Pilne
Sprawdź relację:
Dzieje się!
Sport

Rekord w Katowicach. Jeszcze nigdy tylu kibiców nie oglądało meczu kobiecej Ekstraligi

Orlen Ekstraliga z przytupem zakończyła sezon. W świętujących tytuł mistrzyń Polski Katowicach ustanowiono ligowy rekord frekwencji. Poprzedni najlepszy wynik został przebity o 50 proc. Do widowni porównywalnej z tą w czołowych europejskich rozgrywkach droga jeszcze daleka, ale wzrost zainteresowania piłką kobiet w Polsce jest wyraźny. Może go przyspieszyć tegoroczne EURO, na którym pierwszy raz w historii zagra nasza reprezentacja.

Na zakończenie mistrzowskiego sezonu GKS Katowice pokonał Stomilanki Olsztyn 5:0. Fot. PAP/Michał Meissner

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Jak rekordowa frekwencja na meczu polskich piłkarek wygląda na tle innych państw.
  2. Ile wynosi telewizyjny rekord meczu kobiecej piłki w polskiej telewizji.
  3. W jaki sposób kluby męskiej Ekstraklasy mogłyby wspierać drużyny Ekstraligi kobiet?

4474 osoby z wysokości trybun oglądały w Katowicach starcie GKS-u ze Stomilankami Olsztyn. Katowiczanki już wcześniej zapewniły sobie drugi w historii tytuł mistrzyń kraju, więc po meczu zawodniczki i kibice wspólnie świętowali zdobycie mistrzostwa.

Ligowy rekord został znacząco przebity – poprzedni, ustanowiony rok temu w trakcie meczu Pogoni Szczecin ze Śląskiem Wrocław, wynosił 3057 kibiców. Oficjalnych danych na temat średniej frekwencji na meczach Ekstraligi nie ma, ale według regularnie śledzących rozgrywki dziennikarzy i kibiców, na co dzień oscyluje ona w granicach 200-300 widzów.

Rekordowa frekwencja to zasługa sportowego sukcesu zawodniczek GieKSy, ale i działań marketingowych klubu oraz zarządzającego nim miasta, które wykupiło reklamy w mediach. Mecz zorganizowano na otwartej kilka tygodni temu Arenie Katowice, gdzie do tej pory grali tylko piłkarze. Piłkarki swoje mecze rozgrywają na starym obiekcie przy ul. Bukowej.

Klub kusił kibiców nie tylko mistrzowską fetą, ale też możliwością spotkania piłkarzy ekstraklasowego GKS-u. Przygotowano też strefę zabaw dla dzieci, a z okazji sąsiadującego z meczem Dnia Matki pod stadionem zaparkował autobus, w którym panie mogły zrobić cytologię. Kiedy licznik sprzedanych wejściówek zbliżał się do dwóch tysięcy, klub zaczął mobilizować fanów wizją pobicia ligowego rekordu. I to się udało.

– Działacze GKS-u wykonali świetną pracę, żeby ten rekord ustanowić. Wokół stadionu przygotowano wiele wydarzeń towarzyszących, więc ludzie nie przyszli tylko na mecz. Natomiast na samym stadionie była świetna atmosfera. Pełne sektory na trybunie widocznej w telewizji. Cały mecz głośny doping. Atmosfera nie różniła się niczym od dobrego spotkania ligowego mężczyzn – mówi Michał Zawacki, komentujący mecze Ekstraligi w TVP Sport.

Mecz stał się pretekstem do wyjścia całych rodzin. Potwierdzają to przedstawione przez GKS statystyki: na trybunach mężczyzn było niewielu więcej niż kobiet. Ponad 1/4 widowni stanowiły dzieci przed 12. rokiem życia.

W Katowicach zanotowano najwyższą frekwencję w historii polskiej ligi, ale nie polskiej piłki kobiet. Ten należy do reprezentacji. Jesienią w Gdańsku 8449 kibiców oglądało mecz eliminacji mistrzostw Europy, w którym Polki mierzyły się z Rumunkami.

– Nie mieliśmy tu jeszcze 20 tys. widzów, tylko 8449, ale spokojnie – step by step, kibice zaczną przychodzić na nasze mecze i wierzę, że kiedyś 20 tys. się pojawi – komentowała wówczas selekcjonerka reprezentacji Polski Nina Patalon.

Miniwywiad

Rekordowa widownia na meczu reprezentacji jeszcze przed EURO?

Byłaś na meczu GKS-u ze Stomilankami, wcześniej obserwowałaś przygotowania do niego. Co zadecydowało o tej rekordowej frekwencji?

Klub i Urząd Miasta Katowice zrobiły dużo, żeby wypromować ten mecz. Myślę, że w Katowicach trudno było o osobę, która nie słyszała, że dziewczyny z GKS-u świętują w niedzielę mistrzostwo. Dopisała też pogoda. Do tego było mnóstwo wydarzeń towarzyszących, co przyciągało całe rodziny. Dzień po meczu rozmawiałam na targu z ludźmi, którzy piłką się nie interesują, a którzy jednak poszli na to spotkanie. I byli zachwyceni. Według podanych przez klub statystyk, na meczu było 43% kobiet. Dla porównania, dla meczu męskiego zespołu z Katowic panie stanowiły 17% widowni. Widać więc jak duży potencjał ma kobieca piłka właśnie wśród kobiet.

