Od Interkosmosu do misji Axiom. Kim byli poprzednicy Uznańskiego-Wiśniewskiego
Wkrótce w kosmos poleci pierwszy polski astronauta. Jego misja to ciąg dalszy historii, którą kilka dekad temu zaczęli pisać kosmonauci z naszej części Europy. Działo się to jednak w zupełnie innych realiach. Wystarczy wspomnieć, że Mirosław Hermaszewski zabrał na pokład statku portret Edwarda Gierka. Bułgar musiał zmienić nazwisko, węgierski kosmonauta, jako pierwszy w dziejach czytał z orbity dzieciom bajki na dobranoc. A pierwszy kosmonauta z NRD w czasie lotu został dziadkiem, ale ten fakt stał się tajemnicą państwową.
Z tego artykułu dowiesz się…
- W jakim stopniu loty kosmiczne w czasach PRL-u były podporządkowane propagandzie i ideologii.
- Jak wyglądała rywalizacja krajów bloku wschodniego o kolejność lotu w kosmos u boku radzieckich towarzyszy.
- Kim byli pierwsi kosmonauci z państw Europy Środkowej i jakie wydarzenia towarzyszyły ich misjom oraz jak po latach potoczyły się ich losy.
Naszą kosmiczną wycieczkę zaczniemy w Głogowie na Dolnym Śląsku. Miasto słynie z oblężenia w 1109 r., podczas którego – jak relacjonował Gall Anonim – wojska niemieckie przywiązały dzieci mieszczan do machin oblężniczych, największego ronda w Polsce oraz różowego mostu na Odrze. W Głogowie znajduje się również jedyna w kraju ulica Kosmonautów Polskich.
Dziś już trudno jednoznacznie stwierdzić, czy twórcy tej nazwy do grona polskich kosmonautów zaliczyli – oprócz Mirosława Hermaszewskiego – również jego dublera, Zenona Jankowskiego, który w kosmosie nigdy nie był, czy może liczyli, że w ślad za pionierem wkrótce polecą kolejni nasi rodacy – i że oni również automatycznie zostaną współpatronami tej głogowskiej ulicy.
Kosmonauci kontra astronauci
Jak wiadomo, ta nadzieja okazała się płonna. I prawdopodobnie szybko się nie ziści, bo kosmonauta to termin zarezerwowany dla uczestników najpierw radzieckich, a później rosyjskich misji kosmicznych. A z Rosją – przynajmniej tą rządzoną przez Władimira Putina – chcemy mieć jak najmniej wspólnego.
Wkrótce jednak będziemy mieli pierwszego polskiego astronautę, czyli uczestnika amerykańskiej wyprawy w kosmos. Prawdopodobnie już w połowie czerwca na pokładzie statku Crew Dragon w przestrzeń kosmiczną poleci Sławosz Uznański-Wiśniewski. Będzie jednym z czworga uczestników misji Axiom 4 (Ax-4). Pozostali to bardzo doświadczona amerykańska astronautka Peggy Whitson, która stanie na czele wyprawy, Shubhanshu Shukla z Indii oraz Tibor Kapu z Węgier.
Dla każdego z debiutujących astronautów będzie to z pewnością spełnienie życiowego marzenia. Nie inaczej było w przypadku ich poprzedników, czyli właśnie kosmonautów w latach 70. i 80. XX w. Dla Polaków, Węgrów, Bułgarów czy innych obywateli ówczesnych państw socjalistycznych jedyną szansą na lot ku gwiazdom był udział w radzieckim programie lotów załogowych Interkosmos. To dzięki niemu na orbicie znalazł się Mirosław Hermaszewski oraz jego koledzy z Czechosłowacji, NRD i innych krajów ówczesnego bloku sowieckiego.
Kilkanaście lat po Gagarinie
Pamiętajmy, że był to wciąż pionierski etap podboju kosmosu – od pierwszego lotu Jurija Gagarina wokół Ziemi minęło raptem kilkanaście lat – a jednocześnie tkwiliśmy w tzw. realnym socjalizmie. Z perspektywy kilku dekad widać doskonale, w jak innym świecie dziś żyjemy.

