Pilne
Sprawdź relację:
Dzieje się!
Biznes Polityka Świat

Musk kontra Trump, czyli nagły koniec burzliwego romansu

Awantura wieńcząca bliskie relacje miliardera i prezydenta USA to wstrząsający reality show. Wstrząsnął Teslą, wstrząsa Ameryką i może wstrząsnąć światem.

lewej) i Donald Trump na oficjalnym pożegnaniu Muska w Gabinecie Owalnym
Na zdjęciu Elon Musk (z lewej) i Donald Trump na oficjalnym pożegnaniu Muska w Gabinecie Owalnym, 30 maja 2025 r. Kilka dni później ich publiczny konflikt na gorąco śledził cały świat. Fot. Dietsch/Getty Images

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Jak nabrzmiewał konflikt między Muskiem a Trumpem.
  2. Co dokładnie wydarzyło się między nimi z czwartku na piątek.
  3. Jakie mogą być skutki tej awantury i kto wyszedł z niej zwycięsko.

Wzajemne obelgi, giełdowe spadki, sugestia pedofilii, groźba impeachmentu i nerwowe telefony do białego rana. To, co działo się z czwartku na piątek, wisiało w powietrzu od miesięcy. Dwóch samców alfa z przerostem ego rozsadzało Biały Dom. W Gabinecie Owalnym wyglądali jak dwa rekiny przypadkowo uwięzione w tym samym akwarium - każdy zdesperowany, by to jego podziwiano bardziej. Ale aż do połowy maja nie podgryzali się nawzajem. Przeciwnie, mówiło się wręcz o bromansie, tak bardzo zbratały ich wspólne cele. Te jednak zaczęły się rozjeżdżać w kwietniu.

Kłótnia o cła

Donald Trump zszokował świat wojną celną, w której – wbrew temu co twierdzi - nie ma wygranych. Z pewnością nie są nimi producenci aut, uzależnieni od chińskiego rynku i spleceni z nim łańcuchami dostaw. W tym Tesla, która korzysta z chińskich surowców, komponentów i akumulatorów. Jej szef wyszczerzył zęby w pierwszy weekend kwietnia. Gdy Trump zapowiedział, że podniesie cła na import z Chin o kolejne 50 proc., Elon Musk na X opublikował film, w którym słynny ekonomista Milton Friedman zachwala korzyści płynące ze współpracy w handlu międzynarodowym rozkładając na czynniki pierwsze zwykły drewniany ołówek, który nie powstałby bez surowców m.in. z Chin.

Gdy Peter Navarro, współautor agresywnej polityki celnej, podważył kompetencje Muska nazywając go „zwykłym monterem samochodów”, ten zarzucił doradcy Trumpa, że jest „głupszy niż worek cegieł”.

27-letnia rzeczniczka prasowa Białego Domu Karoline Leavitt zbagatelizowała to jako „przepychankę dwóch chłopców, którzy zawsze będą chłopcami”.

Wrzaski w West Wing

Tych przepychanek było więcej. Dwa tygodnie później do Gabinetu Owalnego, w którym Donald Trump przyjmował włoską premier Giorgię Meloni, zaczęły dobiegać krzyki z Zachodniego Skrzydła. Tym razem Elon Musk starł się z sekretarzem skarbu. Zwykle spokojny Scott Bessent nie wytrzymał i ryknął na rugającego go Muska. Świadkowie mówią, że latały fu**i i niemal doszło do rękoczynów.
O co poszło? Do konfliktu osobowości dołączył kompetencyjny: Musk ignorował Bessenta w kwestiach finansowych omawiając je bezpośrednio z Trumpem i przeforsował swojego kandydata na stanowisko komisarza Internal Revenue Service (Urzędu Skarbowego -IRS). Gdy Scott Bessent wypomniał szefowi DOGE składanie nierealnych obietnic co do cięć budżetowych (przyniosły 1 procent oszczędności z obiecanych 2 bln dolarów), ten nazwał go „nieudacznikiem i agentem Sorosa”.

Reakcja Białego Domu? "Nie jest tajemnicą, że doradcy prezydenta to ludzie mocno zaangażowani w sprawy naszego kraju” – skomentowała rzeczniczka.

A jednak Musk to starcie przegrał: Trump wymienił komisarza IRS na kandydata wskazanego przez Bessenta.

