Prof. Góralczyk: Roller-coaster, czyli sztuka robienia interesów Donalda Trumpa
Donald Trump jest jeszcze na samym progu swej kadencji; nie wiadomo, ile jeszcze razy wstanie rano – i ponownie odwróci decyzje wcześniej ogłoszone. A tego ani rynki, ani giełdy, ani biznes, ani partnerzy zagraniczni USA nie chcą i nie lubią, bo każdy lubi wiedzieć, na czym stoi. Światowe rynki wprowadzono w turbulencje. To jest najkrótsze podsumowanie pierwszego kwartału rządów tej administracji.


Z tego artykułu dowiesz się…
- Co się może wydarzyć przez 90 dni zawieszenia ceł?
- Jak opublikowana w Chinach Biała Księga ocenia pierwszą wojnę handlową USA z Chinami.
- Jakie środki mogą przedsięwziąć Chiny.
Donald Trump bezustannie zaskakuje. Kto przed jego drugą kadencją mógł przewidzieć, że będzie miał roszczenia do Kanady, Grenlandii, Panamy czy nawet Zatoki Meksykańskiej? Raczej nikt. Podobnie jest w przypadku rozpętanej przez niego wojny celnej i handlowej. 2 kwietnia z wielką oprawą medialną wprowadził dodatkowe cła na ponad 180 podmiotów (nawet na pingwiny, chociaż nie na Rosjan, zauważają złośliwcy). Dokładnie po tygodniu odwołuje je, a raczej zawiesza na kwartał. Równocześnie eskaluje konflikt z Chinami, które się mu najostrzej przeciwstawiły, dosłownie w ciągu dwóch dni ponosząc cła najpierw do 104 a potem 125 procent.
Niepewność
Czy jest w tym jakakolwiek logika i czy to jeszcze „sztuka robienia interesów” (The Art of the Deal), jak brzmiał tytuł książki Trumpa sprzed lat. Czy jest to raczej teatr lub „cyrk”, o czym mówią i piszą już nawet całkiem poważni analitycy i obserwatorzy. A kto da gwarancję, że przez te 90 dni „zawieszenia” cokolwiek się załatwi i rozwiąże? Wydaje się jednak, że ani etykietowanie amerykańskiego prezydenta, ani psychologizowanie, co uprawia wielu (że Trump jest narcystyczny, chyba nikt nie wątpi), nie jest w tej – wprost dramatyczniej – sytuacji dobrym i słusznym podejściem.
Sprawy stały się naprawdę poważne, a dokąd to wszystko doprowadzi? Ponownie: nikt nie wie, bodaj z samym Donaldem Trumpem włącznie. Albowiem mechanizmy włączono: wojnę, na razie celną, ale szybko się zamieniającą w handlową, a więc z użyciem także innych środków, także pozataryfowych, postawiono na porządku dnia. Wywołało to – ze względu na skalę proponowanych przedsięwzięć – zdumienie, niedowierzanie, niepewność w politycznych i biznesowych kręgach, a na giełdach spadki, jeśli nie panikę.
Do końca nie wiadomo, jak wyliczono nakładane cła, a potem je zawieszono. Jesteśmy zdani na spekulacje, bowiem w oficjalne enuncjacje prezydenta i jego otoczenia nie bardzo kto wierzy. Jedno się bowiem Trumpowi udało: mocno podważył zaufanie i wizerunek USA jako wiarygodnego partnera. Te 90 dni to może być raczej czas na inną wojnę – podjazdową i zakulisowe targi: kto da więcej, kto ustąpi, kto będzie amerykańskiemu prezydentowi lizał – wiadomo co, bo to publicznie powiedział. Ale napięcie, podejrzliwość, niepewność i niejasność jak najbardziej pozostaną na agendzie. Na całym świecie, mimo że w centrum uwagi znajdą się teraz relacje amerykańsko-chińskie.
