Sprawdź relację:
Dzieje się!
Polityka Świat

Mniej NATO w Afryce to sygnał alarmowy dla Europy. To „taniec na linie”

Administracja Donalda Trumpa rozważa „zmniejszenie” AFRICOM-u, czyli regionalnego dowództwa sił zbrojnych USA dla Afryki. To najmłodsze – utworzone zaledwie 18 lat temu dowództwo – ma zostać podporządkowane dowództwu europejskiemu. Wycofanie się sił amerykańskich z ważnego regionu, może otworzyć drogę największemu wrogowi USA – Chinom. Oraz Rosjanom.

Koniec NATO-wskiego dowództwa w Afryce
Mniej NATO w Afryce to sygnał alarmowy dla Europy. „Taniec na linie” Photographer: Andrei Pungovschi/Bloomberg via Getty Images

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Jakie są i czemu służą dowództwa regionalne USA.
  2. Za co odpowiada AFRICOM i dlaczego jest tak ważny dla bezpieczeństwa.
  3. Co to oznacza dla Europy.

O tym, że administracja Trumpa rozważa zmniejszenie Dowództwa Afrykańskiego USA w ramach redukcji Pentagonu, poinformował Business Insider. Ma ono zostać przeniesione pod dowodzenie EUCOM-u – odpowiedzialnego za Europę i Rosję. Analitycy obawiają się, że w powstałą lukę łatwo zapełnią obecni na kontynencie Chińczycy i Rosjanie.

Wyjaśnijmy: Pentagon podzielił świat na sześć dowództw regionalnych gotowych do kierowania operacjami wojskowymi w określonych rejonach świata. Są to: U.S. Northern Command (NORTHCOM) – Ameryka Północna, U.S. Southern Command (SOUTHCOM), odpowiedzialne za Amerykę Południową, U.S. Europan Command (EUCOM), które nadzoruje Europę i Rosję, U.S. Central Command (CENTCOM) – „pilnujące” Bliskiego i Środkowego Wschodu i Egiptu, U.S. Pacific Command (PACOM) – to rejon Pacyfiku i Oceanu Indyjskiego oraz U.S. Africa Command (AFRICOM) obejmujący cały obszar Afryki z wyjątkiem Egiptu.

AFRICOM powstał w 2008 r. Jeszcze kilka lat temu Amerykanie byli obecni w Somalii, Kenii, Tunezji czy Nigrze. Były to jednak siły niewielkie – przede wszystkim operatorzy wojsk specjalnych, wspomagający lokalne władze w walce z terroryzmem Państwa Islamskiego, które po pokonaniu go w Syrii i Iraku „przeniosło się” do Afryki.

Pentagon rozważa, analitycy się boją, a Chińczycy cieszą

W ramach „odchudzania” administracji Pentagon rozważa jednak poważne ograniczenie działalności AFRICOM-u. Miałoby ono zostać podporządkowane EUCOM-owi. Temu, którego szefem jest generał Christopher Cavoli. Co oznaczałoby to dla Europy?

Warto pamiętać, że Afryka jest ważna dla naszego kontynentu z kilku względów. Po pierwsze: kwestia migracyjna. W ostatnim dziesięcioleciu największe ruchy migracyjne do Europy odbywały się głównie z Bliskiego Wschodu, skąd trafiali migranci, którzy uciekali głównie przed Państwem Islamskim (IS). A sterowanie migracjami w celu destabilizacji znane jest z działań Rosjan, którzy używali tego „narzędzia’ właśnie na Bliskim Wschodzie, a od 2021 r. także na Białorusi.

Po drugie, Afryka to ogromne złoża bogactw naturalnych: ropy naftowej, gazu ziemnego, złota, kamieni szlachetnych, uranu czy pierwiastków rzadkich, takich jak kobalt, lit czy mangan. A pierwiastki rzadkie są istotne dla rozwoju technologicznego. Jeśli położą na nich ręce Rosjanie lub Chińczycy, Europa znowu będzie na przegranej pozycji.

Po trzecie, kiedy padły bastiony Państwa Islamskiego w Iraku i Syrii, wielu bojowników przeniosło się do Afryki. Tam, w pewnym oddaleniu od uważnego wzroku Amerykanów, Izraelczyków czy Francuzów, islamski fundamentalizm znowu rośnie w siłę.

