Pilne
Sprawdź relację:
Dzieje się!
Polityka Społeczeństwo

Ostrzeżenia, drony i ZAPAD za granicą. Eksperci ostrzegają: nie ufajmy Łukaszence

12 września rozpoczęły się manewry ZAPAD. Na Białorusi będzie ćwiczyć kilkanaście tysięcy żołnierzy. Jednocześnie władze Białorusi ostrzegły Polskę przed uderzeniem dronowym i zwolniły 52 więźniów politycznych, w tym obywateli RP. Czy są to sygnały możliwego odprężenia na linii Warszawa-Mińsk? Zapytaliśmy o to ekspertów.

Zaczynają się ćwiczenia Zapad 2025
Rusza ZAPAD, więźniowie polityczni wychodzą na wolność. Aleksandr Łukaszenka gra w swoją starą grę. Na zdjęciu białoruscy i rosyjscy żołnierze podczas manewrów ZAPAD w 2021 r. Fot. Stringer/Anadolu Agency via Getty Images

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Co oznacza dla Polski początek manewrów wojskowych ZAPAD na Białorusi.
  2. Jak można odczytywać ostatnie gesty prezydenta Białorusi i czy powinno się je traktować jako "gesty dobrej woli".
  3. Czego powinniśmy się obawiać w związku z rosyjską obecnością na Białorusi i jaka jest nasza odpowiedź.

Na Białorusi rozpoczęły się rosyjsko-białoruskie manewry wojskowe Zapad-25. Weźmie w nich udział około 12 tys. żołnierzy.

Ćwiczenia odbędą się na poligonach na Białorusi i w Rosji oraz na Morzu Bałtyckim i Morzu Barentsa. Rosyjskie ministerstwo obrony utrzymuje, że celem ćwiczeń jest „rozwój zdolności dowódców i sztabów, a także poziomu współpracy pomiędzy zgrupowaniami wojsk”.

Z kolei białoruski resort obrony twierdzi, że założeniem ćwiczeń jest sprawdzenie gotowości białoruskich i rosyjskich wojsk w ramach zabezpieczenia zdolności Państwa Związkowego Rosji i Białorusi do odparcia możliwej agresji.

W odpowiedzi Polska zdecydowała się na zamknięcie granic z Białorusią.

Ale to nie wszystko. Na wniosek Dowódcy Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych, w celu zapewnienia bezpieczeństwa państwa, od 10 września do 9 grudnia zostało wprowadzone ograniczenie ruchu lotniczego we wschodniej części Polski w postaci strefy ograniczonej.

Co z tym ZAPAD-em? Obserwować, ale bez panikowania. Patrzeć Białorusinom na ręce

Czy zatem należy się obawiać się manewrów na Białorusi? Jak wskazuje były oficer polskiego wywiadu i dyplomata, płk Andrzej Olborski, tego rodzaju manewry zawsze są sygnałem dla przeciwników i zawsze jest to pewna groźba. Nawet jeśli nie dziś, to za rok, dwa, trzy albo cztery.

– Oni nie wydają pieniędzy w ciemno. Jeśli nie wykorzystają tego przeciwko Polsce, to wykorzystają je gdzieś indziej, np. przeciwko Mołdawii. I my też musimy im patrzeć na ręce... co zresztą robimy. Zamknięcie granicy jest pewną formą demonstracji, nasze ćwiczenia Żelazny Obrońca są pewną formą demonstracji i bardzo dobrze – mówi oficer.

A model postępowania Białorusinów zna dobrze. Jako oficer wywiadu i dyplomata pracował m.in. w Mińsku i w Moskwie.

Podobnego zdania jest także Anna Dyner z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. Podobnie jak płk Olborski, ona również podkreśla, że powinniśmy się ZAPAD-owi baczenie przyglądać, ale nie powinniśmy ulegać w panice.