Misja Ax-4 rozpocznie się 47 lat – niemal co do dnia – po starcie statku Sojuz 30, na którego pokładzie w kosmos polecieli 33-letni wówczas Mirosław Hermaszewski i o rok młodszy Piotr Klimuk. Choć było to wydarzenie o ogromnym znaczeniu politycznym i propagandowym, polskie społeczeństwo szczegółów lotu nie znało aż do ostatniej chwili. Ówczesne gazety informowały w zasadzie tylko o tym, że Polska uczestniczy w programie Interkosmos i że nasi piloci wojskowi szkolą się, by wziąć udział w misji. Jednak ani godzina, ani nawet dokładna data startu – zgodnie z sowiecką praktyką – nie były ogłaszane z wyprzedzeniem. Dopiero 27 czerwca 1978 r., późnym popołudniem, gdy Sojuz 30 wznosił się już w niebo, polska telewizja przerwała nagle program i podała komunikat o pierwszym Polaku w kosmosie. Informacja dotarła też do osób, które były wtedy w teatrach i kinach, ponieważ – aby przekazać najnowsze wieści – przerwano spektakle i seanse.
Portret Gierka i Manifest PKWN
W kolejnych dniach wiadomości o kosmicznej misji Mirosława Hermaszewskiego były już przekazywane na bieżąco i stały się najważniejszym tematem ogólnokrajowych mediów. W radiu i telewizji funkcjonowało nawet specjalne Studio Kosmos.
Polacy dowiedzieli się wtedy na przykład, co polski kosmonauta zabrał na pokład statku. Jak podaje Paweł Szulc na stronie dzieje.pl, były to m.in.: biało-czerwona flaga, portret I sekretarza PZPR Edwarda Gierka, znaczki VI i VII zjazdu partii, miniatura Manifestu PKWN i Konstytucji PRL, proporce wojska polskiego, kombatanckiej organizacji Związku Bojowników o Wolność i Demokrację, Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej oraz uruchomionej kilka lat wcześniej Huty Katowice. Dziś te symbole epoki pokazują, jak bardzo wszystko, łącznie z kosmosem, było podporządkowane ideologii i polityce. Zresztą ta ostatnia zdecydowała również o tym, w jakiej kolejności przedstawiciele środkowoeuropejskich krajów polecą na orbitę. A wiadomo, że dla wszystkich była to sprawa niezwykle prestiżowa.
Polityka ponad wszystko
Radzieccy towarzysze chcieli, aby kryterium była skala wkładu poszczególnych państw w prace programu Interkosmos. To dawało pierwszeństwo Czechosłowacji i NRD, jednak Polska nie odpuszczała. Padały argumenty ekonomiczne (PRL był ważnym partnerem handlowym ZSRR) i historyczne (polskie wojsko maszerowało u boku Armii Czerwonej aż do Berlina). Ostatecznie zaważyło coś zupełnie innego: polityka.
Drugiego marca 1978 r. na pokładzie statku Sojuz 28 w kosmos poleciał czechosłowacki kosmonauta Vladimír Remek. Termin nie był oczywiście przypadkowy – chodziło o to, aby propagandowo uczcić 30-lecie komunistycznego przewrotu w Czechosłowacji. Pierwotnie start planowano nawet na 25 lutego, czyli dokładnie w rocznicę lutej rewolucji. Z drugiej strony miała to być swoista rekompensata za krwawe stłumienie przez Sowietów Praskiej Wiosny w 1968 r.
Czynniki polityczne zaważyły też na tym, że to Polak, a nie Niemiec, został drugim kosmonautą. W tym czasie wyraźnie widoczny był już w Polsce kryzys ekonomiczny. Ceny artykułów spożywczych rosły, a od prawie dwóch lat cukier był sprzedawany na kartki. Wszystko to wywoływało protesty społeczne, które były krwawo tłumione przez milicję. Lot w kosmos miał być propagandowym sukcesem, dzięki któremu władze PRL chciały ustabilizować napiętą sytuację polityczną.
Czechosłowak prawie idealny
Wróćmy jednak do pierwszego środkowoeuropejskiego kosmonauty. Oczywiście w tym, że został nim właśnie Vladimír Remek, nie mogło być przypadku. 30-letni wówczas lotnik wojskowy z punktu widzenia ówczesnych władz był kandydatem wprost idealnym. Ukończył radziecką akademię lotniczą, miał doświadczenie w pilotowaniu myśliwców, był członkiem Komunistycznej Partii Czechosłowacji (KSČ) i zdyscyplinowanym oficerem tamtejszego Ludowego Wojska. Jego ojciec również był wysokim oficerem (dosłużył się stopnia generała), działaczem komunistycznym i parlamentarzystą. W dodatku Vladimír Remek pochodził z mieszanej, słowacko-czeskiej rodziny, przez co był symbolem zjednoczonego narodu czechosłowackiego. I to właśnie ten symboliczny wymiar, obok kwalifikacji i lojalności, przesądził o tym, że w kosmos poleciał on, a nie Czech Oldřich Pelčák.
