Polski deep tech z globalnym sukcesem. Technologię XTPL wykorzysta chiński potentat
Po latach prac i wielomilionowych inwestycjach giełdowa spółka wdroży nanodruk w naprawie wyświetlaczy na przemysłową skalę. Kolejne umowy na horyzoncie.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Dlaczego pierwsze przemysłowe wdrożenie, po licznych umowach z ośrodkami naukowymi, jest dla XTPL tak ważne.
- Jak dużych nakładów czasu i pieniędzy wymagało dojście do tego etapu oraz dlaczego osiągnięcie podobnego sukcesu w Dolinie Krzemowej byłoby kilkakrotnie droższe.
- Z jakimi głównymi wyzwaniami mierzą się deep techy i czego potrzebuje rodzimy sektor, by odnosić więcej globalnych sukcesów.
Codziennie ktoś wpada na rewolucyjny pomysł, tylko że większość tych idei nie doczekuje się realizacji albo w najlepszym razie kończy na niszowym wykorzystaniu. Rewolucja zaczyna być możliwa, dopiero gdy globalny gracz postanawia wdrożyć nową technologię na szeroką skalę. To marzenie każdego deep techu – spółki rozwijającej unikatowe, trudne do odtworzenia rozwiązanie kluczowych problemów – ziściło się w tym roku w XTPL. Efekt? Wzrost giełdowej kapitalizacji o jedną czwartą do ponad 300 mln zł.
Pierwsze wdrożenie przemysłowe, następne tuż, tuż
Spółka otrzymała 3 stycznia pierwsze zamówienie wdrożenia na linii przemysłowej jej autorskiej technologii nanodruku. Pozwala ona nanosić specjalne materiały z dokładnością do 1 mikrometra (jedna milionowa metra), podczas gdy rynkowy standard jest wielokrotnie większy i mniej dokładny.
Sześć głowic drukujących UPD (Ultra Precise-Dispensing) trafi w tym półroczu do niewskazanego z nazwy „wiodącego producenta wyświetlaczy z Chin” notowanego na giełdzie w Shenzen, osiągającego kilkadziesiąt mld dolarów przychodów rocznie. Wykorzysta je on do napraw uszkodzeń w nowoczesnych płaskich wyświetlaczach o ultrawysokiej rozdzielczości.
– W 2021 r. po raz pierwszy nasza technologia została wykorzystana w pracach badawczo-rozwojowych [B+R – red.], a w 2025 r. pierwszy raz zostanie zastosowana na skalę przemysłową. To dla nas kamień milowy. Uwiarygadnia nasze rozwiązanie w oczach globalnych producentów zaawansowanej elektroniki i otwiera drzwi do znaczącego źródła przychodów – komentuje dr Filip Granek, prezes i założyciel XTPL.
Najważniejsze jest dla nas to, że jak dotąd nikt nie zrezygnował z naszej technologii
Podkreśla, że pierwsza umowa jest początkiem dłuższej współpracy, a równolegle spółka prowadzi osiem innych projektów przemysłowych – ich potencjał przy pełnym wdrożeniu szacuje na ok. 400 mln zł średniorocznych przychodów. Trzy z nich są na bardzo zaawansowanym etapie przed wdrożeniem. Teraz współpraca ma przyspieszyć.
– Wieloletnie testowanie technologii to w sektorze deep tech normalność. Podobnie jak brak gwarancji sukcesu i trudność przewidzenia, jak długo testy u naszych partnerów mogą potrwać. Nie wykluczamy jednak, że jeszcze w tym roku może zapaść decyzja o kolejnym wdrożeniu przemysłowym, a w 2026 r. następnych. Najważniejsze jest dla nas to, że jak dotąd nikt nie zrezygnował z naszej technologii. Cieszymy się coraz większym zaufaniem – zapewnia Filip Granek.
Warto wiedzieć
W połowie drogi
W ciągu trzech kwartałów 2024 r. przychody ze sprzedaży (bez uwzględnienia dotacji) XTPL spadły z 9,2 do 6,7 mln zł, a strata EBITDA wyniosła 14,5 mln zł. To konsekwencja intensywnego programu inwestycyjnego przyjętego w strategii – ok. 60 mln zł w latach 2023-2026.
