Pilne
Sprawdź relację:
Dzieje się!
Polityka Świat

Prof. Góralczyk: Tajemnica sukcesu Singapuru. Chińczycy chcą iść tą samą drogą

Skuteczny model singapurski wzięły sobie za wzór władze w Pekinie. Jeśli konsekwentnie utrzymają kurs, to zmienią układ sił na globie. Dlatego o Singapurze i stosowanych tam, unikatowych, a u nas „egzotycznych” rozwiązaniach warto wiedzieć zdecydowanie więcej. Maleńki kraj, u nas praktycznie nieznany, charakteryzują: trzeźwy realizm, pragmatyzm oraz merytokracja, czyli rządy światłych, dobrze przygotowanych i wykształconych elit - pisze prof. Bogdan Góralczyk, analityki XYZ.

Singapur, Ogrody nad Zatoką, Gardens by the Bay
Ogrody nad Zatoką (Gardens by the Bay) są wizytówką Singapuru. "Rosną" w nich superdrzewa, czyli metalowe futurystyczne konstrukcje, wysokie na 25-50 m i otoczone ogrodami, w których rośnie 160 tys. roślin. Umieszczone na superdrzewach baterie słoneczne produkują prąd. Drzewa gromadzą też deszczówkę. Fot.: Carola Frentzen/dpa Dostawca: PAP/DPA

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Na jakich trzech filarach opiera się ustrój polityczny Singapuru.
  2. Jak funkcjonuje gospodarka tego kraju.
  3. W jaki sposób Chiny chcą naśladować Singapur.

Niewiele większy od powierzchni Warszawy, położony niemal na antypodach Singapur w Polsce nie miał i nie ma szczęścia. Chociaż nazwę znamy, wiedzy o nim praktycznie nie mamy żadnej, a to wręcz błąd. To miasto-państwo, liczące niespełna 6 mln mieszkańców, w tym ponad 1,5 mln napływowych, jest bowiem jednym z najsprawniej działających, o ile nie najsprawniejszym w ogóle organizmem państwowym na globie.

Założony, a raczej wykluczony z Federacji Malajskiej (dzisiaj Malezji) 60 lat temu, w sierpniu 1965 r., ściśnięty między dwoma kolosami, Malezją i Indonezją, a w istocie USA i Chinami, dzisiaj drży w posadach. Dotychczas korzystał bowiem na równowadze i spokoju mocarstw. Z USA brał parasol bezpieczeństwa, a z Chin i całej Azji, a nawet świata – rynki i towary. Sam bowiem, jako dawna kolonia brytyjska położona na samym skraju arcyważnej arterii komunikacyjnej, czyli łączącej kontynenty Cieśniny Malakka, był nie tylko portem (rybackim) i miejscem przeładunkowym, ale przede wszystkim korzystał i do dziś funkcjonuje z handlu i usług. Ten pierwszy przekracza PKB ponad trzykrotnie, co jest rekordem świata, a drugie sięgają 75 proc. PKB. To na tych dwóch filarach stoi mechanizm gospodarczy tego organizmu, ale nie tylko.

Amerykanie doceniają, Polacy nie znają

Ojcem-założycielem państwa był Chińczyk z pochodzenia, ale urodzony już w Singapurze, wykształcony w Anglii prawnik Lee Kuan Yew (1923-2015). Najpierw walczył z brytyjskimi kolonizatorami. Potem chciał funkcjonować w ramach Federacji Malajskiej (sam płynnie mówił po malajsku, obok dialektu chińskiego i angielskiego; mandaryńskiego nauczył się dopiero jako osoba dorosła). Gdy go władze w Kuala Lumpur z tego organizmu wypchnęły, ze łzami w oczach ogłosił niepodległość. Potem natomiast zaczął kształtować rzeczywistość w kraju na swoją modłę. Wyszedł z chińskiego, konfucjańskiego etosu i „wartości azjatyckich”, w tym wartości kolegialnych miast indywidualnych. Przede wszystkim jednak – z politycznego realizmu i pragmatyzmu.

U nas praktycznie nieznany – po polsku mamy tylko jeden jego niewielki tom "Chiny, Stany Zjednoczone i świat w oczach wielkiego mistrza Lee Kuan Yewa" wydany w 2013 r. – przez dekady funkcjonowania (premierem był do 1990  r., a wpływy w rządzie zachował do roku 2011) zdobył sobie ogromne uznanie na świecie, w tym wśród amerykańskich i zachodnich elit. Nie jest żadnym przypadkiem, że Henry Kissinger w swojej ostatniej swej książce pt. "Przywództwo", właśnie u nas wydanej, napisał o nim, a byli wręcz w przyjaźni, jedno ze studiów o skutecznym rządzeniu, dołączając go do takich tuzów, jak Konrad Adenauer, Charles de Gaulle czy Margaret Thatcher.

