Sprawdź relację:
Dzieje się!
Świat Technologia

Mechaniczne słonie hitem w indyjskich świątyniach

Zastępowanie trzymanych w niewoli słoni robotami stało się trendem w południowych Indiach. Realistycznie wyglądające maszyny można spotkać w świątyniach, na paradach, w parkach rozrywki i muzeach. To efekt kampanii obrońców praw zwierząt i rosnącej liczby niebezpiecznych incydentów z udziałem żywych słoni.

Mechaniczne słonie pojawiły się w Indiach niecałe pięć lat temu. Robią furorę. fot. PETA India

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Skąd w Indiach wzięła się popularność mechanicznych słoni i gdzie są wytwarzane.
  2. Ile kosztuje naturalnych rozmiarów mechaniczny słoń „Made in India” i ile ich sprzedano.
  3. Ile żywych zwierząt jest przetrzymywanych w niewoli i dlaczego staje się to mniej popularne.

Potężne zwierzę z długą trąbą mierzy trzy metry wysokości i waży 800 kg. Ozdobione girlandami kwiatów, dzwonkami i tradycyjną biżuterią stoi przed ołtarzem hinduistycznej świątyni w południowych Indiach, miarowo wachlując uszami. Choć wygląda dokładnie jak jeden ze słoni, których od tysięcy lat używa się tu w religijnych rytuałach, w rzeczywistości jest łudząco podobnym do żywego zwierzęcia robotem.

Od niespełna pięciu lat mechaniczne słonie robią furorę podczas obrzędów religijnych, parad, a nawet firmowych imprez. Stały się ulubieńcami celebrytów i obrońców praw zwierząt, a indyjska prasa rozpisuje się o tym, jak oczarowały wiernych w świątyniach. Robo-słonie są tańsze w utrzymaniu od prawdziwych, nie bywają agresywne i mogą pomóc w poprawie losu swoich kuzynów z krwi i kości.

Tradycja czy tortury?

W południowych Indiach słonie często są używane w ceremoniach religijnych: biorą udział w ulicznych procesjach i świątynnych rytuałach. W świątyniach zwykle błogosławią wiernych trąbami i polewają wodą posągi bóstw. Wynajmuje się je także na wesela, otwarcia hoteli i centrów handlowych. Na północy, w Radżastanie i Assamie, pracują głównie w turystyce: służą do przejażdżek i rozrywki tych, którzy chcą je kąpać albo ich dotknąć. Największe lądowe zwierzęta świata „zatrudnia się” też w czasie targów, imprez firmowych, a nawet kampanii wyborczych.

W ostatnich latach coraz częściej dochodzi w związku z tym do protestów. Do publicznej wiadomości przedostają się informacje o maltretowaniu zwierząt i incydentach w czasie obchodów świąt, gdy zdenerwowane tłokiem i hałasem słonie wpadają w szał, niszcząc otoczenie i atakując ludzi.

Sangita Iyer to kanadyjska działaczka indyjskiego pochodzenia i autorka głośnego filmu dokumentalnego „Bogowie w kajdanach”. Pokazała w nim, jak istoty, którym publicznie oddaje się niemal boską cześć, są okrutnie traktowane przez swoich właścicieli.

Ponad dziesięć lat temu Iyer natknęła się w indyjskim stanie Kerala na ślepe, poranione i zagłodzone słonie, które były jednocześnie źródłem lukratywnego biznesu. Jak podkreśla, dobrze zarabiają na nich zarówno wynajmujący je właściciele, jak i świątynie i organizatorzy parad, którzy otrzymują duże sumy od biorących w nich udział wiernych.

– Mniej więcej jedna trzecia trzymanych w niewoli słoni jest maltretowana właśnie przez instytucje religijne. Niby czci się je jako wcielenia hinduistycznego boga Ganeśy, ale prawda jest taka, że w imię ochrony dziedzictwa kulturowego i religii są poddawane torturom. Ofiarami są już od małego. Wyłapuje się je w północno-wschodniej części Indii, a przy treningu standardem jest brutalne bicie i wielodniowe głodówki – mówi aktywistka.

