Kwit na patencie. Jak Karol Nawrocki otrzymał poświadczenie bezpieczeństwa ABW?
Awantura wokół przeszłości kandydata na prezydenta Karola Nawrockiego dotyka także służb specjalnych. Prezes Instytutu Pamięci Narodowej dysponuje poświadczeniem bezpieczeństwa, czyli rodzajem certyfikatu, wydanego przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego, dającego mu dostęp do dokumentów objętych klauzulami bezpieczeństwa. O proces wydawania poświadczenia zapytaliśmy byłego szefa Agencji Wywiadu, pułkownika Grzegorza Małeckiego.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Czym jest poświadczenie bezpieczeństwa i jaka jest procedura jego wydania.
- Kto może je otrzymać i jakie warunki musi spełnić.
- Dlaczego poświadczenie bezpieczeństwa wydawane jest przez służby specjalne.
Doniesienia o przeszłości prezesa Instytutu Pamięci Narodowej rozgrzały w poniedziałek media. Portal Onet opisał, że będąc bramkarzem w sopockim hotelu, Karol Nawrocki miał brać udział w procederze, opisywanym przez kodeks karny jako "organizacja nierządu".
Pojawiły się od razu pytania mediów i polityków o jego drogę życiową i zawodową. A także o to, jak udało się Nawrockiemu otrzymać poświadczenie bezpieczeństwa? Jeśli doniesienia Onetu są prawdziwe, to Karol Nawrocki absolutnie nie powinien był takiego poświadczenia otrzymać.
Poświadczenia dzielą się na dwie główne kategorie. Osobowe i przemysłowe. Pierwsze dotyczy osób fizycznych. Drugie – firm biorących udział np. w procedurach zamówień publicznych dla armii. Poświadczenia wydawane są w Polsce przez służby specjalne: Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Służbę Kontrwywiadu Wojskowego. Jak wygląda procedura ich przyznania i jak można jest uzyskać lub stracić? Jakie poświadczenie ma prezes IPN? Sprawdziliśmy.
Jakie poświadczenie bezpieczeństwa ma Karol Nawrocki?
Poświadczenie bezpieczeństwa ma kilka "stopni". Wynika to – tak samo jak przyznanie poświadczenia – z Ustawy o Ochronie Informacji Niejawnych. "Stopnie" to klauzule tajności, nadawane dokumentom, które opisane są jako niejawne. Niejawność oznacza, że ich ujawnienie może zagrozić bezpieczeństwu państwa: wojskowemu, ekonomicznemu czy nawet przemysłowemu.
Klauzule w rozumieniu ustawy są cztery. Poczynając od najniższej, są to: zastrzeżone, poufne, tajne, ściśle tajne. Dość podobnie wygląda to w przypadku sił zbrojnych, choć nieco inne jest nazewnictwo i klauzule obejmujące dokumenty i dostępy.
Karol Nawrocki, jako szef Instytutu Pamięci Narodowej przekonywał w grudniu ub. roku, że dysponuje poświadczeniem o najwyższej dostępie. Innymi słowy, ma on dostęp do dokumentów państwowych, noszących klauzulę "ściśle tajne". Co jest zrozumiałe, choćby ze względu na rodzaj dokumentów, zgromadzonych w IPN.
Karol Nawrocki otrzymał poświadczenie bezpieczeństwa za zgodą szefa ABW. Płk Małecki: Słyszałem o takich historiach
Co ciekawe, rzecznik ministra-koordynatora służb specjalnych, Jacek Dobrzyński, poinformował, że Karol Nawrocki otrzymał poświadczenie... pomimo zastrzeżeń Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
Rzecznik napisał na swoim koncie w serwisie X/Twitter, iż decyzję o wydaniu poświadczenia pomimo negatywnej rekomendacji prowadzącego postępowanie funkcjonariusza wydał sam ówczesny szef Agencji, płk Krzysztof Wacławek.
