Sprawdź relację:
Dzieje się!
Polityka

Od doktryny, przez satelity do śmigłowców. Tych systemów i zmian armia potrzebuje „na już”

Przyspieszona przez wojnę w Ukrainie modernizacja Wojska Polskiego wymusza sięganie po nadzwyczajne środki i zwiększa wysiłek zakupowy państwa. Na obronność przeznaczamy dziś niemal 4 proc. PKB, a mimo to wydatki na systemy obronne zdają się nie mieć dna. Jednak bezpieczeństwo – nawet to stricte militarne – to nie tylko czołgi, karabiny i wyrzutnie rakiet. To przede wszystkim jasno sprecyzowane założenia, dokumenty planistyczne i sprawny obieg informacji. Oraz ludzie, którzy tworzą siły zbrojne. W każdym z tych obszarów Wojsko Polskie wciąż mierzy się z problemami.

Pomimo wysokich nakładów na obronność, w Wojsku Polskim wciąż są obszary deficytów
KRAKOW, POLAND – NOVEMBER 27: Optics used with sniper rifles, produced by PGZ Zaklady Mechaniczne Tarnow, are displayed during the 1st National Congress, 'The Defense System of the Republic: A Safe Poland and Citizens,’ on November 27, 2024 in Krakow, Poland. (Photo by Artur Widak/NurPhoto via Getty Images)

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Jakie obszary w Siłach Zbrojnych RP wymagają większej uwagi polityków i kierownictwa armii.
  2. Jakie są kluczowe dokumenty planistyczne Sił Zbrojnych RP, które powinny stanowić podstawę rozwoju wojska.
  3. Dlaczego, pomimo dużych nakładów finansowych, Wojsko Polskie wciąż pozostaje w niektórych aspektach zapóźnione względem armii innych krajów.

Jak poinformowała Kancelaria Premiera, w minionym roku liczebność Wojska Polskiego przekroczyła 200 tys. żołnierzy. W skali kraju liczącego ponad 38 mln mieszkańców to wciąż nie jest liczba oszałamiająca, ale na tle armii innych krajów Europy może robić wrażenie. Czy na pewno?

Przyjrzyjmy się zatem innym armiom. Zacznijmy od niemieckiej Bundeswehry, która w kwietniu ubiegłego roku, według oficjalnych danych, liczyła nieco ponad 181 tys. żołnierzy. Znacznie mniej liczne są siły zbrojne Włoch (171,4 tys.), Wielkiej Brytanii (138,1 tys.) oraz Hiszpanii (117 tys.).

Porównywalne do Wojska Polskiego są natomiast siły zbrojne Francji, które liczą nieco ponad 205 tys. żołnierzy. W ubiegłym roku były już szef prezydenckiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego, Jacek Siewiera, podkreślał, że Wojsko Polskie stało się wręcz trzecią armią NATO
– po siłach zbrojnych USA i Turcji.

Na tle innych krajów NATO Polska ma jeszcze jeden powód do dumy – wydatki na obronność. Obecnie 23 z 32 krajów NATO osiągnęło próg 2 proc. PKB na obronność, jednak żadne z nich nie wydaje 5 proc., o których mówił Donald Trump. W 2024 r. Polska przeznaczy na ten cel rekordowe środki – niemal 4,7 proc. PKB, co jest jednym z najwyższych poziomów w całym Sojuszu. Dla porównania Stany Zjednoczone wydają obecnie 3,3 proc. PKB na obronność.

A mimo to wciąż widać w Wojsku Polskim obszary, które nie tyle są niedoinwestowane, co wręcz dotknięte systemowym ubóstwem. Nie chodzi o wynagrodzenia, ponieważ armia oferuje dziś co najmniej dobre zarobki – pensja brutto szeregowego wynosi obecnie 6 tys. zł. Nie chodzi również
|o sprzęt, ponieważ Polska przeznacza ogromne środki na jego zakup. W ciągu ostatnich 3-4 lat Polska gwałtownie przyspieszyła wydatki na pozyskanie nowego uzbrojenia. Stąd m.in. olbrzymie kontrakty, takie jak planowany zakup 96 śmigłowców uderzeniowych Boeing AH-64 Apache,
32 myśliwce F-35, czołgi K2, armatohaubice K9 i wyrzutnie rakietowe K239 Chunmoo z Korei Południowej. A przecież modernizujemy nie tylko Wojska Lądowe czy Siły Powietrzne. Marynarka Wojenna czeka na nowe fregaty rakietowe z programu „Miecznik”, budowane są trzy kolejne okręty przeciwminowe typu Kormoran II i okręty rozpoznania radioelektronicznego (SIGINT) programu „Delfin”. A w kolejce czeka przecież także podwodna „Orka”.

