Książki „szyte na miarę”. Rzemiosło, które stało się sztuką
Książki w kształcie rzeźby, w jedwabiu, aksamicie ze złotem i drogimi kamieniami, ale też w tradycyjnej formie – zawsze w limitowanej edycji. Urszula Kurtiak i Edward Ley od ponad 30 lat specjalizują się w tworzeniu i wydawaniu wyjątkowych książek, które kosztują nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Skąd pomysł na założenie wydawnictwa artystycznego, w którym powstają książki „szyte na miarę”.
- Jak wygląda praca nad książką zamówioną na specjalne zlecenie.
- Ile kosztują i jakie formy mogą przybrać tego typu projekty.
Urszula Kurtiak i Edward Ley od ponad 30 lat zajmują się introligatorstwem, ręcznym przygotowaniem szaty graficznej i okładek książek. Jak sami przyznają, z tym rodzajem rzemiosła, połączyły ich po trosze przypadek i potrzeba posiadania pięknych wydań.
– Mieliśmy kiedyś książkę oprawioną w jedwab chiński. Miała ponad 100 lat i pojawiły się na niej przetarcia. Zanieśliśmy ją do introligatora, żeby ją naprawił. Gdy przyszliśmy po miesiącu, żeby odebrać książkę, zobaczyliśmy ją w całkowicie innej odsłonie. Zamiast jedwabiu, który został wyrzucony, książka została oprawiona w zwykły introligatorski materiał. Gdy rzemieślnik zobaczył nasze miny, próbował nas udobruchać i ten materiał zamienił na skórę, która wyglądała jak plastik, co wymagało kolejnej korekty i następnego miesiąca oczekiwania na książkę. Wtedy pomyśleliśmy o tym, że wspaniale byłoby mieć własną, piękną bibliotekę w skórze – wspomina Edward Ley.
Zawód introligatora wymierał. Coraz mniej było rzemieślników na rynku, na co miała wpływ ówczesna sytuacja polityczna w Polsce – obowiązywał kompletny zakaz posiadania czcionek, a także był problem z dostępnością materiałów, przede wszystkim skór, z których można było wykonać jakiekolwiek oprawy do książek.
– Zaczęliśmy się uczyć tego fachu. Żona dostała stypendium od Fundacji Szwajcarskiej Pro Helvetia, dzięki czemu mogła wyjechać do Szwajcarii i tam poznawać introligatorstwo artystyczne na wysokim poziomie. Dzisiaj sami prowadzimy szkołę introligatorstwa artystycznego – dodaje Edward Ley.
W 1989 r. Urszula Kurtiak i Edward Ley w Koszalinie – gdzie na co dzień mieszkają i pracują – założyli wydawnictwo artystyczne, w którym powstają książki „szyte na miarę” wedle indywidualnych zamówień oraz inne publikacje, które można kupić m.in. w warszawskiej Galerii Książki Kolekcjonerskiej, działającej w Warszawie przy ulicy Marszałkowskiej od ponad ośmiu lat.
– W naszej galerii proponujemy wydawnictwa przygotowane tylko przez nas, limitowane, numerowane jak np. „Dekameron”, którego powstało tylko 28 sztuk. Kolekcjonerzy wiedzą, że nigdy nie powstanie żaden dodruk, ani jeden egzemplarz więcej – mówi Edward Ley.

Jak powstają książki ręcznie szyte?
Książki, które powstają w wydawnictwie Kurtiak i Ley, są tworzone wedle indywidualnych preferencji zamawiających, klient decyduje o stylu, w jakim chce mieć przygotowaną konkretny wolumen. Oczywiście wykonanie i poszczególne elementy jak papier czy materiały na okładkę muszą być adekwatne do danego tytułu i autora, ponieważ oprawy nawiązują w sposób metaforyczny do zawartości treściowej wydania.
– Drukujemy książki na papierach wiecznotrwałych, na które dajemy dożywotnią gwarancję. To znaczy, że używamy takich papierów, z jakich korzystają malarze, tworząc swoje ponadczasowe dzieła sztuki. Jest to papier artystyczny, gdzie jedna kartka kosztuje nawet 41 zł – wylicza Urszula Kurtiak.
– Wybieramy papiery z włókien naturalnych jak np. bawełna, len, włókna konopne czy tak egzotyczne jak morwa. „Lalkę” Prusa stworzyliśmy na papierze pochodzącym z Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych, gdzie powstają m.in. banknoty – dodaje Edward Ley.
Każda z wydanych przez nich książek jest szyta ręcznie.