Trzy filary

W jednej ze swoich, całkiem licznych, publikacji, Lee Kuan Yew krótko zdefiniował podstawowe zasady skutecznych rządów. Ograniczył je do zaledwie trzech wymogów: zdecydowanego i skutecznego przywództwa lub przywódcy, najlepiej wizjonera, a więc myślącego i patrzącego długofalowo. A do tego dodał przejrzystą, nieskorumpowaną i efektywną administrację oraz zdyscyplinowane, a najlepiej harmonijne, a nie skłócone ze sobą społeczeństwo. Tylko tyle i aż tyle.

Sam Lee Kuan Yew dał przykład skutecznego przywództwa. Wiedząc, jak mały organizm ma pod sobą, bo w Singapurze jest co prawda ceremonialny prezydent, ale cała władza leży w rękach premiera i szefa rządzącej nieprzerwanie Partii Akcji Ludowej, przede wszystkim zadbał o to, by nie zadzierać z wielkimi sąsiadami. Ale i tak miał z nimi kłopoty. Najpierw nie chcieli dostarczać szybko rozwijającemu się miastu-państwu piasku na nowe budowy. Potem, co było groźniejsze, odmówili nawet dostaw wody (20 lat przygotowywano system samowystarczalności pod tym względem, dziś funkcjonujący i skuteczny). To samo dotyczyło wielkich mocarstw. Lee zdobył sobie niebywałe uznanie w elitach USA. Występował nawet przed oboma Izbami Kongresu, a więc odniósł niemały sukces i podniósł prestiż tak małego państwa. Natomiast wtedy, gdy w siłę zaczęły rosnąć Chiny, umiejętnie ułożył się także z nimi i ich władzami.

Ponadto po tym, jak w początkach lat 70. minionego wieku byłą kolonię opuścił brytyjski garnizon wojskowy, wprowadził obowiązkową dwuletnią służbę wojskową (lub w policji czy siłach samoobrony) dla mężczyzn, którzy potem do wieku 50 lat stają na ćwiczenia. Co więcej, zbudował nawet flotę powietrzną, liczącą obecnie ok. 400 jednostek, z czego połowa to myśliwce. Albowiem, owszem, z sąsiadami się ułożył. Przypadki piasku i wody, nie mówiąc o potencjale, szczególnie Indonezji, zmuszały go jednak do ostrożności i budowy własnego systemu obronnego. Samoobrona to najlepsze antidotum, by nie zostać pochłoniętym niczym krewetka przez wieloryby.

Państwo rozwojowe

W stosunku do sąsiadów, a tym bardziej wielkich mocarstw Lee Kuan Yew trzymał się jednej, żelaznej zasady. Brzmi ona: prowadź dialog, ale zarazem buduj swój własny potencjał; dowierzaj, ale sprawdzaj. Podobnie zrobili jego następcy. Najpierw był to długoletni wicepremier w jego gabinecie Goh Chok Tong (1990-2004), a potem syn Lee Hsien Loong (2004-2024) .

Natomiast na scenie wewnętrznej Singapur zapożyczył wypracowany w Japonii jeszcze w latach 50. minionego stulecia model rozwojowy, zdefiniowany przez wybitnego amerykańskiego specjalistę od współczesnej Japonii, Chalmersa Johnsona jako „państwo rozwojowe (Developmental State). Jego istota sprowadza się do krótkiego wymogu: połączenia praw rynku z państwowym interwencjonizmem. Dlatego Singapur nie był u nas popularny ani za PRL, bo tam kapitalizm, ani tym bardziej po rozpadzie ZSRR, kiedy Amerykanie pod egidą systemu Bretton Woods, gwarantującego prymat amerykańskiego dolara jako waluty rezerwowej po II wojnie światowej, podyktowali światu fundamentalizm rynkowy, czyli zasadę: rządzi niewidzialna ręka rynku, co nazwano „konsensusem z Waszyngtonu”.

