Nike rozpędzi Sportano. E-sklep twórcy eObuwia ma umowę z globalnym liderem sportu
Internetowy sklep sportowy, wspierany przez fundusz bValue, zbliży się po czterech latach do 500 mln zł przychodów. Do ich dalszego zwiększania walnie przyczyni się współpraca z Nike oraz doradztwo jego dawnego, topowego menedżera. O tę markę Marcin Grzymkowski zabiegał latami. – W praktyce branża sportowa bez Nike nie istnieje – mówi założyciel Sportano.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Dlaczego bezpośrednia umowa z Nike jest tak ważna i co zyskują na niej obie strony.
- Jakie są dalsze plany rozwoju polskiej firmy.
- Dlaczego Marcin Grzymkowski uznaje rozwój AI bardziej jako szansę niż zagrożenie dla swojej firmy.
W sporcie wykształciło się już kilka ikonicznych marek. Jedną z nich jest Nike. Amerykańska firma przechodzi trudniejszy okres – jej przychody w roku obrotowym 2024/25 (46,4 mld dolarów) cofnęły się do poziomu sprzed trzech lat, a akcje kosztują tyle co w 2018 r. (wycena na giełdzie to ok. 100 mld dolarów, w szczycie 2021 r. była mniej więcej trzykrotnie wyższa).
Mimo to firma ciągle rozdaje karty na globalnym rynku sportowym. Choć jej towar jest powszechnie dostępny w sklepach stacjonarnych i internetowych, to bezpośrednią umowę mają nieliczni.
Nic więc dziwnego, że latami zabiegał o nią Marcin Grzymkowski. Założyciel eObuwia i Modivo dopiął swego w tym roku w Sportano – swoim multibrandowym e-sklepie sportowym.
– Nike jest najważniejszą i najpopularniejszą marką sportową na świecie, z około 30-procentowym udziałem w globalnym rynku. Trudno wyobrazić sobie kompletną ofertę sportową bez jej asortymentu. W praktyce branża sportowa bez Nike nie istnieje – komentuje Marcin Grzymkowski, założyciel i przewodniczący rady nadzorczej Sportano.
Umowa z Nike na kluczowe kategorie sportowe
Firmy uzgodniły warunki na początku 2025 r. Sportano otrzymało już pierwsze dostawy w ramach nowej umowy. To ok. 2,3 tys. produktów, a docelowo będzie ich o kilka tysięcy więcej.
– Już mamy szeroki asortyment, a będziemy mieli jedną z najszerszych ofert Nike w CEE [Europie Środkowej i Wschodniej – red.]. Nowa kolekcja Nike, którą zamówiliśmy pół roku na wiosnę-lato 2026 ma świetny design i wykonanie techniczne. Jesteśmy przekonani, że to będzie bestseller. Właśnie otrzymujemy pre-ordery [przedpremierowe zamówienie – red.] – mówi Marcin Grzymkowski.
Umowa dotyczy oferty „performance sporting goods”. W praktyce chodzi o kilkanaście kluczowych dyscyplin, przede wszystkim: piłka nożna, tenis, bieganie, fitness, boks oraz sporty halowe jak koszykówka czy siatkówka.
– Współpraca obejmuje też produkty lifestyle, niemniej dla nas to dodatek. Skupiamy się na specjalistycznym asortymencie do uprawiania sportu w ponad 60 dyscyplinach – mówi przedsiębiorca.
Warto wiedzieć
Topowy, były menedżer Nike doradza Sportano
Umowa z Nike to nie jedyny głośny news w Sportano. W ostatnich miesiącach do rady nadzorczej spółki dołączył Joris Van Rooy. To menedżer z prawie trzydziestoletnim doświadczeniem. 16 lat spędził w Nike, gdzie m.in. zarządzał sprzedażą bezpośrednią w regionie EMEA (Europa, Bliski Wschód i Afryka) oraz w Chinach.
– Powołanie Jorisa wynika bezpośrednio z naszego planu wzrostu. Wnosi on do zespołu zarządczego ogromne doświadczenie w segmencie sportowego handlu detalicznego. Znamy się od dłuższego czasu, a jego obecność w radzie nadzorczej będzie dla nas istotnym wzmocnieniem. Wspólnie będziemy pracować nad strategicznymi kierunkami rozwoju spółki w obszarach marketingu, oferty produktowej oraz ekspansji na kolejne rynki – komentuje Marcin Grzymkowski, założyciel Sportano.