Podbite oko i ego

Niebawem szef DOGE pokłócił się też z sekretarzem stanu Marco Rubio i sekretarzem transportu Seanem Duffym. Trump zaczął mieć tego dość - pod koniec kwietnia subtelnie wskazał Muskowi drzwi mówiąc: „Oczywiście możesz z nami zostać na dłużej. Ale pewnie zechcesz wrócić do swoich samochodów”.

Musk – ponoć niechętnie - opuścił Biały Dom 30 maja, czyli tuż przed upływem limitu 130 dni dla specjalnych pracowników rządowych. Komplementowany przez Trumpa jako „jeden z największych liderów biznesu i innowatorów w historii świata”, miał czapkę Dark MAGA, koszulkę z napisem „The Dogefather” i podbite oko (ponoć przez syna, 5-letniego „iksa”), którego nie dał sobie przypudrować. Musiał mieć też poobijane ego, zważywszy na to, co stało się później.

Były już szef DOGE mógł zapomnieć o polityce i zająć się poturbowaną wizerunkowo i sprzedażowo Teslą, której akcje zaczęły w końcu odbijać. Ale znów wyszczerzył zęby, tym razem w kierunku Trumpa. Od dwóch lat nie powiedział o nim złego słowa. Aż nagle, 3 czerwca nazwał „odrażającą obrzydliwością” prezydencki projekt budżetu. Coś, co dla Trumpa jest „Big Beautiful Bill”, czyli „Wielką Piękną Ustawą”, a co według Muska „należy zabić”. Na X napisał: „Sorry, ale już nie mogę tego znieść. Tej wielkiej, oburzającej, pełnej wieprzowiny ustawy o wydatkach Kongresu”.

W politycznym slangu „wieprzowina” oznacza wydatki na projekty ustawodawców w ich własnych okręgach wyborczych.

Biały dom zaprzeczył ustami Karoline Leavitt: „To wspaniała i piękna ustawa. Prezydent wierzy w nią i nie zmieni zdania”.

O co poszło? O duże pieniądze. O kondycję firm Muska i gospodarki USA.

Cofnijmy się o miesiąc.

Kill the Bill!

Początek maja. Trump ogłasza plan budżetu na 2025 r. Chce przedłużyć obniżkę podatków, którą zatwierdził w 2017 r., a która wygasłaby w grudniu. Zwiększyć wydatki na zbrojenia, ochronę granic i walkę z imigrantami. A przy tym zmniejszyć deficyt. Kosztem? Najmniej zarabiających: 10,9 mln osób pozostałoby bez ubezpieczenia zdrowotnego, 42,1 mln bez bonów żywnościowych. „Zabierać biednym, by dawać bogatym? To odwrócony Robin Hood” – mówią krytycy.

Kolejni poszkodowani? Środowisko naturalne, producenci czystej energii i samochodów elektrycznych, czyli beneficjenci podpisanej trzy lata wcześniej Ustawy o Redukcji Inflacji (Inflation Reduction Act – IRA) będącej wizytówką prezydenta Joe Bidena. IRA wywołała szybki wzrost energii z OZE i ożywienie sprzedaży aut na prąd m.in. dzięki sięgającej 7500 dolarów ulgi podatkowej przy zakupie elektryka (miała obowiązywać do 2032 r., lecz Trump chce wycofać ją z końcem tego roku i nałożyć na e-auta 250 dolarów rocznej opłaty).

„Ta ulga to aż 19 proc. zysków Tesli. Jeszcze więcej spółka zarabia na sprzedaży kredytów ZEV producentom aut spalinowych zagrożonych karami za przekroczenie flotowej emisji CO2”– napisał w nocie dla inwestorów Ryan Brinkman z JPMorgan. Zdaniem analityka, zastąpienie IRA przez „Big Beautiful Bill” Trumpa obniży zyski Tesli aż o połowę.

Mocno ucierpiałaby też Tesla Energy – prężnie rozwijająca się spółka Muska magazynująca energię w wielkich, stacjonarnych akumulatorach Megapack. Zdaniem analityków, ścięcie ulg na czystą energię podbije ceny prądu, poziom bezrobocia i ryzyko inflacji. Trump powtarza jednak, że trzeba zniszczyć „nowy zielony przekręt” Joe’go Bidena.