– Jeśli chodzi o manewry ZAPAD, mamy do czynienia z sytuacją, w której Białoruś otwarcie mówi o ćwiczeniu użycia broni nuklearnej. Tegoroczny ZAPAD został też połączony z zakończonymi niedawno ćwiczeniami OUBZ [Organizacja Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym – red.] na Białorusi. Z tego względu wiele elementów ujawni się dopiero w trakcie trwania ZAPAD-u. Ćwiczenia są obliczone na dwa etapy. W pierwszej fazie: przygotowanie do obrony, a w drugiej – kontrofensywa – mówi Anna Dyner.

Warto w tym miejscu dodać, że Białorusini wykonali na przestrzeni ostatnich dni pewne gesty, które można nazwać "gestami dobrej woli". Chodzi o poinformowanie strony polskiej przez Białorusinów o ataku dronowym oraz o uwolnienie 52 więźniów politycznych. W tym również obywateli Polski.

O informacji z Białorusi mówił publicznie Szef Sztabu Generalnego gen. Wiesław Kukuła. Informacja o wypuszczeniu więźniów pojawiła się w czwartek. Czy należy to traktować jako sygnał odprężenia? Zdaniem płk Olborskiego i Anny Dyner – niekoniecznie.

Andrzej Olborski wskazuje, że z punktu widzenia Łukaszenki "coś chyba idzie nie tak w relacjach z Rosją". A prezydent naszego wschodniego sąsiada nie chce być podnóżkiem. Stąd wykonuje pewne gesty. Takie jak ten z ostrzeżeniem o ataku dronowym. W tym, jak twierdzi dyplomata, nie ma nic dziwnego. Pomimo napiętych relacji, na linii wymiany roboczej zawsze były kontakty. I ten kanał wciąż funkcjonuje.

To sowieciarz z krwi i kości, tak samo jak Putin. Boi się Polaków, nienawidzi nas. Tę niechęć wyssał niejako z portretem Lenina. Uważa, że jeśli się nadarzy okazja np. do odebrania Grodzieńszczyzny, to mu odbierzemy, zwalimy go z tronu.

Doświadczenie dyplomatyczne i wywiadowcze każe mu nie przywiązywać się do obecnego zachowania Łukaszenki. Dlaczego? Ponieważ, jak mówi pułkownik, białoruski prezydent zawsze próbuje pokazywać "ludzką twarz", kiedy jest w jakimś cyklu między wyborami.

Dlatego robi co może. Nie odda przecież władzy, nie wypuści wszystkich więźniów politycznych, bo straci wszystko w oczach Moskwy i swojego społeczeństwa: twarz, władzę, a może nawet życie. Płk Olborski sięga w tym miejscu po słowa byłego białoruskiego ministra kultury i ambasadora, Pawła Łatuszki. Ten przebywający dziś w Polsce, obecny wróg reżimu i dysydent powiedział niedawno, że Łukaszenka, walcząc o siebie, walczy o wolną Białoruś.

– On się nie zmieni. To sowieciarz z krwi i kości, tak samo jak Putin. Boi się Polaków, nienawidzi nas. Tę niechęć wyssał niejako z portretem Lenina. Uważa, że jeśli się nadarzy okazja np. do odebrania Grodzieńszczyzny, to mu odbierzemy. Zwalimy go z tronu, zdemokratyzujmy, czytaj "sfaszyzujemy" Białoruś, a potem po prostu ją, wraz z Rosją, podzielimy – ocenia Andrzej Olborski.

Reset w relacjach dwustronnych? Nie tak szybko, o ile w ogóle

Trudno zatem mówić o zmianie podejścia w relacjach obu krajów. Nawet jeżeli pojawiły się jakieś oznaki, to o odprężeniu trudno mówić.

Zdaniem Anny Dyner, obserwujemy starą grę Łukaszenki. Zaczyna się od zwolnienia 52 więźniów ...ale oczywiście w tej grupie nie było Andrzeja Poczobuta, na którym szczególnie zależy Polsce, ani Alesia Białackiego – laureata Pokojowej Nagrody Nobla.