4,5 tysiąca widzów w Katowicach, sezon wcześniej 3 tysiące w Szczecinie. Ale poza tymi przypadkami nie jest tak dobrze.

Liczba osób chodzących na mecze kobiet właściwie nie zmieniła się od kiedy ja grałam w piłkę. Takie rekordowe wyniki cieszą, ale trzeba by zadbać, żeby nie były incydentalne. Dobrze by było, żeby z tej rekordowej widowni w Katowicach – wśród której połowa, a może więcej, była na meczu kobiet po raz pierwszy – w kolejnym sezonie regularnie chodziło na mecze 800-1000 osób. To byłby już dobry wynik. Jestem na meczach naszej ligi regularnie i widzę, że chociaż oglądalność telewizyjna jest niezła, to na stadiony przychodzi zwykle nie więcej niż 200-300 osób. A bywa, że jest ich tylko kilkadziesiąt.

Jak to zmienić?

To jest przede wszystkim praca promocyjna. Po stronie klubów, ale i samorządów, nawet jeśli nie są właścicielami klubów. Przykład Katowic dobrze to pokazuje. Ludzie mają dziś do wyboru multum możliwości spędzania czasu i rozrywki. Trzeba o nich walczyć. Do tego należy zadbać o stadion. Z tym jest u nas coraz lepiej, ale jeszcze nie wszędzie oczywistością są tak prozaiczne rzeczy jak toalety czy stoiska z jedzeniem.

Może w promocji mogłyby pomóc łączone klubów męskich i żeńskich w social mediach? W Ekstralidze grały teraz tylko kluby, mają zespoły również w Ekstraklasie i wszystkie mają osobne kanały komunikacji dla sekcji męskiej i żeńskiej.

Oddzielne konta w social mediach są standardem w całej Europie. Natomiast nic nie stoi na przeszkodzie, żeby profile drużyn męskich, które są dużo większe, udostępniały treści z sekcji żeńskiej. W Polsce widzimy, że nawet jeśli jakiś klub ma sekcję żeńską, to wcale albo prawie wcale nie wspomina o niej na swoim „głównym” koncie. A przecież to nie jest kwestia pieniędzy, których brakiem kluby często się zasłaniają, tylko chęci. I pewnie nastawienia, bo wielu zarządzających męskim futbolem jest negatywnie nastawiona do piłki kobiecej. Nie wiążą z nią planów, więc nie przejmują się jej promowaniem.

Mówisz o braku pieniędzy. Ile wynoszą budżety klubów Ekstraligi?

Oficjalnych danych nie ma, ale szacuję, że jeśli chce się realnie walczyć o mistrzostwo Polski, te trzy miliony złotych trzeba mieć.

Co w polskiej piłce kobiecej najbardziej zmieniło się od czasów, gdy sama grałaś w piłkę?

Pojawiły się możliwości gry w zagranicznych klubach – ścieżka wyjazdu znacznie się skróciła. Bardzo zmieniła się otoczka wokół reprezentacji, która dopiero co też pobiła rekord frekwencji na stadionie i oglądalności w telewizji. I sama telewizja, która zaczęła pokazywać kobiecą piłkę. Nawet jeśli na stadiony przychodzi nadal niewielu widzów, to zainteresowanie kobiecą piłką rośnie właśnie dzięki telewizji.

Rekordowa widownia na reprezentacji to na ten moment 8,5 tysiąca kibiców. Jak oceniasz ten wynik?

Słabo to wygląda, że nie poprawiliśmy go już po awansie naszej kadry na EURO, bo przecież były ku temu okazje. To oznacza, że sam awans nie wywołał skoku zainteresowania meczami kadry. Magia Ewa Pajor jest duża, ale trzeba jej pomóc. Brakuje mi odpowiednich działań ze strony PZPN-u. Chociażby takich, jakie ostatnio zrobił GKS Katowice. PZPN też był aktywny, zwłaszcza przy okazji meczów barażowych, ale gdy awans stał się faktem, mocno spuścił z tonu. Teraz znowu zaczął dbać o promocję i być może już we wtorek zobaczymy w Gdańsku wysoką frekwencję. Przydałoby się co najmniej 10 tysięcy i rekord. To byłoby godne pożegnanie dziewczyn przed wyjazdem na EURO.

Tak robią to najlepsi

Dzień przed rekordowym meczem w Katowicach rozgrywany w Lizbonie finał Ligi Mistrzyń (Barcelona z Ewą Pajor w składzie przegrała z Arsenal 0:1) obejrzało na żywo ponad 38 tys. kibiców. Granicę 50 tys. widzów łamano już w rozgrywkach ligowych w Hiszpanii, Meksyku i Anglii. Jednak w tych krajach kobiecy futbol znajduje się obecnie w zupełnie innym miejscu rozwoju.