To, co zobaczyła w Kerali, zainspirowało ją najpierw do nakręcenia filmu, a później do zarejestrowania organizacji, która działa na rzecz dobrostanu słoni.

Warto wiedzieć

Słonie w łańcuchach: maltretowanie świętych zwierząt

W Indiach żyje między 25 a 30 tys. dzikich słoni azjatyckich – wynika z danych organizacji Wildlife SOS. To około 60 proc. wszystkich żyjących zwierząt tego gatunku, który w 1986 r. wpisano do Czerwonej Księgi Gatunków Zagrożonych wydawanej przez Międzynarodową Unię Ochrony Przyrody. Mieszkańcy subkontynentu indyjskiego używają ich do pracy od tysięcy lat. Według różnych szacunków w niewoli przetrzymywanych jest od 2,7 tys. do 4 tys. sztuk.

W hinduizmie te największe lądowe ssaki, łączone z postacią boga Ganeśy, uważa się za święte i często używa w czasie religijnych obrzędów. W ostatnich latach na los trzymanych w zamknięciu zwierząt coraz częściej zwracają uwagę miejscowi aktywiści oraz media, często donoszące o wypadkach z udziałem słoni.

Obrońcy praw zwierząt podkreślają, że w niewoli słonie nie mają miejsca, aby się paść i mają za mało ruchu. Często są skute łańcuchami w budynkach o betonowych podłogach, co powoduje infekcje. Są niedożywione, bo w niewoli niemożliwe jest zapewnienie im odpowiednio zróżnicowanej diety, a często wprost bite i maltretowane.

Choć władze w Delhi wprowadziły ustawę o ochronie zwierząt i regulacje mające pomóc w ochronie udomowionych słoni, w praktyce prawo rzadko jest przestrzegane.

W całych Indiach funkcjonuje zaledwie pięć schronisk dla słoni, które mogą pomieścić około 40 chorych i starych zwierząt – podaje BBC. Władze stanu Tamil Nadu organizują miesięczne „obozy” dla słoni trzymanych w świątyniach, gdzie są one leczone i spędzają czas w stadach, w środowisku zbliżonym do naturalnego. Ale przewożenie tak wielkich zwierząt jest trudne i nierzadkie są wypadki, gdy słonie giną wypadając z ciężarówek.

Słonie w amoku

W Indiach co roku dochodzi do setek wybuchów masowej paniki podczas uroczystości z udziałem słoni. Incydenty, w których zwierzęta wpadają w szał i atakują tłum, zbierają żniwo głównie w południowej części kraju.

Do ostatniego śmiertelnego przypadku doszło w stanie Kerala na początku stycznia. Podczas transmitowanych w mediach społecznościowych obrzędów zdenerwowany samiec ruszył w tłum gapiów i zaczął tratować ludzi. Po chwili chwycił trąbą 54-letniego mężczyznę, którego rzucił na ziemię. Ofiara zmarła później w szpitalu. Obrażenia odniosło także ponad dwadzieścia innych osób.

Niespełna rok wcześniej setki uczestników i uczestniczek uroczystości religijnych ku czci najważniejszych miejscowych bóstw musiały uciekać przed innym słoniem, który zaatakował drugie zwierzę, ścigając je wąską, zatłoczoną ulicą.

Według lokalnej gazety „Mathrubhumi” tylko w 2023 r. – i tylko w stanie Kerala – doszło do 293 podobnych przypadków. Zginęło czterech mahutów [dozorców i poganiaczy – red.], a rannych zostało 26 postronnych osób. Miejscowe organizacje broniące praw zwierząt szacują, że od 2011 do 2023 r. „udomowione” słonie zabiły 196 osób.

