Od zysku do zysku – jak inwestują przedsiębiorcy
Małgorzata Bobrowska o prywatnym inwestowaniu: Szewc bez butów chodzi (WYWIAD)
W jaki sposób przeciwdziała dominacji mężczyzn w branży inwestycyjnej, jakie ma podejście do aktywów wysokiego ryzyka i jakie obserwuje zmiany w podejściu przedsiębiorców do reinwestycji zysku ze sprzedaży firm? Na te i inne pytania odpowiada Małgorzata Bobrowska, współzałożycielka i partner zarządzająca Resource Partners.


Z tego artykułu dowiesz się…
- Dlaczego wciąż niewiele kobiet decyduje się na karierę w branży inwestycyjnej i jakie działania podejmowane są w Polsce, aby to zmienić.
- Ilu, według Małgorzaty Bobrowskiej, jest w Polsce tzw. inwestorów profesjonalnych i jakie jest ich podejście do inwestowania w fundusze private equity.
- Na jakie megatrendy inwestorzy powinni zwracać uwagę i w jaki sposób konstruować portfel.
Branża private equity (PE) i innych funduszy jest zdominowana przez mężczyzn. Czy oznacza to, że mają lepsze predyspozycje do inwestowania niż kobiety?
Małgorzata Bobrowska, Resource Partners: Brak różnorodności w naszej branży to poważny problem, nie tylko w Polsce. W ramach Polskiego Stowarzyszenia Inwestorów Kapitałowych (PSIK) od 2018 r. działa komitet zajmujący się niwelowaniem tych różnic. Jest to środkowoeuropejski hub organizacji Level20 z Wielkiej Brytanii.
Wskazujemy trzy główne powody, dla których odsetek kobiet w branży inwestycyjnej jest wciąż niski. Po pierwsze, kobiety rzadziej myślą o tej ścieżce kariery na wczesnym etapie planowania zawodowego. Dlatego organizujemy tzw. „akademię private equity” we współpracy z uczelniami ekonomicznymi i staramy się, aby połowę uczestników stanowiły kobiety.
Udaje się?
Tak, choć nadal więcej aplikacji składanych jest przez mężczyzn. Naszym celem jest dojście do równowagi płci w zgłoszeniach, ale to wciąż bardzo odległa perspektywa. Niemniej jednak zauważamy rosnące zainteresowanie kobiet tą branżą. Przykładem jest nasz zespół inwestycyjny w Resource Partners, w którym trzy z dziesięciu osób to kobiety.
Wspomniała pani o jeszcze dwóch przyczynach nadreprezentacji mężczyzn.
Drugim problemem jest samoograniczanie się kobiet. Gdy są w mniejszości, trudniej im zabierać głos i przebijać się z pomysłami, często z powodu przekonania, że ich opinia jest mniej ważna. Aby pomóc kobietom przełamać tę barierę, prowadzimy program mentoringowy.
Trzeci czynnik wynika z uwarunkowań społecznych. To głównie kobiety biorą urlop macierzyński i łączą pracę z opieką nad dziećmi. Takie okoliczności utrudniają decyzję o zaangażowaniu się w tak dynamiczną i wymagającą branżę jak nasza.
Warto wiedzieć
Inwestowanie to jej chleb powszedni
Małgorzata Bobrowska zaczynała w konsultingu (McKinsey&Company), a od kilkunastu lat jest związana z rynkiem private equity. Od 2022 r. jest prezeską Polskiego Stowarzyszenia Inwestorów Kapitałowych. Natomiast w 2009 r. została współzałożycielką Resource Partners, który zebrał dotychczas w ramach trzech funduszy ponad 400 mln euro na inwestycje w średniej wielkości firmy w Europie Środkowej i Wschodniej. Pierwsze zamknięcie trzeciego funduszu, o docelowej kapitalizacji 200 mln euro, ogłosił w czerwcu 2022 r. Zyskowne spółki konsumenckie mogą liczyć na 5-30 mln euro, a średnia długość inwestycji to 3-5 lat.
Fundusz był właścicielem m.in. takich firm jak Maczfit, Delicpol oraz Torf Corporation (kosmetyki marki Tołpa). Obecnie ma w portfelu siedem spółek: Artgeist, Buglo, Nesperta, Deeper, 7Anna, Flex To Go oraz Interactive Travel Holdings (Fru.pl i Vola.ro).
A czy inwestorki są w Polsce traktowane równie poważnie jak inwestorzy?
