Pilne
Sprawdź relację:
Dzieje się!
Polityka Sport Świat

Rosja walczy o powrót do światowego sportu i udział w igrzyskach. "Uważają, że Zachód się boi"

Rosyjscy hokeiści i biathloniści nie wezmą udziału w najbliższych zimowych igrzyskach olimpijskich. To jednak nie oznacza, że Rosjan wcale tam nie będzie. Sankcje na rosyjski sport są coraz łagodniejsze, a lobbingowa pozycja rosyjskich działaczy coraz silniejsza. O olimpijskiej przyszłości Rosji zdecyduje nowa przewodnicząca MKOl.

Kraków, protest przeciwko dopuszczeniu Rosji i Białorusi do startu w igrzyskach w Paryżu. Ukraina i wspierające ją kraje domagają się utrzymania izolacji przede wszystkim rosyjskich sportowców. Fot. Artur Widak/NurPhoto via Getty Images

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Jakie federacje sportowe poczyniły wobec Rosji największe ustępstwa.
  2. Co o powrocie Rosjan do rywalizacji sądzi nowa przewodnicząca MKOl.
  3. Czy na przyszłorocznych igrzyskach zimowych pojawią się rosyjscy sportowcy.

897. Tyle wynosi obecnie rekord bramek zdobytych przez jednego zawodnika w NHL. Liderem strzelców wszech czasów najlepszej hokejowej ligi świata jest Rosjanin Aleksandr Owieczkin. Gdy w kwietniu zdobywał bramkę numer 895, bijąc tym samym wynik legendarnego Wayne'a Gretzky'ego, po raz pierwszy od dawna media na całym świecie miały okazję mówić o sukcesie rosyjskiego sportowca.

Owieczkin gra w NHL, bo sankcje na rosyjski sport co do zasady nie dotyczą indywidualnych występów zawodników w rozgrywkach ligowych. Zarządzającym NHL nie przeszkadza, że na profilowym zdjęciu na Instagramie Owieczkinowi towarzyszy Władimir Putin.

Aleksandr Owieczkin nie kryje się ze swoimi sympatiami politycznymi. Źródło: Instagram

Inaczej jest w przypadku Międzynarodowej Federacji Hokeja na Lodzie (IIHF). Ta od początku rosyjskiej agresji na Ukrainę konsekwentnie zakazuje udziału reprezentacji Rosji w swoich rozgrywkach i nie dopuściła jej do udziału w tegorocznych mistrzostwach świata. Dodatkowo IIHF ogłosiła, że na igrzyskach olimpijskich w Mediolanie i w Cortinie d'Ampezzo rosyjskich hokeistów także zabraknie.

W tej jednej dyscyplinie widać, jak różne jest podejście świata sportu do Rosjan. Podejście, w którym doskonale widać jak sport miesza się biznesem i polityką. Obłożeni sportowymi sankcjami Rosjanie nie ustają, by ich jarzmo zrzucić. Z miesiąca na miesiąc widać w tym zakresie coraz większe postępy, choć na całkowity powrót do świata sportu nie mają co liczyć, dopóki nie znikną powody ich wykluczenia.

Gotowanie rosyjskiej żaby

Po rosyjskiej agresji na Ukrainę, świat sportu niemal odruchowo i właściwie jednogłośnie zdecydował o nałożeniu na Rosję (w znacznie mniejszym stopniu także na Białoruś) sankcji. Nawet jeśli niektórym federacjom - jak np. UEFA - w podjęciu decyzji o ich wprowadzeniu musiała podjąć presja poszczególnych związków krajowych. I nawet jeśli niektóre organizacje - jak tenisowe ATP i WTA - zdecydowały się na kroki jedynie symboliczne, jak odebranie sportowcom możliwości startu pod narodową flagą.

Sankcje były widoczne, choć miały różną siłę rażenia. Rosyjscy lekkoatleci dostali od World Athletics całkowity zakaz startu w oficjalnych zawodach międzynarodowych. Na igrzyska w Paryżu wpuszczono tylko tych sportowców, którzy przeszli procedurę weryfikacji ich neutralności - w dodatku nie mogli startować w narodowych barwach.

Im dalej od początku wojny, tym większy poziom przyzwyczajenia do tego, że trwa. Im dłużej trwa, tym więcej pęknięć pojawia się na kordonie sportowych sankcji. Rosjanie doskonale wiedzą, jak te pęknięcia prowokować.

