Największe gospodarki świata w politycznym chaosie. Dlaczego Francja, Wielka Brytania, Japonia i Niemcy stają się coraz bardziej niesterowne?
Francja, Wielka Brytania, Japonia i Niemcy, cztery spośród najbardziej zaawansowanych gospodarek świata, grzęzną jednocześnie w politycznym chaosie i gospodarczym spowolnieniu. Ekonomiczny marazm, kolejne kryzysy rządowe i coraz większe trudności w zarządzaniu państwem tworzą poczucie przewlekłego dryfu, na którym korzystają siły antyestabilishmentowe. Stawką jest już nie tylko ratowanie bieżącej koniunktury, lecz utrzymanie stabilności liberalnej demokracji w krajach uznawanych dotychczas za jej filary.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Co łączy równoległe kryzysy czterech czołowych gospodarek świata – wspólne przyczyny i konsekwencje polityczno‑ekonomiczne.
- Dla których krajów nowa polityka celna amerykańskiej administracji i niepewność geopolityczna jest najbardziej dotkliwa.
- W jaki sposób ugrupowania antyestablishmentowe wpływają na stabilność polityczną w poszczególnych krajach.
Największe demokracje świata przeszły od czasu pandemii przez wiele rządowych turbulencji, lecz rzadko zdarza się, by cztery spośród najbardziej zaawansowanych gospodarek jednocześnie osuwały się w polityczny i gospodarczy chaos.
W Paryżu parlament obalił premiera Françoisa Bayrou, który chciał wdrożyć radykalny plan oszczędnościowy. Wiceszefowa rządu premiera Keira Starmera w Londynie podała się do dymisji w związku z niezapłaconymi podatkami, a pozycja rządzącej Partii Pracy stale słabnie. W Tokio premier Shigeru Ishiba zrezygnował po kolejnych wyborczych niepowodzeniach, co tylko spotęgowało nerwowość na rynkach finansowych. W Berlinie ekonomiści rewidują prognozy w dół i to zaledwie kilka miesięcy po powołaniu nowego kanclerza, który zapowiadał szybkie gospodarcze odbicie.
Dodajmy do tego rosnące koszty finansowania długu, wstrząsy handlowe wywołane amerykańskimi cłami i rezultatem jest wspólne poczucie gospodarczego dryfu oraz politycznej niesterowności.
Francja: zaciskający się fiskalny gorset i żółte kamizelki 2.0 na ulicach
W poniedziałek premier François Bayrou przegrał głosowanie nad wotum zaufania w Zgromadzeniu Narodowym. Doprowadziło to do upadku kolejnego francuskiego rządu po niespełna dziewięciu miesiącach. Bayrou zagrał va banque o poparcie dla swojego planu redukcji deficytu o 44 mld euro, przewidującego m.in. likwidację dwóch dni wolnych od pracy oraz zamrożenie części wydatków publicznych. Zgodnie z przewidywaniami zjednoczona opozycja odrzuciła wniosek o wotum. Pogłębiła wielomiesięczny impas parlamentarny i zmusiła prezydenta Emmanuela Macrona do szukania nowego premiera, którego głównym zadaniem będzie przeprowadzenie ustawy budżetowej. Na następcę liberała Bayrou wyznaczył Sébastiena Lecornu, swojego wieloletniego współpracownika. Kryzys sięga jednak głębiej niż spór o budżet. Ma źródło przede wszystkim w chybionej decyzji Macrona z czerwca 2024 r. o rozpisaniu przyspieszonych wyborów, które nie wyłoniły dominującego bloku zdolnego do skutecznego rządzenia.
Sytuacja gospodarcza Francji staje się coraz bardziej niepokojąca. Dług publiczny sięgnął 3,3 bln euro, co odpowiada aż 114 proc. PKB. Reakcja rynków finansowych nie może zatem zaskakiwać. Rentowność francuskich obligacji skarbowych wzrosła powyżej poziomów Hiszpanii, Portugalii i Grecji, krajów będących nie tak dawno w epicentrum kryzysu zadłużeniowego strefy euro. Na horyzoncie widać ryzyko obniżki ratingu kredytowego państwa, co jeszcze bardziej podkopałoby pozycję Francji w Europie.