Misją AFRICOM, liczącego ponad 2 tys. pracowników (żołnierzy, pracowników cywilnych i kontraktowych) była współpraca z afrykańskimi silami wojskowymi. Amerykanie mieli ich wspierać w operacjach wojskowych i powstrzymywać kolejne kraje kontynentu od wikłania się w konflikty między sobą. A przecież jeszcze niedawno siły powietrzne USA bombardowały w bojowników IS w Somalii. Czy zatem Amerykanie stracą ten kierunek z oczu?

W rozmowie z XYZ mówi o tym ekspert w zakresie planowania operacyjnego NATO, komandor Wiesław Goździewicz. Uważa on, że na razie jest to raczej „konsolidacja”, gdyż już dokonano „fuzji” US Army Europe i US Army Africa oraz US Air Force Europe z US Air Force Africa.

Najwyraźniej przyszedł czas na konsolidację tzw. dowództw geograficznych nazywanych w USA „Combattant Commands”. Może to przynieść pewne oszczędności w zakresie kosztów osobowych – mniejsza liczba personelu i rzeczowych – mniejsza infrastruktura – nieruchomości, IT, ograniczenie wsparcia logistycznego. To nie jest decyzja NATO, tylko suwerenna decyzja USA. Może ona się wiązać ze zmianą priorytetów strategii USA i przeniesieniem środka ciężkości na Daleki Wschód – wskazuje oficer.

Oficer tłumaczy, że Afryka nigdy nie była dla USA priorytetowym obszarem geograficznym, a operacje Sił Zbrojnych USA na tym kontynencie rzadko odnosiły spektakularne sukcesy. Dobrym przykładem jest tu interwencja w Somalii sprzed ponad trzech dekad. Zaangażowanie Amerykanów zaowocowało wtedy długą i krwawą bitwą w Mogadiszu, której efekty możemy zobaczyć w filmie „Helikopter w ogniu”. Być może więc, jak mówi komandor Wiesław Goździewicz, przyszedł czas postawić sprawę jasno: Afryka nie jest dla USA głównym teatrem działań.

Ekspert wskazuje niebezpieczeństwa, które mogą się pojawić w wyniku „odpuszczenia tematu” przez Amerykanów. Szczególnie w obliczu ograniczenia francuskiego zaangażowania w Afryce, co widać np. w Mali. Wojsk francuskich w zapalnym i podatnym na radykalizację islamską regionie Sahelu w praktycznie nie ma. W to miejsce bardzo chętnie „wkleją się” budujący infrastrukturę i chętnie udzielający kredytów Chińczycy.

Komandor Wiesław Goździewicz wskazuje zarazem, że „mimo oczywistych antypatii”, niepowodzenie Rosjan i Chińczyków w Afryce wcale nie będzie na rękę Europie. Afryka targana wewnętrznymi konfliktami, rosnącym zagrożeniem ze strony islamskiego ekstremizmu sama nie zapewni sobie stabilizacji, szczególnie w obszarze Sahelu.

Krótkowzroczni „kibicujący” Tuaregom, którzy ścierają się z malijskim wojskiem wspieranym przez rosyjskie prywatne przedsiębiorstwa wojskowe, zapominają, że owi Tuaregowie zawiązali sojusz z radykalnymi odłamami niedobitków po Al-Kaidzie w Afryce i Państwie Islamskim. Destabilizacja Sahelu może spowodować poważny kryzys bezpieczeństwa i napływ dużej fali migrantów do Europy

Przewiduje również, iż zmniejszenie zainteresowania afrykańskim teatrem ze strony USA mogłoby doprowadzić do wytworzenia swoistej „próżni bezpieczeństwa”. Próżni, której zajęta swoimi sprawami – przede wszystkim zagrożeniem rosyjskim – Europa nie bardzo chciałaby wypełnić. Chętnie wypełnią ją Rosja oraz Chiny. Oczywiście nie z altruistycznych pobudek, ale dla wspomnianych już wyżej zasobów naturalnych.

Przed Europą staje zatem poważny dylemat: samodzielnie starać się wypełnić lukę bezpieczeństwa powstałą wskutek zmniejszenia zaangażowania USA albo starać się w jakiś sposób kontrolować wzrost wpływów rosyjskich i chińskich w Afryce. Chaos i destabilizacja północno-zachodniej Afryki nie leży w niczyim interesie. Utrzymanie Afryki we względnej stabilizacji przy zmniejszonym zaangażowaniu USA, będzie dla Europy tańcem na linie.

