Polski badacz pracuje nad lekiem na długowieczność. "Myszy potrafią żyć nawet o 60 proc. dłużej" (WYWIAD)
Prof. Michał Masternak w laboratorium na Florydzie od trzech lat zbiera próbki i dane od kolejnych astronautów. Od ponad 20 lat stara się znaleźć lek na długowieczność. U myszy wyniki testów wydłużenia życia są imponujące, ale nie wiadomo dziś, jak takie preparaty mogą zadziałać na człowieka w długim okresie.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Na jakim etapie są badania leków na długowieczność i kiedy mogą być dostępne dla wszystkich.
- Nad jakim rozwiązaniem pracuje polski naukowiec w laboratorium w USA.
- Czemu służą badania próbek pobieranych od astronautów z kolejnych misji kosmicznych, w tym od polskiego uczestnika, który właśnie wrócił na Ziemię.
Katarzyna Mokrzycka, XYZ: Panie profesorze, zajmuje się pan m.in. medycyną kosmiczną. Czy w tej dziedzinie zostały wyznaczone konkretne cele? Czy może jest to na tyle nowy obszar, że tak naprawdę dopiero sprawdza się jego możliwości, bo trudno jeszcze powiedzieć, co dokładnie możemy tą drogą uzyskać? Inaczej mówiąc – to badania nad konkretnymi rozwiązaniami czy na razie praca nad pobożnymi życzeniami, na których realizację liczy świat nauki i biznesu?
Prof. Michała Masternak: Loty kosmiczne trwają już jakiś czas, ale nie na tyle długo, żebyśmy mogli powiedzieć, że mamy komplet informacji i teraz możemy je już dowolnie wykorzystywać. Cały czas dane są zbierane. Jednak grupy astronautów nie są dość liczne. I tak naprawdę naukowcy mają do tych danych ograniczony dostęp od bardzo niedługiego czasu, a prywatne misje kosmiczne znacznie zwiększyły dostęp do obszernego materiału do badan.
Prowadzonych jest już wiele konkretnych badań z różnych dziedzin, które opierają się na kosmosie, mikrograwitacji, testują promieniowanie kosmiczne itp. Moja praca, która dotyczy lotów kosmicznych, polega natomiast na badaniu astronautów – musimy jak najlepiej poznać wpływ pobytu w kosmosie na organizm.
Warto wiedzieć
Prof. Michał Masternak
Profesor medycyny, badacz procesów starzenia na Wydziale Nauk Biomedycznych im. Burnetta na wydziale medycznym Uniwersytetu Centralnej Florydy.
Jest przewodniczącym Grupy Roboczej ds. Medycyny Kosmicznej i Badań Mikrograwitacji w Lake Nona Research Council.
Równolegle Michał Masternak jest pracownikiem Katedry i Kliniki Chirurgii Głowy, Szyi i Onkologii Laryngologicznej Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu.
Huston, mamy dane!
Moje laboratorium na Ziemi bierze udział w bardzo szerokich badaniach na poziomie genetyki, żeby zobaczyć, jakie jest ryzyko pobytu w kosmosie na poziomie DNA, RNA, białka, jak może uszkodzić komórki itp.
W kosmosie natomiast prowadzonych jest także wiele eksperymentów skoncentrowanych na fizjologii naszego organizmu. Już wiemy, że duże jest prawdopodobieństwo, iż niektóre skutki uboczne w kosmosie mogą występować znacznie szybciej. Dlatego przez krótki czas pobytu mamy możliwość uzyskania wyników do dalszych badań na Ziemi.

Wiadomo, że przebywanie w kosmosie w stanie nieważkości może mieć negatywny wpływ na nasz organizm, chociażby przez utratę masy mięśniowo-szkieletowej. Obserwowano również, że po powrocie często dochodziło do insulinooporności, najprawdopodobniej właśnie w wyniku utraty masy mięśniowej. Odnotowujemy też duże zmiany w układzie sercowym.
Brak grawitacji daje się we znaki
Zauważyłam, że po kilku dniach dr Sławosz wyglądał, jakby był opuchnięty. Czy to coś oznacza?
Rzeczywiście, widzimy, że ludzie na orbicie wyglądają troszkę inaczej niż na Ziemi, mają jakby opuchnięte twarze. Ponieważ nie ma grawitacji to krew z dolnej części ciała, z nóg, zaczyna napływać bardziej do części górnej, skupiając się między innymi w głowie. Inne jest też tam ciśnienie. To powoduje inne zaburzenia, przede wszystkim wzroku – pogarsza się ostrość widzenia.
