Kto i jak chroni polskiego ambasadora w Rosji?
W listopadzie doszło do prowokacji rosyjskiej wobec polskiego ambasadora w Rosji. – W obecnej sytuacji odpowiedzialność za ochronę placówki, a przede wszystkim za ochronę osobistą ambasadora, powinna spoczywać na Służbie Ochrony Państwa – uważa były szef Biura Ochrony Rządu generał Andrzej Pawlikowski. A jak działa SOP?
Z tego artykułu dowiesz się…
- Czym jest Służba Ochrony i Kontaktu MSZ oraz jakie są jej zadania.
- Kto odpowiada za ochronę dyplomatyczną polskich placówek dyplomatycznych na świecie.
- Jakie uprawnienia ma, a czego jest pozbawiona Służba Ochrony i Kontaktu (SOiK) oraz jaki jest zakres uprawnień należących do niej ludzi.
Incydent z udziałem polskiego ambasadora Krzysztofa Krajewskiego zdarzył się 16 listopada w Petersburgu. Dyplomata odwiedził miasto, aby spotkać się z tamtejszą Polonią. Został otoczony i – mówiąc wprost – napadnięty przez lokalnych „aktywistów”.
Demonstranci nieśli transparenty z antypolskimi i antyukraińskimi hasłami. Zaatakowali polskiego ambasadora za polską pomoc Ukrainie. W pewnym momencie kilku próbowało uderzyć ambasadora. Wywołało to reakcję obecnych przy dyplomacie funkcjonariuszy Służby Ochrony Państwa (SOP).
Były szef Biura Ochrony Rządu (BOR) gen. Andrzej Pawlikowski mówi, że atak na Krajewskiego nie budzi jego zdziwienia. Porównuje to z sytuacją agresji wobec byłego już ambasadora Rosji w Polsce Siergieja Andriejewa. Trzy lata temu został on w Warszawie oblany czerwoną farbą podczas uroczystości z okazji 9 maja.
Pawlikowski podkreśla, że i Polska wtedy i Rosja obecnie (respektując wszystkie konwencje międzynarodowe i niezależnie od napięć politycznych), powinny zapewnić bezpieczeństwo swoim przedstawicielom dyplomatycznym.
Gen. Andrzej Pawlikowski: „Funkcjonariusze zachowali się wzorowo”
– Atak o charakterze personalnym stanowi wyraźne naruszenie norm prawa międzynarodowego i konwencji wiedeńskiej, co czyni zdarzenie szczególnie istotnym z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa – wskazuje oficer.
Zdarzenia tego nie można nazwać inaczej niż rosyjską prowokacją. Trzy dni później zamknięty został – na polecenie polskiego MSZ-etu – konsulat rosyjski w Gdańsku.
– Chciałbym podkreślić, że funkcjonariusze towarzyszący ambasadorowi zachowali się wzorowo. Natomiast brakowało wyraźnej interwencji organów porządkowych, a szerzej – reakcji rosyjskiej policji, co podkreśla problem koordynacji ochrony dyplomatycznej w obcym państwie i wyraźnie wskazuje na lukę w realizacji obowiązków międzynarodowych instytucji odpowiedzialnych za bezpieczeństwo – mówi gen. Andrzej Pawlikowski.
SOP na pierwszej linii. Ale czy na pewno?
Wysłaliśmy w tej sprawie kilka zapytań. Przede wszystkim do samej Służby Ochrony Państwa, ale także do nadzorującego SOP resortu spraw wewnętrznych i wreszcie do MSZ-etu. A konkretnie do pewnej mało znanej jego komórki, czyli Biura Bezpieczeństwa Dyplomatycznego (BBD).
Opis zadań biura jest dostępny na stronie MSZ-etu. BBD koordynuje i nadzoruje działania związane z zapewnieniem bezpiecznego funkcjonowania obiektów krajowych MSZ-etu oraz naszych placówek zagranicznych.
Biuro m.in. zajmuje się określaniem standardów w zakresie zabezpieczeń obiektów oraz informacji, ochroną fizyczną, prowadzeniem spraw obronnych oraz koordynuje działania mające na celu przestrzeganie zasad ochrony danych osobowych. Mało kto jednak wie, że do BBD mogą być delegowani funkcjonariusze SOP-u. Co ma tu dość duże znaczenie. Odpowiedzi na pytania przesłało nam jednak tylko MSWiA.
