Potrzebują coraz mniej, aby osiągnąć więcej. Raport Google'a o rosyjskiej dezinformacji
Polskie służby identyfikowały rosyjskie drony naruszające przestrzeń powietrzną, a w sieci ruszyła równoległa operacja. Google Threat Intelligence Group dokumentuje, że w kilka godzin po incydencie z 10 września trzy główne kampanie prorosyjskie zaczęły dezinformować Polaków i Europejczyków.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Jak rosyjska dezinformacja reaguje na wydarzenia geopolityczne.
- Jak wyglądają kampanie dezinformacyjne.
- Co radzą eksperci – jak budować odporność informacyjną wobec działań Rosji.
Raport amerykańskiego giganta technologicznego pokazuje, jak sprawnie działają rosyjskie struktury propagandowe, które są w gotowości, aby wejść do działania równolegle z wydarzeniami geopolitycznymi. 10 września mobilizacja aktorów dezinformacji była tak szybka, że wskazuje na wcześniejsze przygotowanie infrastruktury wpływu – gotowej do natychmiastowej reakcji.
Cztery cele jednej operacji
Google Threat Intelligence Group wyróżnił cztery główne cele rosyjskiej kampanii dezinformacyjnej związanej z incydentem dronowym. Pierwszym było promowanie pozytywnego wizerunku Rosji przez zaprzeczanie jej odpowiedzialności. Drugim – oskarżanie NATO i Zachodu o prowokację dla realizacji własnych celów politycznych.
Kolejne dwa cele dotyczyły bezpośrednio Polski i Ukrainy. Kreml dążył do podważenia zaufania Polaków do własnego rządu. Sugerował, że jego działania związane z incydentem i wojną w Ukrainie zagrażają stabilności kraju. Ostatni cel to osłabienie polskiego poparcia dla ukraińskiej polityki zagranicznej.
– Dezinformacja to broń wojenna Moskwy, która wykorzystuje wolność słowa w demokracjach – mówiła w mediach Katarzyna Chawryło z Ośrodka Studiów Wschodnich (OSW), ekspertka od rosyjskiej propagandy.
Jak podkreśla w swoim najnowszym raporcie "Urwać łeb hydrze: jak walczyć z rosyjską dezinformacją", machina propagandowa Kremla działa intensywnie zarówno w kraju, jak i za granicą, prowadząc działania skoordynowane przez różne instytucje państwowe, służby i media.
Portal „Kombat", Doppelgänger, NDP – znane twarze dezinformacji
Raport Google'a szczegółowo opisuje działania trzech głównych aktorów kampanii. Portal „Kombat", nazywany także „Pravda Network", to sieć domen udających niezależne media, która od 2024 r. systematycznie rozpowszechnia treści prorosyjskie. Po incydencie z dronami sieć opublikowała artykuły kwestionujące, czy drony w ogóle mogły pochodzić z Rosji. Twierdziła, że tego typu maszyny nie mają zasięgu pozwalającego dotrzeć do Polski.
Warto wiedzieć
Portal „Kombat" – globalna sieć dezinformacji
Portal „Kombat", znany także jako „Pravda Network", działa od 2024 r. jako sieć domen udających niezależne media. Każda domena kieruje treści do innego regionu geograficznego, ale wszystkie mają niemal identyczne cechy techniczne. Z czasem portal "Kombat" rozwinął nową infrastrukturę przez subdomeny pochodzące z jednej kontrolowanej przez operatorów domeny, aby rozszerzyć zasięg na Zachód i inne kraje świata.
Kolejny artykuł portalu "Kombat" twierdził, że polscy i bałtyccy urzędnicy celowo upolitycznili sprawę. Przedstawili ją jako zagrożenie dla NATO, aby udaremnić możliwe negocjacje między Rosją a USA w sprawie Ukrainy. Tekst sugerował, że filmy z dronami pokazywane w polskich mediach są sfałszowane.
— Treści profilowane były pod lokalny kontekst. Operacja wydaje się kontynuacją poprzednich działań. Jej celem prawdopodobnie było pogłębianie polaryzacji, stabilizowanie antyukraińskiej narracji w krajach europejskich czy osłabienie pomocy kierowanej do Ukrainy – komentował już rok temu Aleksy Szymkiewicz, koordynator projektów w Stowarzyszeniu Demagog.
Warto wiedzieć
Doppelgänger – fałszywe marki medialne w języku odbiorców
Kampania Doppelgänger polegała na uruchomieniu sieci marek medialnych celujących w Europę, USA i inne regiony. Każda strona ma określony profil tematyczny i regionalny oraz publikuje treści w języku docelowej grupy odbiorców. W przypadku incydentu z dronami wykorzystano m.in. polskojęzyczny "Polski Kompas" i niemieckojęzyczne "Deutsche Intelligenz".
