Roboty. Kolejny front wyścigu Chin z USA
Światowa Konferencja Robotów w Pekinie pokazała jedno. O ile maszyny są coraz bardziej rozwinięte i mogą "pracować" w firmach, o tyle wciąż jeszcze nie nadają się do domowego użytku. Roboty stają się też kolejnym frontem technologicznego wyścigu między Chinami a USA.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Kto prowadzi w technologicznym wyścigu tworzenia robotów.
- Z czym roboty sobie radzą, a czego jeszcze nie potrafią.
- Kiedy roboty będą w stanie zastąpić ludzi.
Na konferencji w Pekinie roboty pokazywały swoje zwyczajowe sztuczki. Walczyły na pięści, podawały popcorn, a nawet grały w meczu piłki nożnej. Wszyscy ludzcy uczestnicy imprezy przekonują jednak, że nie ma mowy o żadnym technicznym przełomie.
O ile udało się poprawić wygląd i umiejętności manualne, to wciąż jednak maszyny mają problemy z oceną w czasie rzeczywistym swojego otoczenia i odpowiedniego reagowania. Potrafią tylko korzystać z wyuczonych algorytmów, a gdy pojawia się coś nowego, nie wiedzą, jak się do tego dostosować. To jedna z tych przyczyn, dlaczego wciąż nie ma mowy o realizacji wizji domowych robotów z filmów SF.
Światowa Konferencja Robotów 2025 to 10-ta odsłona tej imprezy. Jak podają chińskie media, zbierają się na niej producenci robotów z całego świata, firmy zajmujące się AI i ewentualni kupcy maszyn. W tym roku uczestniczyło w niej ponad 200 przedsiębiorstw z całego świata. Przedstawiono na niej ponad 100 nowych produktów (prawie dwa razy tyle, co rok temu).
W centrum tegorocznej edycji konferencji znalazły się roboty humanoidalne. Takie produkty miało ponad 50 wytwórców z całego świata.
Roboty wciąż dalekie od ideału
Jak tłumaczą analitycy, roboty nie są nawet obecnie w stanie porządnie posłać łóżka. Nie dają też sobie rady choćby z grami planszowymi. CNBC relacjonowało, że widać to było na konferencji podczas gry w madżonga. Mimo że nie jest to gra na czas, maszyny myliły kostki, łamały zasady gry, a ich ruchy były powolne. To samo widać było podczas meczu piłki nożnej – maszyny grały tak, że ograłyby je nawet kluby polskiej Ekstraklasy.
– Kiedy roboty będą w stanie wykonywać 80 proc. prac fizycznych człowieka? Dopiero za kilka dekad – tłumaczy Jay Huang z firmy analitycznej Bernstein.
Do tego na razie nie ma co liczyć na to, że nie odróżnimy ludzi od robotów. Maszyny przypominają bowiem te z filmów SF z lat 60. „Ludzkie” androidy dopiero są w planach – tak jak zapowiada chińska firma EX Robots, która przygotowuje robota wyglądającego prawie jak kobieta. Ta sama firma przygotowała też robota w kształcie konia, który niczym nie różni się od żywego zwierzęcia.
Kiedy roboty będą w stanie wykonywać 80 proc. prac fizycznych człowieka? Dopiero za kilka dekad.
Skąd te problemy? Jak tłumaczy Bob Chen, ekonomista z szanghajskiej firmy FG Venture, przede wszystkim zbyt słabe są modele AI. Roboty potrzebują bowiem danych ze wszystkich sensorów – od czujników dotyku po słuch – by móc funkcjonować w świecie rzeczywistym. Dlatego same duże modele językowe nie są w stanie zagwarantować ich prawidłowego działania. To, co sprawdza się w wirtualnych asystentach głosowych czy agentach AI, to za mało dla prawdziwej maszyny.
Jest jeszcze za mało robotów na świecie, by zbierały dane i uczyły inne maszyny na swoich przykładach. Stąd w Chinach tworzone są „fabryki danych”, w których takie informacje są gromadzone, by przekazać je dalej.
USA kontra Chiny – technologiczny wyścig o roboty
Okazuje się też, że roboty to kolejny front rywalizacji między USA a Chinami. Chińskie firmy działają tak, jak w przypadku samochodów elektrycznych czy autonomicznych – stawiają na prostsze, tańsze i łatwiejsze do produkcji maszyny. Tymczasem Amerykanie chcą wyprodukować „wszystkomającego” robota i na razie ten wyścig przegrywają.