76-letni dziś Vladimír Remek pozostał wierny swoim ideologicznym wyborom. Aż do 1990 r. należał do KSČ, a potem do jej kontynuatorki – Komunistycznej Partii Czech i Moraw. Z jej ramienia w latach 2004-2013 był europosłem, a potem, w minionej dekadzie, pełnił funkcję ambasadora Czech w Rosji.
Piaskowy Dziadek i wnuk
Pod koniec sierpnia 1978 r., jako trzeci przedstawiciel bloku wschodniego, w kosmos poleciał Sigmund Jähn z NRD. Z jego podróżą wiążą się dwie ciekawostki.

Na pokład statku Sojuz 31 wziął ze sobą m.in. figurkę Piaskowego Dziadka (w oryginale Das Sandmännchen), czyli postać z kultowej animowanej wschodnio-niemieckiej dobranocki. Z kolei jego towarzysz, Walerij Bykowski, miał ze sobą kukiełkę Maszy – bohaterki popularnej radzieckiej wieczorynki. Podczas transmisji z pokładu Sojuza 31 kosmonauci pokazali obie laleczki. Dowódca statku spontanicznie zaproponował, aby przeprowadzić ceremonię zaślubin Piaskowego Dziadka z Maszą. Tej sceny telewidzowie w NRD jednak nie zobaczyli – tamtejsze władze uznały, że rola małżonka stanowczo nie pasuje do oficjalnego, znanego dzieciom wizerunku Das Sandmännchen.
Sigmund Jähn, lecąc w kosmos, miał już ponad 41 lat, był więc jednym z najstarszych kosmonautów. Co więcej, przebywając na orbicie, został... dziadkiem. Nic więc dziwnego, że na pierwsze spotkanie po wylądowaniu krewni wschodnio-niemieckiego kosmonauty przynieśli fotografię jego wnuka. Tego jednak obywatele NRD z mediów się nie dowiedzieli. Władze partyjno-państwowe celowo pominęły ten fakt w oficjalnej narracji. W oficjalnym przekazie Sigmund Jähn miał być nie tylko bohaterem narodowym, ale też uosobieniem młodości, sprawności i witalności socjalistycznego społeczeństwa. To, że został dziadkiem, mogło kompletnie zburzyć ten propagandowy przekaz.
Przeciążenia i niedociążenia
W maju 1979 r. w ramach misji statku Sojuz 33 w kosmos poleciał pierwszy Bułgar – Georgi Iwanow. Co ciekawe, nie było to jego prawdziwe nazwisko. Urodził się bowiem jako Georgi Kakałow. Tuż przed przystąpieniem do programu Interkosmos nazwisko zmienił, ponieważ jego rodowe w języku rosyjskim budziło niepożądane, fizjologiczne skojarzenia.
Sojuz 33 miał dotrzeć i przybić do stacji kosmicznej Salut-6, jednak tuż po starcie doszło do awarii głównego silnika. Misję trzeba było przerwać i awaryjnie lądować w tzw. trybie balistycznym. Załoga była wtedy narażona na przeciążenia sięgające 9-10 G (dziesięciokrotność ziemskiej siły ciążenia).
Pod koniec lat 80. Georgi Iwanow chciał wziąć udział w drugim radziecko-bułgarskim locie kosmicznym w ramach programu Interkosmos. Odpadł jednak już w przedbiegach. Zwycięzcą kwalifikacji okazał się natomiast Aleksandyr Aleksandrow, który dekadę wcześniej był dublerem Georgi Iwanowa. W 1988 r. drugi bułgarski kosmonauta odbył prawie 10-dniowy lot na pokładzie statku Sojuz TM-5.
W maju 1980 r. w statku Sojuz 36 w przestrzeń kosmiczną poleciał pierwszy węgierski kosmonauta – Bertalan Farkas. Na orbicie spędził blisko osiem dni. I również w jego misji – podobnie jak to było w przypadku Sigmunda Jähna – związany jest motyw dziecięcej dobranocki. Kosmonauta z Węgier zabrał ze sobą na pokład statku kosmicznego maskotkę – pluszowego króliczka swojej córki. Tę zabawkę, będącą wyrazem miłości i tęsknoty za rodziną, pokazał podczas transmisji z orbity. W ramach emitowanej przez węgierską TV wieczorynki Esti mese przeczytał wtedy dzieciom baśń. Był to pierwszy tego typu przypadek w historii światowej telewizji.