Kampania Doppelgänger wykorzystała swoje fałszywe marki medialne do ataków w różnych językach. "Polski Kompas" opublikował materiał, twierdząc, że Polacy nie popierają polityki rządu wobec Ukrainy, która obciąża budżet i zagraża bezpieczeństwu obywateli. Z kolei niemiecki "Deutsche Intelligenz" przekonywał, że europejska reakcja na incydent jest przesadzona. Stanowi część kampanii zastraszania, która wciąga Europejczyków w konflikt z Rosją.

Polska od lat na celowniku Kremla
Jak wskazuje raport Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (PISM) opublikowany 18 września, rosyjskie narracje miały kilka kluczowych założeń. Rosyjskie władze konsekwentnie zaprzeczały celowemu skierowaniu dronów w polską przestrzeń powietrzną i oskarżały Polskę o "histeryczną reakcję".
Główny przekaz sugerował, że była to ukraińska prowokacja mająca wciągnąć Polskę i NATO w konflikt wojenny. Jego rozpowszechnianie miało nie tylko prowadzić do napięć w relacjach polsko-ukraińskich, lecz także zmobilizować prorosyjskie ruchy "antywojenne" w Europie.
"Rosyjskie media były przygotowane na ten incydent i działały w ramach skoordynowanej kampanii informacyjnej. Tempo przepływu informacji, spójność przekazu i czujne śledzenie źródeł zagranicznych wskazują, że od wczesnych godzin 10 września rosyjskie media intensywnie relacjonowały naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej przez drony" – pisali autorzy PISM w swojej analizie.
Według danych kolektywu Res Futura cytowanych przez PISM, 38 proc. wpisów odnoszących się do ataku dronów na Polskę przekonywało, że była to ukraińska prowokacja. Najpopularniejszy materiał wideo dotyczący rosyjskich dronów uzyskał na Facebooku ponad 100 tys. interakcji w ciągu dwóch dni od publikacji.
Europa w sieci rosyjskiej dezinformacji
Centrum Mieroszewskiego, instytucja zajmująca się krajami Europy Wschodniej, wielokrotnie ostrzegało przed skutkami rosyjskiej dezinformacji dla europejskich społeczeństw. Podczas konferencji "Fałszywe narracje, prawdziwe konsekwencje" eksperci z Polski, Ukrainy i Norwegii analizowali metody propagandy Kremla.
"Rosyjskie kampanie dezinformacyjne ewoluują wraz z technologią. Jeszcze dekadę temu były oparte głównie na tradycyjnych mediach i forach internetowych. Dziś do ich realizacji wykorzystuje się automatyzację, sztuczną inteligencję oraz skoordynowane sieci stron internetowych i kont w mediach społecznościowych" – wskazało Centrum Mieroszewskiego.
Skutki dezinformacji nie są abstrakcyjne. Kampanie podsycają konflikty wewnętrzne, wywołując niechęć wobec uchodźców i zmniejszając zaufanie do instytucji. Rosja prowadzi te działania długofalowo – nie są to pojedyncze fake newsy, ale kampanie trwające dekady, konsekwentnie zmieniające sposób myślenia społeczeństw.
Stowarzyszenie Demagog już we wrześniu 2024 r. opisywało akcję Doppelgänger wymierzoną w Polskę. Rosyjskie służby podszywały się pod "Politykę" i Polskie Radio. Publikowały teksty "Handlarze kryptowalut troszczą się o Polskę" czy "Unia Europejska zniszczy siebie i Polskę".
– Nie wiemy na pewno, w jakiej fazie jest ta rosyjska operacja. Być może niskie zasięgi, jakie zdobyła, świadczą nie tyle o naszej skuteczności w reagowaniu na fałszywe informacje, ile o tym, że jest ona ciągle w fazie testów i przygotowań – ostrzegał już wtedy Aleksy Szymkiewicz.
Odpowiedź państwa i długofalowe wyzwania
Ministerstwo Cyfryzacji już 10 września, równolegle z incydentem dronowym, zidentyfikowało wzmożoną aktywność dezinformacyjną prowadzoną przez rosyjskie i białoruskie służby. Polskie służby monitorowały przestrzeń informacyjną i pozostawały w kontakcie z platformami społecznościowymi. Nieprawdziwe narracje były identyfikowane i blokowane.