Podkreśla, że branża sportowa działa na znacznie niższej marży brutto niż sektor modowy (gdzie optymalnym poziomem jest 50-60 proc.) – w niektórych kategoriach nawet o kilkanaście punktów procentowych. To sprawia, że presja na precyzyjny dobór asortymentu oraz właściwe zdefiniowanie grup klientów jest wyjątkowo silna.
– Aby osiągać satysfakcjonującą rentowność, trzeba być w tym obszarze niemal perfekcyjnym. Joris zdecydowanie może nam w tym pomóc, a jednocześnie pozostajemy otwarci na współpracę z kolejnymi wybitnymi ekspertami posiadającymi rozległą wiedzę z zakresu branży sportowej i e-commerce – mówi Marcin Grzymkowski.
Korzyści z bezpośredniej współpracy
Firma podkreśla, że do tej pory wciąż nawet najwięksi gracze e-commerce ściągają produkty Nike od hurtowników. Grono firm z bezpośrednią umową jest w całym regionie nieliczne (w dużej mierze to sprzedawcy wyspecjalizowani w jednej dyscyplinie, np. bieganiu), a w ostatnich latach prawie się nie powiększało. To konsekwencja wysokich standardów jakości, którym trudno sprostać. Poza tym Nike prowadzi bezpośrednią sprzedaż w internecie i sieci stacjonarnej. Sportano może liczyć nie tylko na wyższą marżę brutto dzięki pominięciu pośredników.
– Mamy zagwarantowane dostawy z odpowiednim wyprzedzeniem. Oznacza to pełną dostępność rozmiarówki oraz możliwość ponawiania zamówień na najlepiej rotujące produkty. Nie jesteśmy uzależnieni od stanu magazynowego hurtowników i mamy bezpośredni dostęp do asortymentu, który jest najbardziej poszukiwany przez klientów – wyjaśnia Marcin Grzymkowski.
O wyborze Sportano na partnera Nike zadecydowała m.in. jego obecność w 12 europejskich krajach i możliwość zapewnienia marce obecności we wszystkich kluczowej dla niej kategoriach.
– Jako multikategoryjny e-sklep wyróżniamy się bardzo szeroką ofertą – obejmującą nie tylko odzież i obuwie, ale również sprzęt sportowy. Często klient trafia do nas, np. szukając rakiety tenisowej czy ciężarków, a przy okazji kupuje też ubrania do tenisa lub buty do fitnessu – tłumaczy Marcin Grzymkowski.
– Rozpoczęliśmy współpracę ze Sportano, ponieważ dostrzegliśmy w nim partnera, który działa tak jak my – szybko, z pełnym skupieniem i ciągłym dążeniem do bycia lepszym. Jego silna obecność w świecie cyfrowym, głębokie zakorzenienie w sporcie wyczynowym oraz doskonałe zrozumienie lokalnego rynku sprawiają, że to idealny partner do pomocy nam w obsłudze sportowców w całej Polsce i poza jej granicami – dodaje Bart Sneyers, dyrektor ds. kluczowych partnerstw sportowych w Nike.
Kluczowa marka wśród tysiąca innych
Umowa z Nike jest dla Sportano silnym wzmocnieniem na przyszły rok w obliczu trudnej sytuacji na rynku sportowym. Ta marka odpowiada w niektórych sklepach nawet za połowę sprzedaży.
– U nas najprawdopodobniej Nike będzie numerem „1” ale i tak nie przekroczy 10 proc. przychodów, bo mamy około tysiąc brandów w ofercie – w większości na podstawie bezpośrednich umów dystrybucyjnych. Obecne warunki obejmują wszystkie obsługiwane przez nas kraje i najważniejsze dla nas kategorie, więc na razie nie ma potrzeby rozszerzania współpracy – mówi Marcin Grzymkowski.
Zapewnia, że to właśnie bezpośredniej umowy z Nike brakowało firmie. Teraz oferta jest w zasadzie kompletna.
– Wszystko, co w sporcie najważniejsze, klient znajdzie już u nas. Rozmawiamy o współpracy z innymi markami, ale nie będzie to już miało fundamentalnego znaczenia dla szerokości oferty. Poza tym przy obecnej szerokości portfela będziemy raczej stopniowo go pomniejszać o najgorzej rotujące brandy – zapowiada twórca Sportano.
Miniwywiad
Przejaw zmiany strategii globalnego lidera
Jak przez pryzmat własnego doświadczenia postrzega pan umowę Sportano z Nike?