Taktyka jest znana: małe, pozornie nieistotne ustępstwa, zamiast całkowitego wycofywania się z sankcji. Tym sposobem do startu w różnych dyscyplinach zaczęli być dopuszczani juniorzy z Rosji. A także seniorzy, choć najczęściej bez możliwości eksponowania narodowych barw.

W tym roku ugięła się Międzynarodowa Unia Kolarska (UCI) i wpuściła rosyjskich kolarzy na torowe mistrzostwa Europy. Międzynarodowa Federacja Szermiercza (FIE) zezwoliła na start rosyjskim drużynom. Po krótkiej, związanej z wybuchem wojny przerwie, na czele tej federacji ponownie stanął rosyjski oligarcha Aliszer Usmanow. Siatka rosyjskich działaczy na wysokich stanowiskach w międzynarodowych federacjach sportowych ma się zresztą bardzo dobrze. Ich - w przeciwieństwie do sportowców - sankcje właściwie ominęły.

Przeciwko jakimkolwiek wyjątkom i kompromisom wobec Rosji najgłośniej protestują Ukraińcy. Minister sportu Matwij Bidny nazwał rosyjskich sportowców „agentami wpływów".

Swego czasu ukraińskie ministerstwo sportu zapowiedziało, że sportowcy z Ukrainy nie będą brać udziału w żadnych zawodach, na których pojawią się zawodnicy z Rosji i Białorusi (nawet jeśli nie będą mieć barw narodowych). Pomysł został jednak porzucony, bo okazało się, że takich zawodów jest coraz więcej, i że taka taktyka najbardziej zaszkodziłaby ukraińskim sportowcom, pozbawiając ich możliwości zdobywania medali.

Rywalizacji z Rosjanami odmówił ostatnio siatkarski Ślepsk Malow Suwałki. Klub wycofał się z udziału w prestiżowym turnieju w Dubaju, gdzie miałby zagrać przeciwko dwóm drużynom z Rosji.

Ukraińcy nie pojadą natomiast na tegoroczne mistrzostwach świata w judo, bo organizatorzy zgodzili się, by po raz pierwszy od 2022 roku pod państwową flagą wystartowali zawodnicy z Białorusi. A stąd już tylko krok do zrobienia podobnego ukłonu w stronę Rosjan. Trudno nie dostrzegać w tym ręki szefa światowego judo Mariusa Vizera - bardzo dobrego znajomego Władimira Putina.

Władimir Putin znany jest z zamiłowania do judo. W 2008 roku Marius Vizer nadał mu tytuł honorowego prezydenta Międzynarodowej Federacji Judo. Fot. David Finch/Getty Images

Komu tęskno za rosyjską piłką?

W piłce nożnej oficjalnie nic się nie zmienia. Rosja pozostaje zawieszona przez FIFA i UEFA. Tamtejsza reprezentacja nie bierze udziału w eliminacjach do przyszłorocznego mundialu, a rosyjskie kluby nie grają w Lidze Mistrzów. Jednak coraz częściej pojawiają się doniesienia, że sternicy obu federacji chcieliby powrotu Rosjan do piłkarskiego świata. Opór mają jednak stawiać federacje krajowe. Tak jak robiły to trzy lata temu, gdy hojnie sponsorowana pieniędzmi Gazpromu UEFA nie paliła się do zawieszenia Rosjan.

- Trzeba przyznać, że tu bardzo mocna presja i liderowanie Polskiego Związku Piłki Nożnej w tym procesie było kluczowe, bo daliśmy pierwszy sygnał, że nie chcemy grać z Rosją z uwagi na inwazję na Ukrainę. Następnie poszczególne kraje, poszczególne federacje do nas się przyłączały i ta dość silna presja spowodowała, że stanowisko UEFA i FIFA się zmieniło - mówi w podcaście "Sport to pieniądz" Grzegorz Knap, adwokat z kancelarii LAS Legal, współpracujący z PZPN.

Rosjanie odwołali się od tej decyzji do Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu w Lozannie (CAS), ale ten utrzymał ją mocy.