Podczas rocznej odprawy z kadrą dowódczą Wojska Polskiego wicepremier i minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz zapowiedział: „W 2025 roku utrzymamy tempo transformacji. Agencja Uzbrojenia realizuje obecnie 396 umów. Do najważniejszych umów, które chcemy zawrzeć w tym roku, należą: zakup bojowego wozu piechoty Borsuk, okrętu podwodnego, czołgów K2 (druga umowa wykonawcza), leasing śmigłowców Apache, modernizacja samolotów
F-16, zabezpieczenie logistyczne w ramach programu Wisła oraz wyrzutnie rakietowe HOMAR-A”.

Można by więc zadać pytanie: skoro jest tak dobrze, to… czemu jest źle? I czy NA PEWNO jest źle? Odpowiedź brzmi: tak. Istnieją obszary, w których Wojsko Polskie wciąż może czuć się przepełnione kompleksami.

Kluczowe dokumenty. Gen. Koziej: Armia potrzebuje drogowskazu

Wśród najważniejszych aktualnych zadań minister obrony narodowej wskazał m.in. aktualizację kluczowych dokumentów strategicznych, na czele ze Strategią Bezpieczeństwa Narodowego. Co kryje się za tym niewinnie brzmiącym stwierdzeniem? Odpowiedź jest prosta: problem. Aby
w pełni zrozumieć jego istotę, warto oddać głos byłemu szefowi Biura Bezpieczeństwa Narodowego, gen. Stanisławowi Koziejowi.

– Najważniejszym, czego dziś brakuje armii, nie jest sprzęt, lecz drogowskaz strategiczny. Jasno określony kierunek, w którym ma się rozwijać, a którego efektem będzie programowanie rozwoju sił zbrojnych i wynikająca z tego modernizacja, także sprzętowa. Potrzebna jest nowa Strategia Bezpieczeństwa Narodowego oraz wynikająca z niej polityczno-strategiczna doktryna obronna. Pierwsza z nich jest dokumentem jawnym, druga – ściśle tajnym. I każdą dyskusję o wojsku powinniśmy zaczynać od tych dwóch dokumentów – mówi w rozmowie z XYZ.pl gen. Stanisław Koziej.

Generał podkreśla, że modernizacja sił zbrojnych nie powinna odbywać się w trybie „panic buying”, czyli chaotycznych, masowych zakupów, które – jego zdaniem – obserwujemy od czasu wybuchu wojny w Ukrainie. Decyzje zakupowe powinny być ściśle osadzone w strategicznej koncepcji państwa oraz przyjętej, docelowej strukturze sił zbrojnych.

Obecnie, jak twierdzi były szef BBN, brakuje jasnej wizji tego procesu. W efekcie trudno znaleźć konkretne kryteria, które pozwoliłyby ocenić, jakie systemy będą kluczowe dla Wojska Polskiego w perspektywie strategicznej. Z tego względu gen. Koziej nie skupia się na konkretnym sprzęcie, lecz na rozwoju określonych sektorów sił zbrojnych. Wymienia pięć kluczowych obszarów, które
– w jego ocenie – będą miały decydujące znaczenie w warunkach państwa frontowego w II zimnej wojnie Zachodu z Rosją, w której Polska już się znajduje i będzie funkcjonować w nadchodzących latach.

Widzieć dalej, uderzać mocniej, zapewnić odporność państwa. Pięć krytycznych obszarów

Jako pierwszy „obszar krytyczny” gen. Koziej wymienia zdolności przeciwzaskoczeniowe. Jak precyzuje, chodzi tu o rozwój wywiadu, rozpoznania, monitoringu oraz potencjału analitycznego, w tym z wykorzystaniem sztucznej inteligencji.