To może oznaczać trwałe uszkodzenia?
I to też właśnie badamy. Obserwujemy, że u niektórych osób, które przebywają jakiś czas na orbicie, wraca to wcześniej lub później do normy. A u niektórych osób jednak zmiany widzenia pozostają. Wciąż nie wiemy, jak temu zapobiegać. Są różne pomysły, np. używania kombinezonów, które miałyby wyrównywać ciśnienie.
Czasem pojawiają się zaburzenia orientacji czy zawroty głowy, nudności. I nie odkryliśmy zasady czy zależności, dlaczego niektórych astronautów to dotykało, a innych nie. Albo dlaczego ci, którzy nigdy nie mieli z tym kłopotów, nagle zaczynają się skarżyć.
To jeden z poważnych problemów i chcielibyśmy wiedzieć, jak temu zapobiegać. To jest – i będzie w przyszłości – szczególnie istotne przy lotach komercyjnych. Bo jeżeli ktoś leci w kosmos i płaci za swój udział 55 mln dolarów – tyle to kosztowało w misji Axiom 1 – to nie chce przeżyć krótkiego pobytu poza Ziemią, walcząc z nudnościami czy zawrotami głowy.
Wycieczka życia z najdroższą chorobą morską świata?
Tak, z tym, że to nie do końca tylko wycieczka. Nawet prywatni astronauci nie lecą na wakacje. Także ci, którzy płacą za to olbrzymie pieniądze, mają plan wykonania na stacji kosmicznej bardzo wielu różnych badań. Są do tego przygotowywani i szkoleni. W zasadzie oni tam często mają bardzo mało czasu na, powiedzmy, relaks. Muszą więc być „na chodzie”.
Jest więcej zaburzeń, o których wiadomo i medycyna stara się temu zapobiegać i w jakiś sposób wpływać na zmniejszanie tych niedogodności, ale cały czas zbieramy dane.
Prywatne loty otworzyły drzwi do badań
Zdrowie astronautów – problem pierwszego świata, można powiedzieć. To bardzo wąska grupa, nawet gdyby zliczyć wszystkich, którzy dotychczas wylecieli poza Ziemię, łącznie z milionerami i celebrytami. To brzmi jak sektor dla elit. Czy prowadzone z ich udziałem badania mogą mieć przełożenie na masy?
Ta wiedza z pewnością będzie służyć także ludziom na Ziemi. W odpowiednim momencie. Dopiero od bardzo niedawna naukowcy mają w ogóle tak szeroki dostęp do astronautów. To wyodrębnienie prywatnych lotów, o którym wspomniałem, ma dla nas duże znaczenie, bo dopiero uruchomienie misji przez prywatne firmy otworzyło nam dostęp do znacznie szerszych informacji na większych grupach, do wiedzy z kosmosu.
Prywatne korporacje mają inaczej ustawione priorytety i regulacje. Dają nam na dostęp do astronautów, próbek, wyników w znaczne większym zakresie. Za każdym razem potrzebna jest oczywiście zgoda astronauty na pobieranie próbek i testy, ale istnieje ścieżka dostępu. Wcześniej państwowe agencje kosmiczne nie dopuszczały nikogo z zewnątrz. To się zaczęło także zmieniać właśnie razem z uruchomieniem lotów prywatnych.
Ta wiedza będzie służyć także ludziom na Ziemi. Dopiero od bardzo niedawna naukowcy mają w ogóle tak szeroki dostęp do astronautów. Dopiero uruchomienie misji przez prywatne firmy otworzyło nam dostęp do wiedzy z kosmosu.
Każda misja to czterech astronautów, danych jest więc wciąż mniej, niż byśmy chcieli. Przez sześć prywatnych misji moja grupa badawcza zebrała próbki od 17 astronautów. Przy założeniu, że przez następne trzy lata każdego roku będą realizowane trzy misje, łącznie pozyskamy dane od ponad 40 osób. Taki zbiór daje już duże możliwości badawcze. Będzie można z niego wyciągnąć konkretne i bardziej stabilne wnioski.
Przez trzy lata do maja tego roku, pozyskaliśmy ponad 2,4 tys. różnych próbek krwi, śliny, moczu, kału, wymazów ze skóry oraz jamy ustnej.