Na początku mojej kariery, kilkanaście lat temu, faktycznie miałam poczucie, że podczas spotkań z przedsiębiorcami byłam postrzegana bardziej jako osoba od robienia notatek niż równorzędny partner do rozmowy. Szybko jednak dowiodłam swojej merytorycznej wiedzy i kompetencji, co pozwoliło mi zyskać szacunek w branży. Dziś nie zauważam, aby kobiety były dyskryminowane czy traktowane stereotypowo w środowisku inwestycyjnym. Choć prawdą jest, że kobiety mają z reguły inne podejście do inwestowania niż mężczyźni.
To znaczy?
Mamy mniejszą skłonność do podejmowania ryzyka, co widać np. w dysproporcji liczby uczestników i uczestniczek sportów ekstremalnych. Potrzebujemy więcej danych analitycznych, większego komfortu do podjęcia decyzji. To jednak cechy generalne, na poziomie indywidualnym różnice mogą się zacierać.
Jak pani odnajduje się w tym świecie?
Analizowanie różnych firm z rozmaitych branż, kierujących się czasem rozbieżnymi ścieżkami kreowania wartości to dla mnie świetne wyzwanie intelektualne. Możliwość wgryzienia się w model biznesowy poszczególnych spółek sprawia mi satysfakcję, podobnie jak znalezienie perełek inwestycyjnych. Bardzo cenię sobie także ludzki aspekt mojego zawodu, czyli bezpośrednią współpracę z założycielami i zarządami firm.
Analizowanie różnych firm z rozmaitych branż, kierujących się czasem rozbieżnymi ścieżkami kreowania wartości to dla mnie świetne wyzwanie intelektualne.
Jak praca w funduszu PE wpływa na pani postrzeganie własnych oszczędności i zarządzania nimi?
W moim przypadku sprawdza się powiedzenie: „szewc bez butów chodzi”. Choć na co dzień zarządzam dużymi inwestycjami, moje prywatne zasoby finansowe nie są równie imponujące, a na intensywne inwestowanie prywatne brakuje mi czasu.
Partnerzy funduszy private equity zazwyczaj lokują znaczną część własnych oszczędności w funduszach, którymi zarządzają. To jasny sygnał dla zewnętrznych inwestorów, że wierzymy w projekty, które prowadzimy, i uznajemy je za najlepszy sposób na pomnażanie kapitału. Nie mam z tym problemu, ponieważ inwestuję w to, co dobrze rozumiem. Choć teorie dotyczące struktury portfela sugerują, że udział niepłynnych aktywów wysokiego ryzyka, takich jak fundusze private equity, nie powinien przekraczać 5 proc., w moim przypadku to zdecydowanie więcej. Ryzyko jest jednak ograniczone – decyzje podejmuję na podstawie dokładnych danych.
W co jeszcze pani inwestuje?
Nie angażuję się prywatnie w inwestycje bezpośrednie w spółki. Moje środki lokuję głównie w fundusze indeksowe ETF oraz takie, które charakteryzują się zrównoważonym poziomem ryzyka. W Polsce popularnością cieszą się inwestycje w nieruchomości, zwłaszcza mieszkania, jednak są to aktywa jeszcze mniej płynne niż fundusze. Traktuję je bardziej jako długoterminowe zabezpieczenie potrzeb własnych i moich dzieci, a nie jako sposób na spekulacyjny zysk.
Czy warto myśleć o prywatnych inwestycjach w podobnych kategoriach jak fundusze, które określają długość zaangażowania i możliwe ścieżki wyjścia?
Oczywiście. Nawet w funduszach zdarzają się inwestycje, które trwają krócej lub dłużej niż planowano, ale zawsze wynika to z konkretnego uzasadnienia. Warto z góry określić podział aktywów na mniej i bardziej płynne oraz ustalić średni okres zaangażowania kapitału. Warto być wytrwałym i nie podejmować pochopnych decyzji przy każdym wahnięciu notowań. Dobrym pomysłem jest przeznaczenie kilkunastu procent portfela na aktywnie zarządzane inwestycje o wyższym ryzyku, co pozwala na potencjalnie większe zyski przy zachowaniu zrównoważonego podejścia.
Warto być wytrwałym i nie podejmować pochopnych decyzji przy każdym wahnięciu notowań.
Jak zmienia się z upływem czasu pani podejście do prywatnych inwestycji?
W ramach Resource Partners inwestuję stały procent wartości funduszu, a każdy kolejny fundusz jest większy od poprzedniego. Dzięki temu pula środków, które mogę przeznaczyć na inne aktywa, stopniowo rośnie, szczególnie gdy podstawowe potrzeby, takie jak budowa domu, zostaną zaspokojone. Spodziewam się, że w ciągu kilku lat zgromadzę wystarczająco dużo oszczędności, by zaangażować się w nowe obszary inwestycyjne. Uważam, że profesjonaliści z branży private equity (PE) powinni stopniowo stawać się siłą napędową dla „młodszej siostry” naszej branży – venture capital (VC). Wielu moich kolegów już podąża tą ścieżką, wspierając startupy, często jako pierwsi zewnętrzni inwestorzy.
