Mundury za miliardy. Tyle wydało wojsko na sprzęt w ostatnich pięciu latach. A żołnierze nadal służą w spleśniałych butach
Wojsko Polskie od lat pracuje nad poprawą standardów wyposażenia żołnierzy. Jednym z nich ma być wymiana umundurowania i wyposażenia. Temu służy szeroko zapowiadana przez Sztab Generalny Wojska Polskiego Operacja Szpej. Teoria teorią, a praktyka praktyką. Faktem jest, że na umundurowanie wydaliśmy w ciągu ostatnich lat krocie. A niektórzy żołnierze nadal nie mają w czym służyć.


Z tego artykułu dowiesz się…
- Jakie są roczne potrzeby polskiego wojska w zakresie umundurowania dla żołnierzy.
- Ile pieniędzy siły zbrojne wydały na ten segment w ciągu pięciu lat.
- Dlaczego mimo takich nakładów brakuje mundurów i wyposażenia dla żołnierzy.
Gdyby przeprowadzić sondę uliczną – „co najbardziej kojarzy się z wojskiem?” – z dużą pewnością osiem na 10 osób odpowiedziałoby – „mundur”. Można byłoby nawet sparafrazować mickiewiczowskie „Dziady” i napisać: żołnierz nigdy nie zrzuca mundura; Mundur wojskowy to żołnierza skóra.
Otóż jednak – zrzuca. Nawet regularnie, jako zmiany tzw. sortów. Żołnierze otrzymują bowiem sorty mundurowe. Zazwyczaj, jak mówi nam jeden z rozmówców, co dwa, trzy lata. Sorty te są bardzo różne, w zależności od rodzaju sił zbrojnych, stanowiska służbowego, a nawet stopnia. Dlaczego? Proste: inny sort otrzyma młody podchorąży wojsk lądowych, inny – kontradmirał marynarki wojennej. Różnią się przeznaczeniem sortów, stopniem i mundurami.
Tymczasem wojsko na tzw. przedmioty umundurowania i wyekwipowania (PUiW) wydaje bardzo konkretne fundusze. W latach 2020-2024 było to – jak wynika z odpowiedzi udzielonej XYZ.pl przez Inspektorat Wsparcia Sił Zbrojnych (IWSZ) – aż 4,7 mld zł. I będzie więcej. Kilka miesięcy temu (w rozmowie z XYZ.pl) szef resortu obrony, Władysław Kosiniak-Kamysz mówił, iż na wyposażenie indywidualne żołnierzy MON ma przeznaczyć aż 6 mld zł.
Warto dodać, że niemal dokładnie rok temu, w marcu 2024 r. wiceszef MON, Paweł Bejda, przekonywał z mównicy sejmowej, że oprócz czołgów, samolotów czy śmigłowców kupowane będą także elementy wyposażenia dla żołnierzy.
– Dotychczas skupiano się na dużych i kosztownych programach operacyjnych, zapominając o podstawowym wyposażeniu wojsk jak umundurowanie, hełmy, kamizelki kuloodporne – mówił wiceminister Bejda.
Kurtki, buty, bielizna, odzież. Wojsko to nie tylko czołgi i rakiety
Lista zakupów MON w ramach PUiW wcale nie jest krótka. Z odpowiedzi IWSZ wynika, iż w latach 2020-2025 prowadzone były postępowania o udzielenie zamówienia publicznego na umundurowanie polowe, wyjściowe i galowe, obuwie, bieliznę i oporządzenie. A mówimy o naprawdę dużych liczbach. Samych kompletów mundurów polowych dostarczono armii w okresie 2020-2024 – półtora miliona.
IWSZ opisuje, że roczne zapotrzebowanie na mundury polowe i polowe letnie wynosi ok. 300 tys. kompletów. Przy czym w latach 2020-2024 dostarczono ponad 720 tys. mundurów polowych letnich i 855 tys. mundury polowe.
A nie mówimy tu o zakupach takich elementów wyposażenia jak np. hełmy czy kamizelki kuloodporne i taktyczne. Inspektorat Wsparcia podaje, że tylko w ubiegłym roku na PUiW wydano rekordowe 1,6 mld zł. To aż o 1 mld zł więcej niż w roku 2020.