Owszem, Tesla stawia na projekt Optimus, czyli humanoidalnego robota, którego powstawać ma 5 tys. sztuk rocznie w cenie 30 tys. dolarów (ok. 110 tys. zł). Elon Musk pokazał już trzecią generację prototypu. Maszyna teoretycznie potrafi wykonywać zadania domowe, okazało się jednak, że prezentacja była lekkim oszustwem. Tesla nie poinformowała bowiem, że roboty, które zademonstrowano, były zdalnie sterowane. Do tego eksperci nie wierzą, że maszyna będzie w stanie robić to wszystko, co obiecał Musk. W 2022 r. na antenie Deutsche Welle komentatorzy nazwali tego robota „kompletną ściemą”.
Z kolei Chiny oferują już roboty, które potrafią wykonać większość zadań Optimusa od ręki i taniej. Tak jak w przypadku e-samochodów, chińskie firmy starają się sprzedawać tanio, nawet poniżej kosztów produkcji, byle tylko wyprzedzić konkurencję. I tak najtańsze modele można już zamówić przez internet za 39 tys. juanów (ok. 20 tys. zł), a najdroższe – radzące sobie z bardziej zaawansowanymi zadaniami – mogą kosztować nawet powyżej 500 tys. juanów (ok. 252 tys. zł). Nic więc dziwnego, że tylko w 2024 r. rynek robotów w Chinach wart był około 47 mld dolarów, a do 2028 r. jego wartość przekroczy 108 mld, rosnąc o 23 proc. rocznie.
Pod Pekinem powstał też pierwszy sklep z robotami, przypominający salony samochodowe. Można tam kupić produkty wielu chińskich firm i sprawdzić, jak radzą sobie z funkcjami, których potrzebujemy. Jest to jednocześnie centrum serwisowe oraz sklep z częściami zamiennymi. I takich salonów ma powstać w Państwie Środka więcej.
Przewagę chińskiej stronie zapewniają też taryfy wprowadzone przez Donalda Trumpa. Amerykańskie firmy potrzebują chińskiej elektroniki, by konstruować roboty, a cła mocno podnoszą koszty produkcji, przez co firmy z USA stają na starcie na przegranej pozycji. Z kolei Europa, jak zauważa agencja Xinhua, stawia się poza wyścigiem, wymyślając coraz to nowe reguły dotyczące sztucznej inteligencji i robotyki, które hamują rozwój europejskich firm.
Roboty trafiają do fabryk
O ile roboty nie są jeszcze gotowe, by stać się czymś, co potrafi ugotować i posprzątać nasz dom, albo być nianią czy opiekunką dla zwierząt, a o myślących i czujących androidach, które staną się naszymi partnerami emocjonalnymi, możemy na razie zapomnieć – to jednak jest sektor, w którym roboty radzą sobie świetnie: produkcja przemysłowa.
Jak tłumaczy Arthur Kroeber, założyciel firmy badawczej Gavekal Dragonomics, Pekinowi udało się bowiem połączyć roboty przemysłowe ze sztuczną inteligencją. Jego zdaniem w ciągu dwóch lat te fabryki przebiją efektywnością zachodnie przedsiębiorstwa. Wyszkolenie maszyn, by wybierały najbardziej efektywne ścieżki i przyspieszały swoje działania, wymaga albo budowy nowych hal przystosowanych specjalnie pod roboty, albo też wielu godzin szkoleń.
Główne wnioski
- Techniczne ograniczenia robotów – mimo efektownych pokazów w Pekinie, maszyny nadal opierają się na wyuczonych algorytmach, słabo reagują na nowe sytuacje i nie dorównują ludziom w prostych zadaniach.
- Wyścig USA-Chiny – Chiny stawiają na tanie i proste konstrukcje, masowo wprowadzane na rynek, podczas gdy USA próbują stworzyć „uniwersalnego” robota. Z kolei Europa sama eliminuje się z wyścigu przez regulacje, utrudniające rozwój AI.
- Przemysł jako wyjątek – największe sukcesy roboty osiągają w produkcji przemysłowej. Chińskie koncerny mogą dzięki nim uzyskać przewagę na efektywności.
