Świat

Po wygranej Trumpa: dalsza rywalizacja z Chinami i twarde negocjacje z sojusznikami w Azji

Kluczowy dla światowego bezpieczeństwa i gospodarki region Azji i Pacyfiku przygotowuje się na zmiany po objęciu przez Donalda Trumpa urzędu prezydenta Stanów Zjednoczonych. Wyraźny entuzjazm w Indiach kontrastuje z niepokojem w Chinach i wśród sojuszników Waszyngtonu w Azji Wschodniej.

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Jak państwa w regionie Azji i Pacyfiku przygotowują się na objęcie urzędu przez Donalda Trumpa i czego się obawiają.
  2. Jaki wpływ na region i światowy handel mogą mieć zapowiadane amerykańskie cła importowe.
  3. Co w indyjskich, chińskich, południowokoreańskich, japońskich i australijskich mediach mówi się i pisze o zmianie w Białym Domu.

Na pierwsze wieści o wyborczym sukcesie Donalda Trumpa azjatyckie waluty odpowiedziały spadkami, choć reakcje inwestorów na giełdach były zróżnicowane. Obawy w Azji budzi spodziewane zwiększenie amerykańskiego protekcjonizmu, zwłaszcza zapowiedź wprowadzenia w Stanach Zjednoczonych wysokich ceł na towary sprowadzane z zagranicy. Według deklaracji prezydenta-elekta danina miałaby sięgnąć od 10 do 20 proc. dla większości partnerów handlowych i aż 60 proc. w wypadku importu z Chin. Trump zapowiada „złoty wiek Ameryki”, ale azjatyccy partnerzy oczekują po nowej administracji w Waszyngtonie izolacjonizmu i gwałtownych, nieprzewidywalnych decyzji.

Lepszej współpracy z Waszyngtonem spodziewają się Indie, które podobnie jak USA chcą ograniczenia globalnej dominacji Chin. Władze w Delhi liczą także na więcej amerykańskich i zachodnich inwestycji. Pekin przygotowuje się na ostrą retorykę prezydenta-miliardera i nową odsłonę wojny handlowej. Z kolei niektórzy sprzymierzeńcy Stanów Zjednoczonych w kwestiach bezpieczeństwa– w tym Japonia, Korea Południowa i Tajwan – oraz przyjazne Amerykanom kraje czerpiące korzyści z globalizacji, takie jak Singapur i Wietnam,obawiają się ograniczeń w handlu i przykładania mniejszej wagi do sojuszów.

Indie liczą na bliższą współpracę

Wyniki amerykańskiego głosowania najbardziej pozytywnie komentowane są w Indiach.Premier Narendra Modi zareagował na wynik elekcji entuzjastycznie, gratulując Trumpowi jeszcze przed potwierdzeniem jego zwycięstwa. Na platformie X nazwał go swoim przyjacielem i wyraził nadzieję na wzmocnienie Wszechstronnego Partnerstwa Globalnego i Strategicznego między krajami.Indyjski przywódca pamięta dobre relacje z czasów pierwszej kadencji Donalda Trumpa i wspólne spotkania z członkami indyjskiej diaspory w USA – zwłaszcza wydarzenie „Howdy Modi”w Teksasie w 2019 r., kiedy w politycznym show zorganizowanym przez obu polityków wzięło udział 50 tys. osób.

Media nad Gangesem poświęcają wyborom w USA dużo miejsca i czasu antenowego, podkreślając zorientowanie Trumpa na biznes oraz wspólnotę ideologiczną Republikanów i rządzącej prawicowej Indyjskiej Partii Ludowej (BJP). Relacje na żywo i komentarze opublikowały wszystkie najważniejsze gazety, portale i kanały telewizyjne. Większość komentatorów ocenia, że wybór Amerykanów jest dobry dla Indii.

