Nowa linia Berlina wobec Izraela: solidarność tak, ale nie bezwarunkowo
Rząd Merza zmienia ton w relacjach z Izraelem równo 60 lat po nawiązaniu tej szczególnej więzi. Po raz pierwszy Berlin formułuje publicznie otwartą krytykę wobec rządu Netanjahu, w tym wobec działań izraelskiej armii w Strefie Gazy. Nie wyklucza konkretnych konsekwencji, takich jak ograniczenie eksportu broni. Niemcy nie chcą konfrontacji w stosunkach z państwem żydowskim. Mówią jednak jasno: przyjaźń nie oznacza zgody na wszystko.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Jak przez dekady Berlin unikał publicznej krytyki izraelskiej polityki.
- Jak na niemieckie stanowisko wpłynęła eskalacja działań militarnych Izraela w Strefie Gazy.
- Jak zmienia się stosunek niemieckiego społeczeństwa do Izraela, zwłaszcza wśród młodszego pokolenia.
Relacje niemiecko-izraelskie od dziesięcioleci należą do najbardziej wyjątkowych w dyplomacji międzynarodowej. Dzieje się tak nie tylko z racji geopolitycznych interesów, lecz przede wszystkim z uwagi na moralny wymiar tej więzi. Fundamentem jest historia, a dokładniej traumatyczne dziedzictwo Holokaustu. Ukształtowało niemiecką tożsamość po 1945 roku i znalazło bezpośrednie odzwierciedlenie w stosunkach z państwem żydowskim.
Od historycznej winy do szczególnego partnerstwa
Już pierwszy kanclerz RFN Konrad Adenauer otwarcie mówił, że Niemcy mają „historyczny obowiązek” wobec narodu żydowskiego. Po podpisaniu porozumienia luksemburskiego w 1952 roku rozpoczęto wypłatę miliardowych odszkodowań. W 1965 roku, pomimo licznych protestów w Izraelu i świecie arabskim, kraje nawiązały stosunki dyplomatyczne. Kolejne dekady przyniosły stopniowe zbliżenie polityczne, wojskowe i kulturowe. Szczególnym momentem była wizyta kanclerz Angeli Merkel w Knesecie w 2008 roku. Powiedziała wówczas: „Bezpieczeństwo Izraela jest częścią niemieckiej racji stanu”. Słowa te stały się później oficjalnym fundamentem polityki Berlina wobec Jerozolimy. Także prezydent Frank-Walter Steinmeier, podczas przemówienia w Jad Waszem w 2020 roku, podkreślił, że „niemiecka odpowiedzialność nie kończy się nigdy” i że „nie wolno milczeć, gdy odradza się nienawiść”.
Dotychczas każdy kolejny rząd w Berlinie podkreślał zarówno prawo Izraela do istnienia, jak i jego prawo do samoobrony. Publiczna krytyka była z tego względu zazwyczaj bardzo ostrożna lub ograniczała się do rozmów prowadzonych za zamkniętymi drzwiami. Również w odniesieniu do wewnętrznych wydarzeń w Izraelu niemieccy decydenci zwykle zachowywali powściągliwość. Przykładem może być kontrowersyjna reforma sądownictwa forsowana przez prawicowy rząd Netanjahu. Choć w Niemczech budziła niepokój, komentowana była jedynie bardzo oszczędnie. Niemiecki rząd niezmiennie podkreślał wspólne wartości demokratyczne, jednocześnie unikając bezpośredniego ingerowania w sprawy wewnętrzne Izraela. To właśnie ta historyczna wrażliwość stanowi tło dla obecnej zmiany tonu w niemieckiej polityce wobec Izraela, która zbiega się z 60. rocznicą nawiązania stosunków dyplomatycznych między tymi krajami.
Eskalacja w Gazie katalizatorem zmiany
Punktem wyjścia do zmiany retoryki niemieckiego rządu była wiosenna eskalacja trwającego od października 2023 roku konfliktu między Izraelem a Hamasem w Strefie Gazy. Według danych ONZ od początku wojny zginęło ponad 50 tysięcy Palestyńczyków. Niemal cała ponad dwumilionowa populacja Gazy została wewnętrznie przesiedlona. W marcu 2025 roku Izrael czasowo zablokował wszystkie dostawy pomocy humanitarnej do Gazy i zerwał uzgodnione zawieszenie broni. Doprowadziło to do dalszego pogłębienia katastrofy humanitarnej. Wraz z intensyfikacją izraelskich działań militarnych narastała międzynarodowa krytyka pod adresem rządu Netanjahu. Zwłaszcza że setkom tysięcy ludzi w Strefie zaczęła realnie grozić klęska głodu. Szczególne zaniepokojenie wywołały także doniesienia o rozważanym w Izraelu planie utworzenia na południu Gazy „strefy sterylnej” dla setek tysięcy Palestyńczyków.