Fundusze PE z reguły nie inwestują w spółki ze stratą EBITDA, podczas gdy dla VC to standard, zwłaszcza na wczesnym etapie rozwoju startupu. To przecież dwa różne światy.
To prawda, jednak w naszej branży doskonale rozumiemy, że za sukcesem każdej firmy stoi zespół. Dlatego prywatne inwestowanie w start-upy jest nam bliższe, niż mogłoby się wydawać – w takich spółkach jakość zespołu jest kluczowa dla powodzenia projektu. Dodatkowo część młodych firm technologicznych stosunkowo szybko osiąga próg rentowności. Ostatnie turbulencje na rynku technologicznym sprawiły, że wielu przedstawicieli rynku VC zdało sobie sprawę, iż osiągnięcie rentowności na poziomie EBITDA powinno stać się priorytetem, a nie jedynie dynamiczny wzrost sprzedaży. Tego rodzaju zmiany myślenia zbliżają oba te światy inwestycyjne.
Uważam, że profesjonaliści z PE powinni stopniowo stawać się siłą napędową dla „młodszej siostry” naszej branży – venture capital.
Fundusze PE rzadko tracą na inwestycjach – wybierają je ostrożnie, celując w projekty z potencjałem wzrostu liczonym w dziesiątkach lub setkach procent w ciągu około pięciu lat. Jakie lekcje można z tego wyciągnąć?
Bezpośrednie zaangażowanie w prywatną spółkę zawsze wiąże się z podwyższonym ryzykiem. Osoby, które chcą je ograniczyć, powinny rozważyć inwestycje w stabilne firmy takie jak Apple, Meta czy Microsoft, spółki oferujące wysokie dywidendy lub obligacje skarbowe krajów o niskim ryzyku inflacji i bankructwa.
W przypadku całych funduszy wyniki PE i VC są zbliżone – w obu przypadkach zwrot w ciągu niemal dekady może być kilkukrotny. Różnica polega na strukturze portfela. W PE każda spółka w portfelu wnosi istotny wkład w wyniki, podczas gdy w VC zyski generują głównie jedna lub dwie firmy spośród kilkudziesięciu. W PE sukces zależy od bliskiej współpracy z zarządami spółek, natomiast w VC inwestorzy często nie mają znaczącego wpływu na rozwój poszczególnych startupów.
Jakie wskaźniki makroekonomiczne warto obserwować?
Przede wszystkim stopy procentowe, inflację i kursy kluczowych walut. Na przykład umocnienie złotego sprzyja rozwojowi gospodarczemu, ale jednocześnie zmniejsza konkurencyjność eksporterów. Wzrost gospodarczy ma mniejsze znaczenie przy podejmowaniu decyzji inwestycyjnych – kluczowe jest szukanie okazji w konkretnych segmentach rynku, a nie w całej gospodarce.
Na jakie megatrendy inwestorzy powinni zwrócić uwagę?
W spółkach konsumenckich, na których się skupiamy, widzimy m.in. rosnące zainteresowanie zdrowym stylem życia. Trendy te często się przenikają – troska o zdrowie łączy się z brakiem czasu na gotowanie (korzyści dla branży kateringowej) oraz potrzebą aktywności fizycznej w ramach work-life balance (korzyści dla sprzedawców produktów outdoorowych).
Bardzo dużą rolę odgrywają jeszcze trzy trendy. Pierwszy z nich, widoczny szczególnie w Europie, to wydłużający się średni czas życia przy malejącej liczbie urodzeń. Napędza to cały rynek ochrony zdrowia. Drugi, związany z sytuacją geopolityczną, dotyczy wzrostu wydatków na szeroko rozumianą obronność. Natomiast trzeci, nie mniej ważny, to przenoszenie coraz większej części budżetu konsumentów do świata wirtualnego. Kupujemy coraz więcej produktów i usług online, bo ich dostępność jest coraz większa, a sam proces zakupowy coraz prostszy.
Czy Polacy chętnie inwestują w PE, czy też próg wejścia jest zbyt wysoki?
Do wejścia w niewielki fundusz VC wystarczy kilkadziesiąt tysięcy złotych, ale inwestycja w fundusz PE o kapitalizacji setek milionów złotych wymaga już kilku milionów euro. W Europie Zachodniej popularne są tzw. family offices oraz podmioty inwestujące majątek określonych grup osób, które uczestniczą w fundraisingu funduszy jako inwestorzy profesjonalni. W Polsce jest ich kilka tysięcy, a ich liczba rośnie dzięki sprzedaży firm, często funduszom PE. Jednak reinwestowanie kapitału w tę klasę aktywów nie jest jeszcze powszechne. Mimo to, prawie każdy fundusz należący do PSIK ma wśród inwestorów osoby z grona „friends and family”, często byłych partnerów biznesowych.