Na antenie stacji NDTV Meera Shankar, była indyjska ambasador w Waszyngtonie, podkreśliła, że strategiczne partnerstwo między Indiami a Ameryką będzie się rozwijało, zwłaszcza ze względu na rosnącą rolę Indii jako przeciwwagi dla Chin. „Istnieje jedna sprawa, co do której między Demokratami a Republikanami panuje konsensus: widzą Chiny jako swojego strategicznego rywala i kraj, który posiada zarówno możliwości jak i wolę,aby rzucić wyzwanie amerykańskiemu przywództwu” – oceniła dyplomatka. Indie i USA mają jej zdaniem zbieżne interesy na Indo-Pacyfiku, zwłaszcza gdy mowa o kreowaniu stabilnej przeciwwagi dla Pekinu.

Brahma Chellaney, ekspert do spraw strategicznych,powiedział,że powrót Donalda Trumpa do Białego Domuto zapowiedź lepszych relacji z Delhi.„Trump umieścił Indie w centrum swojej strategii dla regionu Indo-Pacyfiku, a nasze stosunki kwitły” –przypomniał, podkreślając przy tym, że administracja Joe Bidena krytykowała rząd BJP za naruszenia praw człowieka i miała się mieszać do tegorocznych indyjskich wyborów. Według komentatora, USA od przyszłego roku będą dążyły do zawieszenia broni w Europie Wschodniej, a premier Modi mógłby pośredniczyć w zawarciu układu pokojowego Rosji z Ukrainą.

Anglojęzyczny, wysokonakładowy„The Times of India” podkreśla, że opozycja Trumpa w stosunku do Chin jest korzystna dla Indii, które mogłyby przyciągnąć inwestycje międzynarodowych firm chcących zredukować uzależnienie od produkcji za Wielkim Murem.Delhi może też liczyć na bliższą współpracę w ramach QUAD (Czwórstronny Dialog Bezpieczeństwa – zgrupowanie, do którego należą Australia, Indie, Japonia i Stany Zjednoczone), na sprzedaż amerykańskiej broni i transfery technologii –oceniła w analizie gazeta.

Jeden z nielicznych krytycznych głosów ukazał się we wpływowym dzienniku „The Hindu”.„Powrót do niepewności, ceł i transakcyjnego podejścia pod rządami Donalda Trumpa” – głosi nagłówek analizy. Jej autor, Sriram Lakshman, pisze, że nowa polityka zagraniczna Waszyngtonu będzie nieprzewidywalna i dotyczy to zarówno kwestii Rosji i Ukrainy, jak i Bliskiego Wschodu oraz Azji. Lakshman zwraca uwagę, że możliwe są negatywne skutki dla indyjskiego handlu, sektora energetycznego oraz Inicjatywy Krytycznych i Wschodzących Technologii (iCET) regulującej indyjsko-amerykańską współpracę w takich dziedzinach jak komputery kwantowe, sztuczna inteligencja, cyberbezpieczeństwo i przemysł kosmiczny.

Chiny przygotowują się na nową odsłonę rywalizacji

Przywódca Chin Xi Jinping w czwartek pogratulował Trumpowi zwycięstwa w oficjalnym telegramie. Stwierdził, że społeczność międzynarodowa liczy, że mocarstwa będą się wzajemnie szanowały i pokojowo współistniały.

W ściśle kontrolowanych przez władze mediach państwowych amerykańskim wyborom poświęcono uwagę, choć nie potraktowano ich jako najważniejszy globalny temat. W środę wieczorem reporterzy kanału CCTV4 skupiali się na demokratycznym procesie głosowania, sprawach gospodarczych oraz ostrej kampanii Trumpa i Kamali Harris. CCTV informowała także o współpracy gospodarczej z USA, a w materiale o imporcie do Chin amerykańskiej soi podkreślano zalety wolnego handlu.Międzynarodowi goście w anglojęzycznej stacji CGTN podkreślali, że amerykański prezydent-elekt przywiązuje do sytuacji w Azji dużą wagę, lecz ma tendencję do wrogości wobec Chin. W poprzedniej kadencji odbył bezprecedensową rozmowę telefoniczną z prezydent Tajwanu,wyspy, którą władze w Pekinie uważają za część swojego terytorium. Administracja Trumpa znacznie zwiększyła też sprzedaż broni na demokratyczną wyspę –przypomniano.