Co zatem zakupiono? Opierając się o dane za poprzedni rok, Inspektorat wskazuje następujące zakupy:
- bielizna letnia,
- bielizna zimowa,
- bielizna letnia długa,
- bluza ocieplająca,
- bielizna letnia Marynarki Wojennej,
- bielizna zimowa Marynarki Wojennej,
- trzewiki,
- trzewiki zimowe.
A Sztab Generalny rozpoczął Operację Szpej, która ma doprowadzić do kompleksowej modernizacji indywidualnego wyposażenia i uzbrojenia żołnierzy. Celem tego działania ma być zwiększenie bezpieczeństwa żołnierzy i skuteczności na polu walki. A ta, jak się wydaje, umarła, zanim się na dobre zaczęła. Dlaczego?
– Bo Operacja Szpej miała zgromadzić praktyków i entuzjastów. Mieli wybrać dla siebie i kolegów to, co rynek ma najlepszego do zaoferowania lub nawet wskazać, jak to powinno wyglądać. I tu wtrącili się urzędnicy w mundurach, że tak to nie można. Uderzyłoby to w biznesy i powiązania, a co najważniejsze – nie może być szybko i skutecznie. Tu trzeba wieloletnich badań, bo bez testów (na których zarabiają wojskowe instytuty na własnym rozrachunku) nic nie ma prawa być kupione. Bez wielomiesięcznych testów można kupić czołg, samolot czy armatohaubicę samobieżną, ale kurtki już nie – ironizuje bardzo doświadczony podoficer, uczestnik misji wojskowych.
W ich skład sortów mundurowych wchodzą: mundury, zimowe i letnie obuwie, letnia i zimowa bielizna, skarpety, pasek, beret, czapka zimowa, plecak, karimata, szelki do oporządzenia czy odznaki stopni. Co do zasady – ze względu na zużycie – żołnierze powinni otrzymywać nowe mundury co roku. Zarówno polowe, jak i zimowe. A ponieważ dochodzi potrzeba posiadania dwóch kompletów, to powinien być wypłacany równoważnik finansowy na zakup drugiego kompletu.
W rzeczywistości?
– Ubranie ochronne raz na trzy lata. A buty – raz na dwa lata. Systemu zaopatrzenia w mundury bez przysłowiowej „flaszki” nie da się rozgryźć. Fakt, że coś się należy, nie oznacza, że się to dostanie „na magazynie”. Bo przedmiotów albo nie ma, albo są w dwóch rozmiarach: za dużym i za małym – mówi żołnierz z zachodu Polski.
„Na magazynie”, czyli w tzw. WOG-ach (Wojskowych Oddziałach Gospodarczych), nazywanych szyderczo przez żołnierzy „Wrogimi Oddziałami Gospodarczymi”. WOG-i obrosły w armii pełną niechęci legendą, jako instytucje nieprzystające do potrzeb. Dlatego żołnierze radzą sobie, jak mogą, nierzadko kupując elementy umundurowania i wyposażenia na rynku cywilnym.
I zaczyna się problem, bo za elementy umundurowania czy wyposażenia niezgodne z „przepisami ubiorczymi” i dokumentacją taktyczno-techniczną sypią się kary np. ze strony Żandarmerii Wojskowej. Tak było np. na granicy z Białorusią, gdzie w okresie zimowym, stacjonujący tam żołnierze sami kupowali puchowe kurtki zimowe.
A przecież zaledwie w lutym Oddział Żandarmerii Wojskowej w Szczecinie pod nadzorem prokuratorskim wszczął śledztwo, dotyczące przekroczenia uprawnień służbowych w celu osiągnięcia korzyści majątkowej i przywłaszczenia powierzonego mienia wojskowego o łącznej wartości nie mniejszej niż 220 tys. zł na szkodę Komendanta 15. WOG w Szczecinie. Przywłaszczone umundurowanie i przedmioty wyekwipowania odzyskano.