Witold Kowalski, właściciel WK Profit Consulting & WK Travel Inspirations: To przejaw częściowego powrotu do dawnej strategii firmy, zakładającej partnerstwo ze sprzedawcami detalicznymi na świecie, w tym w Polsce. W latach 1998-2011, czyli za moich czasów w firmie, tworzyliśmy w naszym kraju jakościową sieć partnerską nazywaną „grupa liderów Nike”.
W ostatnich latach firma stosowała strategię DTC (direct-to-consumer), czyli eliminowała większość detalistów z dystrybucji w celu przejęcia ich marży. Jako że konsumenci są rozproszeni, a sprzedaż tradycyjna jest nadal dla nich ważna, Nike nie zdołało obsłużyć ich bezpośrednio za pośrednictwem drastycznie zredukowanej liczby detalicznych partnerów strategicznych, sprzedaży internetowej przez nike.com, oraz własnych sklepów outletowych.
Na półki sklepowe sieci detalicznych weszła konkurencja, osiągając przyrosty od 12 do ponad 20 proc. Pokazała wiele innowacji, a także partnerskie podejście do detalistów. Nike zlikwidowało znaczną część swoich organizacji krajowych, w tym w Polsce, i utraciło bezpośredni, lokalny kontakt z klientem. Była to trochę pozorna oszczędność na kosztach operacyjnych. Zarządzanie produktem, w tym zapasami, polityką cenową i relacjami z klientem końcowym, stało się znacznie trudniejsze. Zakorzenienie Nike w sporcie było kiedyś wielką przewagą marki, a w ostatnich latach zostało wyparte przez podejście bardziej transakcyjne, z mniejszą liczbą inspirujących innowacji, także w komunikacji marketingowej.
Jak zmieniła się globalna i lokalna pozycja Nike od czasu, gdy zarządzał pan tą firmą w Polsce w latach 1999-2011? Poza markami znanymi od dekad silną pozycję osiągnęły w ostatnim czasie też młodsze brandy, jak chociażby On.
Nike pozostaje niekwestionowanym liderem rynku globalnego z 46,3 mld dolarów, co jednak stanowi spadek rok do roku o 9,84 proc. W tym samym czasie jego główny rywal, Adidas, urósł o 12 proc., z poziomu 23,6 mld euro. Natomiast inni konkurenci typu New Balance, Hoka czy On zanotowali ponad 20 proc. wzrostu sprzedaży.
Można więc powiedzieć, że Nike dostało zadyszki, na co ostatnio zareagował przez powrót do korzeni. Postawiło na kategorie sportowe odróżniające tę markę od „czystej mody”, odbudowę relacji z jakościowymi detalistami, przywrócenie zarządzania kategoriami sportowymi, większe skupienie na innowacjach i ich inspirującej komunikacji, koncentrując działania na kluczowych rynkach. Stało się to za sprawą ściągnięcia z emerytury weterana Nike, Elliota Hilla, na stanowisko globalnego CEO. On dobrze rozumie, co stało za tak oszałamiającym sukcesem Nike w przeszłości.
Wychodzi na to, że zmieniona strategia firmy się nie sprawdziła. Mówię to z satysfakcją, bo zmiana była głównym powodem mojego odejścia z firmy po 13 latach, w których Nike zdobyło silną pozycję lidera w Polsce, wprowadziło nowe standardy zarządzania w sprzedaży detalicznej i stworzyło kulturę biegania w naszym kraju.
Jaką transformację przeszedł w ostatniej dekadzie polski rynek artykułów sportowych? Sytuacja zmieniła się diametralnie czy mniej, niż można było się spodziewać?
Polski rynek sportowy bardzo się rozwinął się od moich czasów. Pomógł w tym nie tylko wzrost PKB, ale też świadomość konsumentów oraz działania marek – w tym także nowych lub wcześniej nieaktywnych. Główni gracze redukowali liczbę partnerów detalicznych i budowali sprzedaż własną oraz opierali się na klientach strategicznych, często spoza Polski. W rywalizacji na szczycie Adidas zaczął chwilami przejmować inicjatywę strategiczną, cały czas zachowując obecność na rynku, podczas gdy Nike przeniosło się z Warszawy do Berlina, który stał się hubem na Europę Centralną.
