Luka w finansowaniu startupów. Jest ryzyko, że się powiększy
W ubiegłym roku na rynku venture capital było niewiele kapitału zalążkowego. Zmiana unijnej perspektywy odbiła się zwłaszcza na najmłodszych firmach. Fundusze dopiero się uaktywniają, więc startupy będą musiały jeszcze trochę poczekać na pieniądze. Pojawiają się jednak także głosy, że luka kapitałowa może oczyścić rynek z patologii.


Z tego artykułu dowiesz się…
- Co jest powodem luki w finansowaniu zalążkowym. Jakie startupy odczuwają ją najmocniej.
- Jakiego rodzaju zmiany i działania instytucji publicznych mogłyby zwiększyć dostęp do pieniędzy dla młodych spółek technologiznych.
- Czy zmniejszona ilość kapitału zalążkowego może oczyścić rynek venture capital.
Już w ubiegłym roku na rynku venture capital (VC) widoczna była luka kapitałowa – drastycznie spadła liczba inwestycji zalążkowych. Mowa o transakcjach na poziomie pre-seed i seed, czyli z udziałem startupów na najwcześniejszym etapie rozwoju. W 2023 r. było 379 rund seed, rok później 109, wynika z raportu „Transakcje na polskim rynku VC 2024” PFR Ventures i Inovo.vc. Jednym z głównych powodów była zmiana unijnej perspektywy i przejście od Programu Operacyjnego Inteligentny Rozwój (POIR) do Funduszy Europejskich dla Nowoczesnej Gospodarki (FENG). Podmiotom VC dofinansowanym w poprzedniej perspektywie skończył się kapitał – zarówno tym z „rodziny” PFR Ventures, jak i Narodowego Centrum Badań i Rozwoju (NCBR). Na nowe trzeba było poczekać.
PFR Ventures ogłosił już wyniki pierwszych konkursów i listę funduszy VC dofinansowanych z FENG we wrześniu i grudniu 2024 r. Podmioty te dopiero teraz zaczynają wchodzić w fazę operacyjną i inwestować w startupy. Kolejne fundusze VC będą sukcesywnie ogłaszane.
Decyzją Ministerstwa Funduszy i Polityki Regionalnej w ramach FENG nie będzie kontynuowany BridgeAlfa NCBR. Powód to wykazane nieprawidłowości w realizacji programu. Pod względem liczby transakcji w ostatnich latach „Alfy” były głównymi dostawcami kapitału dla najmłodszych startupów. Wehikuły inwestowały jednorazowo ok. 1 mln zł.
Przerwa w dopływie unijnych pieniędzy i brak wystarczająco dużej aktywności aniołów biznesu – jako dostawców prywatnego kapitału – może powodować utrzymanie się luki w najbliższej przyszłości.
Niełatwy czas dla polskich startupów
Aleksander Mokrzycki, wiceprezes PFR Ventures, przyznaje, że rok 2024 w porównaniu z poprzednim był zdecydowanie trudniejszy dla zespołów poszukujących pierwszego, zalążkowego finansowania.
– W porównaniu do 2023 r. liczba transakcji spadła z ok. 100 do 20-30 kwartalnie. Historycznie większość transakcji zalążkowych przeprowadzonych w Polsce finansowana była przez fundusze zasilane pieniędzmi z Unii Europejskiej. Z końcem 2023 r. fundusze korzystające z POIR zakończyły działalność inwestycyjną. Pieniądze z FENG ruszyły do polskich startupów z początkiem drugiego kwartału tego roku. Z uwagi na brak kontynuacji programu BridgeAlfa trudno będzie w najbliższych miesiącach powrócić do liczby transakcji z lat 2019-2023 – mówi Aleksander Mokrzycki.
Podkreśla, że sytuacja w ubiegłym roku była natomiast zdecydowanie lepsza w porównaniu do czasu sprzez 2019 r. Przypomnijmy, w latach 2011-2018 roczna wartość krajowego rynku VC (kapitał pozyskany przez rodzime startupy) wynosiła od 54 do 215 mln zł. W latach 2019-2024 wahała się już między 1,2 a 3,6 mld zł.