– Do momentu, dopóki trwa wojna i mamy kryzys na granicy, nie będzie mowy o żadnym odprężeniu w stosunkach Polski i Białorusi – uważa oficer.

Tłumaczy, że dla Łukaszenki ważne było zniesienie sankcji na części do samolotów linii Belavia. Prawdopodobnie liczy on też na zniesienie amerykańskich sankcji na handel ropą naftową i nawozami sztucznymi.

Przedmiot czy podmiot międzynarodowych relacji? Kto stracił, a kto realnie zyskał

Dyskusja o wypuszczeniu więźniów była elementem rozmów między USA a Białorusią. USA mają swoją politykę względem Białorusi i nasze cele nie muszą być zbieżne. Zdaniem płk Andrzeja Olborskiego, Łukaszenka za wszelką cenę chciał normalizacji stosunków z USA. W tym, jak dowodzi, należy upatrywać genezy białoruskiego "przecieku" o uderzeniu dronowym. Dla białoruskiego dyktatora o wiele ważniejsze było zakończenie embarga na dostawy części do samolotów.

Może z tego wynikać, że Polska nie była pełnoprawnym podmiotem międzynarodowej gry. Staliśmy się raczej wygodnym "pretekstem" do wykonania gestu w stronę prawdziwego rozgrywającego. Drobny ukłon w stronę Warszawy może być o wiele mniejszym kosztem dla Mińska niż dalsza eskalacja napięcia z Waszyngtonem.

Zdaniem Anny Dyner to, że Łukaszenka dziś kogoś zwalnia, nie oznacza, że jutro kolejnych osób nie
zamknie. Gdyby to miał faktycznie być gest dobrej woli, to nie byłoby zatrzymania 4 września zakonnika Grzegorza Gawła. On, jak podkreśla analityczka, nie został zwolniony. Dlatego też ekspertka podkreśla twardo, że nie wierzy w żadne "gesty dobrej woli" prezydenta Białorusi.

Są kontakty. Ale są i warunki.

Oczywiste jest jej zdaniem, że Białoruś chciałaby nawiązania ponownego dialogu wojskowego z Polską. Ale dla Polski jest to niemożliwe. Dlaczego?

Po pierwsze: zaangażowania Białorusi we wsparcie Rosji w agresji na Ukrainę. Po drugie: trwający kryzys graniczny i brak informacji o zabójcy sierż. Mateusza Sitka na granicy polsko-białoruskiej.

Dopóki to się nie zmieni, trudno będzie, zdaniem Anny Dyner, mówić o jakimkolwiek dialogu. Z tego względu utrzymany zostanie obecny status quo. Być może pojawi się więcej prowokacji ze strony białoruskiej, ale niekoniecznie – Białoruś będzie miała nadzieję na ponowne otwarcie granicy z Polską.

Złudzeń nie ma również płk Andrzej Olborski.

– "Bierzmy" tych 52 więźniów i cieszmy się, że ich nie pozabijał. Nie mam żadnych wątpliwości, że za rok lub dwa zmieni nastawienie o 180 stopni i znowu będzie groził i pobrzękiwał szabelką – podsumowuje były dyplomata.

Główne wnioski

  1. ZAPAD 2025 może być zagrożeniem, Białorusinom trzeba uważnie patrzeć na ręce – co podkreślają eksperci.
  2. Do ostatnich działań Aleksandra Łukaszenki, czyli zwolnienia więźniów politycznych i ostrzeżenia Polski przed uderzeniem dronami trzeba podchodzić z dużą ostrożnością. Według płk Andrzeja Olborskiego białoruski dyktator prowadzi grę dyplomatyczną.
  3. Analityk PISM Anna Dynar jest zdania, że bez konkretów nie można mówić o prawdziwych gestach dobrej woli białoruskiego prezydenta. Ona sama nie wierzy w żadne takie gesty ze strony Łukaszenki.