Polak mistrzem Europy juniorów w badmintonie, ale do wyjazdu musiał dopłacić sam. W tle – polityczna wojna
Do wyjazdu na Ibizę, gdzie 5 grudnia zdobył złoty medal, 18-letni Mateusz Golas dopłacił ponad 2 tys. zł. Ponad 6 tys. zł musiał wyciągnąć z własnej kieszeni, gdy we wrześniu leciał na MŚ juniorów do Chin. Polski Związek Badmintona obwinia Ministerstwo Sportu i Turystyki, a ministerstwo – związek. Szefowie obydwu instytucji – Marek Krajewski i Sławomir Nitras – walczą ze sobą już od wielu miesięcy.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Dlaczego Mateusz Golas musiał dopłacać z własnej kieszeni do wyjazdów na mistrzostwa świata oraz Europy.
- Dlaczego po zdobyciu złotego medalu przeżył rozczarowanie.
- O co chodzi w konflikcie prezesa Polskiego Związku Badmintona z ministrem Sławomirem Nitrasem.
Sukces Mateusza Golasa jest pierwszym tego rodzaju w historii polskiego badmintona. W Hiszpanii został mistrzem Europy juniorów po tym, jak pokonał w pierwszym meczu Duńczyka, a w ostatnim – Francuza, czyli rywali z dwóch europejskich narodów bardzo silnych w badmintonie. Najmocniejsi są oczywiście Azjaci, niemniej na igrzyskach w Paryżu złoto w singlu zdobył Duńczyk.
Można więc sądzić, że mamy do czynienia z badmintonistą wyjątkowo utalentowanym, który nie boi się mówić, że jego marzeniem jest pierwszy dla Polski medal olimpijski. Ocenia, że w badmintonie najważniejsza jest psychika. Gdy opowiada o finale mistrzostw Europy – o tym, jak umiał wbić sobie do głowy, żeby myśleć tylko o najbliższej akcji oraz grać na luzie, jakby to był zwyczajny mecz – można przyjąć, że jego „głowa” jest odpowiednio nastrojona.
– Refleks odgrywa w badmintonie ogromną rolę, każda nerwowość to problem. Ręka nie może się spinać, jeśli zagrania mają być dokładne. A dokładne zagranie lotką… To nie jest zwykła piłeczka. Wiedziałem przed finałem, że muszę podejść do niego bez emocji, inaczej waga meczu może mnie sparaliżować – mówi Mateusz Golas.
Refleks odgrywa w badmintonie ogromną rolę, każda nerwowość to problem. Ręka nie może się spinać, jeśli zagrania mają być dokładne.
Głubczyce, miasto badmintona
Obecnie odpoczywa w rodzinnych Głubczycach. To jego ostatnie „juniorskie” tygodnie. Od stycznia zacznie walkę w seniorskich turniejach, rywalizując o punkty rankingowe, które później decydują o udziale w coraz większych imprezach badmintonowych – w tych największych łączna pula nagród wynosi około miliona dolarów (rozbita, jak w tenisie, na gry pojedyncze i deblowe). W głównej imprezie sezonu 2024 – BWF World Tour Finals – pula nagród wyniosła 2,5 mln dolarów. Warto dodać, że Duńczycy zdobyli złoto w deblu i srebro w singlu mężczyzn.
Na temat konfliktu między ministerstwem a związkiem Mateusz Golas nie chce zbyt dużo mówić. Przedstawia jedynie kwoty, jakie ostatnio musiał wyłożyć na wyjazdy, przyznaje też, że prawdopodobnie skutkiem tego konfliktu jest wycofanie się Totalizatora Sportowego, spółki Skarbu Państwa, ze współpracy z polską Ekstraligą Badmintona. W niej Mateusz Golas reprezentuje klub ABRM Warszawa, dzięki pensjom z klubu mógł dołożyć prawie 10 tys. zł na ostatnie wyprawy.
Dorastając w Głubczycach, był niejako skazany na badmintona. To w tym miasteczku, położonym tuż przy granicy z Czechami, powstał na początku lat 70. słynny i wieloletni klub LKS Technik Głubczyce. Młody Mateusz Golas próbował się bronić – na początku wolał piłkę nożną.
– W piłkę nożną w Głubczycach grał jednak mój tata i dobrze wiedział, jakich kontuzji można się w tym sporcie nabawić, bo sam kilka przeszedł. Chciał mnie zainteresować badmintonem, dyscypliną, którą uprawiał jego brat. W wieku ośmiu lat poszedłem na pierwszy trening i od razu polubiłem ten sport. Po miesiącu jednak zrezygnowałem – wspomina Mateusz Golas.
Można powiedzieć, że zrezygnował, ponieważ jego „głowa” w wieku ośmiu lat nie była jeszcze tak mocna, jak obecnie. Przychodzenie do klubu było dla niego, jak mówi, „wychodzeniem ze strefy komfortu”.