Ani Singapur, ani inne „azjatyckie tygrysy” gospodarcze (Korea Południowa czy Tajwan) tą dyktowaną przez Waszyngton drogą nie poszły. Postawiły na modernizację i już w latach 70. i 80. XX wieku nazywano je „nowymi państwami uprzemysłowionymi”. Przy czym każde z nich szło nieco inną ścieżką. Korea postawiła, niczym Japonia, na wspierane przez państwo, wywodzące się często z małych rodzinnych przedsięwzięć, dziś powiedzielibyśmy startupów, konglomeraty (czebole). Tajwan zaś postawił na małe i średnie przedsiębiorstwa. Singapur nie ma praktycznie żadnych zasobów, poza doskonałym, strategicznym położeniem. Postawił więc nie na własny przemysł, lecz usługi oraz handel i pośrednictwo. Dziś w tym kraju ma siedziby ponad 200 największych banków oraz ponad 4 tys. firm światowych lub transnarodowych.

Selekcja od dziecka

Zadziałało. Gdy Singapur się rodził, dochody na mieszkańca sięgały 600 dolarów amerykańskich, (nie singapurskich). Dzisiaj sięgają 85 tys. dolarów. Warunki osiągnięcia niebywałego sukcesu były jednak twarde i wymagające. Od początku istnienia państwa wprowadzono mechanizm poszukiwania (lub sprowadzania) talentów. Już od szkoły podstawowej przygląda się dzieciom, czy zdradzają jakieś zdolności lub umiejętności, nieważne, czy matematyczne, czy gry w ping ponga. Potem prowadzi się je indywidualną ścieżką. Natomiast w szkole średniej, gdy młodzież wkracza w dojrzałość, rozpoczyna się poszukiwanie talentów przywódczych.

Chcąc jednak wejść do decydującej o wszystkim centralnej administracji, trzeba przejść przez dwa wymagające egzaminy państwowe. Na szczeble decyzyjne w rządzącej partii oraz gabinecie przesłuchania prowadził sam Lee. Kishore Mahbubani, bodaj jedyny dobrze teraz znany, przynajmniej w kręgach strategów i geopolityków, mieszkaniec  Singapuru, pisze we właśnie wydanych pamiętnikach „Żyjąc w stuleciu Azji” (Living the Asian Century), jak na tym ostatecznym egzaminie oblał go właśnie Lee. Kishore Mahbubani był doświadczonym dyplomatą. Miał jednak nie tylko chwilami niewyparzony język, ale też samodzielne poglądy, a te miały być grupowe, a nie indywidualne.

Jak mieć sprawnych urzędników

Ponadto – to kolejna cecha Singapuru – niby są tam wybory, ale ciągle wygrywa ta sama partia. Państwo wyróżnia się jeszcze surowym ustawodawstwem (za narkotyki grozi nawet kara śmierci lub chłosta), przejrzystością reguł oraz nieskorumpowaną, za to wydajną i sprawną administracją.

Zbudowano ją za pomocą jednego mechanizmu, wprowadzonego już u progu istnienia państwa, w początkach lat 70. XX wieku: podniesiono uposażenia w administracji do poziomu 85 proc. średniej zarobków w sektorze prywatnym. Rezultat? Singapur znajduje się w czołówce najbardziej transparentnych, nieskorumpowanych organizmów na świecie, obok państw skandynawskich. Niebotyczne osiągnięcie jak na kulturę z dominacją chińską (75 proc. mieszkańców ma takie pochodzenie, 17 proc. to Indusi), przesiąkniętą korupcjogennym z natury zwyczajem przekazywania darów, w tym także kopertowych.

Jak unikać napięć

To prowadzi nas do trzeciego wymogu Lee – dyscypliny społecznej. Pierwszy zabieg dokonany w tym etnicznym i religijnym tyglu polegał na tym, że są tam aż cztery języki oficjalne: angielski chiński-mandaryński, malajski i tamilski, z preferencją dla pierwszego jako „neutralnego”. Drugie rozwiązanie: nawet w osiedlach mieszkaniowych wprowadzono etniczne kwoty, by – poza wyrazistymi, zachowanymi China Town i Little India – nie doprowadzać do niepotrzebnych napięć.

Zmniejszono je zresztą w jeszcze jeden, wyrazisty sposób. Zapewniono powszechny dostęp do kredytu i mieszkania. Sprawia to, że dziś jest to państwo z bodaj największym na świecie odsetkiem lokali własnościowych. Równolegle propagowano bowiem inny mechanizm: masz pracować i się dorabiać, a nie kontestować i kombinować. Ma być czysto na ulicach oraz w  świetnie funkcjonującej – i taniej – komunikacji publicznej. Ma być też czysto w życiu publicznym. Przy pomocy nie do końca wolnych mediów i kampanii rządowych uświadomiono wszystkim obywatelom, że podstawą wzrostu dobrobytu, o który należało stale walczyć, ma być spokój społeczny, a nawet harmonia. To też się udało, co jest niebywałym osiągnięciem jak na taką językową i etniczną wieżę Babel.           