Czy jest to możliwe? Mówi o tym były oficer ABW i były szef Agencji Wywiadu, płk Grzegorz Małecki. Oficer z wieloletnim dorobkiem, b. sekretarz Kolegium ds. Służb Specjalnych, który do służb III RP trafił jeszcze za czasów Urzędu Ochrony Państwa, w latach 90.
– Słyszałem o przypadkach, historiach, kiedy poświadczenia otrzymywały osoby, które nie powinny takiego poświadczenia otrzymać. Znam także wiele przykładów odmowy dostępu lub cofnięcia dostępu do tajemnicy osobom, którym ten dostęp się należał. System, w którym głównym decydentem jest służba specjalna, mająca ogrom pracy i tajemnic do ochrony, będąca w zasadzie poza kontrolą – bo kontrola premiera czy ministra jest iluzoryczna – to system w mojej ocenie ułomny – mówi płk Małecki.
Do komunikatu rzecznika MSWiA odniósł się w poniedziałkowy wieczór były szef ABW, płk Krzysztof Wacławek. W przekazanym mediom oświadczeniu stwierdził – w skrócie – że wszystko było zrobione w zgodzie z duchem prawa.
Dlaczego Karol Nawrocki nie wpadł na sprawdzeniu? Powodem może być... biurokracja
Oficer wskazuje przy tym, że realna weryfikacja informacji z ankiety bezpieczeństwa to praca biurokratyczna. Wygląda ona tak, że rozsyła się zapytania do wszystkich instytucji mogących zweryfikować informacje zawarte w ankiecie: do policji, banków, archiwów itp.
– Służba zrzuca ogrom zadań na zgłaszającego. Musi dostarczyć na swój temat: akty notarialne, dokumenty kredytowe itp. Sprawdzanie następuje także w bazach niejawnych: bazach osób, które pojawiały się w orbicie służb, bazach skazanych itp. To jest, oczywiście, sprawdzanie pasywne. I powiedzmy to jasno: ten system można oszukać. Sprawdza się to, czy podane przez kandydata informacje są zgodne ze stanem wiedzy. Sprawdza się to, co napisano w ankiecie, zgodność tego z prawdą – mówi płk Małecki.
W postępowaniu nie stosuje się np. techniki operacyjnej, czyli kontroli korespondencji lub obserwacji, inwigilacji bezpośredniej. Innymi słowy, sprawdza się, czy to, co sprawdzany sam napisał w ankiecie, jest prawdą. I w dużej mierze bazuje się na prawdomówności kandydata. Według płka Małeckiego wadą tego systemu jest podatność na nadużycia, właśnie ze względu na nieostre kryteria.
W ocenie byłego szefa polskiego wywiadu cywilnego "system nie jest nastawiony na wykrywanie tego typu przypadków, jak to, co opisano w przypadku jednego z kandydatów na prezydenta". Dlaczego? Ponieważ, jak wskazuje płk Małecki, jeśli nazwisko Nawrockiego nie przewijało się w dokumentach operacyjnych albo procesowych w jakiejś sprawie, to nie musiało to zostać ujawnione w postępowaniu.
Zdaniem Małeckiego sieć jest dziurawa, a oczka są zbyt wielkie. Osoby o takich kontaktach mogą przejść przez sieć, bo wychodzą tylko "twarde" sprawy karne – postawione zarzuty, aktywne rozpracowanie przez policję itp. System nie został zaprojektowany do wykrywania tego rodzaju przypadków. A służba nie jest nastawiona na wychwytywanie takich osób.
"Para idzie w gwizdek". Kogo należałoby realnie kontrolować?
– Dziś zbyt wiele osób ma dostęp do wysokich i najwyższych klauzul tajności. Ponadto system w zbyt dużym stopniu koncentruje się na weryfikacji osób ubiegających się o dostęp do informacji niejawnych, dysponując ograniczonymi możliwościami zidentyfikowania rzeczywistych zagrożeń. Kontrolować się powinno postępowanie z tajemnicą. A u nas para idzie w gwizdek – dodaje były szef Agencji Wywiadu.