Hardzi Chińczycy
Chińczycy bowiem postawili się twardo i trzymają się konsekwentnie formuły ukutej jeszcze 21 marca 2021 r. Były szef dyplomacji Yang Jiechi podczas spotkania z delegacją amerykańską na Alasce stwierdził, że Stany Zjednoczone nie reprezentują świata i światowej opinii publicznej. Nie „mogą też narzucać swego stanowiska innym z pozycji siły”. Niemal dosłownie powtórzył tę argumentację, wzmacniając jeszcze retorykę w artykule redakcyjnym dziennik „Global Times” 10 kwietnia.
“Polityka amerykańskiego unilateralizmu jest nie tylko brutalnym naruszeniem prawa rozwojowych innych narodów. Jest także postawą egoistyczną i krótkowzroczną, za co przyjdzie im zapłacić” – napisał Yang Jiechi.
Niezależnie od tej postawy, oporu i kontestacji, dyktowanej względami wewnętrznymi w ChRL, dokładnie w tym samym dniu, gdy administracja amerykańska podniosła Chinom cła do 84 proc., czyli 9 kwietnia, chiński rząd wydał specjalną „Białą Księgę” poświęconą kluczowym zagadnieniom w dwustronnych relacjach w sferze gospodarczej i handlowej. Pokazano w niej wyraźnie, iż pierwsza wojna handlowa z nimi, zresztą nigdy nie odwołana, wszczęta w marcu 2018 r. za pierwszej kadencji Trumpa, wcale nie była tak skuteczna i korzystna dla USA, jak się spodziewano. Albowiem ujemne saldo amerykańskie w handlu z ChRL nadal jest wysokie, i wynosiło (to dane amerykańskie, nie z tej Księgi, w mld USD): 382 w 2022, 279 w 2023 i 295,4 w 2024 roku.
Co się komu opłaca
Natomiast Amerykańsko-Chińska Rada Biznesu właśnie opublikowała raport, z którego wynika, iż w wyniku wprowadzenia tamtych ceł i wojny handlowej Amerykanie stracili aż 245 tys. miejsc pracy. Przesłanie płynące z tej publikacji jest dość wyraźne. Wojnę handlową łatwo zacząć, ale później trudno ją kontrolować, a można też spodziewać się rożnych efektów ubocznych.
Jedyne, co USA w tych konfrontacyjnych ramach dotychczas osiągnęły, to praktyczne zatamowanie wszelkich chińskich inwestycji na swoim terenie. Natomiast teraz wielkie pytanie brzmi: co z ogromnymi interesami Elona Muska i innych big techów na terenie Chin? Pohamują inkwizytorskie zapędy prezydenta Trumpa, co zresztą Musk już próbował robić?
Na razie wygląda na to, że to te ujemne salda dyktowały Trumpowi – ponoć za poduszczeniem jastrzębiego wobec Chin doradcy Petera Navarro – nakładanie wyższych ceł na państwa i podmioty, z którymi USA mają największy ujemny bilans handlowy. Należą do nich Chiny, UE, Meksyk i Wietnam. Nieważne były wszelkie inne argumentacje, jak chociażby to, że Wietnam w ostatnich latach mocno postawił na współpracę właśnie z USA, szukając przeciwwagi wobec potężnych Chin rosnących w sąsiedztwie.
Wojna handlowa, nie tylko celna
Jednakże widać już wyraźnie, że w oczach Chińczyków, a poniekąd całego świata, to nie tylko o cła i handel tutaj chodzi. Paleta możliwych do zastosowania rozwiązań jest bowiem wręcz nieograniczona. Chińczycy już zastosowali kilka. 10 kwietnia tamtejsze Ministerstwo Handlu wprowadziło zakaz eksportowy dla kolejnych amerykańskich firm, głównie technologicznych (m.in. Sierra Nevada, Cyberlux, Edge, Hudson Technologies). A kilka dni wcześniej sięgnięto po broń naprawdę poważną, czyli zakaz eksportu – tak ważnych w nowoczesnych technologiach – pierwiastków ziem rzadkich, o które, jak wiadomo, prezydent Trump mocno zabiega, czy to na obszarze Ukrainy, czy Grenlandii. Chińczycy wstrzymali eksport ośmiu z kilkunastu takich pierwiastków.