Po chwilowym kopiowaniu Nike, Adidas powrócił do budowania relacji z wybranymi partnerami detalicznymi. Jako niezależny konsultant pomagałem wielu głównym graczom w Polsce w realizacji ich potencjału, zarówno na poziomie marek, jak i detalistów. Miałem nawet jedną rozmowę ze Sportano, w której wyjaśniłem, dlaczego Nike na niego nie postawi. I bardzo cieszę się, że Amerykanie w końcu zmienili zdanie w tej sprawie.
Szybkie dojście do 470 mln zł sprzedaży dzięki ogromnym inwestycjom
Marcin Grzymkowski rozwija Sportano z rozmachem. Rozpoczął działalność w grudniu 2021 r., czyli tuż po odejściu z eObuwia. W 2022 r. firma miała ok. 52 mln zł przychodów, w 2023 już 184 mln zł, a w 2024 336 mln zł.
Taka dynamika rozwoju wymagała ogromnych nakładów już od startu. W latach 2024-25 w spółkę zainwestował w dwóch transzach ponad 60 mln zł fundusz bValue Growth, w zamian za kilkanaście procent udziałów. Oznacza to wycenę liczoną w setkach milionów złotych. Znacznie więcej zainwestował już sam założyciel, któremu sprzedaż eObuwia zapewniła status miliardera.
Ostatnie lata było dla Sportano czasem zdobywania pozycji rynkowej. Znajduje to odzwierciedlenie w wynikach. Strata netto co roku przekraczała 40 mln zł, a wliczając 8 mln zł straty w pierwszych miesiącach to łącznie do końca 2024 r. ok. 136 mln zł.
– W tym roku, czyli po zaledwie czterech latach, zbliżymy się do 500 mln zł przychodów. Skończy się pewnie na ok. 470 mln zł netto, to zawrotne tempo. Teraz koncentrujemy się na rentowności i uzyskaniu pozytywnego wyniku EBIDTA, a od 2026 r. zysk ma być już znacznie większy – komentuje Marcin Grzymkowski.
Możliwy kolejny inwestor, potem giełda
Spółka zmierza w kilkuletniej perspektywie do 1 mld zł sprzedaży. Na 2026 r. zakłada wstępnie ok. 600 mln zł. Nie będzie jednak dążyć do tego kosztem rentowności. Ostateczne tempo wzrostu będzie uzależnione od skali dostępnego finansowania.
– Umowa z Nike dodatkowo wzmacnia naszą wiarygodność w oczach potencjalnych partnerów oraz inwestorów. Jeśli międzynarodowy inwestor, który mógłby wnieść dodatkową wartość, złoży ciekawą ofertę, rozważymy ją. Musiałaby jednak dotyczyć mniejszościowego pakietu, ponieważ wierzę w ten biznes i chcę zachować większość udziałów. Nie jesteśmy w sytuacji podbramkowej. W razie potrzeby mogę dokapitalizować spółkę, a po osiągnięciu rentowności otwierają się przed nami także możliwości zewnętrznego finansowania – mówi Marcin Grzymkowski.
Sportano myśli o IPO (pierwszej ofercie publicznej poprzedzającej giełdowy debiut), ale dopiero za kilka lat. Zbiegłoby się to z końcem wstępnie założonego horyzontu inwestycyjnego funduszu. Najpierw spółka zamierza jednak znacznie zwiększyć skalę działalności i osiągnąć rentowność EBITDA na poziomie „wysokich” (bliżej 9 niż 2) kilku procent. Uznaje to za absolutnie realne w swojej branży.
Warto wiedzieć
Zalando chce być większe w sporcie
Na rozwój sportowej oferty stawiają nie tylko wyspecjalizowani gracze. Zalando, największa w Europie platforma modowa, uznała w tym roku rozwój w tym kierunku za jeden z filarów strategii. Jeden z przejawów tego to przeprowadzona kampania reklamowa z udziałem influencerów.
– Współczesny konsument zainteresowany sportem to nie tylko osoba uprawiająca sport wyczynowo, oczekująca maksymalnej funkcjonalności ubioru. Wielu klientów poszukuje produktów łączących praktyczność ze stylem, które sprawdzą się podczas treningów i pozwolą wyrażać siebie poprzez ubiór. Chcemy stworzyć przestrzeń pełną inspiracji, oferującą szeroki wybór obuwia, odzieży i akcesoriów do każdej formy aktywności: od biegania i fitnessu po piłkę nożną, pływanie czy przygody na świeżym powietrzu – mówi Daniel Rogiński, dyrektor zarządzający Zalando w Europie Środkowej i Wschodniej.