Nie dotyczy to jedynie aspektu technicznego, obejmującego systemy satelitarne, zakupione przez armię aerostaty z programu „Barbara” czy systemy bezzałogowe (np. Bayraktar). Równie istotny jest aspekt ludzki, czyli rozwój, dofinansowanie i wzmocnienie struktur wywiadowczych, takich jak Służba Wywiadu Wojskowego. Gen. Koziej stawia zdolności przeciwzaskoczeniowe na pierwszym miejscu, ponieważ uważa je za bezwzględny priorytet w obronności państwa.

Po pierwsze – nie dać się zaskoczyć agresją. Tu powinniśmy być liderem i wiarygodnym promotorem takiego priorytetu w NATO.

Drugi obszar krytyczny – zdolność precyzyjnego rażenia na dużą odległość

Gen. Koziej wskazuje zdolność do precyzyjnego rażenia na dużą odległość jako drugi kluczowy obszar. Uważa, że jest to kwestia żywotna zarówno dla państwa, jak i jego sił zbrojnych. Państwo powinno mieć zdolność do projekcji siły, a jako państwo frontowe Polska musi dążyć do wyprzedzającego atakowania agresora na jak najdalszych podejściach do naszej obrony. Celem takiej strategii jest przeniesienie punktu ciężkości wojny na terytorium przeciwnika.

– Po to właśnie potrzebujemy sprzężonych z systemami kosmicznymi wszelkiego typu rakiet dalekiego zasięgu – balistycznych i manewrujących – lądowych, powietrznych i morskich, artylerii rakietowej oraz uderzeniowych dronów strategicznych. Dodałbym tutaj także Wojska Specjalne zdolne do operowania na głębokich tyłach agresora – tłumaczy gen. Stanisław Koziej.

Trzeci obszar krytyczny – systemy bezzałogowe

Wspomniane drony strategiczne wpisują się w trzeci priorytet, którym według gen. Kozieja są szeroko rozumiane systemy bezzałogowe: powietrzne, morskie i lądowe. Bezzałogowce określa on jako bezwzględną przyszłość sił zbrojnych. Ich skuteczność została wielokrotnie potwierdzona na różnych teatrach działań wojennych i w każdej domenie. Jednak wraz z ich rosnącą obecnością na polu walki konieczne jest także rozwijanie zdolności obrony przed nimi. Dlatego też obie te dziedziny powinny być intensywnie rozwijane, a lata zapóźnień w tej sferze – nadrabiane.

Co warte podkreślenia, Polska ma w tej dziedzinie pewne sukcesy. Nasze systemy dronowe
(np. produkowane przez Grupę WB) oraz precyzyjna amunicja zdobyły uznanie na Ukrainie broniącej się przed rosyjską agresją. Nie jest to jednak jedyny polski sprzęt eksportowy.
Przykłady to:

  • przeciwlotnicze pociski „Piorun” (zakłady Mesko) – kupione m.in. przez Litwę i Norwegię,
  • karabinki Grot – eksportowane do Afryki,
  • armatohaubice Krab i moździerze samobieżne Rak – sprawdzone w warunkach bojowych na Ukrainie,
  • trotyl – Polska jest jednym z największych producentów tego materiału wybuchowego w Europie.

Mimo tych sukcesów, wciąż istnieją obszary, w których Wojsko Polskie ma poważne braki. Wróćmy więc do tego, co mniej optymistyczne…

Czwarty obszar krytyczny – odporność państwa na zagrożenia i uderzenia przeciwnika

Gen. Koziej wskazuje na odporność państwa jako kluczowy element systemu obronnego. Odporność ta powinna obejmować zarówno wymiar kinetyczny (bojowy), jak i niekinetyczny,
w tym cyberprzestrzenny. Wśród najważniejszych aspektów tego obszaru wymienia: obronę powietrzną (zwłaszcza przeciwrakietową i przeciwdronową), trwałość obrony taktycznej
i operacyjnej – już od granicy państwa oraz rozbudowę infrastruktury wojskowej na całym terytorium kraju – w ramach operacyjnego przygotowania terytorium, szczególnie w kontekście programu Tarcza Wschód.