Co gorsza, Biuro Budżetowe Kongresu USA wylicza, że wszystko to nie zmniejszy, a wręcz zwiększy deficyt o ok. 600 mld dolarów w przyszłym roku i o 2,4 bln w ciągu dekady. Krótko mówiąc, cięcia nie zrównoważą wydatków. Niejako potwierdzając te obawy, 4 czerwca Donald Trump zaskakuje postulatem, by całkowicie znieść limit zadłużenia.

I to najbardziej wkurza Elona Muska.

„To coś doda biliony dolarów do ogromnego, 36-bilionowego deficytu obciążając Amerykanów miażdżącym zadłużeniem. Sprawi, że za kilka lat wszystkie przychody będą szły na spłatę odsetek niwecząc szanse na wzrost gospodarczy” – pisze na X.

Denerwuje go też sposób, w jaki ustawę przepchnięto: „Ani razu nie została mi pokazana. Uchwalono ją w środku nocy tak szybko, że prawie nikt nie mógł jej przeczytać!” – dodaje. Apeluje do członków Kongresu by ją zabili („Kill the Bill!”).
Ostrzega: „Nowe taryfy i nowy budżet wywołają recesję w drugiej połowie roku”. I grozi: „W listopadzie przyszłego roku zwolnimy wszystkich polityków, którzy [wspierając ustawę] zdradzili naród amerykański”.

Dla Trumpa to za wiele. 5 czerwca, podczas spotkania z kanclerzem Niemiec Friedrichem Merzem w Białym Domu powiedział przed kamerami: „Jestem bardzo rozczarowany Elonem".

Były to pierwsze publiczne słowa krytyki pod adresem kogoś, kto poprowadził mu kampanię i wyłożył na nią 290 mln dolarów

Rozpętała się…

Wojna na słowa

…wystrzeliwane w krótkich seriach z Gabinetu Owalnego, platformy X należącej do Muska i  Truth Social należącej do Trumpa. Ten ostatni napisał:

„Elon był wyczerpany. Poprosiłem go, żeby odszedł, odebrałem mu mandat EV (o czym od dawna go uprzedzałem) zmuszający wszystkich do kupowania aut elektrycznych, których nikt nie chce, a on oszalał!”

Musk odpowiedział szybko: „Beze mnie Trump przegrałby wybory, Demokraci kontrolowaliby Izbę Reprezentantów, a Republikanie mieliby nie 53-47, ale 51-49 głosów w Senacie. Co za niewdzięczność”.

Tym wpisem popełnił grzech śmiertelny w oczach Trumpa, który jak typowy narcyz wszystkie sukcesy przypisuje sobie. POTUS odpisał, że nawet bez pomocy Muska wygrałby w Pensylwanii (która przesądziła o wyniku). Po czym odpalił z grubej rury:

„Jest prosty sposób, by zaoszczędzić w budżecie miliardy, miliardy, miliardy dolarów: zakończyć rządowe dotacje i kontrakty Elona. Dziwi mnie, że Biden tego nie zrobił!”

Groźba anulowania kontraktów rządowych natychmiast pogłębiła spadek notowań Tesli z -8 do -13 procent.

- On tęskni za Gabinetem Owalnym. Ludzie tak mają, odchodzą z administracji i tak tęsknią za tym pięknym miejscem, że niektórzy stają się wrogami. Ponoć nazywają to syndromem zaburzeń Trumpa – ujawnił  POTUS przed kamerami.

W kłótnię wtrąciła się pisarka Ashley St Clair, porzucona przez Muska matka jego 14-ego dziecka: „Daj znać, jak będziesz potrzebował porady dotyczącej rozstania” – napisała oznaczając Trumpa.

Musk jeszcze zwiększył kaliber: „Czas zrzucić naprawdę wielką bombę: Donald Trump jest w aktach Epsteina. To prawdziwy powód, dla którego nie zostały ujawnione. Miłego dnia, DJT!”

Muszkieterzy nocnego życia

Wpis, na który rzuciły się media, a który Karoline Leavitt nazwała „niefortunnym epizodem Elona”, wart jest wyjaśnienia.