– W tym roku spodziewamy się istotnego wzrostu sprzedaży przy zbliżonych kosztach operacyjnych, więc poprawimy rentowność. Podtrzymujemy plan osiągnięcia w 2026 r. dodatniego wyniku EBITDA i 100 mln zł komercyjnych przychodów. To dużo, bo mówimy o wzroście z 10 mln zł w 2022 r., i mało, ponieważ firmy dostarczające usługi i produkty w interesujących dla nas obszarach liczą sprzedaż w mld euro lub dolarach – mówi Filip Granek, prezes i założyciel XTPL.
Finansowanie planu inwestycyjnego, spółka w grudniu 2024 r. zabezpieczyła emisją akcji wartości 27,6 mln zł. Sprzedała je po 92 zł, czyli z 9,2-proc. dyskontem wobec miesięcznej średniej. Od 3 stycznia kurs przekracza 120 zł, czyli podobnie jak w październiku 2024 r., a wcześniej w lipcu. Do szczytu wynoszącego 234 zł jeszcze daleka droga.
– Nie sprzedaję akcji spółki, a wręcz je dokupuję, czego dowiodłem w ostatnich emisjach. Robię to z przekonania, że wciąż jesteśmy dopiero na początku drogi. Wraz z kolejnymi wdrożeniami będziemy zwiększać skalę i stawać się coraz zdrowszym fundamentalnie biznesem – mówi Filip Granek, drugi pod względem wielkości akcjonariusz XTPL (12,4 proc.).
Kluczowe wyjście z laboratoriów
Technologia spółki jest atrakcyjna dla producentów pod kątem opracowywania produktów nowej generacji, ale nie na obecnych liniach produkcyjnych. W związku z tym umowa jest częścią przygotowywania nowej, dużej inwestycji.
– Dostarczamy „serce” w postaci UPD do maszyny przemysłowej wielkości średniego pokoju, która może kosztować nawet ok. 1 milion euro. Średni koszt naszego komponentu nie przekracza 100 tys. euro, a trzeba uwzględnić też opłaty za zużywany tusz, części wymienne i wsparcie serwisowe, oferujemy to jako dodatkowe usługi – wyjaśnia Filip Granek.
Do tej pory nasza technologia była „nice to have” dla akademików i innowatorów. Teraz staje się potrzebna w obliczu m.in. ciągłego dążenia do miniaturyzacji wszelkiej elektroniki
Nawet największa innowacja nie ma wartości, dopóki ktoś nie postanowi jej wykorzystać. Demonstrator technologii w formie urządzenia Delta Printing System (DPS) XTPL dostarczył już wcześniej do ponad 30 instytucji i działów B+R klientów przemysłowych z Ameryki Płn., Azji i Europy, którzy wykorzystują je w opracowywaniu rozmaitych innowacji.
– Pierwszym wdrożeniem przemysłowym udowadniamy, że nasza technologia nadaje się do użytku nie tylko w dogodnych warunkach laboratoryjnych, ale też w trudnej rzeczywistości przemysłowej. To oznacza eliminację fundamentalnego ryzyka technologicznego. Kwestią otwartą pozostaje to, o jak dużej szansie biznesowej mówimy. Jestem przekonany, że o naprawdę dużej. Do tej pory nasza technologia była „nice to have” dla akademików i innowatorów. Teraz staje się potrzebna w obliczu m.in. ciągłego dążenia do miniaturyzacji wszelkiej elektroniki – mówi szef XTPL.
Między Chinami a USA
Spółka zdaje sobie sprawę, że ciągle musi myśleć o konkurencji i geopolityce. Jest przekonana, że w wyścigu technologicznym wyznacza kierunek i chce być dostawcą globalnym, bo przed technologią nie ma granic.
– Do pierwszego wdrożenia przemysłowego dojdzie w Chinach, gdzie na razie działamy przez dystrybutorów, ale rozważamy bezpośrednią obecność. Natomiast w 2024 r. otworzyliśmy centrum demonstracyjno-sprzedażowe w Bostonie i nasza działalność operacyjna w USA jest już rentowna – informuje Filip Granek.
W ostatnich latach USA, wraz z politycznymi sojusznikami, coraz bardziej próbują odcinać Chiny od najbardziej zaawansowanych technologii, szczególnie półprzewodnikowych. W odpowiedzi na to Chiny intensywnie się usamodzielniają dzięki silnemu zaangażowaniu państwa. Jak na tej arenie odnajduje się polska spółka?