Do politycznego chaosu doszedł nowy, oddolny ruch protestu „Bloquons tout” („Zablokujmy wszystko”). Zainicjowano go 10 września, głównie za pośrednictwem mediów społecznościowych. Ruch, w dużej mierze zdominowany przez radykalną lewicę, skupia działaczy związkowych, środowiska propalestyńskie oraz aktywistów klimatycznych. W ramach ogólnokrajowej akcji strajkowej demonstranci zablokowali wiele dróg i węzłów komunikacyjnych w Paryżu, Nantes, Marsylii, Lyonie i wielu innych miastach. Minister spraw wewnętrznych Bruno Retailleau zmobilizował do akcji ok. 80 tys. funkcjonariuszy oddziałów prewencji, by udaremnili nadmierne próby „blokowania wszystkiego”.
Wielomiesięczny kryzys władzy wytworzył polityczną próżnię, na której korzysta skrajnie prawicowe Zjednoczenie Narodowe. Mimo że wygrało ostatnie wybory i konsekwentnie prowadzi w sondażach, nie jest w stanie samodzielnie sformować rządu. Obecnie partia Marine Le Pen jest także faworytem wyborów prezydenckich w 2027 r. Niewielu jednak wierzy, że ewentualne zwycięstwo kandydata tego ugrupowania rozwiązałoby zasadnicze problemy gospodarcze i polityczne Francji.
Wielka Brytania: szybki zjazd sondażowy po przełomowym zwycięstwie
Spośród analizowanych państw to właśnie Zjednoczone Królestwo obrazuje być może najbardziej dramatyczne tąpnięcie polityczne. Partia Pracy Keira Starmera zaledwie 14 miesięcy temu odniosła jedno z najbardziej miażdżących zwycięstw wyborczych w najnowszej historii tego kraju. Obecnie doświadcza nagłego i bolesnego spadku poparcia społecznego.
Przed tygodniem kryzys na szczytach władzy pogłębiła dymisja wiceszefowej rządu Angeli Rayner. Udowodniono jej, że nie zapłaciła 40 tys. funtów podatku od nieruchomości. Odejście Rayner, prominentnej postaci lewego skrzydła Partii Pracy i potencjalnej następczyni Starmera, wymusiło poważną rekonstrukcję rządu. Było też kolejnym wizerunkowym ciosem dla premiera.
W najnowszych sondażach poparcie dla Partii Pracy skurczyło się do zaledwie 20–21 proc.. Stawia to owo ugrupowanie tuż przed Konserwatystami i wyraźnie za prawicowo-populistyczną Reform UK Nigela Farage’a, której popularność utrzymuje się obecnie poparcie w przedziale 28–35 proc. To niespotykane załamanie poparcia dla partii rządzącej tak krótko po wyborczym triumfie. Zwiastuje rozbicie partyjnego duopolu w Wielkiej Brytanii.
Sytuację laburzystów dodatkowo komplikuje niemrawa brytyjska gospodarka, której wzrost w 2025 r. szacowany jest na zaledwie 1,3 proc. Prognozy inwestycji przedsiębiorstw zostały istotnie zrewidowane w dół: z 4,8 do 1,6 proc. Inflacja przyspieszyła w lipcu do 3,8 proc. (najwyżej od stycznia 2024 r.), napędzana m.in. przez drożejące bilety lotnicze i żywność. Decyzja Banku Anglii o obniżeniu stóp procentowych do 4 proc. zapadła po bezprecedensowym, remisowym głosowaniu. To dobitnie pokazuje, jak trudne są dzisiejsze dylematy między wsparciem dla słabnącej koniunktury a koniecznością panowania nad inflacją.
Kryzys kosztów utrzymania nadal silnie uderza w gospodarstwa domowe. Wielu wyborców uważa, że ich sytuacja nie poprawiła się pod rządami Partii Pracy. Zaufanie do rządu mocno spada: według sondaży z I połowy 2025 r. jedynie 16 proc. ocenia jego działania pozytywnie, zaś ponad 60 proc. negatywnie. Nawet wśród wyborców, którzy poparli rok temu Partię Pracy w wyborach, odsetek niezadowolonych wzrósł do około 40 proc.
