O finansiście, który jeździł karetką. „Uczciwie powiem: nie przez każdego ratownika chciałbym być ratowany” (WYWIAD)
Martin Kaczmarski, biznesmen i szef Kaczmarski Group, postanowił zaangażować się w ratownictwo medyczne – najpierw jako wolontariusz w karetce, dziś jako edukator i inicjator zmian systemowych. Skrzyknął zespół ekspertów, wydał podręcznik dla ratowników medycznych i głośno mówi o konieczności podnoszenia standardów. – Polscy ratownicy mają jedne z najszerszych uprawnień na świecie. To ogromna odpowiedzialność, która wymaga nieustannego kształcenia. Dlatego – jak sam mówi – nie krytykuje, lecz działa, by poziom ratownictwa w Polsce był jeszcze lepszy.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Dlaczego prezes dużej korporacji finansowej zaangażował się w fundację, której celem jest podnoszenie kwalifikacji ratowników medycznych.
- Jak dzieli czas między świat finansów a pracę w karetce pogotowia.
- Czym nowy podręcznik dla ratowników medycznych – wydany przez fundację założoną przez Martina Kaczmarskiego – różni się od innych materiałów szkoleniowych.
Katarzyna Mokrzycka, XYZ: Prowadzi pan dużą firmę finansową, jeździ w rajdach samochodowych i jest czynnym ratownikiem medycznym. Od dawna jeździ pan w karetce?
Martin Kaczmarski, prezes Kaczmarski Group: Od około pięciu lat. Skończyłem studia z ratownictwa medycznego, co jest niezbędne, żeby pracować w karetce jako ratownik.
Jak pan dzieli czas między prowadzenie biznesu a bycie ratownikiem? Ustala pan stały grafik, czy to raczej godziny „wyrywane” raz na jakiś czas?
Zdecydowanie raz na jakiś czas. To moja pasja od wielu lat, ale mogę sobie na nią pozwolić tylko w ograniczonym zakresie. Moja praca mnie pochłania – jest najważniejsza, bo z niej mam chleb. Ale wielu moich przyjaciół to ratownicy medyczni.
Chciałem umieć pomóc i wiedzieć, jak robić to właściwie.
Zdolni, zapracowani, ale bez najnowszej wiedzy
To nietypowe hobby – odpowiedzialność w nim bierze się nie tylko za siebie, ale i za drugiego człowieka. Kierowały panem jakieś osobiste przeżycia?
Nie, po prostu uważam, że każdy dorosły człowiek powinien mieć podstawowe umiejętności ratowania życia. Wciąż, gdy powodem naszej interwencji jest zatrzymanie krążenia, w wielu przypadkach osoba, do której zostaliśmy wezwani, nie jest w ogóle reanimowana przez świadków zdarzenia – albo reanimowana jest nieprawidłowo. Ja chciałem umieć pomóc i wiedzieć, jak robić to właściwie.
A żeby każdy ratownik mógł działać jak najlepiej, wpadłem na pomysł wydania książki „K1/K2. 50 najczęstszych interwencji Zespołów Ratownictwa Medycznego”. To podręcznik z najnowocześniejszymi procedurami i zasadami postępowania w wybranych przypadkach medycznych, do których najczęściej wzywana jest karetka.
Zabrzmiało to niebezpiecznie. Jakby nasi ratownicy byli niedouczeni.
Polscy ratownicy mają jedne z najszerszych uprawnień na świecie, co wiąże się z ogromną odpowiedzialnością – ale też z koniecznością ciągłego kształcenia. Generalnie są świetni, ale uczciwie powiem: nie przez każdego chciałbym być ratowany. Dlatego powołałem Fundację Świadomy Medyk i rozpocząłem działania, które mają podnieść poziom ratownictwa medycznego w Polsce. Nie twierdzę, że ten poziom jest zły – ale z pewnością może być lepszy.
Standardy w ratownictwie medycznym są – szukam dobrego słowa – bardzo pomieszane. Procedury postępowania w określonych przypadkach medycznych zmieniają się dynamicznie – czasem nawet co roku. Ciągle prowadzone są nowe badania, których celem jest poprawa jakości świadczeń medycznych na całym świecie.
