznaje cierpliwość i długi horyzont za synonimy inwestowania. Nigdy nie angażował się w spekulacje – interesuje go wyłącznie gra długoterminowa, bo to właśnie czas odgrywa kluczową rolę. Długofalowe podejście w inwestowaniu przynosi nie tylko korzyści finansowe, ale również satysfakcję. A – jego zdaniem – właśnie o to chodzi: o czerpanie przyjemności z inwestowania.
  2. Odwaga
    Przedsiębiorca podkreśla, że żadna strategia inwestycyjna nie przyniosłaby mu takiego zwrotu w ciągu 20 lat jak rozwój Vercomu. Dlatego osobom z genem przedsiębiorczości zaleca budowanie własnych biznesów – nawet początkowo niewielkich, wymagających ogromu pracy, ryzyka i stresu.
  3. Giełda
    Zdaniem Krzysztofa Szyszki, z perspektywy drobnych inwestorów cenne byłyby różnego rodzaju ulgi podatkowe, ale najbardziej odczuwalny jest brak przejrzystości spółek publicznych oraz powszechnej edukacji finansowej, która powinna zaczynać się już w szkole średniej. Większość osób ponosi straty, ponieważ brakuje im wiedzy. Działają intuicyjnie, a rynek kapitałowy jest sprofesjonalizowany i bezlitośnie wykorzystuje brak świadomości całej masy indywidualnych inwestorów.