Jeffrey Epstein to amerykański finansista skazany za gwałty, pedofilię, handel ludźmi i nakłanianie nieletnich do prostytucji. Miał na koncie blisko 80 ofiar, w tym 12-letnie dziewczynki. Miał też doskonałe koneksje w świecie finansów i polityki. Jego Boeing 727 zwany Lolita Express ze względu na liczne, nieletnie pasażerki, gościł na pokładzie Kevina Spacey, księcia Andrzeja (syna królowej Elżbiety II), Billa Clintona i Donalda Trumpa. Latali nim do Europy, Afryki, ale głównie na Wyspy Dziewicze. Epstein miał jedną z wysp, a na niej rezydencję, w której goście mogli czuć się swobodnie. Nie wiedzieli, że byli nagrywani przez ukryte kamery. Trzymane w sejfie nagrania miały mu służyć do szantażu. Z tego względu Książę Andrzej wycofał się z życia publicznego.

W latach 90. Trump był jednym z dwóch najbliższych przyjaciół Epsteina. Razem tworzyli „drużynę muszkieterów nocnego życia”. W 2002 r. udzielając wywiadu magazynowi New York przyszły prezydent mówił: „Znam Jeffa 15 lat. Świetny gość. Bardzo fajnie z nim poszaleć. Tak jak ja lubi piękne kobiety, a wiele z nich jest młodych”.

Epstein był wielokrotnie oskarżany, ale w więzieniu siedział krótko i na swoich warunkach. Miał otwarte drzwi w celi i kierowcę, który woził go do domu. Była to zasługa prokuratora Alexandra Acosty, nominowanego później przez Trumpa na Sekretarza Pracy.

Ponownie Epstein trafił do więzienia dopiero w lipcu 2019 r. Miesiąc później popełnił samobójstwo.  Od lat pojawiają się jednak teorie, według których Jeffet Epstein nie odebrał sobie życia, a został zamordowany.

Dziedzictwem tej mrocznej historii są Akta Epsteina, czyli zebrane przez władze federalne dokumenty i nagrania, w większości utajnione.

Choć Musk nie wyjaśnił skąd wie, że akta Epsteina obciążają Trumpa. to dzięki terabajtom wrażliwych danych wyssanych przez podległe mu bojówki DOGE z serwerów urzędów federalnych, może być dziś najlepiej poinformowaną osobą w USA.

Nowa partia środka?

Uwielbiający publiczne pyskówki szef X nie poprzestał na tym. Zasugerował, że Trump powinien być poddany impeachmentowi i zastąpiony przez wiceprezydenta JD Vance’a. Wysunął pomysł założenia nowej partii politycznej, „która faktycznie reprezentuje 80 proc. środka”. Biorąc pod uwagę jego upór i bogactwo, mógłby wpompować setki milionów w przyszłoroczne wybory uzupełniające i przemeblować scenę polityczną USA.

Ten scenariusz, według Politico, zmroził zaufanych Trumpa. Zaczęli nerwowo wydzwaniać do siebie. Przestraszyli się potencjalnych skutków - politycznego trzęsienia ziemi mogącego zburzyć koalicję MAGA-tech. Niektórzy nie kryli oburzenia - Steve Bannon wezwał do deportacji urodzonego w RPA Muska, a także do przejęcia SpaceX przez rząd USA.

Bannon zdążył prześwietlić jego przeszłość. Nie on jeden. Pół roku temu Washington Post podał, że Musk użył wizy studenckiej J-1, aby wjechać do Stanów w 1992 r. Jednak zamiast studiować, rozwijał startup Zip2, co z kolei wymagało wizy pracowniczej H1-B, której nie miał.

- A skoro celowo wprowadził w błąd władze imigracyjne [co do zamiaru studiowania], powinien stracić obywatelstwo USA i zostać deportowany - tą konkluzją Bannon podzielił się kilka godzin wcześniej w rozmowie z New York Times.

Tymczasem Musk ogłosił, że jego SpaceX „natychmiast rozpocznie wycofywanie ze służby statku kosmicznego Dragon”. Byłby to cios w NASA, której Dragon zapewniał komunikację z Międzynarodową Stację Kosmiczną.

Mniej więcej wtedy Musk musiał rzucić okiem na notowania Tesli, której akcje spadły o 14,2 procent. Od rana wartość spółki skurczyła się o 152 mld dolarów. Tyle, ile warte są łącznie BMW, Volkswagen i Mercedes-Benz. Wtedy przyszło opamiętanie.