Podam przykład. Czy widziała pani kiedyś taką deskę, której używają ratownicy? Albo kołnierz ortopedyczny?
Oczywiście.
No właśnie. A w zasadzie nie powinna pani tego widzieć – bo zgodnie z najnowszymi wytycznymi, tego rodzaju sprzętu należy używać wyłącznie do ewakuacji z trudnego terenu, mieszkania czy wydobycia z samochodu. Tymczasem wielokrotnie widziałem pacjentów leżących na desce i w kołnierzu przez kilka godzin na SOR-ze, co – według najnowszych badań – pogarsza ich rokowania.
Czy ci ratownicy źle wykonują swoją pracę? Nie. Po prostu często nie mają dostępu do najnowszych zaleceń i wyników badań.
Wytyczne się zmieniają, a ratownicy często nie mają realnej możliwości, by na bieżąco aktualizować swoją wiedzę. Dlatego naszym celem – jako Fundacji Świadomy Medyk – jest wyrównywanie tej wiedzy i wprowadzanie jej do codziennej praktyki.
Książka dla zabieganych ratowników
Tak narodził się pomysł przygotowania odpowiedniego podręcznika. Napisało go ponad 20 autorów – doświadczonych ratowników-praktyków, z których każdy odpowiadał za rozdział zgodny ze swoją specjalizacją. Książka została zrecenzowana przez pracowników naukowych czołowych uczelni medycznych: Śląskiego Uniwersytetu Medycznego, Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego, Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego, a także przez zespół Lotniczego Pogotowia Ratunkowego – uznawanego za elitę w tym środowisku.
Dodatkowo publikacja uzyskała patronat konsultanta krajowego w dziedzinie medycyny ratunkowej, Polskiego Towarzystwa Ratowników Medycznych oraz Związku Pracodawców Ratownictwa Medycznego – trzech najważniejszych instytucji branżowych.
Generalnie ratownicy są świetni, ale uczciwie powiem: nie przez każdego chciałbym być ratowany. Dlatego powołałem Fundację Świadomy Medyk i rozpocząłem działania, które mają podnieść poziom ratownictwa medycznego w Polsce.
To imponująca liczba autorów i recenzentów. W Polsce naprawdę nie było dotąd podręczników szkoleniowych dla ratowników?
Książek z zakresu ratownictwa medycznego na rynku oczywiście nie brakuje, ale chcieliśmy, żeby nasza publikacja była inna – nastawiona na szybkie zastosowanie w praktyce. Mówiąc najprościej: każdy podręcznik, który wcześniej miałem w rękach, przypominał poziomem szczegółowości pracę doktorską. A nam zależało na zwięzłych opisach przypadków i procedur postępowania. Ratownik musi działać szybko i skutecznie – jego zadaniem jest dowieźć pacjenta żywego do szpitala. Pogotowie ratunkowe to pierwszy punkt reagowania w sytuacjach zagrożenia zdrowia i życia.
W karetce jak za sterami odrzutowca
Naszą książkę porównuję do checklisty, jaką stosują piloci samolotów. Żaden pilot przed startem nie czyta za każdym razem podręcznika o awionice, nośności czy meteorologii – po prostu przechodzi przez listę obowiązkowych czynności, by lot i lądowanie przebiegły prawidłowo i bezpiecznie. Podobną checklistę może mieć ratownik medyczny.
Zdarza się, że ratownik – mimo ukończenia szkoły – przez kilka miesięcy, a nawet lat, nie zetknie się z określonym przypadkiem. Trafiają mu się np. głównie pacjenci z urazami głowy, ale nie z zatrzymaniem krążenia. Ta książka pozwala w bardzo szybki i prosty sposób przypomnieć sobie procedury, gdy znów stanie w obliczu takiej sytuacji. To narzędzie do błyskawicznego odświeżenia wiedzy, którą już ma.
Naszą książkę porównuję do checklisty, jaką stosują piloci samolotów. Żaden pilot przed startem nie czyta za każdym razem podręcznika o awionice, nośności czy meteorologii – po prostu przechodzi przez listę obowiązkowych czynności, by lot i lądowanie przebiegły prawidłowo i bezpiecznie. Podobną checklistę może mieć ratownik medyczny.