– Dziś nikt nie oczekuje od nas, że będziemy dostarczać technologię wyłącznie Europie, USA czy Chinom, zwłaszcza że jak dotąd nie ma zastosowań dual-use [podwójnego przeznaczenia: cywilnego i wojskowego – red.]. Jeżeli takie ultimatum się pojawi, wówczas będziemy się tym martwić, ale nie chcemy wychodzić przed szereg. Naszą przewagą jest to, że nie stawiamy na jeden konkretny projekt i określony rynek – dywersyfikacja dobrze nas zabezpiecza. Chiński rynek jest bardzo innowacyjny, nowe technologie szybko się tam rozwijają. Dlatego to dobre miejsce dla takich rozwiązań jak nasze – mówi Filip Granek.
Zdaniem analityka
Jednoznaczny sukces
XTPL może być stawiany jako przykład polskiego deep techu, który odniósł sukces. Może to sprzyjać całemu rodzimemu sektorowi, niemniej w przypadku zaawansowanych technologii każdy przypadek trzeba rozpatrywać indywidualnie. Najważniejsze w ocenie potencjału deep techu jest m.in. zweryfikowanie potencjalnej konkurencji i możliwości zastosowania nowej technologii, a także oszacowanie szans jej wdrożenia na szeroką skalę oraz niezbędnych kosztów i czasu. Podobnych czynników można by wymieniać jeszcze wiele. W kontekście samej technologii trzeba koniecznie spróbować spojrzeć z perspektywy potencjalnego klienta końcowego, czy wartość z nowego rozwiązania będzie na tyle duża, by był on gotów zrezygnować z obecnych, już sprawdzonych.
Ogrom możliwości – od półprzewodników po obronność i kosmos
W tym roku minie 10 lat od rozpoczęcia działalności przez XTPL, a pomysł na opracowanie technologii nanodruku zrodził się w głowie Filipa Granka już wcześniej. Pierwotnie zakładał, z uwagi na swoje doświadczenie, wykorzystanie jej w produkcji ogniw słonecznych.
– Jednak w młodych spółkach technologicznych naturalne jest dokonywanie tzw. pivotów i dopasowywanie się do potrzeb rynku. Okazało się, że nasza technologia zdecydowanie lepiej niż w produkcji paneli fotowoltaicznych – gdzie powierzchnia jest duża, a koszt wytworzenia relatywnie niski – sprawdzi się w półprzewodnikach i wyświetlaczach o znacznie mniejszej powierzchni i wyższym koszcie produkcji. W pewnym sensie historia zatoczyła jednak koło, bo dziś innowatorzy korzystający z naszej technologii sami sygnalizują nam potencjał rozwoju w kierunku ogniw słonecznych, a także w innych obszarach – biosensorach, telekomunikacji, zabezpieczeniu antypodróbkowym, branży motoryzacyjnej, a nawet w zastosowaniach obronnych i kosmicznych – mówi przedsiębiorca.
Podkreśla, że naprawa uszkodzeń wyświetlaczy to dopiero pierwszy krok – kolejnym będzie sama produkcja. Równolegle firma przygotowuje wdrożenie w mikromontażu półprzewodników z partnerami z USA i Tajwanu, a także w wytwarzaniu nowoczesnych płytek PCB (kluczowego komponentu elektroniki). Chce zaszczepiać swoją technologię w kolejnych sektorach.
– Pracujemy nad kolejnymi produktami. Możliwe, że jeszcze w 2025 r. zrealizujemy pierwsze zamówienia na sprzedaż DPS+ – urządzeń do zastosowań wychodzących poza B+R, ale poprzedzających wdrożenie przemysłowe. A w dalszym horyzoncie widzimy duży potencjał w prowadzonych pracach nad multigłowicą, która będzie w stanie nanosić równolegle osiem różnych materiałów zamiast jednego. To znacząco poszerzy krąg zastosowań naszej technologii – zapowiada Filip Granek.
