Polska na niebezpiecznej ścieżce fiskalnej. Fitch ostrzega, ale nie zmienia ratingu
Fitch utrzymał rating Polski na poziomie A-, ale obniżył perspektywę do negatywnej, ostrzegając przed szybkim wzrostem długu publicznego. Deficyt ma pozostawać znacznie wyższy niż w krajach o podobnym ratingu, a relacja długu do PKB może wzrosnąć do ponad 68 proc. w 2027 r. Silne fundamenty gospodarki łagodzą ryzyko, lecz polityczne spory i przedwyborcze wydatki utrudniają konsolidację finansów publicznych.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Dlaczego Fitch obniżył perspektywę ratingu Polski.
- Jakie to niesie konsekwencje dla finansów publicznych.
- Kiedy sens ma utrzymywanie wysokiego deficytu budżetowego.
Agencja ratingowa Fitch utrzymała rating Polski na poziomie A-, ale zmieniła perspektywę na negatywną, wynika z komunikatu Ministerstwa Finansów. W uzasadnieniu swojej oceny Fitch zwrócił uwagę na obawy o szybki przyrost długu publicznego w relacji do PKB, co jest wynikiem utrzymywania się wysokiego deficytu i brak szans na jego istotne zmniejszenie w najbliższych latach.
Niebezpieczna ścieżka fiskalna
Agencja w swojej ocenie wskazała, że deficyt finansów publicznych będzie utrzymywał się na poziomie powyżej 6 proc. PKB. W 2025 r. ma on wynieść 6,9 proc., w 2026 r. spaść do 6,8 proc., a w 2027 r. do 6,3 proc.
W konsekwencji takiej ścieżki deficytu dług publiczny w relacji ma wzrosnąć z poziomu 55,3 proc. PKB w 2024 r. aż do 68 proc. na koniec 2027 r. Oznacza to, że na przestrzeni zaledwie trzech lat, ta relacja wzrośnie aż o 12,7 pkt proc.
Fitch wskazał, że deficyt w Polsce wyraźnie odbiega od mediany w gospodarkach o podobnym ratingu. W grupie krajów o ratingu A- mediana deficytu w 2025 r. wynosi -2,4 proc. Deficyt w Polsce jest zatem na niemal trzykrotnie wyższym poziomie. Jednocześnie dług Polski jest na poziomie bardzo zbliżonym do mediany, przy nieco wyższym PKB na mieszkańca.
Czynnikami, które łagodzą szybki przyrost długu w stosunku do PKB, są silne fundamenty makroekonomiczne polskiej gospodarki. Rośnie ona szybciej niż grupa gospodarek z podobnym ratingiem, jest duża i mocno zdywersyfikowana, co ogranicza ryzyko kryzysu. Wskazano także, że Polska ma niskie zadłużenie zagraniczne oraz wysokie rezerwy dewizowe banku centralnego.
Fitch ostrzega: spór polityczny blokuje konsolidację
Agencja wskazała, że czynnikiem blokującym zmniejszenie deficytu finansów publicznych jest przede wszystkim spór polityczny. Dotychczasowe weta ustaw przez Karola Nawrockiego oraz zapowiedzi wet m.in. w sprawie podwyżki akcyzy, czy opłaty cukrowej to sygnał, że prezydent będzie blokował inicjatywy podniesienia dochodów budżetowych.
Ponadto, zbliżające się wybory parlamentarne w 2027 r. prawdopodobnie skłonią rząd, jak i opozycję do przedstawienia nowych propozycji wydatków. W dodatku coraz szerzej dyskutowany jest przez część polityków m.in. z PiS-u, czy Lewicy pomysł zniesienia konstytucyjnego limitu zadłużenia na poziomie 60 proc. PKB. To sprawia, że perspektywa jakiegokolwiek silniejszego zacieśnienia jest mało wiarygodna.
Optyka XYZ
Na problem rosnącego zadłużenia publicznego w stosunku do wielkości gospodarki można patrzeć dwojako. Jedna perspektywa to wąskie spojrzenie na zdolność do obsługi takiego zadłużenia i jego koszty. W istocie o tym są ratingi – to nic innego jako ocena dłużnika na potrzeby wierzycieli. Jeśli dłużnik bierze na siebie coraz większe zobowiązania (dług), a jego dochód nie rośnie tak szybko (PKB), to wówczas spada jego wiarygodność. Jeśli ten proces trwa przez krótki czas, to dla wierzycieli nie powinno to stanowić problemu. Ale jeśli taka sytuacja utrzymuje się przez dłuższy okres, to naturalne jest, że wierzyciele będą oczekiwali wyższego wynagrodzenia (odsetek) za pożyczone pieniądze, bo ryzyko niewypłacalności takiego dłużnika rośnie.
Rating Fitch to ostrzeżenie, że jeśli wielkość długu do PKB będzie przyrastała, to w końcu ukarze Polskę niższym ratingiem, co spowoduje, że wzrosną koszty obsługi długu. Do obecnych wyzwań dojdzie jeszcze kwestia znalezienia większych środków na ten cel w budżecie.
Na problem rosnącego zadłużenia można też patrzeć z szerszej perspektywy – racjonalności wydatków, które są z niego finansowane. Na tle rozwiniętych gospodarek Polska nie ma bardzo wysokiego zadłużenia. W strefie euro zadłużenie publiczne w stosunku do PKB wynosi 88 proc., a jest wiele gospodarek, gdzie przekracza 100 proc.
Z wyraźnie wyższym długiem publicznym da się żyć, tylko czy warto? Czy finansuje on inwestycje (w tym zbrojenia), które przyczynią się do wzrostu w przyszłości i ułatwią spłacenie tych długów? Czy też zostaną przeznaczone na bieżącą konsumpcję? Niestety obecnie duża część zwiększonych wydatków dotyczy co najmniej wątpliwych programów z punktu widzenia rozwoju gospodarki (np. 13 i 14 emerytura, renta wdowia). Z kolei, według NBP wzrost wydatków na obronność od 2022 r. odpowiadał jedynie za ok. 20 proc. łącznego wzrostu wydatków publicznych.
Polska gospodarka w kolejnych latach powinna poradzić sobie z wyższym długiem publicznym i jego kosztami. Pytanie tylko, czy to ma sens.
Główne wnioski
- Ryzyko kosztów długu. Jeśli deficyt utrzyma się na wysokim poziomie, a relacja długu do PKB będzie rosła, Polska zapłaci wyższe odsetki za finansowanie, co dodatkowo obciąży budżet.
- Polityczne blokady konsolidacji. Spór prezydent-rząd oraz perspektywa wyborów ograniczają szanse na podniesienie dochodów i ograniczenie wydatków, co podważa wiarygodność planów fiskalnych.
- Kluczowa rola jakości wydatków. Wyższe zadłużenie może być akceptowalne, jeśli finansuje inwestycje prorozwojowe; obecnie jednak znaczna część nowych zobowiązań przeznaczana jest na cele konsumpcyjne, co rodzi pytania o długoterminowy sens tej ścieżki.