Z kosmiczną podróżą Bertalana Farkasa wiąże się jeszcze jedna anegdota. Węgierski załogant statku Sojuz 36 był bardzo szczupłym mężczyzną i ważył zaledwie 68 kg. To mniej niż wynosiło ustalone wtedy dla kosmonautów minimum. Aby zrównoważyć różnice i zapewnić odpowiednią stabilność w czasie startu oraz lądowania, w jego skafandrze umieszczono specjalne ołowiane wkładki.
Kosmonauta w słowackiej rodzinie
Rok po węgierskim kosmonaucie na orbicie znalazł się pierwszy kosmonauta z Rumunii. Dumitru Prunariu spędził na orbicie – w statku Sojuz 40 i stacji Salut 6 – prawie osiem dni. Po zakończeniu kariery kosmonauta zajął się działalnością naukową i dyplomatyczną (był m.in. ambasadorem w Rosji). Dziewięć lat temu zaproponował ustanowienie Międzynarodowego Dnia Asteroidy, który został przyjęty przez Zgromadzenie Ogólne ONZ. Chodziło o to, aby zwiększyć świadomość zagrożeń związanych z uderzeniami asteroid. Obchodzimy go co roku 30 czerwca w rocznicę katastrofy tunguskiej z 1908 r.
Dumitru Prunariu ma też swoje zasługi dla kinematografii. To właśnie on w rumuńskiej wersji językowej filmu animowanego WALL·E z 2008 r. użyczył głosu postaci BURN-E, małego robota spawalniczego pracującego na zewnątrz statku Axiom.
Ponad ćwierć wieku temu swojego kosmonauty doczekała się Słowacja. W dniach 20-29 stycznia 1999 r. pułkownik Ivan Bella poleciał statkiem Sojuz TM-29 na stację kosmiczną Mir. Stamtąd wrócił na ziemię na pokładzie Sojuza TM-28. Później kontynuował karierę wojskową, a następnie pełnił funkcje dyplomatyczne (był m.in. attaché obrony w Moskwie, a potem w Kijowie).
W 2019 r. ubiegał się o mandat europosła. Bezskutecznie. Warto jednak wspomnieć o tym epizodzie w życiorysie Ivana Belli ze względu na ugrupowanie, którego był wtedy reprezentantem. To populistyczno-konserwatywna partia Sme rodina (Jesteśmy rodziną) założona w 2011 r. przez przedsiębiorcę Borisa Kollára. Lider ugrupowania znany jest z kolei z tego, że będąc kawalerem, ma 17 dzieci z 14 partnerkami.
Różnice i podobieństwa
Historia tamtych lotów kosmicznych z czasów radzieckiego programu Interkosmos wydaje się dziś równie odległa jak same gwiazdy. W naszej części Europy nie ma już żelaznej kurtyny ani ideologii i polityki podporządkowujących sobie każdą sferę życia. Nie ma partyjno-państwowych władz, które decydowały, co obywatele mogą oglądać w telewizji. I nie ma już groteskowych symboli propagandy, które obowiązkowo musiały polecieć w kosmos.
W ostatnim półwieczu zmieniło się niemal wszystko. Inna jest geopolityka, technologia, a nawet język, którym opisujemy podróże w kosmos i ludzi, którzy w nich uczestniczą. A jednak misja astronauty Sławosza Uznańskiego-Wiśniewskiego, do której odliczamy już dni, budzi poruszenie i zainteresowanie podobne do tego, które towarzyszyło lotowi Mirosława Hermaszewskiego w czerwcu 1978 r. I dziś również będziemy dumni z Polaka w kosmosie – tak jak kiedyś byli nasi rodzice i dziadkowie.
Główne wnioski
- Loty kosmiczne w czasach socjalizmu były uwarunkowane ideologicznie. Pół wieku temu kosmiczne misje stanowiły element propagandy oraz narzędzie legitymizacji władzy komunistycznej w krajach bloku wschodniego. Kryteria wyboru uczestników misji często opierały się bardziej na interesach politycznych niż naukowych czy technicznych.
- Realia ówczesnych wypraw na orbitę dzisiaj mogą dziwić. Władze do ostatnich chwili trzymały w tajemnicy termin lotu pierwszych kosmonautów z Czechosłowacji, Polski czy NRD. Społeczeństwo dowiadywało się, jakie propagandowe gadżety poleciały w kosmos. Zatajano prawdę o kosmonautach, jeśli nie pasowała ona do propagandowego przekazu.
- Selekcja kandydatów na kosmonautów była podporządkowana polityce. Aby wziąć udział w kosmicznej misji, trzeba było się wykazać m.in. odpowiednim życiorysem, przynależnością partyjną, pochodzeniem społecznym, w tym także tzw. właściwą narodowością rodziców.