Trump odpuszcza Afrykę

O tym, że bogaty (ale także trudny) kontynent afrykański nie jest dla administracji Trumpa kierunkiem „pierwszego wyboru” mówi XYZ dr Aleksander Olech. Pracujący dla portalu Defence24 analityk nie wyraża optymizmu, względem przyszłości i bezpieczeństwa Afryki. Oraz, co za tym idzie, Europy.

– Nie jest tajemnicą, że Donald Trump w bardzo niewielkim stopniu interesuje się Afryką. Podczas całej jego kampanii prezydenckiej słowo „Afryka” nie padło ani razu – mówi dr Olech.

Przypomina, że to USA było głównym donatorem pomocy dla biednego, trapionego wojnami, epidemiami i głodem kontynentu, mająca tam jeszcze niedawno duże bazy wojskowe i liczne interesy Francja dostarczała zaledwie 5 proc. pomocy. Była to, jak mówi ekspert, „miękka dyplomacja” odróżniająca USA od udzielających pożyczek i kredytów Chin. Oczywiście generowało to duże koszty. Inaczej działała Rosja, zapewniająca element „twardego” bezpieczeństwa w postaci dostaw uzbrojenia, czy obecności w wielu krajach najemników z Grupy Wagnera.

W tym momencie USA widzą, że w Afryce nie ma celów strategicznych. Oczywiście, są tam surowce, ale biznes amerykański o tym wie i jest obecny w Afryce Wschodniej i zachodniej. Lekcje z działań francuskich, zwłaszcza z misji Barkhane pokazuje, że korzyść jest z tego niewielka. Dlatego obecność wojskowa może zostać zmniejszona

Amerykanie nadal będą obecni, ale w ramach szkoleń, współpracy militarno-zbrojeniowej, czy finalnie większych ćwiczeń lub spotkań, zarówno dwustronnych, jak i wielostronnych. Co faktycznie, jak twierdzi dr Olech, da większe pole do obecności Rosji i Chin. Czy krajów europejskich, na które Trump chce przerzucić odpowiedzialność za bezpieczeństwo; tak Afryki, jak i Europy.

Południowa flanka NATO będzie w kolejnych latach największym wyzwaniem. W krajach Sahelu, w Afryce Północnej źle się dzieje. Migracja rośnie, a granice są cały czas bardzo otwarte, a my nie reagujemy. I w tym momencie Polska – co widzieliśmy po ostatnich zatrzymaniach – ma na wschodniej granicy migrantów z Sudanu, Konga czy Somali. Oni następnie będą się przedzierali przez flankę południową

I dlatego zmniejszenie natężenia wojen w Afryce będzie wg eksperta wyzwaniem. A Trump nie chce już robić z USA „żandarma świata” i oczekuje, że Europa zaangażuje się w ochronę swoich granic sama. Większą aktywność na tym polu mogłyby wykazać np. Włochy, ale te, jak przekonuje dr Olech, nie kwapią się do podjęcia wyzwania.

Natura nie znosi próżni. Dlatego też w Dżibuti, gdzie Amerykanie mają bazę marynarki wojennej, powstaje baza chińska. W Somalii bazę budują Turcy i Rosja. Część personelu amerykańskie może trafić na Bliski Wschód i Indo-Pacyfik. Dlatego też, jak podsumowuje analityk, powinniśmy w Polsce cieszyć się z obecności Amerykanów na flance wschodniej, ale jeśli chodzi o rywalizację z Chinami i Rosją w Afryce, ciężar będzie musiała wziąć na swoje barki Europa.

Główne wnioski

  1. Afryka, która nigdy nie była w głównej orbicie zainteresowania USA, będzie przez administrację Donalda Trumpa traktowana z jeszcze mniejszą uwagą. A to otworzy pole dla Chin, Rosji czy nawet Turcji lub krajów bliskowschodnich.
  2. Bogaty w złoża i surowce naturalne kontynent jest bardzo niestabilny, co może przełożyć się na wzrost zagrożenia migracyjnego dla Europy, także dla Polski.
  3. Do zagrożenia wschodniej flanki NATO może w najbliższych latach dołączyć destabilizacja i brak poczucia bezpieczeństwa na południu. A kraje Europy nie kwapią się do działań wspierających stabilizację Afryki.