„Ok, nie wycofamy Dragona ze służby” - napisał. I przystał na propozycję właściciela funduszu hedgingowego Billa Ackmana, który wezwał Trumpa i Muska do „zawarcia pokoju dla dobra kraju”. Gabinet Trumpa zaplanował nazajutrz pojednawczą rozmowę telefoniczną.

Gdzie dwóch się bije…

Większość ostrych kłótni ma trzy etapy: przytyki, krzyki, milczenie. Gdy niechęć przekracza granice tolerancji, przynajmniej jedna ze stron obraca się plecami. Tak stało się z Trumpem. Kiedy w piątek ABC News spytało go o ową rozmowę telefoniczną, odpowiedział: „Z tym człowiekiem, który stracił rozum?” I dodał, że nie planuje żadnej rozmowy. Uraza utkwiła w nim jak drzazga, której trudno się pozbyć.

Znacznie bardziej niestabilny Musk, w którym złość wypaliła się jak saletra, najwyraźniej wrócił do punktu wyjścia i szuka pojednania. Może się nie doczekać. Zadarł z głową najpotężniejszego państwa. Chcąc ją upokorzyć doprowadził do awantury, jakiej świat nie widział. Zerwał bromance i zamienił sympatię we wrogość. Kogoś, na kogo postawił, kto ma realną władzę i niełatwo wybacza. Jego wpływ na Trumpa mocno się skurczył. Złość Trumpa na niego – odwrotnie. Ta kłótnia stulecia może zmienić kariery ich obu. Nie wiadomo czyją bardziej, ale na razie górą jest POTUS. To rekin, który dobrze się czuje w swym owalnym akwarium.

Sojusznicy Muska taktycznie milczeli. Aż jeden z nich, inwestor James Fishback, wezwał go do przeprosin:

„Prezydent Trump okazał takt i cierpliwość, podczas gdy zachowanie Elona rozczarowuje i niepokoi” – powiedział Fishback Politico.

Zgodnie z przysłowiem „gdzie dwóch się bije…”, kłótnia za sterami USA ucieszyła Kreml.

„Możemy ułatwić zawarcie pokoju między Donaldem i Elonem za rozsądną opłatą, a w rozliczeniu przyjąć udziały w sieci Starlink” – zaoferował na X były prezydent Dmitrij Miedwiediew.

Dla Rosji obaj zwaśnieni są jak tlen i wodór – groźniejsi razem niż osobno. Napięcie, jakie wywołali odwraca uwagę Waszyngtonu od Kijowa, co rosyjscy jastrzębie uznali za okazję.

„Pochłonięci kłótnią nie będą mieli czasu. To najlepszy moment, by pokonać Ukrainę” – sugeruje Konstantin Małofiejew, radykalny nacjonalistyczny potentat.

Tymczasem Trump stwierdził, że sprzeda Teslę Model S Plaid, którą miał od marca. Losy tego czerwonego liftbacka są symboliczne. Kupił ją z wielką pompą w geście poparcia dla Muska, choć nie mógł z niej korzystać (prezydenci i wiceprezydenci USA nie mają prawa jeździć po drogach publicznych). Teraz sprzedaje ją w równie symbolicznym geście odcięcia się od byłego „najlepszego kumpla”, z którym tworzyli najbardziej niezwykły tandem w historii.

Główne wnioski

  1. Muska rozsierdziła „Wielka Piękna Ustawa”, czyli plan budżetu Donalda Trumpa, który zamiast oszczędności, grozi pogłębieniem deficytu budżetowego. Odwracając na siłę zmiany wprowadzone przez poprzedniego prezydenta, obecny chce znieść ulgi na elektryczne auta, magazynowanie energii, produkcję czystej energii i kredyty ZEV narażając tym firmy Muska na miliardowe straty.
  2. Od kilku dni Musk nasilał krytykę „Wielkiej Pięknej Ustawy”. Trump w końcu nie wytrzymał i pierwszy raz w tej kadencji publicznie skrytykował Muska. Wywiązała się awantura, w której Musk zagroził impeachmentem Trumpa, a Trump cofnięciem kontraktów rządowych z firmami Muska. Jednego dnia Tesla straciła na wartości 152 mld dol.
  3. Musk ochłonął i jest gotów na pojednanie, do którego Trumpowi jednak niespieszno. POTUS wydaje się zwycięzcą awantury zwanej przez wielu „kłótną stulecia”.