Czy pójdą dalej i sięgną po swoje zasoby szacowanych na 3,2 biliona USD rezerw walutowych, w znacznym stopniu gwarantowanych amerykańskimi papierami wartościowymi i denominowanych w dolarach? Czy, innymi słowy, nie rozpocznie się przy tej okazji próba osłabienia amerykańskiego dolara jako waluty rezerwowej, którą to propozycję już w ubiegłym roku podczas szczytu ugrupowania BRICS+ w Kazaniu proponowali Rosjanie?
Rosja, Ukraina i Chiny
No i właśnie Rosjanie, co tak ważne także dla nas. Cła i taryfy tak bardzo przysłoniły nam obraz, że niemal zapomnieliśmy o Ukrainie, którą Rosjanie, wbrew intencjom Trumpa, nadal konsekwentnie bombardują i niszczą. Czy dojdzie przynajmniej do rozejmu, bo jakikolwiek traktat pokojowy to śpiew przyszłości? Jak w wielu dzisiaj kwestiach, nie wiadomo. Wiadomo, iż wtedy, gdy Donald Trump ogłaszał wojnę celną, w Moskwie przebywał obecny szef dyplomacji chińskiej Wang Yi. Podpisał z Siergiejem Ławrowem kolejne długoterminowe porozumienia dwustronne. Przy okazji podano, że Xi Jinping będzie gościem honorowym na uroczystościach w Moskwie z okazji 80. rocznicy zakończenia II wojny światowej. Tym samym wszelkie spekulacje o „odwróconym Kissingerze”, a więc próbie rozerwania więzi chińsko-rosyjskich, o czym przez pewien czas stało się głośno, także i u nas, też między bajki należy włożyć.
Na razie w wyniku takiego, a nie innego podejścia do świata zewnętrznego samego Donalda Trumpa i spolegliwej mu administracji, za wyjątkiem big techów, też będących ważnymi graczami, Ameryka nie tyle zmierza do tego, by być ponownie wielką, jak zapewnia prezydent, a wręcz odwrotnie, idzie ku samoizolacji i w kierunku osłabienia, a nie wzmocnienia swych globalnych wpływów. Co stanie się jeszcze, zobaczymy. Wiemy już dokładnie, że akurat Donald Trump przynajmniej w jednym ma rację, gdy eksponuje tezę, zgodnie z którą jest on „jedynym takim (odważnym) prezydentem w historii”. Rzeczywiście, jest, ale co nam jeszcze ze sobą w trakcie kadencji przyniesie, ile jeszcze nowych niespodzianek nas czeka, nie wie nikt, ani w USA, ani na świecie.

Główne wnioski
- Po niemal kwartale rządów jeszcze bardziej niż podczas pierwszej kadencji (2017-21) widać, że Donald Trump przede wszystkim stara się zniwelować ujemne salda handlowe, a poza tym sprowadzić produkcję ponownie do USA. To jego nadrzędne cele. Jako podstawowe narzędzie wybrał cła i bariery, co większość specjalistów kontestuje jako słuszne podejście.
- W ramach prowadzonej z pozycji siły polityki „Po pierwsze Ameryka” (America First) oraz pod hasłami „Uczyńmy Amerykę ponownie wielką” (Make America Great Again – MAGA), cały świat począwszy od Chin, ale też Unia Europejska, czy sąsiedzi USA, Meksyk i Kanada, nie mówiąc o Ukrainie, odczuł już, co znaczy amerykański unilateralizm, zwany coraz częściej także egoizmem narodowym, protekcjonizmem, a nawet imperializmem i kolonializmem. Wizerunek USA jako największej potęgi na globie został mocno nadszarpnięty.
- USA, nadal największe mocarstwo świata, niestety stały się nieobliczalne. Wprowadziły świat w wirówkę i posadziły na roller-coasterze. Musi to budzić ostrożność, jeśli nie alarm także i u nas (przykład wycofywania amerykańskich żołnierzy z Jasionki jest tu symboliczny).