Podkreśla, że to bieganie jest najpopularniejszą dyscypliną klientów Zalando w całej Europie, w tym w Polsce. Wyróżnia segment obuwia do biegania, w którym konsumenci częściej robią zakupy niż w innych kategoriach i są gotowi wydać więcej na zaawansowane technologicznie produkty wysokiej jakości. Udział modeli w cenie przekraczającej 420 zł wzrósł w latach 2021-25 z 35 do ponad 70 proc. Trudno uzasadnić tę zmianę podwyżkami.
– Spodziewamy się, że w najbliższych latach kategoria sportowa znacznie się rozwinie. Już dziś 58 proc. Polaków twierdzi, że ćwiczy częściej niż rok temu. W regionie CEE te liczby są jeszcze wyższe – 68 proc. w Rumunii i aż 70 proc. w Czechach – mówi Daniel Rogiński.
E-sklep, aplikacja i platformy handlowe
Firma zaczęła jako sklep internetowy i to ten kanał ciągle przynosi jej większość przychodów. W czerwcu tego roku udostępniła mobilną aplikację sprzedażową. Po dwóch miesiącach miała 100 tys. pobrań, a obecnie ponad 300 tys.
– Wskaźniki typu powracalność klientów są bliskie naszych założeń, ale tempo wzrostu popularności przekroczyło oczekiwania. Mamy jedną z kilkudziesięciu najpopularniejszych aplikacji w Polsce. Zapewnia nam ona już kilkanaście procent przychodów, a chcielibyśmy docelowo dojść do „wysokich” kilkudziesięciu – mówi Marcin Grzymkowski.
Sportano weszło też na kilka platform handlowych, jednak z bardzo limitowaną ofertą. Pomaga mu to przede wszystkim rozwiązać problem słabo rotującego asortymentu. W konsekwencji udział kanału marketplace w sprzedaży wynosi ledwie kilkanaście procent.
– Sprzedajemy nawet na platformie Decathlonu, bo nie traktujemy go jako bezpośredniej konkurencji. On skupia się na innego rodzaju asortymencie i sprzedaży w sieci stacjonarnej – tłumaczy przedsiębiorca.
W planach stworzenie sieci sklepów
W kanale stacjonarnym obecne jest także Sportano. W listopadzie 2022 r. otworzyło w warszawskim centrum handlowym Homepark Targówek sklep o powierzchni 2,5 tys. m kw. Ekspozycja produktów jest minimalna, w większości obsługa przynosi je z zaplecza po zamówieniu na tablecie. Nacisk został postawiony na dodatkowe usługi (w tym serwis) oraz innowacje typu symulator do jazdy na nartach i snowboardzie.
– Jesteśmy otwarci na rozbudowę sieci sklepów. Prowadzimy rozmowy w sprawie lokalizacji w paru większych miastach, ale to nie jest dla nas priorytet. Ten kanał zawsze będzie odpowiadał za najwyżej kilka procent przychodów. Istotniejszy od bezpośredniej sprzedaży w sklepie jest aspekt budowania wizerunku i dotarcia z całą ofertą internetową do nowych klientów – informuje Marcin Grzymkowski.
Fizyczna infrastruktura firmy ogranicza się więc ciągle głównie do logistyki. W tym roku rozbudowała magazyn w Zielonej Górze o prawie 10 tys. m kw. do ok. 35 tys. m kw. Ma przestrzeń na jeszcze więcej, ale na razie tego nie potrzebuje.
– Skupiamy się na wzroście automatyzacji. Zwiększyliśmy w tym roku liczbę robotów ze 100 do ponad 160, a w przyszłym na pewno przekroczymy 200. Dzięki inwestycjom w automatyzację i robotyzację logistyki, jesteśmy w stanie zaoferować klientom jeden z najlepszych serwisów na rynku. W momencie startu zatrudnialiśmy ponad 200 osób, a dziś ok. 260 – mimo że zwielokrotniliśmy skalę działalności wobec pierwszego roku. To dobrze obrazuje wzrost naszej efektywności – mówi Marcin Grzymkowski.
Polska najważniejsza, ale zagranica już większa
Polska pozostaje najważniejsza dla Sportano. To tu kładzie ono największy nacisk na marketing i zdobywanie udziału w rynku. Jednak z uwagi na szeroki zasięg to zagranica odpowiada już za nieco ponad połowę jego sprzedaży. Ma dość podobną pozycję na pozostałych rynkach regionu. Najlepiej radzi sobie w Czechach, Rumunii i Ukrainie.