– Wcześniej przez cały czas byłem przy rodzinie, grupce znajomych, a nagle musiałem chodzić w obce miejsce i spotykać obcych ludzi. Po kilku miesiącach jednak wróciłem. I zostałem na dobre – mówi Mateusz Golas.
Jedno złoto, dwa wywiady
Czy dobrze, że zamienił piłkę nożną na badmintona? Mateusz uważa, że w piłce trudniej byłoby mu się przebić z Głubczyc, ale dodaje też, że badminton w Polsce nie jest przesadnie ceniony. Rozmawiamy 16 grudnia, 11 dni minęło od wielkiego finału, a jest to dla niego drugi wywiad. Pierwszy był dla Polskiego Związku Badmintona…
– Przyznaję, że odniosłem przykre wrażenie, trochę smutne, że badminton nie jest u nas traktowany zbyt poważnie. Tak jakby ludzie myśleli, że to zwykłe odbijanie rakietkami na podwórku czy w ogródku – mówi Mateusz Golas.
Przykre było także to, że musiał dokładać własne pieniądze do kosztów wyjazdów.
Kto zawinił?
Ministerstwo Sportu i Turystyki napisało oświadczenie dotyczące tej sprawy.
„Minister w styczniu 2024 r. przyznał Polskiemu Związkowi Badmintona 1,4 mln zł na realizację Programu dofinansowania zadań z obszaru wspierania szkolenia sportowego i współzawodnictwa młodzieży. Następnie PZBad (…) podzielił środki dotacji, przyznając 20 tys. zł na udział sześciu sportowców w Mistrzostwach Świata Juniorów w Chinach oraz 26 883,69 zł na udział 12 sportowców w Mistrzostwach Europy Juniorów Młodszych w Hiszpanii. Zespół Metodyczny Instytutu Sportu, wskazany przez ministra, w marcu br. zgłosił uwagi co do zbyt niskiego zaangażowania środków na szkolenie centralne, szczególnie w kontekście udziału w mistrzostwach juniorów. PZBad wskazał wówczas, że brakujące środki będzie starał się pozyskać od potencjalnych sponsorów. Powyższa sytuacja pokazuje, że Minister Sportu i Turystyki zapewnił wystarczające środki na dofinansowanie udziału zawodniczek i zawodników w mistrzostwach, natomiast to związek postanowił zagospodarować je w inny sposób” – brzmi oświadczenie MSiT.
„(…) Na całościowe koszty związane ze wszystkimi kadrami juniorskimi badmintona w Polsce minister przeznaczył na cały 2024 r. 1,4 mln zł dotacji. Dla porównania, drugą ręką dał 1,8 mln zł dotacji szkółce piłkarskiej w swoim okręgu wyborczym. Zapewne przypadkiem. (…) Te 1,4 mln zł przeznaczone na 2024 r. to budżet na wszystko, co jest związane z polskimi kadrami juniorskimi w polskim badmintonie. (…) Zaplanowaliśmy więc na juniorskie imprezy mistrzowskie po dwadzieścia kilka tysięcy, bo przecież trzeba było utrzymać cały juniorski badminton w Polsce. To nasza przyszłość. Praktyką poprzednich lat było dokładanie środków od sponsorów i celowe dofinansowanie z Ministerstwa Sportu. Niestety w tym czasie pan Nitras – nie ma co do tego wątpliwości – spowodował odcięcie wszystkich sponsorów od związku, którymi były w większości spółki Skarbu Państwa. Tu nie ma przypadku. To było celowe uderzenie w naszą dyscyplinę, próba zagłodzenia polskiego badmintona” – odpowiedział Marek Krajewski, prezes PZBad.
Dodał, iż badmintonowe środowisko samo prowadziło zbiórki na wyjazdy, pieniądze „dawali ludzie naszej dyscypliny, zawodnicy, ich rodzice”. Podkreślił również, iż PZBad wysyłał pisma do MSiT z prośbą o celowe dofinansowanie, jednak odpowiedzi nie było.
Tu nie ma przypadku. To było celowe uderzenie w naszą dyscyplinę, próba zagłodzenia polskiego badmintona.
„Nie mając odpowiedzi od ministra, środki, jakie mieliśmy przygotowane na turniej na Ibizie, przesunęliśmy na pokrycie kosztu wyjazdu na wcześniejsze mistrzostwa świata do Chin. A i tak stanowiło to raptem 30 proc. budżetu wyjazdu, reszta pochodziła z dopłat zawodników. W tym czasie wysyłaliśmy trzy monity do Ministerstwa Sportu z prośbą o jakąkolwiek odpowiedź na nasze pismo z lipca. Ale pan Nitras nadal tkwił w zaniechaniu” – napisał w oświadczeniu Marek Krajewski.
