Biznes Technologia

Michał Kiciński: inwestowanie to sukces przeplatany porażką

Współzałożyciel CD Projekt Red inwestując prywatne pieniądze zbudował portfel spółek technologicznych. Jak mówi – nie goni za jednorożcami, ma świadomość ryzyka i nie przestaje liczyć na zyski.

Na zdjęciu Michał Kiciński w koszulce z nadrukiem Mudita, nazwą jego spółki technologicznej, podczas wystąpienia na konferencji.
Michał Kiciński, obecnie prezes spółki Mudita i prywatny inwestor, zdaje sobie sprawę z tego, że droga do sukcesu na rynku venture capital nie jest usłana różami. Aby ją pokonać, trzeba uzbroić się w cierpliwość. [Fot.: materiały prasowe]

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Portfel inwestycji Michała Kicińskiego poszukuje stabilnych spółek, czy goni za jednorożcami?
  2. Które z inwestycji zrealizowanych w ostatnich latach dają nadzieję na sukces, a które okazały się porażką,
  3. Jak Michał Kiciński ocenia krajowy rynek venture capital. Gdzie dopatruje się rynkowej nieefektywności. Dlaczego woli inwestować wyłącznie prywatny kapitał.

W ostatnich tygodniach na platformę crowdfundingową Kickstarter trafił projekt smartfona Mudita Kompakt dla osób, które chcą na własnych warunkach korzystać z technologii i pozostać „bardziej offline”. Zebrał już ponad 340,5 tys. dolarów (stan na 18 listopada 2024 r.), czyli ponad dwa razy więcej niż oczekiwała firma.  

Pod koniec października spółce biotechnologicznej Polbionica został przyznany grant o wartości 10,8 mln zł z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju. Spółka będzie testować możliwości zastosowania biodrukowanej bionicznej trzustki 3D. Całkowity koszt projektu wynosi ponad 17 mln zł.

Za tymi spółkami, jako inwestor i współwłaściciel, stoi Michał Kiciński, jeden z założycieli i współtwórców sukcesu CD Projekt Red (w spółkę nie jest już zaangażowany operacyjnie). Przez ostatnie lata, w ramach family office, budował portfel spółek technologicznych. Inwestował wyłącznie prywatny kapitał, co na krajowym rynku venture capital (VC) wciąż jest rzadkie fundusze VC chętniej rozwijają się korzystając z publicznego wsparcia.

Przyznaje, że inwestowanie daje satysfakcję zawodową, ale nie jest to droga usłana różami.

14 spółek w portfelu

Obecnie w portfelu Michała Kicińskiego, zarządzanym z pomocą zespołu inwestycyjnego, jest 14 spółek. Są wśród nich wspomniane Mudita i Polbionica, a także Unitra, Grupa WAMA, Nienudno.pl, Medispace, Medizzy, RetroVibe itd. Firmy są na różnym etapie rozwoju.

Przegląd inwestycji

Technologiczne biznesy walczą o miejsce na rynku

POLBIONICA. Firma realizuje pionierski projekt bionicznej trzustki – „w pełni funkcjonalnego narządu wydrukowanego z żywych komórek, skutecznie produkującego insulinę i glukagon” – podają w opisie przedstawiciele firmy.

– Polbonica jest firmą badawczo-rozwojową. Myślę natomiast, że dość szybko będzie gotowa, aby zacząć zdobywać kapitał na dalszy rozwój i przyciągać zewnętrznych inwestorów. To moja biotechnologiczna perełka – wskazuje Michał Kiciński.

MUDITA przygotowuje się do wprowadzenia na rynek drugiego telefonu Mudita Kompakt.

Mamy pieniądze na produkcję urządzenia. Pierwsze telefony zjechały już nawet z linii produkcyjnej. Kickstarter ma pomóc w wypromowaniu produktu na świecie. Traktujemy go jako platformę przedsprzedażową. Działania crowdfundingowe będziemy dodatkowo kontynuować na Indiegogo – zapowiada Michał Kiciński.