Ośrodek Analizy Dezinformacji NASK wyróżnił kluczowe linie narracyjne dezinformacji, w tym twierdzenia o "mistyfikacji uderzenia drona w dom w Wyrkach".
Mimo szybkiej i jednolitej reakcji instytucji publicznych i organizacji pozarządowych na dezinformację, zmanipulowane treści dotarły do licznej rzeszy odbiorców. Łączny zasięg treści dotyczących rzekomej ukraińskiej prowokacji obejmował między 8 a 14 września ponad 6 mld reakcji.
Jak pisze PISM, wysoka skuteczność oddziaływania rosyjskiej dezinformacji mimo niewykorzystania wszystkich środków wskazuje, że Rosja potrzebuje obecnie znacznie mniejszego zaangażowania, by osiągnąć efekty, które wcześniej wymagały dużo większych nakładów. Wynika to między innymi ze zmiany nastawienia części polskiego społeczeństwa do dalszego wspierania Ukrainy. Powodem jest także rosnąca obawa przed rozszerzeniem konfliktu na terytorium NATO.
Według OSW skuteczna odpowiedź na działania dezinformacyjne Rosji powinna być długofalowa, kompleksowa i adekwatna do generowanych zagrożeń. Nie wystarczy samo reagowanie – konieczne są kroki doraźne i długofalowe, których celem będzie aktywne oddziaływanie na Rosję w jej własnej przestrzeni medialnej.
"Należy spodziewać się dalszej intensyfikacji rosyjskich operacji informacyjnych i psychologicznych oraz ich łączenia z incydentami militarnymi przeciwko Polsce i innym państwom NATO i UE" – ostrzegał PISM.
Incydent z 10 września pokazał, że Polska stała się poligonem doświadczalnym dla rosyjskiej wojny hybrydowej. Dezinformacja jest w niej tak samo niebezpiecznym narzędziem jak drony naruszające przestrzeń powietrzną.
Polska coraz lepiej radzi sobie z dezinformacją
O dezinformacji rozmawiali eksperci w trakcie dyskusji "Żądło dezinformacji – jak wygląda sterowanie państwem i społeczeństwem?" na konferencji Cyber24Day. Ambasador Tomasz Chłoń, pełnomocnik ministra spraw zagranicznych ds. przeciwdziałania dezinformacji międzynarodowej, wskazywał, że Polska w ostatnich latach znacząco poprawiła swoje przygotowanie do walki z dezinformacją.
– Polska jest trochę lepiej przygotowana do przeciwdziałania dezinformacji. Mamy już cztery zasadnicze elementy tego systemu: strategię, instytucje, regulacje oraz współpracę międzynarodową – mówił Tomasz Chłoń.
Jak zaznaczył, nie wszystkie elementy strategii są formalnie spisane, ale „one już istnieją w głowach tych, którzy mają ją realizować”. Chłoń podkreślił też znaczenie współdziałania całego państwa i społeczeństwa.
„Każdy jest podatny na fake newsy”
Dr Klaudia Rosińska, medioznawczyni i pedagog, przekonywała, że żadna grupa społeczna nie jest odporna na manipulację informacyjną.
– Uważam, że każdy jest podatny na dezinformację w różnym zakresie. Seniorzy są bardziej narażeni na proste oszustwa czy phishing. Z kolei młodzież – na złożone przekazy historyczne czy emocjonalne. Natomiast radykalne grupy społeczne najłatwiej uderzyć narracjami wzbudzającymi gniew lub strach – mówiła podczas debaty Klaudia Rosińska.
Jako przykład podała, jak rosyjska propaganda po wybuchu wojny w Ukrainie „płynnie przeszła od tematów antyszczepionkowych do antyukraińskich”.
Dziennikarze na pierwszej linii frontu informacyjnego
Rosińska zaznaczyła, że media mają olbrzymi wpływ na emocje społeczne – i tym samym na odporność społeczeństwa wobec fałszywych treści.
– Odpowiedzialność dziennikarzy jest teraz elementem strategicznym bezpieczeństwa informacyjnego – mówiła Rosińska.
Dodała, że w sytuacjach kryzysowych – takich jak incydent dronowy w Polsce – część mediów „nakręca emocje, zamiast je tonować”.
Zwróciła uwagę, że samo ostrzeganie w komunikatach typu „bądźcie czujni, jest dezinformacja” nie wystarczy. Budzi to emocje, ale nie daje efektu prebunkingu.
– Musimy precyzyjnie wskazywać, jakiego typu fałszywych narracji się spodziewamy – mówiła Klaudia Rosińska.