Ponieważ Polska jest państwem frontowym, jej infrastruktura wojskowa będzie celem ataków od samego początku konfliktu. W wymiarze niekinetycznym konieczna jest odporność systemów uzbrojenia na cyberataki i operacje radioelektroniczne, a także odporność żołnierzy i społeczeństwa na presję dezinformacyjną oraz psychologiczną – tłumaczy były szef BBN.

Piąty obszar krytyczny – mobilność logistyki strategicznej

Ostatnim priorytetem, według gen. Kozieja, jest mobilność logistyki strategicznej, którą ujmuje w wymiarze strategicznym. O co chodzi? Polska, jako państwo frontowe, ma w bezpośrednim sąsiedztwie kraje objęte konfliktem lub nastawione nieprzyjaźnie. W przypadku potencjalnego starcia system logistyki, transportu, sieci komunikacyjne, bazy stacjonarne, lotniska – wszystkie te obiekty będą celem ataków w pierwszej kolejności.

Logistyka, czyli mówiąc prościej „żywienie pola walki”, będzie kluczowym wyzwaniem. To od niej zależy żywotność wojsk, ciągłość walki i manewrowość armii. W tym kontekście gen. Koziej podkreśla znaczenie zdolności tankowania w powietrzu, które wpływają na ciągłość operacyjną lotnictwa, a także transportu powietrznego, w szczególności ciężkich śmigłowców transportowych, które są kluczowe dla mobilności sił zbrojnych.

Powódź, starość i koszmar logistyki. Polskie siły zbrojne – piękna fasada i dziurawa podłoga

To, że polskie lotnictwo śmigłowcowe jest w opłakanym stanie, dobitnie pokazała powódź
z września 2024 r. Do akcji ruszył wówczas przedziwny miks przestarzałych i mało skutecznych maszyn: Mi-2, leciwe Mi-8/17 (w tym maszyny Powietrznej Jednostki Operacji Specjalnych Wojsk Specjalnych), śmigłowce Black Hawk należące do wojska i policji oraz maszyny Straży Granicznej.

To, że w przewidywalnej przyszłości nad Wisłą pojawią się Apache, F-35 i kolejne Abramsy, jest bez wątpienia optymistyczne. Nie można jednak zapominać, że nowoczesny sprzęt wymaga całego „ekosystemu”: rozpoznania, logistyki, wsparcia i serwisowania. Nawet najnowocześniejszy śmigłowiec czy myśliwiec nie poleci bez odpowiedniego zaplecza technicznego. Weźmy pod uwagę same tylko śmigłowce Apache. Załogę maszyny tworzą dwie osoby: pilot oraz operator systemów uzbrojenia. Przy założeniu trzech kompletów załóg (podstawowa, rezerwowa i dodatkowa), potrzeba 576 pilotów i operatorów, których należy wyszkolić, zapewnić im warunki do rozwoju,
a także zadbać o mieszkania i szkoły dla ich rodzin.

Skąd wtręt dotyczący śmigłowców? To doskonały przykład pokazujący, że pomimo wielkich inwestycji i zakupów, Wojsko Polskie wciąż funkcjonuje jako „armia dwóch prędkości”. Z jednej strony kupujemy na potęgę, starając się stworzyć sieciocentryczną armię, w której dane są płynnie przesyłane z drona do Apache i z Apache do F-35, a całość jest zintegrowana w ramach systemu IBCS (Integrated Battle Command System), który Polska otrzyma razem z systemem Wisła. Z drugiej strony żołnierze rezerwy wciąż skarżą się, że podczas ćwiczeń otrzymują pasoszelki pamiętające Układ Warszawski, stalowe hełmy i brudne mundury.

Podstawę sił uderzeniowych Marynarki Wojennej RP stanowią dwie leasingowane od Amerykanów fregaty typu Oliver Hazard Perry – obie mają niemal pół wieku. Do tego dochodzą prawie 40-letnia korweta ORP Kaszub i 40-letni ORP Orzeł, który – po wycofaniu norweskich Kobbenów – samodzielnie tworzy dywizjon Okrętów Podwodnych. Dla kraju mającego ponad
400 km linii brzegowej oraz kluczowe interesy na Bałtyku – takie jak Baltic Pipe, planowane farmy wiatrowe i morskie platformy wydobywcze – jest to sytuacja dramatyczna.