Kilka lat temu Mudita zadebiutowała z pierwszym, podobnym urządzeniem. Sprzedała ponad 3,5 tys. produktów, głównie w Stanach Zjednoczonych, ale także w Polsce.

Mamy apetyt na więcej. Odrobiliśmy lekcję i wyeliminowaliśmy kilka błędów, które, z braku doświadczenia, popełniliśmy przy produkcji pierwszego telefonu. Mudita Pure miał wbudowaną autorską antenę i emitował promieniowanie znacznie niższe od przyjętych norm. Limit SAR wynosił ok. 0,08. Niestety, z tego powodu telefon nie przeszedł testów u operatorów telekomunikacyjnych w USA. Nie mógł tym samym trafić do ich salonów sprzedaży. W niektórych regionach miał słabszy zasięg. Wskaźnik SAR dla Mudita Kompakt podnieśliśmy do 0,49. Liczymy, że uda się wprowadzić urządzenie do sklepów w USA – wyjaśnia Michał Kiciński.

UNITRA. Kultowa marka z PRL-u utrzymała się na rynku mimo wielu biznesowych zakrętów. Obecnie działa w rynkowej niszy i zajmuje się produkcją urządzeń dla audiofilów, ze znacznie wyższej półki cenowej niż te sprzed lat. W ofercie ma m.in. wzmacniacze, kolumny głośnikowe, gramofony, odtwarzacze CD itp.

Unitra uruchomiła nowy zakład produkcyjny, ale wypracowanie łańcuchów dostaw czy znalezienie podwykonawców nie jest proste w tym sektorze. Obecnie nie nadąża z produkcją i pracuje nad jej skalowaniem. Dwa lata inwestowaliśmy w rozwój tego biznesu, od roku spółka generuje przychody, ale do osiągnięcia progu rentowności jeszcze nam trochę brakuje  – mówi  Michał Kiciński.

GRUPA WAMA. Zakup udziałów w Wamie stanowi przedłużenie aktywności family office w zakresie inwestycji w nieruchomości. Spółka realizuje prace projektowe i wykonawcze dla deweloperów w modelu „zaprojektuj i wybuduj”. Zajmuje się budową osiedli mieszkaniowych i domów. Posiada ponadto własny zakład prefabrykacji – tworzy moduły budowlane.

MEDIZZY. Serwis internetowy i aplikacja o charakterze edukacyjnym, skierowane do kandydatów na studia medyczne, studentów kierunków medycznych, ale także lekarzy chcących zaktualizować swoją wiedzę.

Większość użytkowników Medizzy pochodzi ze Stanów Zjednoczonych. Serwis zaczyna generować przychody, głównie z płatnych testów związanych ze studiami medycznymi w USA. To platforma zbudowana przez osoby, które wcześniej tworzyły podobną spółkę, ale z kilku powodów zdecydowały się sprzedać w niej udziały i zacząć na nowo – opowiada Michał Kiciński.

RETROVIBE. Produkuje gry „w starym stylu”. Działa w niszy na rynku gamingowym. Obecnie pracuje nad swoim największym projektem.

– Kilka gier Retrovibe jest w sprzedaży, a kilkanaście kolejnych w fazie przygotowania. Firma zaistniała medialnie przy sprzedaży Instytutowi Pamięci Narodowej gry o Powstaniu Warszawskim za kilka milionów zł – przypomina Michał Kiciński.  

Źródło: XYZ

Jaki jest udział inwestora w operacyjnej działalności spółek portfelowych?

Dążę do tego, by być pasywnym inwestorem. Na razie nie zawsze jest to możliwe. W portfelu mam spółki, które są bardzo niezależne, ale także takie, które wymagały większego zaangażowania z naszej strony np. z powodu skomplikowanej sytuacji wewnętrznej, konieczności restrukturyzacji i objęcia większościowych pakietów udziałów. Tylko w Mudicie pełnię funkcję prezesa, choć i tu za koordynację działań operacyjnych odpowiada dyrektor zarządzający – wyjaśnia Michał Kiciński.