„W toku podjętych w przedmiotowej sprawie czynności, 13 lutego 2025 r. funkcjonariusze Oddziału Żandarmerii Wojskowej w Szczecinie zatrzymali na terenie Szczecina trzech sprawców odpowiedzialnych za przywłaszczenie oraz sprzedaż mienia wojskowego – żołnierza pełniącego zawodową służbę wojskową w stopniu kapitana na stanowisku Szefa Służby Mundurowej 15. Wojskowego Oddziału Gospodarczego w Szczecinie, pracownika cywilnego 15. Wojskowego Oddziału Gospodarczego w Szczecinie zatrudnionego na stanowisku kierownika magazynu oraz cywila – przedsiębiorcę z pow. radomskiego” – czytamy w komunikacie Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
– Przynajmniej teraz wiem, dlaczego w tamtym roku nie dostałem munduru letniego w rozmiarze L/R. Rozmiarów M/L też nie było. To są najczęściej wydawane rozmiary – wzdycha żołnierz z Pomorza Zachodniego.
Skoro jest tak dobrze…
– Wypowiadając się za SIL [Służba inżynieryjno-lotnicza – red.] to otrzymujemy sort zgodnie z należnościami i terminami. W mojej opinii są one wystarczające, bo pracując głównie w ubiorze technicznym, nie zużywamy zbytnio mundurów polowych. Kilka lat temu był z tym problem. Decyzje Macierewicza zachwiały mocno łańcuchami dostaw. Te kwestie są już jednak wyprostowane służbę inżynieryjno-lotniczą – mówi wojskowy z jednej z baz lotniczych.
Inną kwestią jest jakość. Trwa np. walka o to, żeby SIL miał dedykowane obuwie z miękką podeszwą. W przeszłości Inspektorat Wsparcia chciał, żeby zarówno dla techników, pilotów jak i skoczków był ten sam rodzaj obuwia: „trzewiki pilota”. Mają one bardzo twardą podeszwę. O ile skoczkowie sobie to cenią, bo twarda podeszwa przydaje się przy lądowaniu na kamieniach, o tyle technicy po kilku godzinach pracy na betonie w tym obuwiu rezygnują z niego na rzecz zwykłych butów sportowych z miękką podeszwą. Wygoda zwycięża z BHP.
Technicy dostają np. czapki w komplecie z „ubiorem technika lotniczego”. Konkretny rozmiar nakrycia głowy przypisany jest do rozmiaru ubioru. Dla przykładu: jeśli żołnierz nosi ubiór w rozmiarze S, to czapkę dostanie w rozmiarze 53-55 cm. Jeśli jednak ma pecha i jego głowa ma większy obwód, to nie będzie w stanie założyć czapki.
O tym, że kolorowo nie jest, mówi XYZ.pl inny wojskowy, oficer średniego szczebla. Aktualnie służy w jednej z kluczowych instytucji podległych MON.
– Nigdy nie jest tak, że dostajemy wszystko, dlatego otrzymujemy tzw. mundurówkę. Są sklepy w internecie, które sprzedają mundury, ale czasem i tam nie ma odpowiednich rozmiarów.
MON chyba nie do końca prowadzi analizy, jakie rozmiary schodzą najczęściej, a to są mundury letnie [w rozmiarach – red.] M/L i L/R – wskazuje oficer.
Jakość sortu także często budzi wątpliwości.
– Od 2018 r. zaczęliśmy – nie wszyscy, bo brakowało rozmiarów – nosić nowe galówki. Nie wprowadzono jednak nowych mundurów wyjściowych ani ich nie zmodyfikowano. Żołnierze narzekają na buty do nowych mundurów galowych. Może i fajnie się błyszczą, ale na słońcu bardzo się nagrzewają i wręcz parzą stopy od góry, sam tego doświadczyłem. Jest to ważne, bo wiele uroczystości i świąt jednostek wojskowych wypada w okresie letnim – dodaje wojskowy.