Rządowe i prywatne kampanie społeczne mające zniechęcić organizatorów publicznych wydarzeń do wynajmowania słoni przez wiele lat nie przynosiły skutków. Niespodziewanie „show” skradła grupka artystów i przedsiębiorców pasjonujących się tworzeniem mechanicznych modeli zwierząt.

Robotyczne podarunki

W 2024 r. działające na rzecz praw zwierząt organizacje PETA oraz Voices for Asian Elephants rozpoczęły kampanię, w ramach której podarowały świątyniom osiem mechanicznych słoni.

Ludzie reagują na nie dokładnie tak samo, jak na prawdziwe: dzieci chętnie głaszczą je po trąbach, a rodziny robią sobie z nimi zdjęcia. Nic przeciwko takiemu rozwiązaniu nie mają także hinduistyczni kapłani, a właściciele pionierskich warsztatów, w których mechaniczne zwierzęta powstają, mówią o rosnącym zainteresowaniu, odkąd ruszyła akcja obrońców zwierząt.

PETA India zaangażowała w nią aktorów, celebrytów i polityków ze stanów Kerala i Karnataka.

Kontaktuje się z nami coraz więcej ośrodków religijnych, które chcą otrzymać mechanicznego słonia. Zamówiliśmy dziesięć modeli i finalizujemy rozmowy z sześcioma kolejnymi świątyniami. Zamierzamy je podarować, aby uczcić ich decyzję i postanowienie, że już nigdy nie będą używały, wynajmowały ani kupowały żywych słoni do rytuałów i uroczystości” – napisała w przesłanym do XYZ mejlu Sanskriti Bansore, przedstawicielka PETA w Mumbaju.

Ludzie zachowują się wobec mechanicznych słoni tak samo jak wobec żywych: głaszczą je po trąbach i robią sobie z nimi zdjęcia. Fot. PETA India

Zachwyt wiernych

Robotyczny słoń zainstalowany w ubiegłym roku w świątyni boga Śiwy w miejscowości Devarshola w stanie Tamil Nadu porusza się na ruchomej platformie. Urządzenie może dzięki temu brać udział w procesjach, ciągnąc rytualny powóz. Prowincjonalne miejsce kultu, wcześniej rzadko odwiedzane przez przyjezdnych, z dnia na dzień zaczęło przyciągać tłumy ciekawskich. Zarządcy świątyni przyznają, że okazało się to dochodowe – tym bardziej, że maszyny nie trzeba karmić.

Robot, któremu nadano zgodne z tradycją imię Sri Shankara Hariharan, pojawił się w odległej wiosce za sprawą organizacji Voices for Asian Elephants założonej przez Sangitę Iyer. Kolejne urządzenie ma zostać przekazane wiernym w lutym tego roku.

– Mamy nadzieję, że pokażemy ludziom alternatywę i zrobimy kolejny krok w stronę zakończenia maltretowania żywych słoni – mówi kanadyjsko-indyjska obrończyni praw zwierząt.

Robo-słonie wyruszają w świat

Organizacje pozarządowe nie mogłyby jednak promować mechanicznych odpowiedników słoni, gdyby nie wytwarzający je rzemieślnicy. W Indiach działają trzy firmy produkujące takie modele zwierząt: dwie mają siedziby w stanie Kerala, jedna – w Mumbaju.

Bombajskie Offish Character Art Studio na co dzień tworzy rekwizyty filmowe. Gauri Tiwari, współwłaścicielka firmy, podkreśla, że w studiu powstały dotychczas dwa słonie: edukacyjny model animatroniczny dla organizacji PETA India oraz pełnoskalowa wersja mechaniczna, podarowana jednej ze świątyń.

– Zależy nam na dobrostanie zwierząt, więc nie wykluczam, że zbudujemy więcej maszyn, które przyczynią się do ich ratowania – mówi Gauri Tiwari.