Powrót Trumpa zdobył też uwagę użytkowników cenzurowanych chińskich mediów społecznościowych. Na platformie mikroblogowej Weibo wybory w USA były w środę jednym z najpopularniejszych tematów. „Gratulacje Trump! Skup się na budowaniu swojego pięknego kraju i przestań mieszać się w sprawy innych” – napisał jeden z internautów. Inne komentarze dotyczyły obaw gospodarczych, a w części z nich była mowa o potencjalnej wojnie handlowej.„Jeśli zostaną wprowadzone dodatkowe 20-proc. cła, ludzie zajmujący się handlem zagranicznym powinni jak najszybciej zmienić pracę!” – głosił jeden z nich. „Moja rodzina zajmuje się handlem zagranicznym i ich świat właśnie się zawalił” – napisał użytkownik Douyin (odpowiednik Tiktoka).

Według agencji Reuters rocznie Chińczycy sprzedają do Stanów Zjednoczonych towary o wartości ponad 400 mld dolarów.Kolejne setki miliardów warte są chińskie komponenty produktów sprowadzanych tam z innych krajów. Donald Trump wielokrotnie zarzucał Państwu Środka nieczyste praktyki, w tym manipulowanie kursem yuana i kradzież amerykańskich technologii. Jednak to za kadencji Joe Bidena USA wprowadziły wysokie cła na pochodzące z Chin pojazdy elektryczne, akumulatory do nich i ogniwa słoneczne.

Reuters cytuje też komentarze ekspertów od relacji chińsko-amerykańskich. Dr Tong Zhao, analityk w ośrodku badawczym Carnegie Endowment for International Peace w Waszyngtonie,ocenia, że możliwe wznowienie wojny handlowej jest wyzwaniem dla Pekinu,zwłaszcza że Chiny stoją w obliczu poważnych wewnętrznych wyzwań gospodarczych. „Chiny spodziewają się również, że Trump przyspieszy rozdzielanie technologii i łańcuchów dostaw, co może zagrozić chińskiemu wzrostowi gospodarczemu i pośrednio wpłynąć na stabilność społeczną i polityczną kraju” uważa Zhao. Jednak zdaniem części analityków, spodziewana mniej aktywna polityka zagraniczna Waszyngtonu może umożliwić Pekinowi poszerzenie jego globalnych wpływów.

Sojusznicy niepewni polityki USA

Niepewność co do przyszłych decyzji Białego Domu czuć wśród najbliższych azjatyckich sprzymierzeńców Ameryki: zwłaszcza w Seulu, Tokio i Tajpej.

Prezydent Korei Południowej Yoon Suk Yeol w czwartek rozmawiał z Donaldem Trumpem telefonicznie.Jeszcze przed rozmową oświadczył, że zbuduje z nową amerykańską administracją „perfekcyjne partnerstwo” w dziedzinie bezpieczeństwa. Ale komentatorzy nie podzielają jego optymizmu.

Jak podaje miejscowa agencja informacyjna Yonhap, w Korei Południowej stacjonuje 28,5 tys. amerykańskich żołnierzy. Trump zagroził, że wycofa ich z kraju, jeżeli władze w Seulu nie wyłożą na ich utrzymanie znacznie większych pieniędzy niż do tej pory. W październiku Seul i Waszyngton sfinalizowały umowę regulującą finansowe zobowiązania gospodarzy. Na jej mocy azjatycki kraj w 2026 r. ma przelać na konto Amerykanów 1,52 bln wonów (równowartość 1,1 mld dolarów). To o 8,3 proc. więcej niż w 2025 r., ale amerykański prezydent-elekt zasugerował, że Koreańczycy powinny płacić za ochronę kwoty rzędu 10 mld dolarów rocznie.