Zdaniem eksperta
Polskie deep techy potrzebują promocji
Rodzime deep techy przestały „wstydzić się” pochodzenia, które dotychczas nie uwiarygadniało jakości ich produktów. Wciąż brakuje jednak odpowiedniej promocji Polski jako marki kojarzonej z zaawansowanymi technologiami – zarówno kompleksowego planu, jak i finansowania. Dobrym zwiastunem jest zainaugurowanie w 2024 r. przez PARP [Polską Agencję Rozwoju Przedsiębiorczości – red.] programu promocji sektora elektroniki profesjonalnej, mikroelektroniki i fotoniki, a także zapowiedź opracowania krajowej strategii półprzewodnikowej. Efekty takich działań będą widoczne dopiero za kilka lat, ale warto je podejmować, bo wspomagają zarówno eksport polskich firm, jak i przyciąganie do kraju inwestycji zagranicznych. Nie możemy promować się wyłącznie dobrą lokalizacją oraz dostępnością nieruchomości. Musimy przekonać globalne koncerny, że znajdą u nas cały ekosystem deep tech zapewniający specjalistów, partnerów biznesowych i technologicznych oraz rozumiejące branżę instytucje publiczne.
Wyzwania deep techu: lata prac, miliony inwestycji
By doprowadzić do pierwszego przemysłowego wdrożenia, XTPL musiał zainwestować ok. 160 mln zł: 105 mln zł od inwestorów, 25 mln zł z krajowych i europejskich grantów oraz przeszło 30 mln zł z dotychczasowej sprzedaży produktów i usług.
– Zakładałem, że będzie wymagało to mniejszych nakładów czasu i pieniędzy. Jednak z pełnym przekonaniem uważam, że rozwinięcie tej technologii w Dolinie Krzemowej wymagałoby pewnie ok. 500 mln zł. Nie tylko z powodu niższych kosztów prowadzenia u nas działalności, ale ze względu na wydajność ekonomiczną – konieczność szybkiego konfrontowania wizji z realiami rynkowymi i podejmowania mądrych decyzji – wyjaśnia Filip Granek.
Z pełnym przekonaniem uważam, że rozwinięcie tej technologii w Dolinie Krzemowej wymagałoby pewnie ok. 500 mln zł
Jego zdaniem deep techy wyróżniają się tym, że nie rozwiązują wyłącznie z góry ściśle określonych problemów. Tworzą tzw. technologie platformowe, które mogą doprowadzić do przełomu w wielu różnych obszarach. Ich rozwój wiąże się przede wszystkim z dwoma wyzwaniami.
– Pierwsze z nich to często obserwowane wśród założycieli deep techów przesadne zamiłowanie do swojej technologii i przekonanie o jej konkretnym zastosowaniu. Tymczasem my wychodzimy z założenia, że trzeba mieć duże uszy i małe usta. Musimy regularnie konfrontować różne koncepcje z rynkiem, bo to jego przedstawiciele najlepiej widzą, w którym kierunku się rozwijają. Warto uważnie słuchać ich krytyki, zamiast iść na ślepo wytyczoną przez siebie ścieżką – twierdzi prezes XTPL.
Natomiast drugie wyzwanie to ograniczony dostęp do finansowania. Brak w Europie i Polsce licznych przykładów deep techów z naprawdę dużym, globalnym sukcesem utrudnia przekonywanie inwestorów, że warto pochylić się nad tego rodzaju projektem i... być cierpliwym.
– Jednak z drugiej strony jest to swego rodzaju hartujący przedsiębiorcę test – bolesny, ale pozwalający wyłonić technologie, które rzeczywiście powinny być rozwijane – uważa Filip Granek.
Główne wnioski
- XTPL udowadnia pierwszym wdrożeniem przemysłowym, że jego technologia nanodruku nadaje się do użytku nie tylko w dogodnych warunkach laboratoryjnych, ale też w trudnej rzeczywistości przemysłowej. To oznacza eliminację fundamentalnego ryzyka technologicznego i przybliża spółkę do kolejnych umów, które mają w dłuższej perspektywie zapewnić wielomilionowe przychody.
- Dekada prac i ok. 160 mln zł inwestycji – tyle wymagało dojście do pierwszego wdrożenia przemysłowego. Filip Granek spodziewał się pierwotnie, że wystarczą mniejsze nakłady. Jednak jego zdaniem rozwijając firmę w Dolinie Krzemowej, wymagałoby to zainwestowania ok. 500 mln zł. To konsekwencja nie tylko wyższych kosztów, ale też niższej efektywności wykorzystania kapitału.
- Ograniczanie się do z góry określonego zastosowania technologii i mały dostęp do zewnętrznego kapitału to zdaniem prezesa XTPL główne wyzwania dla deep techów.