Japonia: polityczny monopol się kruszy
Japońska scena polityczna pogrążyła się w jeszcze większej niestabilności po niedzielnej dymisji premiera Shigeru Ishiby. Jego odejście po niespełna roku urzędowania było konsekwencją dwóch bolesnych porażek wyborczych. Po raz pierwszy od 70 lat pozbawiły one rządzącą Partię Liberalno-Demokratyczną (LDP) większości w obu izbach parlamentu.
LDP utraciła samodzielną większość w izbie niższej w wyniku przedterminowych wyborów. Ishiba rozpisał je w październiku 2024 r., osiągając najsłabszy rezultat od dekady. Dalsze osłabienie przyszło po wyborach do izby wyższej w lipcu 2025 r. To jeszcze bardziej ograniczyło zdolność rządu Ishiby do skutecznego rządzenia.
Zapowiedź dymisji Ishiba złożył dzień przed wewnątrzpartyjnym głosowaniem w LDP. Początkowo premier opierał się wezwaniom do złożenia urzędu, tłumacząc, że musi dokończyć negocjacje ws. ceł z administracją Donalda Trumpa. Narastający bunt wewnątrz partii zmusił go jednak do ustąpienia.
Polityczną niestabilność Japonii pogłębiają także trudności gospodarcze. Japonia doświadcza inflacji rzędu 3 proc. po dekadach niemal zerowych zmian cen. Rosnące koszty życia, w tym najszybszy od ponad pół wieku wzrost cen ryżu, spotęgowały niezadowolenie społeczne. Słaby jen oraz niepewność wokół negocjacji handlowych z USA dodatkowo podkopały widoki na poprawę sytuacji gospodarczej.
Zbliżająca się walka o przywództwo w LDP może dodatkowo rozchwiać gospodarkę. Kandydaci proponują mocno rozbieżne podejścia do polityki fiskalnej i monetarnej. Jedną z faworytek jest Sanae Takaichi. Jest krytyczna wobec podwyżek stóp Banku Japonii i opowiada się za znacznie bardziej ekspansywną polityką fiskalną. Następcę Ishiby w fotelu szefa LDP poznamy dopiero po październikowym kongresie wyborczym partii.
Niemcy: błyskawiczne zderzenie nowego kanclerza z rzeczywistością
Niemcy, największa gospodarka Europy, trwają w przedłużającej się stagnacji pomimo głośnych zapowiedzi kanclerza Friedricha Merza szybkiego pobudzenia wzrostu na całym kontynencie. Ledwie kilka miesięcy po objęciu władzy koalicyjny rząd Merza napotyka poważne trudności we wdrażaniu obiecanych reform.
Jeśli w 2025 r. niemiecka gospodarka nadal pozostanie w stagnacji, będzie to rekordowy trzeci rok z rzędu bez wzrostu gospodarczego. Czołowe ośrodki badawcze skorygowały przewidywani. Instytut Gospodarki Światowej w Kilonii obniżył prognozę wzrostu na 2025 r. do zaledwie 0,1 proc. z wcześniejszych 0,3 proc., a Niemiecki Instytut Gospodarki przestrzega, że PKB może się nawet skurczyć o 0,2 proc.
Na rynku pracy sytuacja jest równie niepokojąca. Po raz pierwszy od dekady liczba bezrobotnych przekroczyła 3 mln. Nastroje w przedsiębiorstwach są minorowe: jedna trzecia firm planuje ograniczyć inwestycje, a 35 proc. rozważa redukcję zatrudnienia. Do stałych problemów niemieckiej gospodarki należą niedobory wykwalifikowanej siły roboczej, zapóźnienia w cyfryzacji oraz wysokie koszty energii. Bundesbank ostrzega, że odbudowę gospodarki dodatkowo utrudniają zewnętrzne czynniki. To amerykańskie cła i niepewność geopolityczna, które tłumią kluczowy dla niemieckiego przemysłu eksport.
Mimo znaczących inicjatyw, w tym reformy konstytucyjnej tworzącej specjalny fundusz inwestycyjny o wartości 500 mld euro oraz zapowiedzi obniżek podatków i deregulacji, tempo realizacji obietnic jest wolniejsze niż oczekiwano. Koalicja chadeków z centrolewicową SPD grzęźnie w sporach o prawa pracownicze. Krytycy zarzucają rządowi, że odwleka kluczowe decyzje, powołując jedynie kolejne komisje i zespoły robocze.