Koreańczycy są niepewni przyszłej polityki Waszyngtonu wobec totalitarnej Korei Północnej, która dokonała w ostatnim czasie testów rakiet balistycznych, wysłała żołnierzy do walki w Ukrainie po stronie Rosji i kontynuuje produkcję głowic nuklearnych. Niepewność dotyczy także tego, czy nowy amerykański prezydent utrzyma trójstronną współpracę Japonia – Korea Południowa – USA oraz jakie wprowadzi cła.

Gazeta „Korea Times” wieszczy sojuszowi wyboistą drogę. Cytowani eksperci prognozują, że prezydent Trump może zlikwidować inicjatywy bezpieczeństwa ustanowione przez Joe Bidena, w tym Nuclear Consultative Group (NCG). Inicjatywa ta miała wzmocnić zobowiązania USA wobec Korei Południowej w odpowiedzi na zagrożenie nuklearne ze strony Korei Północnej. Jeśli Amerykanie zwiną swój parasol nuklearny, może to nasilić apele w Korei Południowej o opracowanie własnej broni jądrowej – ocenia dziennik. Powołuje się przy tym na Harry’ego Kazianisa, starszego dyrektora ds. bezpieczeństwa narodowego w think tanku Center for the National Interest, który zasugerował, że uzbrojony w broń jądrową Seul może być atrakcyjny dla Trumpa, bo pozwoliłoby to skoncentrować zasoby na Chinach. Jego zdaniem USA mogą ostatecznie zmniejszyć liczbę swoich żołnierzy na Półwyspie Koreańskim i pozostawić odstraszanie reżimu Kim Dzong Una samemu Seulowi.

Komentując kwestie gospodarcze gazeta zaznacza, że rozdzielanie łańcuchów dostaw i technologii od Chin to szansa dla koreańskiej branży półprzewodników i samochodowej. Z drugiej strony tamtejszy przemysł obronny może mieć kłopoty ze znalezieniem nowych rynków, bo przyszły amerykański prezydent planuje budowę skoncentrowanego na USA łańcucha dostaw sprzętu wojskowego.

Japoński dziennik „Asahi Shimbun” także wspomina o wysuwanych wobec sojuszników żądaniach wyłożenia większych środków na utrzymanie żołnierzy USA, których w Kraju Kwitnącej Wiśni stacjonuje 55 tys. Cytuje przy tym amerykańskiego prezydenta-elekta mówiącego, że sojusznicy Stanów Zjednoczonych wykorzystują je w sposób „gorszy niż ich wrogowie”. Gazeta podkreśla, że w połowie października Trump wyraził niezadowolenie w związku z deficytem handlowym i ocenia, że w przyszłym roku Waszyngton będzie się prawdopodobnie domagał negocjacji z Japonią, aby zmniejszyć tę nierównowagę. Istnieje przy tym silne przekonanie, pisze „Asahi Shimbun”, że Trump w istocie nie chce wprowadzić sztywnych ceł na import wszystkich zagranicznych towarów. Zamierza jednak użyć swoich wcześniejszych zapowiedzi jako atutu w negocjacjach. Redakcja wyraża przy tym obawy o przyszłość japońskiej branży motoryzacyjnej, która dużo eksportuje do USA.

Media w Japonii wspominają o geopolitycznych tarciach w regionie i niepewności, czy w nowym politycznym rozdaniu USA utrzymają dotychczasowe formaty współpracy, takie jak trójstronne strategiczne partnerstwo z Tokio i Seulem oraz QUAD. W rozmowie z magazynem „Nikkei Asia” prof. Kent E. Calder, specjalista od Azji Wschodniej na Uniwersytecie Johna Hopkinsa powiedział, że choć dla premiera Shigeru Ishiby współpraca z Donaldem Trumpem będzie wyzwaniem, to Japonia staje się jednak coraz ważniejsza w regionie Azji i Pacyfiku w rzeczywistości „nowych zimnych wojen”.