– UEFA i FIFA wraz z federacjami wspierającymi je wskazały jasno, że takiego skutku
międzynarodowego nie było nigdy w poprzednich sytuacjach, jak takie wojny wybuchały.
Mowa o ogromnych sankcjach na Federację Rosyjską, zakazie lotów czy kwestiach logistycznych. CAS przyznał, że to były wyjątkowe okoliczności - nie tylko z uwagi na wybuch wojny, ale też braku gwarancji, że da się mecze z Rosją bezpiecznie organizować – wyjaśnia Grzegorz Knap.

UEFA - wzorem federacji z innych dyscyplin - też chciała uchylić okno dla Rosjan i dopuścić do rywalizacji rosyjskich siedemnastolatków. Jednak i tym razem natrafiła na opór związków krajowych.

– Teraz myślą, że nienawidzimy Rosjan. Ja nie nienawidzę żadnego narodu. Niektóre federacje były pod tak silną presją polityczną, że bały się dopuścić juniorów – powiedział szefujący UEFA Aleksander Čeferin.

Rosjanie zeszli do piłkarskiego podziemia. Od 2022 roku rozegrali kilkanaście meczów towarzyskich (FIFA i UEFA ich nie zakazują) z rywalami dobieranymi według klucza politycznego: Kirgistan, Iran, Kuba, Zambia czy Sri Lanka.

Wydaje się, że pozycja rosyjskiej piłki nie zmieni się, dopóki nie zmieni się sytuacja na froncie wojny rosyjsko-ukraińskiej.

- W mojej ocenie nie zmieniły się przesłanki uzasadniające tamtą decyzję. Przede wszystkim sankcje gospodarcze nie uległy zmianie, wręcz przeciwnie. Więc ten element, który był głównym argumentem uzasadniającym pierwszą decyzję, nie uległ zmianie. Mam wrażenie, że UEFA i
FIFA musiałyby mocno się nawet gimnastykować i przedstawić opinii publicznej, co się zmieniło od 2022 roku, że teraz dopuszczamy Federację Rosyjską - uważa Grzegorz Knap.

Rosjanie znów pojadą na igrzyska

– Jakie jest prawdopodobieństwo, że Rosjanie wezmą udział w igrzyskach olimpijskich w 2028 roku? 99 proc. Przewiduję, że rosyjska drużyna będzie na tych igrzyskach z flagą i hymnem. Jedziemy wszyscy do Los Angeles w 2028 roku – prognozował w rosyjskiej Match TV minister sportu Michaił Diegtiarew.

Mówił o Los Angeles, choć wcześniej odbędą się jeszcze zimowe igrzyska w Mediolanie i Cortinie d'Ampezzo. Na nich rosyjscy sportowcy prawdopodobnie się pojawią, choć zapewne - podobnie jak rok temu w Paryżu - w okrojonym składzie i bez barw narodowych.

Pod koniec czerwca nastąpi zmiana warty w MKOl-u. Rządzącego od 12 lat Thomasa Bacha zastąpi Kirsty Coventry. Jeśli prognozę jej sposobu zarządzania Komitetem opierać na dotychczasowych wypowiedziach i poparciu Thomasa Bacha w marcowych wyborach, można zakładać, że kurs olimpijskiego jachtu nie ulegnie większym zmianom.

– Na świecie trwa mnóstwo konfliktów, a wiele z nich rozgrywa się na moim kontynencie. Musimy się zastanowić, w jaki sposób będziemy chronić i wspierać sportowców pochodzących z tych obszarów i umożliwić im rywalizację - mówiła Kirsty Coventry na pierwszej konferencji prasowej po jej wyborze na przewodniczącą MKOl.

W kwestii startów Rosjan na igrzyskach, MKOl pod wodzą Thomasa Bacha długo nie chciał zajmować wyrazistego stanowiska. Gdy w końcu zapadła decyzja, że rosyjscy sportowcy będą mogli jechać do Paryża tylko pod warunkiem przestrzegania zasad neutralności, oberwało mu się z obu stron. Zwolennicy całkowitego wyrzucenia Rosjan z międzynarodowego sportu uważali, że status neutralny to niepotrzebne otwieranie Rosji furtki. Tymczasem w samej Rosji wrzało, bo zakaz używania flagi i hymnu uznano tam za dyskryminujący i niesprawiedliwy.