Podkreśla, że nie szukał projektów wysokiego ryzyka. Polbionica jest wyjątkiem, rodzajem eksperymentu inwestycyjnego. Do portfela trafiła m.in. ze względu na zaufanie, jakim zespół family office darzy jej założyciela.

Nie gonię za jednorożcami – deklaruje Michał Kiciński.

Nadal pozostaje akcjonariuszem CD Projekt Red.

Mówmy głośno o porażkach

Michał Kiciński przyznaje, że pięć firm, w które zainwestował, nie sprawdziło się w boju. Spółki nie utrzymały się na rynku.

Nie wyszły nam inwestycje z branż: gastronomicznej i restauracyjnej Żywa Kuchnia czy Wegeguru. Z tego sektora pozostało mi jedynie 20 proc. udziałów w sieci burgerowni Bobby Burger. Sukcesem nie zakończyły się ponadto koncepty: Strefa Rozwoju i OpenBooks. Z perspektywy czasu myślę, że błędem był nasz udział w procesie kreowania koncepcji biznesowej. Inwestor powinien patrzeć z boku na spółki portfelowe rozwój własnych pomysłów wymaga pełnego zaangażowania, a na to nie można sobie pozwolić, gdy w portfelu inwestycyjnym jest kilkanaście firm – przyznaje Michał Kiciński.

W Polsce jednak przedsiębiorcy czy inwestorzy nie są skłonni do mówienia głośno o porażkach. A to jeden z elementów zdobywania doświadczenia w biznesie.

Statystyk nie znam, ale wydaje mi się, że ponad połowa spółek, w które zainwestowały fundusze VC jest zamykana, sprzedawana poniżej wartości, bądź ma problemy z utrzymaniem się na rynku. Wydaje mi się, że mimo porażek, których nie uniknąłem, mój portfel inwestycyjny wykazuje większą skuteczność od średniej rynkowej – twierdzi Michał Kiciński.

Biznes technologiczny to gra do jednej bramki

Zdaniem prezesa Mudity, porażka nie zawsze wynika z czysto biznesowych przyczyn. Zarządzanie firmą założoną np. przez kilku wspólników, w którą zaangażowany jest inwestorski kapitał, wymaga dużych umiejętności menedżerskich, interpersonalnych, wypracowywania kompromisów. Jednym z powodów rozpadu startupów są konflikty wśród założycieli.

Spotykam się z takimi sytuacjami, także obecnie. W trudnym, ryzykownym biznesie technologicznym wszyscy muszą grać do jednej bramki. Konflikty wystawiają startupy na dodatkową próbę uprzedza Michał Kiciński.

Zespół współpracujący z Michałem Kicińskim, podjął decyzję o nieinwestowaniu w spółki w fazie seed, czyli te na najwcześniejszym etapie rozwoju. Wyjątkiem są nowe przedsięwzięcia, za realizację których zabierają się menedżerowie z doświadczeniem tak było w przypadku Unitry.

Często startupowcy zakochują się we własnych wyobrażeniach o sukcesie produktów, przełomowości technologii, wizji biznesu rozpisanej na kartce papieru. Powstaniu spółki towarzyszy niezdrowa euforia. Potem się okazuje, że klienci mają inne potrzeby i oczekiwania, konkurencja jest silniejsza niż można byłoby przypuszczać itp. – podkreśla Michał Kiciński.