Jak przekazał pałac prezydencki w Tajpej, prezydent Tajwanu Lai Ching-te spodziewa się, że Waszyngton utrzyma przyjazne stosunki z demokratyczną wyspą. Komentatorzy uważają jednak, że nowy lokator Białego Domu nie będzie wspierał Tajwanu równie silnie, jak robił to Joe Biden. Trump oświadczył, że Tajwańczycy powinni wydawać 10 proc. swojego budżetu na obronność. Dziś przeznaczają na ten cel niespełna 3 proc. PKB. Amerykański prezydent-elekt oskarżył też Tajwan o „kradzież” Amerykanom przemysłu mikrochipów. Komentatorzy przewidują, że może naciskać na tajwańskiego producenta półprzewodników TSMC – największą taką firmę na świecie, aby przetransferowała swoją technologię do USA i więcej tam zainwestowała. Mogłoby to pogrążyć tajwański przemysł półprzewodników, który jest podstawą gospodarki azjatyckiej wyspy.

Najmniejsze obawy w związku z przyszłą amerykańską administracją słychać na Filipinach. Prawie 120-milionowy archipelag to bliski sprzymierzeniec USA, zaangażowany w spór terytorialny z Pekinem na Morzu Południowochińskim. Prezydent Ferdinand Marcos Jr. wyraził nadzieję na „niewzruszony sojusz” z USA, a ambasador Filipin w Waszyngtonie Jose Manuel Romualdez stwierdził, że Manila spodziewa się dalszej pomocy w modernizacji swojego systemu obrony. Prasa przypomina, że w czasie poprzedniej kadencji Donalda Trumpa kraj odwiedził ówczesny sekretarz stanu Mike Pompeo, zapewniając, że Stany Zjednoczone będą broniły Filipin w przypadku morskiego starcia z Chińczykami.

Także minister spraw zagranicznych Australii Penny Wong wyraziła przekonanie co do stabilności sojuszu z USA podkreślając, że Canberra i Waszyngton mają te same cele strategiczne. Publiczna stacja ABC zwraca jednak na swoim portalu uwagę, że priorytetem australijskich dyplomatów musi być teraz upewnienie się, że Australia uzyska obiecane okręty podwodne z napędem jądrowym. Gwarantuje to zawarte w 2021 r. australijsko-brytyjsko-amerykańskie porozumienie AUKUS. Canberra będzie też musiała podjąć dyplomatyczne zabiegi, aby kraju nie objęły nowe amerykańskie cła. Dziś 96 proc. australijskich towarów eksportowanych do USA jest zwolnionych z takich danin. „Bardziej niszczycielska może być jednak większa wojna handlowa pomiędzy USA a Chinami. Jeśli nowe cła Trumpa wywołają wojnę handlową, cios dla światowej gospodarki będzie znaczący” – ocenia ABC.

Główne wnioski

  1. Obawy w krajach Azji i Pacyfiku budzą zapowiadane przez Donalda Trumpa wysokie cła na towary importowane z zagranicy i niebezpieczeństwo globalnej wojny handlowej. Według części analityków amerykański prezydent-elekt będzie chciał dwustronnie negocjować obciążenia z poszczególnymi partnerami.
  2. Sojusznicy w Azji spodziewają się twardych negocjacji w sprawie kosztów utrzymania wojsk USA. Obniża się pewność amerykańskich gwarancji bezpieczeństwa, a w Korei Południowej podnoszą się głosy, że kraj powinien posiadać broń nuklearną.
  3. Kraje takie jak Indie i Japonia zyskują na znaczeniu jako przeciwwaga dla Chin. Indie mogą zyskać na rywalizacji Waszyngtonu z Pekinem przyciągając inwestycje firm chcących zmniejszyć swoje uzależnienie od produkcji w Państwie Środka.