MSWiA odpowiedziało, że zgodnie z ustawą o Służbie Ochrony Państwa, to właśnie SOP ochrania wybrane placówki dyplomatyczne na świecie. Decyzję o objęciu ochroną placówek dyplomatycznych RP może podjąć premier. Chodzi o państwa szczególnie zagrożone i niestabilne.
Dzieje się to na wniosek szefa MSZ-etu po opinii szefa MSWiA. Z kolei szef MSWiA może objąć ochroną SOP-u inne osoby niż wskazane w ustawie, np. ambasadorów, konsulów itd. Komendant SOP-u określa poziom zagrożenia wobec ochranianych osób oraz podejmuje decyzję o zakresie ochrony.
Od SOP-u do SOiK-u. Służba Ochrony i Kontaktu MSZ to mała formacja, o której wiadomo niewiele
Zapytaliśmy również, które placówki dyplomatyczne objęte są ochroną. Ale MSWiA odpisało, że jest to niejawne.
„Natomiast po ataku na Ambasadora Polski w Federacji Rosyjskiej możemy potwierdzić, że Ambasador Krzysztof Krajewski podlega ochronie SOP-u. O zakresie tej ochrony nie możemy informować, gdyż ujawnienie tych informacji mogłoby mieć negatywne skutki dla bezpieczeństwa ambasadora i innych ochranianych osób” – czytamy w przesłanej przez resort odpowiedzi.
To bardzo sprytna konstrukcja. Nie wynika z niej, czy do momentu ataku ambasador Krajewski chroniony był przez SOP, czy też – co wynika z części dalszej – „podległej MSZ Służbie Ochrony i Kontaktu” (SOiK). Ta ma chronić placówki „w pozostałych przypadkach”. Których? Tego nie podano.
Warto więc przyjrzeć się samej Służbie Ochrony i Kontaktu. To mała, powstała niespełna 20 lat temu, wyspecjalizowana komórka MSZ-etu. Wbrew szumnej nazwie to wyłącznie nazwa wydziału w Biurze Bezpieczeństwa Dyplomatycznego, oparta o wewnętrzny regulamin. Według naszych informacji często rekrutują się do niej byli funkcjonariusze innych służb i wojska.
Gen. Andrzej Pawlikowski tłumaczy, że realizuje ona zadania ochrony wyłącznie wobec samej placówki dyplomatycznej – czyli wydzielonego terytorium RP na terenie obcego państwa.
W myśl jego słów pracownicy tej służby nie mają uprawnień do ochrony osobistej ambasadora ani pracowników placówki poza granicami terenu ambasady. W praktyce oznacza to, że odpowiedzialność za zapewnienie bezpieczeństwa dyplomacie poza murami ambasady formalnie spoczywa na innych instytucjach. Przy czym – zgodnie z doniesieniami medialnymi – w omawianym przypadku faktyczną ochronę ambasadora zapewniali funkcjonariusze SOP-u.
Kto formalnie chronił ambasadora Krajewskiego?
Ambasadora Krajewskiego najprawdopodobniej chronili funkcjonariusze SOP-u. Jednak ani sama służba, ani tym bardziej MSZ nie odpowiedziały na zadane trzy tygodnie temu pytania, czy byli to faktycznie (i formalnie) ludzie SOP-u? Dlaczego jest to ważne?
Generał zauważa, że funkcjonariusza SOP-u można delegować do organu centralnego, a MSZ jako organ administracji centralnej może korzystać z takich delegacji. Problem w tym, że w takiej sytuacji delegowany funkcjonariusz nie dysponuje uprawnieniami wynikającymi z zakresu działań SOP-u.
W praktyce oznacza to, że podczas delegowania np. do SOiK-u, funkcjonariusz SOP-u musi zdawać broń służbową i dostosować się do regulacji obowiązujących w nowym środowisku zatrudnienia. Co ogranicza jego możliwości reagowania w sytuacjach kryzysowych.
– Z tego względu uważam, że w obecnej sytuacji, odpowiedzialność za ochronę placówki, a przede wszystkim za ochronę osobistą ambasadora, powinna spoczywać na SOP-ie – podkreśla oficer.
Jak tłumaczy, funkcjonariusze tej służby nie tylko reprezentują państwo polskie, ale działają w oparciu o określone normy prawne – krajowe i międzynarodowe – które zapewniają standardy bezpieczeństwa zgodne z obowiązującymi konwencjami. Taka konstrukcja organizacyjna minimalizuje ryzyko naruszenia zasad ochrony dyplomatycznej, zapewnia spójność procedur i jednoznaczność odpowiedzialności w sytuacjach zagrożenia.