Wzorzec dla Chin

W listopadzie 1978 r. do Singapuru wybrał się Deng Xiaoping. Dosłownie miesiąc później wprowadził Chińską Republikę Ludową, dotychczas autarkiczną i zapyziałą, na ścieżkę otwarcia na świat, transformacji i reform. Tak się zachwycił tym, co tam zobaczył i czego – w jego mniemaniu – dokonali Chińczycy z rodowodu, że wziął sobie Singapur za wzór. Komunista z przekonań, ale też pragmatyk do szpiku kości, znany z powiedzenia „nieważne, czy kot jest biały, czy czarny, jak łowi myszy, to jest dobry kot”, natychmiast przypadł do gustu trzeźwemu realiście i pragmatykowi, chociaż zarazem przekonanemu antykomuniście premierowi Lee. Kiedy ten ostatni udzielał pod koniec życia obszernych wywiadów grupie dziennikarzy z rodzimego dziennika „The  Strait Times”, pośród swoich wzorców politycznych wymienił tylko trzech: Charlesa de Gaulle’a, Winstona Churchilla i Deng Xiaopioga właśnie. Bardziej ideologicznego Xi Jinpinga już pewnie by do tego wybranego gremium nie zaliczył.

W efekcie Singapur już w początkach lat 80. wybudował w Chinach pod starym miastem Suzhou pierwszą strefę przemysłowo-technologiczną. Natomiast po roku 1992, gdy Deng Xiaoping przestał już tylko reformować tylko komunizm i socjalizm, włączył wielki organizm chiński w globalizację. Otwarcie odrzucił narzucany przez Amerykanów „konsensus z Waszyngtonu” na  rzecz – jak sam podkreślał – doświadczeń „czterech małych smoków”, od Singapuru poczynając. W tym czasie, jeszcze bardziej niż przed ponad dekadą, tysiące chińskich aparatczyków kierowano do Singapuru „po nauki”.

Czy się uda?

Czy wobec tego Chiny zamienią się w Wielki Singapur? Niewątpliwie chciałyby, nawet nie kryją takich zamierzeń i celów. Są jednak dwa zasadnicze mankamenty: Singapur to niewielkie miasto-państwo, a Chiny to kontynent. Niełatwo narzucić mu te same zasady, nawet jeśli się chce. A po drugie  i ważniejsze: Singapur zachował tradycje brytyjskie. Twardo trzyma się oraz egzekwuje zasady państwa prawa, tymczasem w Chinach dominuje – i to zdecydowanie – prawo partii. Toteż z przejrzystością i transparentnością – życia, choć nie nakazywanych reguł – jest tam o wiele gorzej. Niemniej nikt w ChRL, a nawet w Singapurze i w całym regionie nie ma wątpliwości, że Chiny próbują naśladować singapurski model państwa rozwojowego. Nie trzeba chyba dodawać, co by oznaczało, gdyby na tej ścieżce osiągnęły zamierzony sukces.

Główne wnioski

  1. Skuteczny model singapurski po 1992 r. wzięły sobie za wzór władze w Pekinie, czego nawet nie ukrywały. Po odejściu od wyrachowanego pragmatyzmu Deng Xiaopinga i jego bezpośrednich następców obecna administracja pod wodzą Xi Jinpinga ten cel zachowuje. Dodała jednak do niego sporo ideologii. A to każe stawiać kolejny znak zapytania: czy wielkim Chinom uda się podążyć ścieżką sukcesów maleńkiego Singapuru? Nie ma wątpliwości, że ChRL znalazła się na drodze ku modernizacji i efektywności. Jeśli władze w Pekinie ten kurs konsekwentnie utrzymają, to zmienią dokumentnie układ sił na globie. Dlatego o Singapurze i stosowanych tam, unikatowych, a u nas „egzotycznych” rozwiązaniach warto wiedzieć zdecydowanie więcej.
  2. Maleńki Singapur, u nas praktycznie nieznany, jest godny zainteresowania, bo dzieje się tam niemal dokładnie odwrotnie niż u nas. Charakteryzują ten ciekawy organizm: trzeźwy realizm, pragmatyzm oraz merytokracja, czyli rządy światłych, dobrze przygotowanych i wykształconych elit.
  3. Podstawowymi wyróżnikami tamtejszego, specyficznego systemu politycznego i modelu rozwojowego są demokracja sterowana odgórnie (w oczach wielu: autokracja), wszechobecna dyscyplina społeczna oraz polityczny realizm, pozbawiony wszelkich ideologicznych, religijnych czy mistycznych naleciałości (co w Azji jest niemałym osiągnięciem).