Rozmawiał pan przy okazji badań z dr Sławoszem Uznańskim?
Jeszcze go nigdy nie spotkałem. Próbki pobierają dla nas wyznaczeni ludzie – my nie mamy bezpośredniego kontaktu z astronautami, zwłaszcza gdy są w trakcie kwarantanny.
Ale już sporo pan o nim wie!
Ale tylko pośrednio, bo materiał do badań jest anonimowy – zachowanie anonimowości jest bardzo ważne. Mam nadzieję, że uda nam się kiedyś spotkać po zakończeniu misji. Do takich spotkań doszło z kilkoma jego poprzednikami, między innymi z najbardziej doświadczoną astronautką, ich obecną dowódcą – Peggy Whitson.
Współpracuje pan z każdą firmą, która akurat wysyła ludzi w kosmos?
Zacząłem współpracę z firmą Axiom przy misji Axiom1, później przy kolejnych. A jakiś czas temu wszystkie badania astronautów, także te z lotów prywatnych, przejęła organizacja Translational Research Institute for Space Health (TRISH), sponsorowana przez NASA. A firmy prywatne, czyli Axiom i SpaceX, zgodziły się brać w tych badaniach udział. Teraz laboratorium, w którym pracuję, ma kontrakt z TRISH na pobieranie i przerabianie materiału z załogowych misji kosmicznych Axiom czy SpaceX.
Kooperacja w imię nauki
Dzięki TRISH i jej kontraktom z prywatnym sektorem będziemy w stanie porównywać próbki astronautów z poszczególnych lotów, co wcześniej nie było możliwe. W TRISH powstaje tzw. biobank – zbierany jest materiał ze wszystkich misji, więc jeżeli trzeba będzie jakieś wyniki powtórzyć lub następne grupy badaczy będą miały nowe pomysły na następne badania, to od tego roku będzie można występować o dostęp do próbek.
Wokół TRISH powstała też minisieć laboratoriów ulokowanych w różnych miejscach, co pomaga przy sprawnym pobieraniu próbek. Starty misji zawsze odbywają się na Florydzie, gdzie mieści się nasze laboratorium, ale już lądowanie, czyli tzw. splash, może mieć miejsce w różnych lokalizacjach. Jeśli to jest na Florydzie, to my jesteśmy najbliższym punktem i to my bierzemy udział w zbieraniu materiału. Nad Zatoką Amerykańską to już nie my, a zespół z Baylor College of Medicine. A w Kalifornii – tam, gdzie wylądowała kapsuła z dr Uznańskim – to Uniwersytet Kalifornijski.
To ważne, by być blisko, ponieważ próbki muszą być przerobione w szybkim czasie. Przed wylotem musi to być zrobione w ciągu dwóch godzin przed startem, a po powrocie w granicach do 12 godzin od lądowania.
Jak się bada astronautę
A jak szybko uzyskuje się wyniki z takich próbek po powrocie misji na Ziemię? Wie pan już po 48 godzinach, czy wszystko z nimi w porządku lub nie, czy bada się je miesiącami, by móc coś konkretnego o skutkach misji powiedzieć?
Są pewne rzeczy, które można zbadać zaraz po wylądowaniu i dość szybko mieć odpowiedź o ogólnym stanie zdrowia astronautów. Tym zajmują się ich lekarze.
Natomiast badania, które my robimy, oceniając zmiany na poziomie ekspresji genów, DNA, na poziomie mikrobioty trwają długo. Także dlatego, że sprawdzamy zmiany w czasie. Pierwszy punkt czasowy jest między 60 a 90 dniami przed lotem, następnie 30 dni przed lotem, kolejny trzy dni przed lotem. Następny po powrocie, w odwróconej sekwencji: w ciągu 12 godzin po raz pierwszy, następnie trzy dni później i znów 30 dni później.
Warto wiedzieć
Mikrobiota
nazywana też mikroflorą to ogół mikroorganizmów (bakterii, grzybów, wirusów, archeonów i innych) zamieszkujących dany organizm lub środowisko. W przypadku człowieka mikrobiota odnosi się głównie do mikroorganizmów zasiedlających przewód pokarmowy, zwłaszcza jelita. Mikrobiota jelitowa jest niezwykle ważna dla zdrowia, pełniąc kluczowe funkcje w procesach trawienia, odporności i metabolizmu
A w trakcie trwania misji?