– Z reguły woluminy sami drukujemy, a następnie szyjemy i oprawiamy. W zależności od zlecania mogą to być skóry lub jedwabie. Wszystko robimy ręcznie, ponieważ nie ma takich maszyn, które mogłyby taką książkę przygotować – podkreśla Urszula Kurtiak.
Co ciekawe, wszystkie ilustracje przygotowane do książek są autorskie.
– Do „Wesela” Wyspiańskiego ilustracje przygotował nam sam Andrzej Wajda. Z kolei przy okazji innych tytułów współpracowaliśmy m.in. z Juliuszem Machulskim i jego córką Marią – zaznacza Edward Ley.
Przygotowanie oprawy do książki trwa około miesiąca, w zależności od wymagań klienta. Z kolei praca nad nową publikacją danego tytułu potrafi zająć nawet dwa lata. A jakie są wymagania ze strony zleceniodawców?
– Bardzo różne. Zdarza się, że czasami przygotowujemy książki w oprawach jubilerskich. Pojawia się złoto, srebro, cyrkonie lub inne kamienie ozdobne, a zamiast skóry czy jedwabiu – aksamity. Tutaj liczy się przede wszystkim dbałość o każdy detal, harmonia barw, dopasowanie wszystkich kolorów do siebie, ponieważ to i kreacja odróżniają introligatorstwo artystyczne od rzemieślniczego – dodaje Edward Ley.

Ile kosztuje książka kolekcjonerska?
Książki często przygotowywane są na specjalne okazje i podobnie jak np. garnitur od krawca, mają swoją cenę adekwatną do pracy rzemieślnika i wykorzystanych materiałów.
– Ceny wahają się od kilku do nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych. Najdroższa nasza książka „Dekameron” kosztuje 48 tys. zł. Powstało jej tylko 28 egzemplarzy w języku polskim, ale planujemy też taką samą liczbę wydań w języku angielskim. Warto dodać, że te książki zyskują później własne życie i często są wystawiane na aukcjach za jeszcze większe kwoty, niż zostały zakupione – mówi Edward Ley.
Ekskluzywne prezenty
Książki za kilka, kilkanaście czy kilkadziesiąt tysięcy złotych z pewnością zarezerwowane są dla osób zamożnych. Chociaż jak mówią ich twórcy, zdarzają się miłośnicy literatury z mniej zasobnym portfelem, dla których książka w takim wydaniu stanowi wyjątkową wartość i sprawiają sobie lub bliskim taki prezent. Niektórzy kupują je na raty.
– Zdarzyło nam się tworzyć kroniki rodzinne na podstawie zdjęć i opowiedzianych historii. Były tam fotografie, akty urodzin, drzewo genealogiczne. Takie prace to często pojedyncze projekty, chociaż zdarza się, że klient zamawia więcej sztuk. Natomiast trzeba pamiętać, że to jest produkt elitarny, artystyczny, a nie masowy. To jest nisza – dodaje Urszula Kurtiak.
Klientami państwa Kurtiak i Ley często są prywatni przedsiębiorcy oraz instytucje państwowe, które kupują klasyki polskiej literatury w wyjątkowej oprawie na prezent.
– Pamiętam, jak Lech Kaczyński jechał z pierwszą wizytą prezydencką do Watykanu. Wówczas kancelaria prezydencka zamówiła u nas książkę dla papieża. Były to „Rady i wskazówki Jana od Krzyża”. Co też nie obyło się bez przygód, albowiem zamówienie zostało złożone dość późno, przez co mieliśmy mało czasu na realizację. Oczywiście wszystko udało się przygotować na czas, natomiast książka zamiast do pałacu prezydenckiego trafiła prosto na pokład samolotu – wspomina Edward Ley.
Jak przyznaje, tworzenie pod presją czasu w tym fachu nie jest niczym dobrym, ponieważ są pewne procesy, które trudno przyspieszyć. Edward Ley przywołuje przy tym inne zlecenie od państwowej spółki, gdzie sama pani prezes dzwoniła co dwie godziny z zapytaniem, czy już jest wszystko gotowe.
– Było to dla nas wymagające zlecenie, bo poprawialiśmy po kimś innym pracę, a właściwie to wykonywaliśmy ją na nowo. A do tego te telefony, które powodowały niepotrzebną presję i rozpraszały w pracy. Pamiętam, że nie mówiłem pracownikom dla kogo ta książka i na jaką okazję, żeby nie zaczęły się im trząść ręce. Dzisiaj z perspektywy czasu możemy powiedzieć, że chodziło o Pocztę Polską i przygotowanie albumów ze znaczkami z okazji przyjazdu papieża Jana Pawła II do Polski – mówi Edward Ley.