Oficer wskazuje, że dużo dobrej roboty wykonuje pełnomocnik szefa MON ds. warunków służby wojskowej, starszy chorąży sztabowy Paweł Mateńczuk. Ten były żołnierz jednostki specjalnej GROM wprowadził w życie kilka modyfikacji dla żołnierzy. Być może nie zmienią świata, ale ułatwią im służbę. Jedną z takich zmian jest to, iż żołnierze nie muszą nosić wydawanych im przez armię butów, z którymi zawsze był największy problem. Mogą je sobie dopasować i kupić sami – pod warunkiem że są zgodne z rozporządzeniem ministra obrony w tym zakresie. Być może brzmi to zabawnie. Dla żołnierza piechoty, który „spędza” w nich kilka czy kilkanaście godzin dziennie, buty są jednak narzędziem pracy.
„Amba to takie zwierzę, co z WOG-u wszystko zabierze”
O ile sytuacja w służbie czynnej wygląda raczej średnio – mimo dużych, wydawałoby się nakładów – o tyle fatalnie jest w rezerwie. Żołnierze wzywani na ćwiczenia rezerwy skarżą się, że otrzymują brudne, zniszczone mundury czy zagrzybione buty. Trudno też mówić o realnej skuteczności szkoleń, gdy np. kierowca TIR-a otrzymuje na czas ćwiczeń rezerwy przydział na stanowisko służbowe… lekarza. Brzmi jak żart, ale nim nie jest. Autor tego tekstu widział stosowny dokument, czyli kartę mobilizacyjną.
Żołnierze skarżyli się – także na łamach mediów – na braki w wydawanym umundurowaniu i wyposażeniu, które powinno być „na stanie”, a nie było i nikt się tym nie przejmował. Notorycznie wydawane były i są hełmy stalowe, pamiętające głęboki PRL, widoczne choćby na zdjęciu poniżej, niesławne pasoszelki (zwane „dusicielkami”) do oporządzenia czy kurtki z podpinką, nazywane „bechatkami” – często zniszczone, dziurawe czy bez guzików.







I tak się to toczy. Mimo wielkich pieniędzy, przekazywanych z budżetu MON na zakupy, wciąż są z umundurowaniem i wyposażeniem problemy. Szczególnie teraz, kiedy funkcjonuje DZSW (Dobrowolna Zasadnicza Służba Wojskowa) i WOG-i są wyczyszczone, bo przecież „dobrowolsom”, jak nazywa się żołnierzy szkolących się w ramach DZSW, trzeba stworzyć warunki możliwie najbardziej zachęcające do pozostania w służbie.
– Przyszła amba. A amba to takie zwierzę, co z WOG-u wszystko zabierze – mówi Tomek, oficer z Dolnego Śląska.
Mamy przecież ambicje by, zwiększać liczebność armii. A że dzieje się to nierzadko kosztem wojsk liniowych? Armia ma to opanowane i przećwiczone. Tak samo było nieco ponad 20 lat temu, kiedy ruszały pierwsze kontyngenty do Iraku. „Misjonarze” wyczyścili wtedy wojskowe magazyny ze wszystkiego, co tylko mogło się przydać. To samo działo się, kiedy powstawały Wojska Obrony Terytorialnej. Wysyłano tam nie tylko co lepszych oficerów i podoficerów z wojsk liniowych, ale także WOT otrzymał najnowsze i najlepsze wyposażenie. I tak dalej, i tak dalej. Żołnierz polski przeżył niejedno, przetrwa także i kolejne pomysły szefów resortu obrony. Tym razem przynajmniej w wygodniejszych butach. I z zarostem, który także pozwolił nosić żołnierzom st. chor. Mateńczuk – pewnie sam pamiętał, jak w czasach służby w GROM był ganiany przez Żandarmerię Wojskową za brodę.

Główne wnioski
- Mimo dużych nakładów finansowych MON problem braków w umundurowaniu i wyposażeniu nie został rozwiązany.
- W ciągu pięciu lat resort obrony przeznaczył na wyposażenie i umundurowanie niemal 5 mld zł.
- Powołanie do życia Dobrowolnej Zasadniczej Służby Wojskowej mocno „wyczyściło” magazyny „regularnej” armii np. z mundurów. W najgorszej sytuacji są żołnierze rezerwy.