Na znacznie większą skalę działa założone w pobliżu miasta Kochi w stanie Kerala przedsiębiorstwo Four He Arts Creations, które dotychczas zbudowało prawie 40 mechanicznych słoni naturalnych rozmiarów. Prasanth Prakasan, jego pomysłodawca i współzałożyciel, opowiada, że od 2010 r. wraz z trójką przyjaciół, budowali małe modele słoni na sprzedaż i wynajem.

– Niecałe pięć lat temu skontaktowali się z nami członkowie południowoindyjskiej diaspory w Dubaju. Chcieli podtrzymać tradycję ceremonii religijnych z udziałem żywych słoni, ale przepisy zabraniały ich sprowadzania. Poprosili nas, żebyśmy zbudowali trzy wersje robotyczne, o jak najbardziej realistycznym wyglądzie. I tak to się zaczęło – opowiada Prasanth Prakasan w rozmowie z XYZ.

Kolejne zamówienia przyszły z Delhi i Udaipuru w północnych Indiach, a później z przyjaciółmi z Kerali skontaktowali się działacze międzynarodowych organizacji. Cztery słonie pojechały do świątyń w Kerali, a jeden w Tamil Nadu.

Firma Prakasana zwiększyła skalę produkcji, a klientów ma dziś zarówno w Indiach, jak i zagranicą. W zakładzie, który miejscowi nazywają „fabryką słoni”, pracuje 16 osób. Są w stanie wykonać trzy mechaniczne modele miesięcznie. Zwykle jednocześnie pracują nad sześcioma.

– Poza Indiami sprzedaliśmy je do Stanów Zjednoczonych, Kanady, Kuwejtu, Singapuru i Wielkiej Brytanii. Jednego mechanicznego słonia dostarczyliśmy do cyrku w Hiszpanii. W Dubaju jedną sztukę kupił pewien Turek, który teraz wynajmuje naszego robota na firmowe imprezy. Są też klienci, którzy używają ich w restauracjach i w tematycznych parkach rozrywki – mówi przedsiębiorca. 

Słonie z keralskiej firmy mają wbudowanych pięć silników, które poruszają uszami, ogonem, głową i ustami oraz powiekami hiperrealistycznych modeli. Trąbą steruje się ręcznie. Każde mechaniczne zwierzę może unieść na plecach cztery osoby. Skóra? Włókno szklane w dwóch odcieniach: miejscowi klienci preferują różowawy, gdzie indziej większym zainteresowaniem cieszy się szary. Największy z dostępnych modeli mierzy trzy metry wysokości i kosztuje pół miliona rupii (ok. 6 tys. dolarów). Do tej ceny trzeba doliczyć koszty transportu i ewentualnego cła. W ofercie są także nieco mniejsze robosłonie, mierzące 2,2 m wysokości.

– Mamy też mechaniczne modele innych zwierząt, na przykład goryli i tygrysów, które sprzedajemy głównie na wystawy i do dziecięcych parków rozrywki. Ale większość naszych przychodów pochodzi z produkcji słoni – mówi współzałożyciel Four He Arts Creations.

Zainspirowani „Parkiem Jurajskim”

Sooraj Nambiat, inny artysta z okolic Kochi, od piętnastu lat wytwarza statyczne rzeźby słoni różnej wielkości. W 2021 r. trafił za to nawet do Indyjskiej Księgi Rekordów jako twórca największej liczby figurek słoniowych głów wykonanych w ciągu jednego dnia. Takich rzeźb – z drewna, cementu i włókna szklanego – powstało w jego warsztacie już blisko 50 tys.

Sooraj Nambiat 15 lat temu zaczął wytwarzać statyczne rzeźby słoni, a od dwóch lat zajmuje się także produkcją mechanicznych. Fot. zbiory prywatne

– Mechaniczne słonie wytwarzamy dopiero od dwóch lat. Do tej pory dostarczyliśmy naszym klientom ponad dwadzieścia sztuk, z tego prawie połowę do świątyń. Ich zarządcy chcą, żeby nasze słonie jak najbardziej przypominały prawdziwe. Dlatego budujemy je w naturalnych rozmiarach: mniej więcej 3,3 metra wysokości, 3,6 metra długości i około 2 metrów na szerokość – mówi portalowi XYZ Sooraj Nambiat, właściciel warsztatu Aanamaker, w którym wytwarza się mechaniczne słonie.

