Sprawdź relację:
Dzieje się!
Biznes Świat

Pomysły fiskalne Roberta Fico w ogniu krytyki

Słowacki rząd chce, w ramach pakietu konsolidacyjnego, wprowadzić podatek od transakcji finansowych. Liczy, że dzięki niemu tylko w 2025 r. budżet państwa wzbogaci się o 464 mln euro. Pomysł może jednak nie wypalić. Krytykują go bowiem eksperci i Europejski Bank Centralny.

Robert Fico, premier Słowacji.
Robert Fico, premier Słowacji. fot. PAP/EPA

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Jakie zastrzeżenia do słowackiego podatku od transakcji finansowych mają eksperci, a jakie EBC.
  2. Dlaczego analogiczny podatek od lat funkcjonuje na Węgrzech, a na Słowacji nie powinien.
  3. Jakie skutki dla budżetu państwa ma przynieść w przyszłym roku słowacki pakiet konsolidacyjny.

Rząd Roberta Fico chce w przyszłym roku wprowadzić wiele zmian podatkowych. Wszystko w ramach tzw. pakietu konsolidacyjnego. Zaplanował m.in. podniesienie stawek VAT: podstawowej z 20 proc., do 23 proc. oraz pierwszej obniżonej – z 10 proc., aż do 19 proc. O 1 pkt proc. miałby się też zwiększyć podatek dochodowy od osób prawnych. Wprowadzony będzie również nieznany tu wcześniej podatek od cukru. Kolejne novum stanowić ma podatek od transakcji finansowych firm (faktycznie zacznie obowiązywać od kwietnia 2025 r.). I właśnie ten ostatni spotkał się z ostrym sprzeciwem środowisk biznesowych oraz ekspertów.

Wbrew unijnym zasadom

„Przeciwnicy rozwiązania argumentują, że może ono być niezgodne z unijnymi przepisami, przede wszystkim tymi, które dotyczą swobodnego przepływu kapitału” – pisze portal peniaze.sk. Taki argument podnoszą m.in. przedstawiciele Międzynarodowego Stowarzyszenia Podatkowego (IFA). Przytaczają art. 63. Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej, który mówi jasno: „zakazane są wszelkie ograniczenia w przepływie kapitału między Państwami Członkowskimi oraz między Państwami Członkowskimi a państwami trzecimi”.

Silvia Hallová, partner w firmie Grant Thornton jest przekonana, że ustawę przyjęto bez zbadania jej zgodności z prawem europejskim. „Nowy podatek nie tylko nieproporcjonalnie dotknąłby firmy prowadzące działalność na Słowacji, ale także dyskryminowałby niektóre firmy i nałożyłby nieproporcjonalne obciążenia” – mówi ekspertka, której słowa cytuje dziennik Pravda.

Poważne obiekcje ma też Renáta Blahová, prezeska słowackiego oddziału IFA i partner BMB Partners Taxand. Uważa, że nowa danina może wpłynąć na transakcje słowackich przedsiębiorców posiadających rachunki za granicą. Jest to problematyczne z punktu widzenia prawa europejskiego.

„Skutkiem będzie bowiem wyższe opodatkowanie w przypadku rozliczeń transgranicznych kosztów” – mówi tej samej gazecie.

Słowacja to nie Węgry

Słowaccy eksperci podatkowi nie są odosobnieni w swej krytyce. Przed wprowadzeniem nowego podatku i ewentualnymi sankcjami, które mogą z tego wyniknąć ostrzega także Europejski Bank Centralny (EBC).

„EBC rozumie, że dotyczy to Narodowego Banku Słowacji (NBS). Ze stosowania przepisów ustawy wyłączonych jest szereg podmiotów prawa publicznego, ale nie jest wyłączony NBS. Ustawa dotyczy osób prawnych, w tym NBS. (…) EBC rozumie, że emisja banknotów przez NBS na rzecz instytucji kredytowych będzie podlegać podatkowi” – stwierdza Christine Lagarde, prezes EBC w wydanym oświadczeniu.

Jej niepokój wynika również z tego, że słowacki rząd wprowadza nowy podatek w sposób niezharmonizowany z innymi państwami członkowskimi. To może powodować zakłócenia na rynkach finansowych.

Tego typu podatek obowiązuje już co prawda, i to od ponad dekady na Węgrzech. Jednak sytuacja tego kraju jest inna niż Słowacji. Chodzi to, że Węgrzy mają własną walutę, a nie euro, i to daje im większą swobodę w ustalaniu zasad, także zasad fiskalnych. Słowacy na co dzień posługują się unijna walutą. To zobowiązuje ich do przestrzegania takich samych zasad, jakie obowiązują we wszystkich państwach strefy euro.

EBC krzywo patrzy

W oświadczeniu szefowej EBC czytamy również, że zakres i sformułowanie zwolnień z podatku dla NBS „może powodować niepewność prawną”. W tej sytuacji „EBC wzywa więc władze słowackie, by rozważyły przyznanie NBS ogólnego zwolnienia podatkowego”.

Przypomnijmy, że słowacki podatek od transakcji finansowych ma polegać na potrącaniu 0,4 proc. wartości każdej transakcji bezgotówkowej dokonywanej przez firmy (limit jednorazowo pobieranego podatku ustalono na 40 euro). Natomiast od wypłat gotówki z bankomatu będzie potrącane 0,8 proc. (bez górnego limitu), a za korzystanie z karty płatniczej – dwa euro rocznie.

Danina ma być rozliczana co miesiąc. Podatnik będzie miał obowiązek obliczyć wysokość podatku i przekazać właściwemu urzędowi skarbowemu. Elektroniczne powiadomienie o wysokości zobowiązania trzeba będzie złożyć do końca kolejnego miesiąca kalendarzowego.

W przypadku kart płatniczych okresem rozliczeniowym będzie rok kalendarzowy, w którym karta była używana.

Władze Słowacji wprowadzając nową daninę wzorują się na doświadczeniu rządu Victora Orbána. Wspomniany już węgierski podatek od transakcji finansowych (wprowadzony w 2013 r.) jest jeszcze bardziej rygorystyczny, niż ten planowany przez rząd Roberta Fico. Nad Balatonem stawka od transakcji bezgotówkowych wynosi tam 0,45 proc., a od gotówkowych – 0,9 proc.

Główne wnioski

  1. Nowy podatek od transakcji finansowych miał w przyszłym roku przynieść słowackiemu budżetowi 464 mln euro. Eksperci twierdzą jednak, że byłby złamaniem postanowień Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej.
  2. Zastrzeżenia do tego pomysłu zgłasza również Europejski Bank Centralny. Proponuje, aby rząd Roberta Fico wprowadził do ustawy zasadnicze zmiany.
  3. Słowacja wprowadza nowy podatek inspirując się rozwiązaniami węgierskimi. Tam, funkcjonuje on od ponad dekady. Jednak Węgry mają własną walutę, a na Słowacja funkcjonuje euro. To zobowiązuje.