W trakcie trwania lotu nie pobiera się próbek. Ale mogą być prowadzone inne eksperymenty, np. z wykorzystaniem urządzeń typu opaski do pomiaru parametrów życiowych, jakieś badania wysiłkowe, sprawnościowe, np. oceniające refleks itp.
Po powrocie zbieramy próbki i najpierw sami musimy przeprocesować cały materiał. Następnie wysyłamy go do Teksasu, do Huston – tam całe zespoły dalej pracują na tym materiale.
Porównanie materiału z różnych okresów przed i po locie daje pierwsze odpowiedzi na pytania, jaki wpływ ma pobyt w kosmosie na organizm. Priorytetem NASA jest prewencja, zapobieganie niechcianym skutkom lotów kosmicznych, zatem naszym zadaniem jest określić, jak dochodzi do zmian i jak możemy temu przeciwdziałać jeszcze przed lotem. Ewentualnie – jak szybko przywracać stan wyjściowy.
Tak naprawdę wciąż mamy małą wiedzę, w jaki sposób kosmos wpływa na pojedynczą komórkę. Wiadomo, że jeżeli loty w kosmos mają wpływ na DNA, na ekspresję genów, to mogą też wpływać na wzrost ryzyka występowania nowotworów, ale wciąż nie wiemy, w jaki sposób może mieć to wpływ i w jakim stopniu. A jeżeli jest takie ryzyko – to w jaki sposób możemy je niwelować. Jest wiele zespołów badawczych, które się tym zajmują.
Chodzi o wykorzystanie farmakologii czy raczej rozwiązań technicznych?
W grę wchodzi wiele różnych rozwiązań, które mają chronić ludzi i cele misji. W czasie misji Polaris Down badano na przykład nowe kombinezony – ich odporność na napromieniowanie kosmiczne. Bada się także, jak można później odwracać ewentualne skutki uboczne promieniowania. Bo w krótkich lotach, na krótki okres, jak na stację kosmiczną, ryzyko napromieniowania nie jest duże, ale przecież sektor kosmiczny ma rozległe plany eksploracji Księżyca, a kiedyś i Marsa, gdzie to promieniowanie jest znacznie większe. Poszukuje więc trwałych, bezpiecznych rozwiązań.
Stres na poziomie molekularnym
Dotychczas badał pan astronautów sześciu różnych misji kosmicznych. Czy w uzyskanych wynikach pojawiło się coś, co pana zaskoczyło, czego pan się nie spodziewał?
Jest za wcześnie, by móc szczegółowo oceniać, bo dopiero staramy się zestawić ze sobą próbki z różnych misji (po czterech astronautów). Ale odkryliśmy pewną ciekawą prawidłowość; jeszcze tego nie publikowaliśmy. Wygląda na to, że niektóre cechy – na poziomie molekularnym, bo to badamy – bardzo się zmieniały jeszcze przed samym lotem. Może to być między innymi związane z izolacją i ze stresem, jakiemu astronauci podlegają dwa-trzy dni przed startem. Jeszcze trudno powiedzieć, które zmiany są istotne, czy się utrwaliły i czy miało to związek ze stresem przed lotem, czy już z pobytem na orbicie. Tego jeszcze nie wiemy.
Odkryliśmy ciekawą prawidłowość [u badanych astronautów]. Wygląda na to, że niektóre cechy – na poziomie molekularnym – bardzo się zmieniały jeszcze przed samym lotem.
Jakich informacji oczekuje pan po wyprawie ze Sławoszem Uznańskim? Czy mogą to być dane, których pan dotychczas nie miał?
Tak, z pewnością, ponieważ, po pierwsze, badań z tej misji jest sporo, a po drugie, już wiemy, że zostaną one dodane do wszystkich poprzednich, co jeszcze podniesie wartość badań, które już prowadzimy. Zawsze może wyjść z tego coś nowego, ważnego. Dla nas najważniejsze jest to, że powiększa się grupa badawcza.
W poszukiwaniu dodatkowego czasu
Bada pan od ponad 20 lat procesy starzenia. Mówiąc językiem laików – poszukuje pan leków na długowieczność. Co dziś wiemy o spowalnianiu procesów starzenia? Co badania astronautów wnoszą do wiedzy o tym, jak zapewnić człowiekowi długowieczność?
Z mojego punktu widzenia pytanie, w jaki sposób kosmos wpływa na proces starzenia, jest najważniejsze. Spowalnia go czy przyspiesza? Może nam pomóc w wydłużeniu życia – w zdrowiu, bo to ważne – czy je skraca?