Wróćmy jednak do clou. Nie bez powodu gen. Koziej mówił o logistyce. W całym Wojsku Polskim funkcjonują dwie brygady logistyczne – 1. Pomorska i 10. Opolska. Brakuje jeszcze co najmniej jednej, choć wciąż nie jest jasne, jaka będzie docelowa struktura sił zbrojnych. Mariusz Błaszczak zapowiadał utworzenie dwóch nowych dywizji, natomiast Władysław Kosiniak-Kamysz podchodzi do tego tematu znacznie ostrożniej. Nie można zapominać o ograniczeniach demograficznych, które utrudniają tworzenie nowych jednostek „od zera”. Stąd określenie „fasadowości” – gdyby Wojsko Polskie porównać do budynku, to za coraz ładniejszą fasadą kryją się dziury w podłodze.

Zdaniem eksperta

U nas prymat częściej bierze polityka

Gdzie są największe deficyty? Sugestie padały podczas środowej odprawy z udziałem prezydenta Andrzeja Dudy, ministra Władysława Kosiniaka-Kamysza i gen. Wiesława Kukuły. Wskazywano na konieczność wzmocnienia wielopoziomowej obrony przeciwlotniczej, modernizacji bojowego wozu piechoty, systemów rozpoznania i walki radioelektronicznej, wyposażenia indywidualnego żołnierzy i optoelektroniki różnych poziomów. Podkreślano także znaczenie rakietowych systemów rażenia, które muszą być zintegrowane z rozpoznaniem dalekiego zasięgu, a całość spięta w system BMS i C2 (command and control). Dyskusji wymaga również kwestia liczby czołgów, które planujemy kupić, ale opierając się na doświadczeniach z Ukrainy i analizując je poważnie. Jeśli mówimy o głębi rażenia, to musi ona być poprzedzona skutecznym rozpoznaniem. Cieszy fakt, że temat bezzałogowców jest traktowany systemowo, bo masowość dronów na Ukrainie zrewolucjonizowała współczesne pole walki. Jednak wraz z tym powinna iść równie poważna dyskusja o systemach WRE, które muszą mieć charakter masowy – tylko wtedy będą w stanie skutecznie przeciwdziałać rojom dronów.
Nie można też ignorować potencjału broni laserowej. Trzeba jednak myśleć o niej realnie – nie w kategoriach filmowej fikcji, gdzie laser przecina drony na pół, ale jako systemie, który neutralizuje ich elektronikę, skutecznie eliminując zagrożenie.
Jeżeli chcemy odpowiedzieć na najpilniejsze potrzeby armii, to powinniśmy zacząć od opracowania doktryny uwzględniającej rozwój technologiczny. Własną doktrynę i koncepcję rozwoju – oczywiście powiązaną z nadrzędną doktryną obronną RP – powinien mieć każdy rodzaj sił zbrojnych. Wojsko realizuje politykę państwa, ale jednocześnie jego działania są częścią systemu obronnego NATO i UE, dlatego dyskusja o modernizacji sił zbrojnych powinna zaczynać się od określenia, co zapewni NATO, co UE, a co nasi sojusznicy.
W Polsce jednak zbyt często priorytetem jest polityka, a nie rzeczywiste budowanie zdolności obronnych. Mieliśmy już przypadki, gdy najpierw podejmowano decyzję o zakupach, a dopiero później dostosowywano do nich koncepcję operacyjną. A nie tak powinno to wyglądać.

Główne wnioski

  1. Wydatki na obronę narodową w 2025 r. mają sięgnąć 125,5 mld zł. Znaczna ich część zostanie przeznaczona na zakupy i modernizację technologiczną armii.
  2. Nad Wisłę trafiają kolejne nowoczesne systemy uzbrojenia – czołgi, wyrzutnie rakiet, śmigłowce i samoloty. Jednak wciąż istnieją obszary wymagające pilnej interwencji polityków i nadzorujących armię wojskowych. Kluczowe braki dotyczą m.in. rozpoznania i obrazowania, a także systemów rażenia dalekiego zasięgu.
  3. Były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego, gen. Stanisław Koziej, wskazuje jednak, że największy problem tkwi w braku kluczowych dokumentów – zaktualizowanej doktryny bezpieczeństwa narodowego oraz polityczno-strategicznej doktryny obronnej.