Popyt pokazał, że taki podręcznik był potrzebny. Sprzedaliśmy już ponad 4 tys. egzemplarzy ratownikom, którzy chcieli mieć książkę na własność. Dodatkowo ponad 5 tys.egzemplarzy przekazaliśmy bezpłatnie – trafiły do wszystkich oddziałów pogotowia ratunkowego w Polsce, szpitalnych SOR-ów, Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, TOPR i GOPR. Dochód ze sprzedaży książki przeznaczamy na realizację kolejnych projektów rozwojowych dla ratowników.
W finansach z nurtem czy na fali?
Patrząc na liczbę i tematykę wywiadów, których udzielił pan w ostatnim roku, widać, że nie jest pan tzw. malowanym prezesem – dzieckiem rodziców, które odziedziczyło firmę, ale nie bardzo wie, co z nią zrobić, więc odcina kupony, podróżując po świecie. Zapytam jak HR-owiec: jak widzi pan siebie i swój biznes finansowy za 10 lat? Czy to sektor, w którym podąża się za trendami, czy raczej trzeba je kreować?
To ciekawe pytanie… Raczej to drugie, bo wszystko, co robimy w naszej firmie, robimy jako pierwsi na rynku. Mój ojciec założył pierwszą w Polsce profesjonalną firmę windykacyjną, a Krajowy Rejestr Długów był pierwszym biurem informacji gospodarczej w kraju. Ja jako pierwszy wdrożyłem w pełni zdalny faktoring dla mikroprzedsiębiorców. I dziś też jako pierwsi wprowadzamy kolejne produkty i usługi finansowe dla przedsiębiorców.
Nad czym teraz pracujecie?
Mamy pomysł na nowe usługi dla konsumentów, ale na razie nie mogę zdradzić szczegółów.
Natomiast uruchomiliśmy już nową usługę dla mniejszych firm. Mali przedsiębiorcy często mają problemy z utrzymaniem płynności – wynikające z tego, że ich kontrahenci nie regulują w terminie należności za faktury. A czasem jedna niezapłacona faktura może zaburzyć cash flow, a nawet zagrozić istnieniu firmy. Oczywiście wystawca faktury może próbować odzyskać należność drogą windykacyjną, ale to wymaga czasu – a czas, jak wiadomo, w biznesie jest często najdroższą walutą.
Dla tych, którzy nie mają możliwości lub z różnych powodów nie chcą podejmować działań windykacyjnych, przygotowaliśmy nowy produkt. W jego ramach mali przedsiębiorcy mogą sprzedać nam nieopłacone faktury po obniżonej cenie. Płacimy do 85 procent wartości faktury – od razu, a nie po trzech miesiącach czy roku.
To nasza firma przejmuje problem odzyskania należności od dłużnika i bierze na siebie ryzyko jego ewentualnej niewypłacalności. Tego typu usługa – łatwo dostępna i realnie odpowiadająca na potrzeby przedsiębiorców – dotąd nie istniała na polskim rynku.
To również odpowiedź na pytanie, czy kreujemy trendy. Powiem nieskromnie: chyba jesteśmy jedyną firmą w Polsce, która potrafi tak kompleksowo łączyć różne aspekty potrzeb finansowych przedsiębiorców.
To nie kryzys zwiększa obroty
W momencie, gdy sytuacja materialna Polaków się poprawia, kondycja firm również rośnie. Czy w związku z tym firmy zarządzające długami i świadczące usługi finansowe dla przedsiębiorstw mają dziś mniej, czy więcej pracy?
Wielu myśli, że gdy na rynku dzieje się źle, to nam wiedzie się dobrze. A to nieprawda. Im lepsza koniunktura, tym również nam pracuje się lepiej – bo w zdrowej gospodarce więcej firm szuka finansowania, chce weryfikować kontrahentów albo odzyskać pieniądze za wykonane usługi.
Czy teraz obroty grupy rosną?