Odrzucone zlecenia
Dopytuję, czy zdarzały się zlecenia, które z różnych względów odrzucili.
– Teraz odmawiamy ze względu na krótki termin, a i czas, bo listopad i grudzień to miesiące, w których mamy dużo zamówień. Zdarzyło nam się także raz nie podpisać pod zamówieniem, dlatego że nasza wizja mocno rozmijała się pod względem estetycznym z oczekiwaniami klienta – mówi Edward Ley.
– Oczywiście musimy się liczyć z gustem klienta, bo to on decyduje, za co płaci. Natomiast z reguły udaje nam się zazwyczaj przekonać klientów do naszej wizji artystycznej, używając jak najbardziej uzasadnionych argumentów, że np. taka okładka nie będzie pasować do wierszy Wisławy Szymborskiej czy powieści Stanisława Lema, a musimy je dopasować do czasów, w których tworzyli i treści książki – tłumaczy Urszula Kurtiak.
Jak przyznają, zdarzyło im się także odmówić realizacji zlecenia z innych powodów niż brak czasu.
– Kiedyś jedna osoba chciała oprawić księgę diabła, w której były różne satanistyczne treści. Odmówiliśmy – dodaje Edward Ley.
Wyjątkowa domowa biblioteka
Z drugiej strony są klienci, którzy wracają do wydawnictwa z kolejnymi zleceniami, zamawiając książki utrzymane w jednym stylu, co pozwala im tworzyć prywatne biblioteki domowe.
– Te książki traktowane są jak dzieła sztuki. Jeśli ktoś wcześniej inwestował np. w obrazy, teraz tak samo robi z książkami. Stąd też mamy klientów, którzy zamawiają np. wszystkie dzieła Balzaka, Sienkiewicza, Mickiewicza czy Lema. Zdarzyło nam się np. przygotować całą bibliotekę w różnych odcieniach zieleni, co było wielkim wyzwaniem – mówi Urszula Kurtiak.
– Książka to magia. Stoi na półce w domowej bibliotece przez 30 lat i potem nie wiadomo dlaczego, człowiek podchodzi do niej, wyciąga jeden tom z półki, otwiera na jakiejś stronie i czyta zdanie albo akapit. A potem okazuje się, że miał w sobie jakiś problem i znajduje rozwiązanie w tym, co przeczytał. Książki pomagają nam w codziennym życiu, rozwijają. Nie musimy ich czytać zawsze od pierwszej do ostatniej strony, a wystarczy mały fragment. Często publikujemy takie tytuły, do których się zagląda i powraca – dodaje Edward Ley.

Książki w kształcie rzeźby i w obrazie
Wspomniana sztuka sprawiła, że właściciele wydawnictwa artystycznego wyszli poza pewne „książkowe ramy” i stworzyli książki w formie rzeźby lub będące częścią obrazu.
– W pewnym momencie stwierdziliśmy, że wejdziemy w przestrzeń, która była zarezerwowana dla malarstwa i rzeźby. Stworzyliśmy książki – obrazy, czym powiększyliśmy przestrzeń do zaistnienia książki. Może ona wisieć na ścianie, ale tylko właściciel wie, że to książka i jak ją wyjąć z obrazu. Ponadto zaczęliśmy tworzyć książki – rzeźby, które mogą stać na postumencie. Oczywiście nie będzie dla nich miejsca w ogrodzie, na świeżym powietrzu, ale w domu jak najbardziej – podkreśla Urszula Kurtiak.
– Ostatnio w naszych pracach wykorzystujemy też cyfrową technologię i zaczęliśmy wydawać książki z rozszerzoną rzeczywistością np. na ilustracji z pomocą smartfona, możemy zobaczyć jak wylatuje pszczoła z ogrodu. Mamy mnóstwo pomysłów i cały czas szukamy nowych ścieżek, w których może jeszcze zaistnieć książka – podsumowuje Edward Ley.
Główne wnioski
- Urszula Kurtiak i Edward Ley od ponad 30 lat zajmują się zawodowo introligatorstwem artystycznym. W swoim wydawnictwie tworzą m.in. książki „szyte na miarę”.
- Dzięki ich działalności i rozwoju rzemiosła artystycznego powstają m.in. książki – rzeźby lub będące częścią obrazu. W zależności od preferencji zleceniodawcy, książki są także zdobione złotem, srebrem lub cyrkoniami. Wszystko zależy od oczekiwań klienta, ale też kreatywności i wyobraźni rzemieślników.
- Książki kolekcjonerskie dla części społeczeństwa stają się formą inwestycji lub wyjątkowego prezentu, co pokazuje rosnące zainteresowanie prywatnych klientów i instytucji.