Warto wiedzieć
Czym jest prebunking?
Nazwa ta pochodzi od angielskiego słowa debunk (obalić). Często jest on wymieniany w parze z debunkingiem, ale w odróżnieniu od niego prebunking ma działanie zapobiegawcze, czyli przeprowadza się go, zanim dezinformacyjna narracja zainfekuje środowisko odbiorcy.
To zbiór działań mających na celu zwiększenie umiejętności krytycznego myślenia wśród odbiorców, a także uświadomienie istnienia dezinformacji, technik stosowanych przez aktorów dezinformacji i ich rozpoznawania, a także reagowania na to negatywne zjawisko.
Fałszywe narracje po atakach dronowych
Inni uczestnicy dyskusji odwoływali się do przykładów realnych kampanii dezinformacyjnych.
Ekspert ds. bezpieczeństwa informacyjnego zauważył, że po incydencie z dronami „rosyjskie i białoruskie ośrodki wrzucały do naszej infosfery przekazy o rzekomych ukraińskich prowokacjach”.
– Mimo że wojsko zachowywało się profesjonalnie, wielu Polaków uwierzyło, że to Ukraina chciała nas wciągnąć do wojny – ujawnił jeden z analityków.
Dodał, że brak spójnego przekazu władz i polityków „potęgował chaos informacyjny”.
Kamil Basaj, prezes Fundacji Info OPS Polska, mówił o nowym etapie walki informacyjnej, gdzie przeciwnik „coraz częściej przeprowadza ataki algorytmiczne, oddziałując w sposób, w jaki media społecznościowe wyświetlają treści”.
– To już nie tylko propaganda w treści, ale też manipulowanie samym algorytmem widoczności” – tłumaczył Kamil Basaj.
Potrzeba penalizacji działań dezinformacyjnych
Dr Michał Marek z Fundacji Centrum Badań nad Współczesnym Środowiskiem Bezpieczeństwa zauważył, że tradycyjna edukacja i komunikacja strategiczna mogą nie wystarczyć.
– Nie widzę szansy, by klasycznymi metodami odbudować zaufanie społeczeństwa. Potrzebna jest penalizacja. Musimy wreszcie zdefiniować, kto jest agentem wpływu – mówił podczas dyskusji Michał Marek.
Według niego osoby współpracujące z rosyjskimi lub białoruskimi mediami dezinformacyjnymi powinny ponosić odpowiedzialność prawną.
– To nie chodzi o karanie obywateli, ale o postacie publiczne, które świadomie szerzą narracje wrogich państw – mówił Michał Marek.
Społeczeństwo w stanie permanentnego kryzysu informacyjnego
Basaj zaproponował, by państwo uznało, że „nasze środowisko informacyjne jest w permanentnym kryzysie”.
– I do tego musimy dostosować metody komunikacji. Od momentu incydentu do momentu, gdy mamy wiedzę, mija czas. W tym czasie trzeba profesjonalnie wypełniać próżnię informacyjną – apelował prezes Fundacji Info OPS Polska.
Paneliści zgodzili się, że kluczowa w walce z dezinformacją jest edukacja – od szkół podstawowych po media.
– Jeśli młody człowiek nie rozumie, jak działa algorytm przekazywania informacji, to będzie nim sterowany – zauważył rektor Akademii Leona Koźmińskiego prof. Grzegorz Mazurek podczas innego panelu.
Z kolei dr Aleksandra Gasztold z NASK-PIB wskazywała, że potrzebna jest „edukacja cyfrowa wszystkich grup społecznych – od seniorów po rodziców – oraz wielosektorowe partnerstwo państwa i biznesu”.
Ambasador Chłoń podsumował cały wątek dezinformacji.
– Nie wyeliminujemy wszystkich fake newsów. Chodzi o to, by zmniejszyć ich wpływ. To walka o odporność społeczną – powiedział ambasador.
W jego ocenie Polska – ucząc się na błędach kryzysów, jak incydent w Przewodowie – „zaczyna działać całościowo i skuteczniej niż wcześniej”.
Główne wnioski
- Rosja prowadzi skoordynowaną, wieloetapową wojnę informacyjną, której celem jest osłabienie poparcia dla Ukrainy i podważenie zaufania do polskich instytucji.
- Operacje takie jak Doppelgänger pokazują, że propaganda coraz częściej przejmuje lokalny język i kontekst, aby zyskać wiarygodność.
- Mimo rosnącej świadomości i szybszej reakcji służb skala oddziaływania dezinformacji pokazuje, że Polska wciąż musi wzmacniać odporność społeczną i systemowe reagowanie.