Polski Związek Badmintona kontra Sławomir Nitras
Znajdujemy w powyższym piśmie również takie słowa: „Sławomir Nitras już przyzwyczaił nas, że mija się z prawdą, posługuje się półprawdami, manipulacjami i niedopowiedzeniami. Z tego powodu został przeze mnie we wrześniu pozwany w procesie o zniesławienie”.
PZBad pozwał ministra we wrześniu, a konflikt zaczął się kilka miesięcy wcześniej. W kwietniu minister Sławomir Nitras zażądał, by PZBad oraz powiązana z nim Fundacja „Narodowy Badminton” zwróciły ponad 1,4 mln zł dotacji państwowej. Zarzut Sławomira Nitrasa można było streścić krótko – PZBad zaangażował pieniądze w kampanię parlamentarną Prawa i Sprawiedliwości w 2023 r. Wspierał finansowo i uatrakcyjniał Pikniki Rodzinne 800+, wydarzenia mocno kampanijne, a finansowane z pieniędzy rządowych.
W drugiej połowie 2023 r., kilka miesięcy przed wyborami, PZBad zaczął organizować Pikniki Rodzinne z Badmintonem. Promowany bywał podczas nich ówczesny minister sportu Kamil Bortniczuk. Pikniki „podpinano” pod takie imprezy jak festyny, dożynki, a także pod Pikniki Rodzinne 800+. Politycznej pikanterii dodawał sprawie fakt, iż wiceprezesem PZBad był wówczas Tomasz Poręba, bardzo ważny swego czasu polityk PiS.
– Polski Związek Badmintona został m.in. przez pana Porębę wykorzystany jako pas transmisyjny pieniędzy publicznych do realizowania kampanii PiS. Słynne Pikniki 800+ były finansowane głównie z pieniędzy Ministerstwa Rodziny, ale nie tylko. Były również finansowane z budżetu Ministerstwa Sportu. Dotację dostawała Fundacja Polskiego Badmintona kontrolowana przez ludzi związanych z panem Porębą. I PZBad [dostawał] także. Przyłączali się do organizacji Pikników 800+, na których koledzy pana Poręby robili sobie kampanię wyborczą. Pieniądze czerpano z Ministerstwa Sportu, przepuszczano je przez PZBad. A to były pieniądze, które zabierano polskim sportowcom – mówił w RMF FM Sławomir Nitras.
Polski Związek Badmintona został m.in. przez pana Porębę wykorzystany jako pas transmisyjny pieniędzy publicznych do realizowania kampanii PiS.
– Przyklejaliśmy się z naszą grą do wszystkich możliwych festynów, żeby przyszło do nas jak najwięcej ludzi. Pikniki 800+ to było ledwie 12 proc. tych festynów – odpowiedział w jednym z portali prezes Marek Krajewski.
Pikników z Badmintonem odbyło się 300, kosztowały łącznie około 1,5 mln zł. 36 razy odbyły się razem z Piknikami 800+.
Prezes Marek Krajewski zapewniał też, że żadne pieniądze z dotacji dla PZBad nie zostały przeznaczone na Pikniki 800+, a także dodał, iż według kontroli NIK-u sprzed kilku miesięcy mają zwrócić nie 1,4 mln zł, lecz niecałe 6 tys. zł („Za to, że opłaciliśmy trenerów nie z tej puli, co trzeba”). Najwyższa Izba Kontroli zwróciła jednak uwagę, iż realizacja badmintonowych pikników nie miała charakteru „systemowego projektu sportowego”.
PZBad żąda od ministra przeprosin oraz 100 tys. zł wpłaty na klinikę dla dzieci z chorobami onkologicznymi.
Główne wnioski
- 5 grudnia 18-letni Mateusz Golas został Mistrzem Europy juniorów w badmintonie. To największy sukces w historii polskiego badmintona. Mimo to dotychczas sportowiec udzielił po zdobyciu złota dwóch wywiadów: dla Polskiego Związku Badmintona i dla XYZ.
- Sportowiec musiał dopłacić do wyjazdu na Ibizę. Gdy we wrześniu leciał na MŚ juniorów do Chin, również dokładał ze swoich pieniędzy. To efekt konfliktu między Polskim Związkiem Badmintona a Ministerstwem Sportu i Turystyki. Szefowie instytucji – Marek Krajewski i Sławomir Nitras – walczą ze sobą już od wielu miesięcy.
- Ministerstwo oskarża Polski Związek Badmintona o zaangażowanie w trakcie wyborczych wieców polityków Pis w trakcie Pikników z Badmintonem. Sławomir Nitras zażądał, by PZBad oraz powiązana z nim Fundacja „Narodowy Badminton” zwróciły w związku z tym ponad 1,4 mln zł dotacji państwowej. Przedstawiciele PZBad odpowiadają, że zorganizowali 300 Pikników z Badmintonem, które kosztowały 1,5 mln zł. 36 z nich odbyło się z piknikami polityków PiS.