Badania dotyczące starzenia, długowieczność, to mój główny cel. Badania w kosmosie, jak choćby eksperymenty prowadzone na komórkach, mogą przyczynić się do usprawnienia i rozwoju badań, które prowadzimy na Ziemi dla zwykłych ludzi. Dla osób, które nigdy w kosmos nie polecą, ale będą potrzebować leczenia.
Mnie przede wszystkim interesują zmiany związane ze starzeniem dotyczące tak zwanej senescencji komórkowej. To dosyć nowy mechanizm, bardzo szeroko badany w procesach starzenia i w kontekście przedłużania życia.
Badania dotyczące starzenia i długowieczności to mój główny cel. Badania w kosmosie mogą przyczynić się do usprawnienia i rozwoju badań na Ziemi. Dla osób, które nigdy w kosmos nie polecą, ale będą potrzebować leczenia.
Długowieczność walczy w naszych komórkach
Na czym polega to zjawisko i co zakłada pana teoria?
Gdy przybywa nam lat, produkujemy coraz więcej komórek senescentnych, czyli komórek starzejących się.
Komórki senescentne na wczesnym etapie mają chronić nas przed różnymi problemami, między innymi przed chorobami nowotworowymi. Jeżeli zostaje uszkodzone DNA komórki, to rośnie ryzyko, że zmieni się ona w komórkę nowotworową, zacznie się namnażać bez kontroli. To oznacza rosnący nowotwór. W takim przypadku mechanizm w naszym organizmie doprowadza normalnie do zaprogramowania śmierci komórkowej, czyli samobójstwa komórkowego. Dziś już wiemy jednak, że niektóre komórki wybierają proces senescencji i nie ulegają uśmierceniu. Przestają natomiast się dzielić.
W przypadku nowotworu to dobrze, że dochodzi do zatrzymania podziału komórki – bo gdyby to była komórka rakowa, to nowotwór przestaje się rozwijać. Ta komórka staje się nieśmiertelna. Zaczyna też wydzielać czynniki prozapalne i wysyła sygnał do układu immunologicznego, że w danym miejscu mamy problem. Układ immunologiczny się aktywuje i zaczyna eliminować inne uszkodzone komórki, potencjalnie nowotworowe. W ten sposób możemy chronić nasz organizm przed nowotworami.
To jest jedna z teorii. Natomiast, niestety, problem jest taki, że z wiekiem tych komórek przybywa coraz więcej i dochodzi do tak zwanego ciągłego przewlekłego stanu zapalnego. Układ immunologiczny dostaje cały czas sygnały z różnych części organizmu, że jest problem, że musi być w akcji, że musi się bronić. Dochodzi do wypalenia układ immunologicznego. Jest osłabiony, przestaje dobrze spełniać swoją funkcję obronną.
I tu istnieje ryzyko, że taki zwrot akcji będzie właśnie sprzyjał powstawaniu nowotworów, i to nawet jeszcze bardziej agresywnych, bo organizm się nie broni, a związki wydzielane z tych komórek przyspieszają rozrastanie się nowotworu.
Starzenie się jest główną przyczyną namnażania się komórek senescentnych. Im jesteśmy starsi, tym więcej mamy tych komórek. Ale, co bardzo ważne, są też różne czynniki, które mogą jeszcze przyspieszać powstawanie tych komórek. Jednym z nich jest promieniowanie – także promieniowanie kosmiczne. I jego wpływ badamy.
Kiedy lek na długowieczność?
Sprawdzaliśmy to w badaniu na myszach, które były poddane promieniowaniu najbardziej zbliżonemu do promieniowania kosmicznego. Okazuje się, że pewne zmiany w senescencji komórkowej pod wpływem promieniowania zachodzą znacznie szybciej.
To jest główne ryzyko, którym ja się zajmuję. Jeśli zatem badania astronautów wykażą, że dochodzi do przyrostu zjawiska senescencji komórkowej, że szybciej przybywa komórek, które się starzeją, to można rozważyć ewentualnie oddziaływanie jakimiś czynnikami farmakologicznymi, aby eliminować te komórki.
Skoro są czynniki, które przyspieszają proces starzenia, to czy są także te, które go spowalniają? Znacie je już? Badacie?