– Obecnie posiadamy zdecydowanie bardziej rozbudowany wachlarz funduszy, większą aktywność zagranicznych zespołów inwestycyjnych i zdecydowanie więcej aniołów biznesu. Dodatkowo do funduszy VC płynie również kapitał Polskiego Funduszu Rozwoju. Obecnie korzysta z niego siedem funduszy, które już zapewniły kapitał 60 firmom. A portfele funduszy urosną do ponad 160 spółek. Blisko drugie tyle sfinansują zespoły korzystające z finansowania FENG – szacuje wiceprezes PFR Ventures.
Zdaniem eksperta
Rynkowy problem, który wymaga szybkiego rozwiązania
Ciężar finansowania projektów seedowych spoczywa dziś głównie na barkach kilku doświadczonych funduszy VC oraz na nowo uruchamianych wehikułach wspieranych przez PFR. Jednak bez szerszego zaangażowania prywatnego kapitału instytucjonalnego trudno będzie zbudować stabilny i skalowalny ekosystem inwestycyjny. Niestety Europa wciąż opiera się w dużej mierze na dotacjach i pomocy publicznej, co nie jest kierunkiem długofalowo zdrowym dla rynku innowacji.
Granty i dotacje mogą być przydatne na etapie badawczo-rozwojowym (B+R). Nie zastąpią natomiast „smart capital” – inwestorów, którzy poza pieniędzmi wnoszą doświadczenie, know-how i realne wsparcie dla rozwoju startupów. Co więcej, biurokratyczne wymagania związane z pozyskaniem dotacji czynią je często mało dostępnymi dla młodych, dynamicznych zespołów.
Nie oczekuję powrotu takich programów jak BridgeAlfa ani tworzenia ich „zamienników”. Dużo ważniejsze jest dziś zwiększanie efektywności istniejących mechanizmów oraz budowanie zaufania i apetytu na ryzyko wśród prywatnych inwestorów. Bez tego nawet najlepsze publiczne inicjatywy będą jedynie protezą, a nie fundamentem dobrze działającego rynku.
Potrzebne wehikuły wspierające młode spółki
Liczby znajdują potwierdzenie w obserwacjach części uczestników rynku. Według Macieja Wielocha, partnera zarządzającego iif.vc, luka inwestycyjna na etapie pre-seed i seed w Polsce stanowi realne zagrożenie dla rozwoju innowacyjnych startupów.
– Po wygaszeniu np. BridgeAlfa na rynku brak jest kapitału, który w podobny sposób wspierałby najbardziej perspektywiczne, a jednocześnie najbardziej ryzykowne projekty technologiczne. Programy PFR Venture, szczególnie Starter i Biznest, mogą być wsparciem, ale skierowane są do firm na nieco późniejszym etapie rozwoju. Rezygnacja z kontynuowania BridgeAlfa to nie tylko strategiczny błąd, ale również krok wstecz w budowie ekosystemu innowacji w Polsce – twierdzi Maciej Wieloch, partner zarządzający iif.vc.
Jego zdaniem przestrzeni rynkowej, którą dotychczas zagospodarowywał BridgeAlfa, nie wypełnią granty i dotacje. Mają wiele ograniczeń w skali finansowania i elastyczności, nie zawsze też odpowiadają potrzebom startupów technologicznych.
– Fundusze VC oferują coś więcej niż tylko kapitał – wnoszą kompetencje, doświadczenie i długoterminowe podejście do budowania wartości. Przez lata w ramach BridgeAlfa zweryfikowane zostały mechanizmy wspierania komercjalizacji wyników prac B+R. Konieczne jest stworzenie nowego instrumentu – następcy BridgeAlfa – który uwzględni doświadczenia poprzednich edycji – podkreśla Maciej Wieloch.

Niedostosowanie modelu wsparcia do firm
Odmienne nastawienie do tworzenia następcy BridgeAlfa ma Borys Musielak, współzałożyciel funduszu Smok Ventures. Według niego nie był to dobrze zrealizowany program.