W Hiszpanii w Liga F rywalizują marki dobrze znane fanom La Liga: FC Barcelona, Real Madryt, Atlético czy Valencia. Podobnie jest w Anglii, gdzie w ostatnich latach na podium Women's Super League stawały Chelsea, Arsenal, Manchester United i Manchester City. W zakończonym sezonie Ekstraligi wystąpiły tylko trzy drużyny mające zespoły także w męskiej Ekstraklasie. Poza GKS-em Katowice także Pogoń Szczecin i Śląsk Wrocław. Wiele ekstraklasowych ekip, jak chociażby Raków Częstochowa czy Jagiellonia Białystok, nie ma żeńskich drużyn.

– Chciałbym, żeby na etapie przyznawania licencji od klubów Ekstraklasy wymagano tworzenia sekcji żeńskiej. Jeśli jeszcze jej nie mają – niech będą zobowiązane do powołania jej w sezonie, którego dotyczy licencja. To nie musi od razu być sekcja wewnątrz klubu: może być jakaś filia, można dogadać się z istniejącym już żeńskim klubem z okolicy i nawiązać z nim współpracę. Kluby angielskiej Premier League mają taki obowiązek – mówi Michał Zawacki.

Taka polityka mogłaby ułatwić nie tylko pozyskiwanie sponsorów, ale też dotarcie do kibiców.

– Brakuje mi zaangażowania klubów męskich w promocję piłki kobiet. W Barcelonie na meczach piłkarek regularnie widywani są Yamal, Pedri czy Gavi. Na niedzielnym meczu w Katowicach było wielu piłkarzy GKS-u i trener Rafał Górak. A przecież w sobotę grali swój mecz w Gdańsku. Jednak w wielu przypadkach kluby męskie niespecjalnie zajmują się drużynami kobiecymi. Drużyna Lecha Poznań, która jest po części drużyną Uniwersytetu Adama Mickiewicza, awansowała właśnie do Ekstraklasy. Ponieważ w Poznaniu nie ma innego niż Enea Stadion obiektu do gry na tym poziomie, piłkarki będą musiały grać swoje mecze w podpoznańskich Plewiskach – tłumaczy Michał Zawacki.

Piłkarska Ekstraliga od kilku lat transmitowana jest przez TVP Sport. W każdej kolejce pokazywany jest jeden mecz. Tak będzie jeszcze co najmniej przez dwa sezony.

– W tym momencie mamy widownię na poziomie I ligi polskiej – mówi Michał Zawacki

Trzeba przy tym wziąć pod uwagę, że spotkania rozgrywane są najczęściej w godzinach okołopołudniowych, a więc „mniej piłkarskich”. Z drugiej strony, piłkarki nie muszą dzięki temu temu walczyć o uwagę z piłkarzami – mają poniekąd swoje pasmo.

Apetyt na rekordowe EURO

W tym sezonie polskie telewizje mocno postawiły na kobiecy futbol. Przede wszystkim za sprawą przejścia Ewy Pajor do FC Barcelony. Polsat Sport transmitował mecze Ligi Mistrzyń. TVP Sport pokazywała ligowe spotkania Barcelony, w której składzie jest także Emilia Szymczak. Transmitowany na TVP 2 mecz Barcy z Realem Madryt oglądało 291 tys. osób.

Coraz lepszą oglądalność notują mecze reprezentacji Polski. Ich pierwsze mecze eliminacji do tegorocznego EURO oglądało 65 i 85 tys. widzów. Decydujące o awansie na turniej barażowe spotkania z Austrią przyciągnęły kolejno 248 i 333 tys. oglądających. Ten ostatni wynik to bezwzględny rekord oglądalności kobiecej piłki w Polsce.

– W kulminacyjnym momencie transmisji, w końcówce, gdy Ewa Pajor zdobyła zwycięskiego gola, to było ponad 600 tys. osób – mówił Jakub Kwiatkowski w podcaście „Sport to pieniądz”.

Dyrektor TVP Sport liczy na pobicie tych wyników w trakcie samego EURO, gdzie Polki zagrają po raz pierwszy w historii.

– Mecze Polek będą na pewno transmitowane na antenach głównych. Rekord będzie pobity na pewno, zwłaszcza że pierwszy mecz Polki zagrają z Niemkami. Jest historyczna rywalizacja między naszymi krajami, niezależnie od tego, w co gramy. Myślę, że należy spodziewać się dużej widowni – mówił Jakub Kwiatkowski.

Tegoroczne mistrzostwa Europy kobiet zostaną rozegrane w Szwajcarii. Poza Niemkami w fazie grupowej Polki zagrają także z Danią i Szwecją.

Główne wnioski

  1. Rekordowa frekwencja na meczu GKS-u Katowice była możliwa m.in. dzięki szeroko zakrojonym działaniom marketingowym klubu.
  2. Zainteresowanie kobiecą piłką rośnie, m.in. za sprawą dobrej gry Ewy Pajor w FC Barcelonie. Widać to po wynikach oglądalności meczów Barcelony i polskiej reprezentacji.
  3. W Polsce brakuje żeńskich sekcji w ekstraklasowych klubach żeńskich. W Anglii czy Hiszpanii takie drużyny są standardem.