W obliczu tej eskalacji rząd niemiecki uznał, że dalsze milczenie nie jest możliwe. Choć w poprzednich miesiącach Berlin wielokrotnie podkreślał, że Izrael ma „oczywiste prawo do walki z islamistycznym Hamasem”, to coraz wyraźniej domagał się także przestrzegania prawa humanitarnego. Sytuacja w Strefie Gazy, naznaczona codziennymi nalotami, masowymi zniszczeniami i tysiącami ofiar cywilnych, została ostatecznie uznana przez niemieckie władze za nieakceptowalną. Ten moment stał się punktem zwrotnym. Po raz pierwszy rząd Niemiec, do tego kierowany przez konserwatywne i proizraelskie CDU, publicznie zdystansował się od dotychczas niemal bezwarunkowej solidarności z Izraelem.
Merz wyznacza nowe granice
Kulminacyjnym momentem był występ Friedricha Merza 26 maja na WDR Europaforum w Berlinie. Kanclerz publicznie i z niespodziewaną stanowczością skrytykował izraelskie działania wojskowe w Strefie Gazy. Odnosząc się do nalotu, w którym zginęli cywile, a zniszczeniu uległ budynek szkolno-opiekuńczy, Merz mówił o „ludzkiej tragedii i politycznej katastrofie”. Dodał: „Szczerze mówiąc, nie zadaję już sobie pytania, jaki jest cel” izraelskich działań. Podkreślił, że tak poważnego narażania cywilów nie można dłużej usprawiedliwiać walką z Hamasem. Jednocześnie zaznaczył, że Niemcy pozostają historycznie związane z Izraelem. Ta przyjaźń nie może jednak oznaczać milczenia w obliczu łamania prawa humanitarnego. Ostrzegł, że Izrael nie może robić rzeczy, których nie są już w stanie zaakceptować nawet jego najbliżsi sojusznicy.
Słowa Merza były tym bardziej znaczące, że uchodził on dotychczas za konsekwentnego orędownika izraelskich interesów. W lutym, tuż po wygranych wyborach, zadeklarował gotowość zaproszenia premiera Netanjahu do Berlina pomimo ciążącego na nim nakazu aresztowania Międzynarodowego Trybunału Karnego. Wystąpienie kanclerza wielu Niemców uznało za przełom i odejście od dotychczasowej polityki bezwarunkowego poparcia.
Inni politycy też zmieniają narrację
Równie stanowczy ton przyjął nowy minister spraw zagranicznych Johann Wadephul (CDU). Zaznaczył, że Niemcy nie będą milczeć z obawy przed oskarżeniami o antysemityzm. Choć podkreślił poparcie dla walki Izraela z terroryzmem, uznał, że w Gazie przekroczono granice, szczególnie poprzez blokowanie dostępu do żywności i leków. Po raz pierwszy jasno stwierdził, że eksport broni do Izraela może zostać wstrzymany, jeśli działania izraelskiego rządu będą naruszać prawo humanitarne.
Nowy kierunek polityki poparła również SPD, koalicyjny partner CDU. Wicekanclerz Lars Klingbeil wezwał Izrael do przestrzegania prawa międzynarodowego i zapewnienia pomocy cywilom. Podkreślił, że prawdziwa przyjaźń polega na szczerości nawet w trudnych sprawach. Coraz więcej polityków SPD, w tym Rolf Mützenich i Norbert Walter-Borjans, domaga się zawieszenia dostaw broni do Izraela. Wskazują, że niemieckie uzbrojenie nie może służyć do łamania praw człowieka. Takie głosy płyną również z lokalnych struktur SPD, co dodatkowo zwiększa presję na rząd. W efekcie Berlin coraz wyraźniej stawia na politykę „krytycznego przyjaciela”. Jest gotów nadal wspierać bezpieczeństwo Izraela, ale nie za cenę milczenia wobec naruszeń prawa.
Krytyka nie tylko z Berlina
Zwrot w niemieckiej polityce wobec Izraela wpisuje się w szerszy trend. Niemcy nie są odosobnione w obawach o sytuację humanitarną w Strefie Gazy. W Unii Europejskiej dojrzewa konsensus, że należy wyraźniej wyznaczyć granice dla izraelskiej polityki. Coraz więcej państw członkowskich UE, w tym Francja, Hiszpania, Belgia i Irlandia, wzywa do rewizji obowiązującego od 25 lat układu stowarzyszeniowego z Izraelem. Podstawą ma być artykuł 2 tego porozumienia. Zobowiązuje on obie strony do przestrzegania praw człowieka. Ta zasada według wielu europejskich rządów jest obecnie łamana przez Izrael. Formalne zawieszenie układu jest mało prawdopodobne ze względu na wymóg jednomyślności. Sama debata pokazuje jednak, że nawet najbliżsi sojusznicy Izraela, tacy jak Francja, Wielka Brytania czy Włochy, coraz wyraźniej formułują publiczne zastrzeżenia.