Gdy rozmawiamy, jestem na Sycylii. Gdyby obroty spadały, siedziałbym w biurze we Wrocławiu. Inna sprawa, że pracuję zawsze i wszędzie – niezależnie od miejsca, w którym aktualnie jestem.
A nie myślał pan, żeby rzucić wszystko i uciec w Bieszczady? Stać pana na to, żeby nie pracować.
Codziennie rano [śmiech]. Ale na moim stanowisku, przy tylu projektach – a jak pani zauważyła, biorę aktywny udział w życiu firmy – po prostu nie biorę urlopów. Łączę pracę z odpoczynkiem – również na wyjazdach.
„Czekam na święty spokój”
Śledzi pan to, co dzieje się w kraju, w polityce? Czy zauważył pan działania rządu, które mają znaczenie z perspektywy przedsiębiorcy w pańskiej branży? Na przykład propozycje deregulacyjne przedstawione przez zespół pod egidą Rafała Brzoski – czy wnoszą one konkretne udogodnienia dla pana firmy?
Biorąc pod uwagę długość procesu legislacyjnego, konkretne rozwiązania poznamy zapewne dopiero w przyszłym roku. Wtedy okaże się, jakie zmiany rzeczywiście zostaną wprowadzone.
A na co konkretnie pan czeka? Co pana interesuje? Co jest panu potrzebne?
Czekam na święty spokój. Na mniejszą dynamikę zmian prawa. Chciałbym skupić się na rozwoju biznesu, a nie na nieustannej walce z nowymi regulacjami czy przepisami podatkowymi. Obecnie 30-40 proc. mojego czasu pochłaniają właśnie zmiany regulacyjne – i to nie tylko krajowe, ale też unijne.
Każda nowa regulacja, jak np. AI Act, burzy działające już procesy, które musimy od nowa systemowo przebudowywać. Część mojej firmy pracuje wyłącznie po to, by wdrażać kolejne przepisy.
Potrzebujemy szkoleń z pierwszej pomocy i wojskowych
Zapytam pana – jako ratownika medycznego – o coś jeszcze. Czy pana zdaniem potrzebujemy powszechnych szkoleń wojskowych? Czy nauka podstawowych umiejętności z zakresu obronności i pierwszej pomocy powinna być obowiązkowa? No i czy wysłałby pan na przeszkolenie wojskowe przedsiębiorców?
Nie wiem, czy jestem najlepszym adresatem tego pytania, bo sam interesuję się bronią. Mam pozwolenie na broń sportową, dużo strzelam i sprawia mi to przyjemność.
Ale tak – uważam, że w szkołach powinno się poświęcać więcej czasu przede wszystkim na pierwszą pomoc, a także na jakąś formę podstawowego przeszkolenia wojskowego. Nikt nie powinien być traktowany odrębnie. Gdy zaczyna się robić niebezpiecznie, nie ma przedsiębiorcy, lekarza, prawnika, dziennikarza – wszyscy jesteśmy Polakami. Jeśli kraj znajdzie się w niebezpieczeństwie, to niezależnie od tego, kim jesteśmy, trzeba stanąć w jego obronie.
I poszedłby pan walczyć, gdyby zaszła taka konieczność?
Na pewno tak.
Główne wnioski
- Martin Kaczmarski, prezes i spadkobierca Kaczmarski Group, od pięciu lat jeździ w karetce jako ratownik medyczny. – Uważam, że każdy dorosły człowiek powinien mieć podstawowe umiejętności ratowania życia – podkreśla.
- Fundacja Świadomy Medyk, założona przez Kaczmarskiego, wydała niecodzienny podręcznik dla ratowników medycznych: „K1/K2. 50 najczęstszych interwencji Zespołów Ratownictwa Medycznego”. Publikacja umożliwia szybkie stosowanie procedur podczas akcji ratunkowej i odpowiada na problem braku jednolitych standardów oraz ograniczonego dostępu do aktualnych wytycznych.
- W sektorze finansowym Kaczmarski Group kreuje rynkowe trendy, wprowadzając innowacyjne usługi i produkty dla przedsiębiorców – często jako pierwszy podmiot na rynku.