– Niemniej problem braku finansowania dla startupów na wczesnym etapie rozwoju pozostaje. Dotyczy on zwłaszcza spółek, których projekty posiadają komponent B+R. Klasyczne fundusze VC w takie startupy nie inwestują zbyt chętnie, ponieważ wiąże się to ze zwiększonym ryzykiem, długotrwałym procesem wprowadzania produktów na rynek, do sprzedaży itp. Nie ma natomiast prostego rozwiązania dla problemu luki w finansowaniu pre-seed i seed – zaznacza Borys Musielak.
W jego opinii rozwiązaniem nie są granty, a przynajmniej nie w takiej formie, jaką dotychczas proponowały NCBR i Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości (PARP). Cechowały je nadmierne zbiurokratyzowanie i brak elastyczności wymaganej przez startupy.
Kapitał się znajdzie, ale brak dobrych startupów
Zdaniem Michała Rokosza, partnera zarządzającego Inovo.vc., problemem naszego rynku może być nie tyle dostęp do kapitału, ile jakość projektów realizowanych przez krajowe startupy.
– Mam kontrowersyjne spojrzenie – uważam, że kapitału na etapie seed nie brakuje, brakuje jakościowych projektów. Do finansowania przez fundusze VC nadaje się 2-5 proc. startupów. Reszta powinna albo pozyskiwać finansowanie od aniołów biznesu i dojść szybko do rentowności, albo rozwijać się w modelu niewymagającym zewnętrznego kapitału. W minionych 10 latach mieliśmy do czynienia z różnymi programami i nadpodażą kapitału na wczesnym etapie. W efekcie firmy nierzadko były tworzone tak, by pozyskać finansowanie. Dziś mamy „opowieść o dwóch miastach”. Istnieją bardzo ambitne przedsięwzięcia z mocnymi zespołami, jak Zeta Labs, Quesma czy Ingenix, które bez problemu pozyskują znaczący kapitał już na wczesnym etapie. Z drugiej strony, mamy projekty o średnim potencjale „exitu” z zespołami, które nie potrafią pozyskać kolejnych rund finansowania – mówi Michał Rokosz.
Być może doświadczenie budowania pierwszych, słabszych jakościowo projektów, jak twierdzi inwestor, umocni niektórych przedsiębiorców. W przyszłości stworzą lepsze biznesy. Na rynku działają też firmy, które dopiero pilotazowymi wdrożeniami produktów przykują uwagę inwestorów.
– Niemniej uważam, że nie potrzebujemy 10 razy więcej funduszy na etapie pre-seed i seed. Wystarczy kilka wyspecjalizowanych w określonych obszarach rynkowych. Polski rynek mają przecież na radarze także europejskie fundusze. Jeśli u nas nie ma kapitału, najlepsi startupowcy pozyskają go od funduszy z Czech, Rumunii czy Londynu – twierdzi Michał Rokosz.
Inwestor pozostaje optymistą – dostrzega wiele inicjatyw, które mogą pobudzić rynek startupowy i zwiększyć liczbę firm.

Główne wnioski
- W ubiegłym roku liczba transakcji zalążkowych (pre-seed i seed) spadła w porównaniu do 2023 r. z ok. 100 do 20-30 kwartalnie. Powodem była głównie zmiana unijnej perspektywy finansowania. Startupom przyjdzie jeszcze chwilę zaczekać, zanim znów na rynek szerokim strumieniem zaczną napływać będą europejskie fundusze.
- W najbliższych latach w statystykach ujawnianych może być mniej rund pre-seed i seed. Wycofany został BridgeAlfa Narodowego Centrum Badań i Rozwoju. Program odpowiadał za największą liczbę transakcji zalążkowych. Startupom pozostaną dotacje. Niestety system dotacyjny nie zawsze odpowiada potrzebom spółek technologicznych, które wymagają bardziej elastycznego podejścia.
- Z jednej strony luka w finansowaniu zalążkowym zmniejsza liczbę nowych startupów, z drugiej –utrzymuje na rynku tylko najlepsze przedsięwzięcia. Może to oczyścić rynek.