W ramach programu badań nad długowiecznością w naszym laboratorium testujemy m.in. różne leki z nowej grupy tzw. senolityków, które selektywnie eliminują komórki senescentne z organizmu. Doświadczenia na myszach wykazały, że te preparaty zmniejszają poziom komórek senescentnych w różnych tkankach – myszy żyją znacznie dłużej. Obecnie te leki są testowane także u ludzi. I są już wstępne badania, które mówią, że u ludzi, przy różnych chorobach, podawanie tych leków potrafi selektywnie eliminować komórki senescentne.
Czy to znaczy, że lek na długowieczność jest już blisko? Czy pokolenie 40-60-latków ma szansę się załapać na taką kurację?
Chciałbym bardzo móc panią zapewnić, że jest blisko. Przyznaję, że wiele badanych aspektów daje w badaniach na zwierzętach naprawdę dobre wyniki. Ale potrzeba czasu, by potwierdzić, czy różne testowane leki przedłużą życie u ludzi. Nie tylko na ile będą skuteczne, ale też czy nie będą powodować skutków ubocznych. Mam nadzieję, że niedługo będziemy już wpływać na przedłużanie życia u ludzi, ale trudno powiedzieć czy to będzie za pięć czy za 10 lat.
Nawet ponad połowę dłuższe życie w zdrowiu
A czy wiecie, o ile testowany przez was lek mógłby przedłużyć takie średnie trwanie życia u ludzi?
W naszych badaniach u myszy obserwujemy wydłużenie życia od 10 do nawet 30 procent. Taki wynik dla ludzi byłby bardzo istotny.
Często dostaję pytania, po co w ogóle zajmować się długowiecznością. Dlaczego zamiast wydawać pieniądze na coś, co trudno osiągnąć, nie skupić się na lepszym leczeniu nowotworów czy choroby Alzheimera.
Badania populacyjne wykazały, że nawet gdybyśmy mieli szansę wyleczenia wszystkich chorób układu krążenia i założyli, że od dzisiaj nikt na nie nie umrze, to jesteśmy w stanie przedłużyć oczekiwaną długość życia może o jakieś 3 proc. W przypadku nowotworów – gdyby ludzie przestali na nie chorować i umierać – podobnie uzyskalibyśmy życie dłuższe o 3 proc. Oczywiście wspaniale by było, że ludzie by nie chorowali na te choroby, ale ich wyeliminowanie generalnie dałoby niewielki uzysk w długości trwania życia dla całej populacji.
Natomiast jeżeli znajdziemy coś, co pozwoli nam przedłużyć życie w zdrowiu, powiedzmy o 20 lat, to znaczy też, że równocześnie przynajmniej odsuwamy czasie, a nawet eliminujemy choroby wieku starczego, które dziś często stanowią przyczynę śmierci.
Dzięki mutacji jednego genu myszy potrafią żyć o 40-60 proc. dłużej.
Ale jak? Skoro dziś umieramy na nowotwory i choroby serca, to co w procesie, o którym pan opowiada, spowoduje, że tak się już nie będzie działo?
Dzięki mutacji jednego genu nasze myszy długo żyjące potrafią żyć o 40-60 proc. dłużej niż tzw. kontrola, czyli inne myszy, które nie są poddawane zmianom. U tych myszy dłużej żyjących znacznie rzadziej dochodzi do wystąpienia chorób nowotworowych. A jeżeli nawet nowotwory występują, to znacznie później. Jeśli przeniesiemy to na życie ludzkie, to oznaczałoby, że nowotwory rozwijałyby się dopiero bardzo późno, nie w wieku lat 65, lecz np. 90. Do tego czasu organizm będzie chroniony. To zaś oznacza dłuższe życie w zdrowiu, bez ciężkich chorób.
Jeśli [wyniki badań] na myszach przeniesiemy na życie ludzkie, to oznaczałoby, że nowotwory rozwijałyby się dopiero bardzo późno, nie w wieku lat 65, lecz np. 90. Do tego czasu organizm będzie chroniony.
Wcześniej powiedział pan o efektach na poziomie przedłużenia życia o 30 proc., teraz aż o 60 proc. Z czego wynikają te różnice?
To kwestia różnych testowanych metod. Wcześniej mówiłem o interwencji farmakologicznej – u myszy sprawdzano działanie leków. W naszych badaniach testujemy zmiany na poziomie genetycznym i fizjologicznym. Inne laboratoria także testują te metody, ale mutacje, z którymi my pracujemy, dają najlepsze jak dotąd wyniki.