Jako artystę zainspirowała go seria filmów „Park Jurajski” i dokonania Stana Winstona, speca od animatroniki, który stworzył modele dinozaurów wykorzystane w pierwszych produkcjach kultowej serii.

W warsztacie Nambiata pracuje około piętnastu rzemieślników i artystów. Są wśród nich osoby zajmujące się obróbką włókna szklanego, stolarze, spawacze i inżynierowie odpowiadający za elementy mechaniczne. Także tutaj gotowy słoń kosztuje przeciętnie pół miliona rupii, choć dokładna cena zależy od rozmiarów i standardu wykonania.

Warto wiedzieć

Robo-słonie z Indii

Przeciętny koszt naturalnych rozmiarów mechanicznego słonia: ok. 5,8 – 6 tys. dol.

Liczba robotycznych słoni dostarczonych klientom: ok. 60

Klienci: świątynie hinduistyczne, prywatni kupcy i firmy eventowe w Azji, na Bliskim Wschodzie, w Europie i Ameryce

Misja na lata

Choć naturalnych rozmiarów robo-słoń kosztuje tyle, co nieduże miejskie auto indyjskiego koncernu Tata, a na najdroższe wersje klienci (albo sponsorzy) wydali ponad dwa razy tyle, ich twórcy i prowadzący kampanie aktywiści liczą, że to dopiero początek.

– W przyszłości chcielibyśmy doprowadzić do zastąpienia robotami słoni w całej Azji, wszędzie tam, gdzie używa się ich w uroczystościach. Zdaję sobie sprawę, że to zadanie na wiele dziesięcioleci. Zmiana ludzkich zachowań wymaga konsekwencji i cierpliwości, ale miejsce żywych zwierząt jest w ich naturalnych siedliskach – mówi Sangita Iyer.

W stanie Kerala pozostało dziś ponad dwieście trzymanych w niewoli słoni. Ich liczba szybko spada, bo te, które umierają, coraz rzadziej zastępuje się nowymi. Jeszcze w 2019 r. populację szacowano na pięćset sztuk.

– To smutne, że te, które pozostały, nadal są torturowane i giną w imię religii. Już wiemy, że maszyny sprawdzają się podczas rytuałów równie dobrze jak żywe zwierzęta, więc czas zakończyć te okrucieństwa – mówi Sooraj Nambiat.

Jednocześnie przyznaje, że proces będzie długi. Także dlatego, że masowa produkcja robotycznych  zwierząt jest niemożliwa – brakuje wystarczającej liczby utalentowanych rzemieślników i wykwalifikowanych specjalistów.

– To zawsze będzie towar luksusowy, ale spodziewamy się, że zainteresowanie mechanicznymi słoniami będzie nadal rosło. Ludzie są coraz bardziej świadomi konsekwencji trzymania żywych zwierząt, a my dajemy im tańszą i bardziej moralną alternatywę – podsumowuje Sooraj Nambiat.

Główne wnioski

  1. Modele do złudzenia przypominające żywe słonie zyskują coraz większą popularność w Indiach i poza nimi. Przyczyniła się do tego rosnąca liczba incydentów z udziałem trzymanych w niewoli  zwierząt, coraz większa świadomość społeczna ich złego traktowania oraz działalność organizacji pozarządowych.
  2. Działające w Indiach firmy dostarczyły klientom już około sześćdziesięciu robotycznych słoni.
  3. Liczba klientów zainteresowanych posiadaniem robo-słonia stale rośnie, także w indyjskich społecznościach za granicą. Twórcy urządzeń i aktywiści w przyszłości chcą doprowadzić do całkowitego zastąpienia używanych w obrzędach religijnych żywych zwierząt mechanicznymi odpowiednikami.