- Wielu osobom w Rosji przeszkadza status neutralności. Padają nawet poważne zarzuty wobec tych, którzy starają się uzyskać ten status - część kibiców czy dziennikarzy nazywa ich zdrajcami. Nie rozumieją, dlaczego sportowcy nie mogą publicznie popierać Putina - mówi Bartłomiej Banasiewicz z Polskiego Instytutu Dyplomacji Sportowej, twórca cyklu "Co słychać na Wschodzie", poświęconemu sportowo-politycznym tematom z Rosji i innych krajów postradzieckich.

Przed przyszłorocznymi igrzyskami we Włoszech MKOl może pozostać przy zasadach, ustalonych przed Paryżem albo je złagodzić - na przykład zezwalając sportowcom z Rosji i Białorusi na start pod własną flagą. Zaostrzenia polityki i całkowitego wyrzucenia sportowców z tych państw nie ma się co spodziewać. Choć są federacje sportowe, które już zapowiedziały, że Rosjan i Białorusinów na igrzyska nie wpuszczą. Poza wspomnianymi hokeistami, o medale nie powalczą też rosyjscy biathloniści.

- Rosjanie szczególnie źle zareagowali na wykluczenie ich drużyny hokejowej. Uważają, że jest to kolejny przykład dyskryminacji. Wytykają też Amerykanom pewną hipokryzję - mimo tego, że Owieczkin jest w USA wręcz uwielbiany, to nie może pojechać na igrzyska - mówi Bartłomiej Banasiewicz.

- Rosjanie uważają, że wykluczenie ich ze startów w większości dyscyplin to pewnego rodzaju spisek świata Zachodu, i że wiele reprezentacji nie chce Rosjan na igrzyskach, bo ci mają szanse na medale - dodaje analityk PIDS.

Najpierw pokój, później sport

Powrót na sportowe areny jest dla Rosjan ważną sprawą polityczną. Nieobecność i brak sukcesów trzeba jakoś tłumaczyć kibicom, a w dodatku Kreml stracił jedno ze swoich flagowych narzędzi propagandowych. To dlatego na zatwierdzonej przez premiera Michaiła Miszustina liście narodowych celów rozwoju Rosji do 2030 roku, znalazł się powrót rosyjskich sportowców do międzynarodowej rywalizacji - w pełnym narodowym anturażu, z hymnem i flagą.

– Naszym celem na najbliższe lata jest kształtowanie pozytywnego wizerunku Federacji Rosyjskiej w międzynarodowej społeczności sportowej jako państwa o znaczących osiągnięciach sportowych, aktywnie walczącego z dopingiem i zapewniającego wszechstronne warunki rozwoju wszystkich dyscyplin sportowych. Ponadto celujemy w usunięcie  wszelkich ograniczeń i dopuszczenie rosyjskich sportowców do udziału w międzynarodowych zawodach sportowych – zapisano w dokumencie.

Najkrótsza droga do realizacji tego celu wiedzie przez Ukrainę. Zakończenie wojny MKOl i inne sportowe organizacje przyjęłyby z wielką ulgą. Nie musiałyby już kombinować, jak jednocześnie dobrze żyć z Rosją i wyjść z twarzą przed Zachodem. A przywrócenie Rosjan do rywalizacji można by tłumaczyć narracją o budowaniu mostów i sportowej dyplomacji.

- W miarę jak trwają rozmowy o pokoju w Ukrainie, mam nadzieję, że wkrótce będziemy mogli przejść do kolejnego etapu i przywrócić również Rosję do futbolowego krajobrazu, ponieważ oznaczałoby to, że wszystko zostało rozwiązane - mówił niedawno przewodniczący FIFA Gianni Infantino. Aleksander Čeferin zapowiedział, że Rosja wróci do gry, gdy wojna się skończy.

Ale nawet wtedy nie ma co liczyć na sportową wersją business as usual. Rosyjscy sportowcy jeszcze długo nie będą mieli łatwo z kibicami z innych państw. Nastrojów na trybunach żaden polityczny traktat nie jest w stanie zmienić.

Główne wnioski

  1. Z upływem czasu sankcje na rosyjskich sportowców są coraz łagodniejsze.
  2. UEFA próbowała dopuścić do gry młodych rosyjskich piłkarzy, ale natrafiła na opór ze strony federacji krajowych.
  3. Wielu rosyjskich kibiców uważa, że sankcje są dowodem na strach innych państw przed rosyjską potęgą sportową.