Nastroje społeczne wobec przyszłej koniunktury gospodarczej konsekwentnie opadają. W ostatnim sondażu Forsa 61 proc. Niemców spodziewało się pogorszenia wobec 50 proc. w maju. Niewywiązanie się z obietnicy poprawy sytuacji gospodarczej grozi dalszym wzmocnieniem skrajnie prawicowej Alternatywy dla Niemiec (AfD), która już teraz prowadzi w niektórych sondażach.
Liberalna demokracja w opałach
Jednym ze wspólnych mianowników niestabilności we Francji, Wielkiej Brytanii, Japonii i Niemczech pozostaje kryzys kosztów życia. Mimo spadku inflacji realna siła nabywcza, zwłaszcza gospodarstw o niskich i średnich dochodach, słabnie pod ciężarem drożejących dóbr podstawowych (żywność, energia) oraz strukturalnych słabości tych gospodarek. Skumulowane wstrząsy pandemii i wojny w Ukrainie obnażyły luki niewidoczne w tradycyjnych wskaźnikach. Wydatki najuboższych wzrosły, a realne płace spadły, co utrwaliło napięcia społeczne.
Dodatkowym obciążeniem są cła wprowadzone przez administrację Donalda Trumpa, szczególnie dotkliwe dla niemieckiego modelu eksportowego i japońskich firm. Komisja Europejska obniżyła prognozę wzrostu strefy euro na 2025 r. z 1,3 do 0,9 proc., wskazując właśnie na nowe bariery handlowe i niepewność geopolityczną. Według ekonomistów Bundesbanku utrzymywanie ceł grozi dalszym „wzrostem bliskim zeru”. Eksport japoński do USA również wyraźnie słabnie, co tylko zwiększa prawdopodobieństwo dłuższej stagnacji.
Na tym tle rosną antyestablishmentowe ruchy populistyczne. Zjednoczenie Narodowe we Francji, AfD w Niemczech i Reform UK w Wielkiej Brytanii prowadzą w sondażach. Budują kapitał polityczny na kryzysie kosztów życia, obawach migracyjnych i spadku zaufania do instytucji. To zjawiska w znacznym stopniu zakorzenione jeszcze w kryzysie finansowym z 2008 r. W Japonii na drugą siłę polityczną wyrasta ultrakonserwatywne Sanseitō. Jego lider Sohei Kamiya otwarcie inspiruje się wspomnianymi ruchami w Europie. Jednocześnie zdolność do skutecznego rządzenia maleje. We Francji brak większości paraliżuje legislację. W Wielkiej Brytanii rząd Partii Pracy zmaga się z wewnętrznymi podziałami i presją populistów. Japońska LDP utraciła większość w obu izbach. W Niemczech koalicja potyka się o kolejne spory, także ideologiczne.
Postępujące rozdrobnienie partyjne i rosnący deficyt zaufania do instytucji zwiększają niepewność regulacyjną i tłumią inwestycje. W tym czasie populiści wypełniają tę lukę prostymi narracjami. Kumulacja tych zjawisk w czterech spośród największych gospodarek świata stanowi zasadnicze wyzwanie dla powojennego ładu liberalno-demokratycznego. Bez przełamania stagnacji gospodarczej, wdrożenia reform instytucjonalnych i odbudowy zaufania publicznego grożą im znacznie dłuższe okresy niestabilności o konsekwencjach sięgających daleko poza ich granice.
Główne wnioski
- Wśród wspólnych czynników, które politycznie i gospodarczo destabilizują Francję, Wielką Brytanię, Niemcy i Japonię, należy wymienić rosnące koszty życia, zewnętrzne szoki handlowe i postępujące rozdrobnienie partyjne.
- Polityczny dryf tworzy dogodną przestrzeń dla dalszego wzrostu sił populistycznych, które proponują proste rozwiązania na złożone problemy.
- Bez długofalowych reform rośnie ryzyko przedłużającej się stagnacji gospodarczej i dalszej erozji liberalnej demokracji.