Lek na raka przez przypadek?
Czy preparaty, o których pan mówi, mogłyby być testowane także jako lek na raka?
Tak, oczywiście. Założenia są takie, że mogłyby być stosowane po przeprowadzeniu chemio- lub radioterapii, które eliminując komórki nowotworowe, sprzyjają niestety powstawaniu komórek senescentnych. Na razie to wymaga więcej badań.
Następnym etapem są badania kliniczne czy jeszcze na nie za wcześnie?
Badania kliniczne senolityków już trwają, z tym, że nie sprawdza się ich pod kątem ograniczania procesów starzenia, tylko testuje się ich skuteczność w zwalczaniu różnych chorób, w których, jak się przypuszcza, ten proces senescencji jest przyspieszony.
Jeżeli zaś chodzi o sam proces starzenia, to problemem w stosowaniu takich preparatów jest dziś nawet wyznaczenie punktu, kiedy należałoby zacząć je przyjmować. Kiedy zacząć opóźniać czy zmieniać pewne procesy, żeby to dało właściwe efekty, żeby nie wywołało skutków ubocznych? Który moment jest bezpieczny, jak długo brać takie preparaty, w jakich interwałach, w jakich dawkach? Gdy podajemy jakiś lek przez miesiąc czy dwa, możemy wychwycić jakiekolwiek minimalne skutki uboczne i odstawić preparat. Natomiast jeżeli chodzi o przedłużenie życia, to przecież będzie to wymagało przyjmowania leku prewencyjnie, że tak to nazwę, nawet przez kilka dekad. Nie wiemy dziś jeszcze, jak to może zadziałać na człowieka w długim czasie.
Skoro senolityki testuje się pod kątem leczenia różnych chorób, to może się okazać, że ich ostateczne przeznaczenie będzie jednak inne niż zakładane? Najbardziej znany na świecie przykład takiego farmaceutyku to viagra – miała leczyć choroby serca, a skończyło się na zupełnie innym zastosowaniu.
Może tak być, bardzo możliwe, że na niektóre choroby to bardzo dobrze zadziała, na niektóre nie. Może nigdy nie dojdziemy do tego, kiedy i jak należałoby to podawać wszystkim, ale może się okazać, że będzie to naprawdę fantastyczny lek przy schorzeniu, o którym teraz nie myślimy. Przy nowych preparatach to bardzo częste, ale także w dobrze znanych lekach naukowcy odkrywają innowacyjne zastosowania. W nowych badaniach nad metforminą, która jest znanym od dekad lekiem na cukrzycę typu drugiego, okazało się, że gryzoniom przedłuża ona życie. Czy będzie lekiem na długowieczność ludzi? Zobaczymy. W USA ruszyły na dość szeroką skalę badania kliniczne na osobach, które jeszcze nie mają cukrzycy – by sprawdzić, czy powtórzą się efekty osiągnięte na myszach.
To jak wiele preparatów bada się dziś na świecie równolegle po kątem wydłużenie życia?
Bardzo dużo. Badania nad długowiecznością stały się bardzo popularne.
Główne wnioski
- Badania nad starzeniem i kosmosem: Prof. Michał Masternak bada wpływ kosmosu na procesy starzenia, między innymi analizując dane pozyskiwane od astronautów. Jego badania na myszach oparte o ingerencję na poziomie genów wykazały wydłużenie życia nawet o 60% . Inne badania testujące leki, tzw. senolityki, wykazują efekty w postaci przedłużenia życia o 10 - 30%
- Wpływ mikrograwitacji na ludzi: Pobyt w kosmosie powoduje zmiany w organizmie, m.in. utratę masy mięśniowej, insulinooporność, zaburzenia wzroku i ciśnienia krwi. Prof. Masternak zbiera dane z prywatnych misji (np. Axiom, SpaceX), co zwiększa dostęp do próbek, umożliwia dokładniejsze badania i wzbogaca bazę badawczą.
- Długowieczność - kiedy: Senolityki testowane są już na ludziach w leczeniu wielu chorób, a ich zastosowanie w spowalnianiu starzenia wymaga dalszych badań. Prof. Masternak podkreśla, że przedłużenie życia może polegać na tym, że znacznie później ludzie zapadaliby na ciężkie choroby, jak nowotwory czy schorzenia serca, a dzięki temu znacznie dłużej żyliby w pełnym zdrowiu.