Jeszcze dwie dekady temu przedsiębiorcy najczęściej samodzielnie inwestowali w kolejne biznesy, licząc na powtórzenie wcześniejszego sukcesu. Jednak doświadczenie pokazało, że nie jest to łatwe.
Współpracują państwo nie tylko z przedsiębiorcami, ale także z menedżerami, którzy dorabiają się na sprzedaży udziałów w firmach. Jak w Pani ocenie zmienia się ich nastawienie do reinwestowania zysku?
Wśród przedsiębiorców, którzy sprzedali średniej wielkości firmę, zauważam rosnące zaufanie do profesjonalnych zarządzających funduszami. Jeszcze dwie dekady temu przedsiębiorcy najczęściej samodzielnie inwestowali w kolejne biznesy, licząc na powtórzenie wcześniejszego sukcesu. Jednak doświadczenie pokazało, że nie jest to łatwe, co przyczyniło się do bardziej świadomego podejścia do dywersyfikacji ryzyka.
Na co należy uważać po exicie, by nie zaprzepaścić tego, co budowało się latami?
Najdotkliwsze przypadki, jakie obserwowałam, dotyczyły sytuacji, w których przedsiębiorcy lokowali większość swojego majątku w jednej klasie aktywów – w Polsce najczęściej w nieruchomości. To bardzo mało płynne aktywa, które trudno szybko sprzedać, gdy pojawia się potrzeba „uwolnienia” gotówki.
Zdejmowanie z siebie części ryzyka to rozsądny krok, niezależnie od tego, czy chodzi o TFI, fundusze indeksowe, czy inne formy inwestowania. Coraz więcej przedsiębiorców po exicie wierzy w potencjał sprzedanej firmy, ale jednocześnie chce dywersyfikować swoje zaangażowanie. Popularnym rozwiązaniem staje się w takim przypadku vendor loan – reinwestycja w sprzedaną firmę w formie długu. Niemniej jednak wciąż wielu biznesmenów traktuje firmę jak własne dziecko i nie ma pomysłu, w co zainwestować, by osiągnąć równie wysokie zyski. Być może to dobrze – czasami rozsądniej jest nie inwestować na siłę, jeśli brakuje przekonania co do nowych możliwości.
Zdaniem partnera
Dobrych doradców poznaje się w zmiennych czasach
Globalne zawirowania, w tym konflikty zbrojne i wojny handlowe, sprawiają, że inwestowanie staje się zajęciem wymagającym wiedzy, doświadczenia i czasu. Ekspercka pomoc stała się niezbędna. Ekspertki i eksperci Wealth Management w Banku BNP Paribas czerpią z przekrojowych doświadczeń opartych nie tylko na polskim rynku, ale także na know-how Grupy, zdobywanym na całym świecie, w trakcie licznych kryzysów, wojen i rewolucji. Dzięki kompleksowemu spojrzeniu na każdego klienta, znajomości dostępnych rozwiązań inwestycyjnych i umiejętności dywersyfikacji ryzyka, potrafimy nawigować pomiędzy rafami i mieliznami światowych rynków.
Naszą rolą jest monitorowanie sytuacji tak, aby w razie potrzeby szybko zareagować na zmiany i dopasować do nich portfele inwestycyjne klientów.
Podobno prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Parafrazując to powiedzenie – dobrych doradców poznaje się w zmiennych czasach. Takie czasy nastały i szybko nie miną.

Główne wnioski
- Małgorzata Bobrowska zauważa, że kobiety generalnie wykazują mniejszą skłonność do podejmowania ryzyka i potrzebują więcej danych oraz komfortu przy podejmowaniu decyzji inwestycyjnych.
- Jej zdaniem kluczowe jest z góry ustalenie przybliżonego udziału aktywów mniej i bardziej płynnych oraz średniego okresu zaangażowania kapitału. Ważna jest wytrwałość i unikanie pochopnych decyzji, szczególnie przy krótkoterminowych wahaniach notowań.
- Z jej obserwacji wynika, że jeszcze dwie dekady temu przedsiębiorcy po sprzedaży firmy najczęściej inwestowali samodzielnie w kolejne biznesy, licząc na powtórzenie sukcesu. Okazało się jednak, że nie jest to takie proste. Obecnie coraz bardziej powszechne jest świadome podejście do dywersyfikacji ryzyka.