Według niego dziś dostęp do informacji niejawnej przyznaje się niemal masowo, a to największa słabość systemu. Także przyznawanie dostępu do najwyższych klauzul tajności dużej grupie osób ze świata polityki, które nie są poddawane żadnym procedurom sprawdzającym. Dotyczy to posłów i senatorów, a także prezydenta, premiera i członków rady ministrów.
"Młot na ludzi". Postępowanie sprawdzające, postępowanie kontrolne
Oczywiście poświadczenia bezpieczeństwa nie można otrzymać na zasadzie "mam taki kaprys". Aby otrzymać taki certyfikat, osoba ubiegająca się o niego musi przejść postępowanie sprawdzające. Przeprowadza je wydająca poświadczenie służba specjalna. I nie jest to prosta procedura. Warto zaznaczyć, że poświadczenie nie jest "dożywotnie". Do klauzuli "poufne" dostęp przyznawany jest na 10 lat. Do klauzuli "tajne" – na siedem, a do "ściśle tajne" – na pięć lat. Po tym czasie proces postępowania sprawdzającego jest ponawiany i skutkuje przyznaniem poświadczenia, lub odebraniem dostępu do informacji niejawnych.
Podczas postępowania agencja prześwietla przeszłość kandydata do otrzymania poświadczenia. Ustala się m.in. czy w jego życiu zachodziły zdarzenia i fakty, mogące uczynić go np. podatnym na werbunek dla obcych służb. Ujawnia się też majątek niepochodzący z pracy (w domyśle: nielegalny lub zatajony), bada stan zdrowia psychicznego, uzależnień od alkoholu lub narkotyków czy nawet życie seksualne.
W przypadku, gdy ABW (lub SKW) otrzyma sygnał, że osoba posiadająca już poświadczenie bezpieczeństwa może nie dawać rękojmi zachowania tajemnicy, wszczyna kontrolne postępowanie sprawdzające. Dla funkcjonariusza służby specjalnej oznacza to swoistą "śmierć zawodową", gdyż jest to sygnał, że dany funkcjonariusz nie daje rękojmi zachowania tajemnicy i nie może pracować z dokumentami o charakterze niejawnym.
Postępowanie takie wszczyna się jedynie wówczas, gdy w odniesieniu do posiadacza poświadczenia bezpieczeństwa zostaną ujawnione nowe fakty, które wskazują, że nie powinna ona mieć dostępu do informacji niejawnych. Osoba ta, co prawda nie traci automatycznie poświadczenia, ale do czasu zakończenia procedury może być jej ograniczony, albo całkowicie wyłączony dostęp do informacji niejawnych, wynika z informacji ABW.
Płk Małecki uważa, że system wydawania poświadczeń stał się ogromną machiną, nad którą de facto nie ma kontroli zewnętrznej. Wskazuje, jak powinien on funkcjonować: organem wydającym poświadczenia winien być niezależny urząd z prezesem powoływanym przez sejmową większość, niezależny od polityków. Inaczej niż dziś, gdy szef ABW zależny jest od jednego podpisu premiera.
– Tak jest np. w bliskiej nam Rumunii, ale dziś by to zwyczajnie nie przeszło, przy tak dużym zawłaszczeniu życia społecznego przez polityków – podsumowuje płk Małecki.
Główne wnioski
- Szef IPN dr Karol Nawrocki ma dostęp do informacji niejawnych, ale wydany "na patencie" decyzji ówczesnego szefa ABW, mimo zastrzeżeń wykonujących postępowanie sprawdzające funkcjonariuszy Agencji.
- System wydawania poświadczeń w Polsce jest skomplikowany, niewydolny, a często wręcz patologiczny.
- Przeszłość Karola Nawrockiego opisana w poniedziałek przez portal Onet mogła umknąć uwadze funkcjonariuszy ABW, jeśli nie nie było dowodów lub np. zarzutów prokuratorskich.