– W tej ostatniej e-commerce stanowi silną alternatywę w obliczu ograniczonego dostępu do stacjonarnej oferty. Zastanawiamy się od dłuższego czasu nad wejściem do jeszcze jednego kraju, ale ważniejsze jest umacnianie pozycji tam, gdzie już jesteśmy. Niezmiennie chcemy być bramą do Europy Środkowej i Wschodniej dla globalnych marek sportowych. Nasi globalni partnerzy to doceniają – mówi Marcin Grzymkowski.
Zdaniem eksperta
Spolaryzowany rynek
Po pandemicznym boomie nastąpiła korekta z wyraźną polaryzacją. Giganci jak Decathlon (16,2 mld euro przychodów, 20 proc. sprzedaży cyfrowej, rozwój własnej platformy handlowej) konkurują z wyspecjalizowanymi graczami jak Sportano, który dzięki efektywnej logistyce i kuratorskiemu zastosowaniu modelu „long tail” [duża liczba niszowych produktów – red.] dynamicznie rośnie.
Presja na marżę pozostaje kluczowym wyzwaniem w branży z powodu rosnących kosztów logistyki i marketingu cyfrowego. Firmy kompensują to budowaniem ekosystemu usług o wyższej marżowości – od personalizacji po serwis posprzedażowy. Kluczem do rentowności staje się nie sama sprzedaż produktów, lecz kompleksowa obsługa klienta.
Sztuczna inteligencja to szansa, nie zagrożenie
Założyciel Sportano przyznaje, że w ostatnich latach koszty performance marketingu („kupowania klików”) z roku na rok dynamicznie rosną. Wywołuje to coraz silniejszą presję na rentowność w e-commerce.
– Jej poziom jest generalnie w branży dość niski, co odbija się na niskich wycenach największych firm e-commerce w branży. Sądzę jednak, że sytuacja będzie stopniowo się bilansować. Ruch w galeriach handlowych spada nawet o kilkanaście procent w tym roku, a koszty najmu są rekordowo wysokie. W związku z tym sieci, które dziś cieszą się jeszcze bardzo wysoką rentownością w sprzedaży stacjonarnej, mogą w przyszłości odczuć skutki jej spadków – twierdzi Marcin Grzymkowski.
Natomiast upowszechnianie się generatywnej sztucznej inteligencji (GenAI) traktuje bardziej w kategorii szansy niż zagrożenia. Konsumenci coraz częściej korzystają z czatów, w tym także w celach zakupowych.
– Wierzymy, że na tym skorzystamy. Dzisiaj świetnie radzimy sobie w performance marketingu. A jeśli w przyszłości asystenci AI będą brali pod uwagę nie tylko cenę, ale również jakość serwisu, warunki dostaw i wszystkie inne kryteria, w których już dzisiaj jesteśmy jednymi z najlepszych na rynku, to również będzie naszą mocną stroną – wyjaśnia przedsiębiorca.
Główne wnioski
- Przełom
Sportano zostało jedną z nielicznych w regionie firm z bezpośrednią umową z Nike. Ta marka była dla Marcina Grzymkowskiego kluczowa do pozyskania, ponieważ Nike to globalny lider rynku sportowego. Choć w portfelu polskiej spółki będzie jedną z około tysiąca marek, to szybko stanie się najważniejsza, a jej udział w przychodach może nawet zbliżyć się do 10 proc. - Ambicje
Czwarty rok działalności Sportano zakończy z ok. 470 mln zł przychodów i, prawdopodobnie, z pozytywnym wynikiem EBITDA. Od 2026 r. liczy już na znacznie większy zysk, a celem jest osiągnięcie sprzedaży na poziomie 600 mln zł, natomiast w kilkuletniej perspektywie – 1 mld zł. Dynamika będzie zależna od skali dostępnego finansowania. Marcin Grzymkowski jest gotów rozważyć ofertę kolejnych inwestorów po funduszu bValue Growth bądź, w razie potrzeby, samodzielnie dokapitalizować spółkę. - Otoczenie
W ostatnich latach sklepy internetowe i platformy handlowe odczuwają silną presję kosztową z uwagi na coraz droższy performance marketing. Wyjątkowo wysoką marżą cieszą się natomiast sieci skoncentrowane na sprzedaży stacjonarnej. Marcin Grzymkowski przekonuje jednak, że sytuacja będzie stopniowo się bilansować. Natomiast coraz częstsze wykorzystywanie narzędzi AI do zakupów postrzega jako szansę, a nie zagrożenie dla Sportano.