Z izraelskiej strony reakcje są mieszane: premier Benjamin Netanjahu ostro odrzucił zarzuty i oskarżył zachodnie rządy, m.in. Wielkiej Brytanii, Francji i Kanady, o stanie po „niewłaściwej stronie historii”. Jednocześnie jednak władze w Jerozolimie starają się nie doprowadzić do otwartego napięcia ze swoim kluczowym adwokatem w Europie, jakim są Niemcy. Ambasador Izraela w Berlinie, Ron Prosor, podkreślił, że krytyka kanclerza Merza jest traktowana poważnie właśnie dlatego, że pochodzi od „przyjaciela”. Izrael zapowiada chęć dalszego dialogu z Niemcami opartego na wzajemnym zaufaniu i próbie rozwiązania nieporozumień. W tym duchu jeszcze w tym tygodniu ma dojść do wizyty izraelskiego ministra spraw zagranicznych Gideona Sa’ara w Berlinie. Jej celem mają być bezpośrednie rozmowy o narastających różnicach. Choć linia Berlina wobec Tel Awiwu uległa zaostrzeniu, obie strony zdają się dążyć do tego, by nie zagrozić trwałości historycznego partnerstwa. Ponadto o złagodzenie tonu niemieckiego MSZ wobec Izraela w przededniu wizyty Sa’ara zaapelowała frakcja parlamentarna rządzącej CDU/CSU.
Młodzi obalają społeczne tabu
Zmiana kursu Berlina wobec Izraela nie wynika wyłącznie z kalkulacji politycznych. Odzwierciedla także głębszą przemianę w niemieckim społeczeństwie. Coraz częściej domaga się ono, by polityka zagraniczna była zgodna z deklarowanymi wartościami. Należą do nich prawa człowieka, praworządność i poszanowanie prawa międzynarodowego. Według badania opublikowanego w maju 2025 roku przez Bertelsmann Stiftung tylko 36 proc. Niemców ocenia obecnie Izrael pozytywnie. To spadek o 10 punktów procentowych w porównaniu z rokiem 2021 i najniższy wynik od ponad dekady. Pogorszenie nastrojów jest szczególnie widoczne w młodszych grupach wiekowych. Wśród osób poniżej 40. roku życia przeważają postawy wyraźnie krytyczne wobec działań izraelskiego rządu, zwłaszcza w kontekście wojny w Strefie Gazy. Jednocześnie jednak duża część młodych Niemców nie kwestionuje podstawowego prawa Izraela do samoobrony. Zastrzeżenia dotyczą raczej metod i skali stosowanej siły.
Równocześnie zmienia się także język, jakim mówi się w Niemczech o Izraelu. Coraz częściej zamiast o „bezwarunkowej solidarności” mówi się o „solidarności krytycznej” lub „przyjaźni wymagającej”, w której możliwa i konieczna jest otwarta rozmowa także o trudnych tematach. Ta zmiana postaw społecznych nie pozostaje bez wpływu na klasę polityczną. Dla wielu Niemców, zwłaszcza młodszych, moralna wiarygodność państwa nie może być podporządkowana żadnej racji stanu, nawet tak szczególnej jak niemiecko-izraelska.
Koniec czeku in blanco
Wraz z powołaniem nowego rządu w Berlinie zaczęła się wyłaniać dużo bardziej zniuansowana i świadoma własnych wartości linia niemieckiej polityki zagranicznej wobec Izraela. Historyczna odpowiedzialność i solidarność wciąż stanowią jej fundament. Są jednak coraz wyraźniej równoważone przez konkretne oczekiwania: walka z terroryzmem musi być prowadzona z poszanowaniem podstawowych standardów humanitarnych. Kanclerz Friedrich Merz i jego rząd wysłali tym samym wyraźny sygnał zarówno do władz w Jerozolimie, jak i do niemieckiego społeczeństwa oraz międzynarodowych partnerów. Przyjaźń z Izraelem nie jest już rozumiana jako polityczny czek in blanco.
Główne wnioski
- Niemcy redefiniują szczególną relację z Izraelem jako „krytyczną przyjaźń”: rząd kanclerza Merza wyraźnie wyznacza granice, podkreślając, że nawet bliscy sojusznicy Berlina muszą przestrzegać podstawowych norm prawa humanitarnego.
- Zmiana tonu Berlina to reakcja na wojnę w Gazie i rosnącą presję w Unii Europejskiej: Niemcy wpisują się w szerszy trend coraz bardziej krytycznego podejścia wielu zachodnich partnerów do działań rządu Netanjahu.
- Za korektą kursu stoją także zmieniające się nastroje społeczne w Niemczech: zwłaszcza młodsze pokolenia domagają się, by polityka wobec Izraela była oparta nie tylko na historii, lecz także na odpowiedzialności moralnej i otwartości wobec nadużyć.