Zdaniem inwestora

Inwestor prywatny bierze na siebie większe ryzyko

Polski rynek venture capital (VC) nie istnieje bez udziału publicznego kapitału. Ostatnie lata pokazały nam, jak istotne jest tego rodzaju wsparcie wszystkie statystki wykazały zapaść rynku po skończeniu puli finansowania z programów PFR Ventures i Narodowego Centrum Badań i Rozwoju.
Inwestując na zagranicznych rynkach mogłem zaobserwować różne podejście inwestorów publicznych i prywatnych. Kapitał publiczny zazwyczaj daje ograniczenia sektorowe, geograficzne oraz nakłada konieczność inwestowania w określonych etapach rozwoju spółki. Co ciekawe, niektóre fundusze skupione na „zielonej transformacji” np. ESG dodatkowo nakładają na spółkę KPI [key performance indicators, czyli kluczowe wskaźniki efektywności – przyp. red.], które muszą być rozliczone, inaczej zespół VC nie dostanie swojego udziału w zyskach z danej inwestycji.
Kapitał prywatny daje większe spektrum możliwości – od inwestowania poza granicami Polski, po dostęp do inwestycji tzw. niebezpośrednich, w inne fundusze VC, które następnie mogą wspierać inwestora prywatnego w pozyskiwaniu ciekawych spółek z znacznie atrakcyjniejszych rynków niż Europa Środkowo-Wschodnia, np. z Doliny Krzemowej. Trzeba jednak pamiętać, że brak „lewaru” publicznego w prywatnych inwestycjach znacząco zwiększa ryzyko i odpowiedzialność managerów. Jest to trudne, dlatego prywatnych inwestorów, czy funduszy na polskim rynku jest nadal mało i nie spodziewam się diametralnych zmian w najbliższych latach.

Specyfika krajowego sektora venture capital

Polski rynek VC jest uzależniony od publicznych pieniędzy i programów. Z jednej strony, wsparcie jest niezbędne, z drugiej – publiczne pieniądze rozpieszczają zarówno inwestorów, jak i startupowców.

Wprawdzie portfel inwestycji mam już skompletowany, to wciąż zgłasza się do nas wielu przedsiębiorców. Nierzadko, mając jedynie koncepcję technologii, wyceniają swoje firmy np. na 20 mln zł. Wiele startupów, zamiast skoncentrować się na szybkim wytworzeniu produktu i wprowadzeniu go na rynek, tkwi latami na etapie badań i rozwoju, utrzymując się z inwestorskiego kapitału lub dotacji. Mówiąc wprost: przepalają pieniądze – mówi Michał Kiciński.

Jego zdaniem, wyjątkiem są projekty biotechnologiczne, farmaceutyczne, technologie medyczne. Proces tworzenia, badania, certyfikowania i komercjalizowania nowych narzędzi dla medycyny jest z natury ryzykowny, kosztowny i długi. Z dotacji korzysta także Polbionica.

Firma ta jest finansowania także przez prywatnych inwestorów. Sam w Polbionicę zainwestowałem ponad 20 mln zł – informuje Michał Kiciński.

Chciałby, aby docelowo jego spółki portfelowe zyskały niezależność.

Podobnie jak CD Projekt Red, który jest sam sobie sterem, okrętem i żeglarzem. Finalnie moim celem jest przejście na pozycję pasywnego inwestora. Przyjdzie więc moment, w którym będziemy rozmawiać np. o debiutach giełdowych. Zresztą, istnieje duże prawdopodobieństwo, że jedna ze spółek wejdzie na giełdę w przyszłym roku. Na razie nie chcę wychodzić przed szereg i ogłaszać, o którą chodzi. Nie mam natomiast opracowanej strategii wychodzenia z inwestycji. Wręcz przeciwnie, po co wychodzić ze spółki, jeśli zaczyna ona odnosić sukcesy. Naszą strategią jest budowanie wartości naszych spółek w jak najdłuższej perspektywie. Ze spółkami portfelowymi chciałbym współpracować jeszcze przez wiele lat – podkreśla inwestor.

Główne wnioski

  1. Michał Kiciński od wielu lat inwestuje w technologiczne spółki za pośrednictwem family office. Jest mocno zaangażowany w rozwój portfela inwestycyjnego. Przyznaje, że droga, na którą wszedł, nie jest łatwa.
  2. Inwestor nie dołączył do pogoni za jednorożcami. Obrał taktykę inwestowania w bardziej stabilne, systematycznie wypracowujące przychody spółki. Nie uchroniło go to jednak przed porażkami.
  3. Zdaniem Michała Kicińskiego, system publicznego wsparcia dla sektora venture capital, ma swoje plusy i minusy. Z jednej stromy pomaga rosnąć funduszom i technologicznym spółkom. Z drugiej – zbyt mocno rozpieszcza uczestników rynku.