„To są portierzy”. Ochrona bezpośrednia nastręcza problemów
– Moim zdaniem ludzie, których widać przy ambasadorze na nagraniu z Petersburga, to byli funkcjonariusze BOR-u i SOP-u, obecnie zatrudnieniu w SOiK-u. Ale to są, przykro powiedzieć, „portierzy”. Często świetnie wyszkoleni, mający ciekawą drogę służbową, ale jednak „portierzy” MSZ-etu. Przede wszystkim nie mają uprawnienia do posiadania broni na zewnątrz placówki – mówi anonimowo były radca Ministerstwa Spraw Zagranicznych, odpowiedzialny za bezpieczeństwo placówek.
Jak tłumaczy nasz rozmówca, każdy funkcjonariusz SOP-u, delegowany do zadań ochronnych, podlega Szefowi SOP-u. Ale ludzie z MSZ-etu spoglądali na to, jak słyszymy, z niechęcią. Dlaczego? Ponieważ nie podlegali szefowi ochrony placówki, często wywodzącemu się ze służb specjalnych. Co rodziło spory kompetencyjne dotyczące raportowania odpowiedniemu przełożonemu.
– To cienki lód. Oni nie mają żadnych uprawnień działalności na zewnątrz, a zwłaszcza uprawnień grup ochronnych, wymagających bardzo konkretnych ustaleń, często na poziomie ministerialnym – mówi były radca.
I dodaje, że „łatwiej jest zatrudnić portiera, niż wyszkolonego i wysoko opłacanego funkcjonariusza SOP-u”.
Jeszcze inną kwestią jest to, czy MSZ zaapelowało do MSWiA o przydzielenie tej konkretnej placówce i temu konkretnemu ambasadorowi dodatkowych sił i środków na zabezpieczenie bezpośrednie placówki. Czy miał miejsce rekonesans? Nawiązanie – lub przynajmniej próba nawiązania – relacji z przedstawicielami władz miejscowych. A miejscowe władze często są niechętne do np. wydania zgody na wwóz, posiadanie i przenoszenie broni.
Koszty, koszty i jeszcze raz chęć
Taniej zatem będzie wysłać funkcjonariusza SOiK-u niż pełną grupę ochronną SOP-u. Strona rosyjska, dopuszczając się takiej prowokacji, mogła chcieć jej dokonać także wobec ochrony: rozpoznania jej sił, środków i możliwości.
Łatwiej też, w wypadku naprawdę niepokojącej sytuacji, np. zatrzymania członka ochrony, wyciągnąć z ewentualnego aresztu cywila, niż wysoce wyspecjalizowanego funkcjonariusza Służby Ochrony Państwa. W tym przypadku skończyło się na przepychankach.
W dyplomacji obowiązuje też zasada wzajemności. Trudno wyobrazić sobie, że wpuszczamy do Polski np. grupę kilkunastu oficerów FSB lub GRU, uzbrojonych i przygotowanych do działań wywiadowczych, umownie będących kierowcami i członkami ochrony bezpośredniej placówki. I tak samo patrzy na to Rosja. Dlatego, jak mówi radca MSZ-etu, w placówkach pojawiają się ludzie SOiK-u.
Do chwili ukończenia artykułu nie otrzymaliśmy odpowiedzi od Biura Bezpieczeństwa Dyplomatycznego MSZ-etu oraz Służby Ochrony Państwa na pytanie, kto chronił polskiego ambasadora. A brak odpowiedzi zazwyczaj oznacza milczącą zgodę.
Główne wnioski
- W MSZ-ecie funkcjonuje niewielka komórka, odpowiedzialna za ochronę placówek dyplomatycznych – Służba Ochrony i Kontaktu. To jej ludzie mogli być w połowie listopada z ambasadorem Krzysztofem Krajewskim w Petersburgu, choć są odpowiedzialni za fizyczną ochronę placówki.
- Były szef Biura Ochrony Rządu, generał Andrzej Pawlikowski, jest zdania, że w obecnej sytuacji, odpowiedzialność za ochronę placówki, a przede wszystkim za ochronę osobistą ambasadora, powinna spoczywać na SOP-ie
- Odpowiedzi udzielone przez MSWiA nie przesądzają, czy w polskiej placówce w Moskwie zwiększono siły i środki ochrony.