Rosyjska sieć Mere chciała podbić Europę. Teraz ma kłopoty na rodzimym rynku
Wywodząca się z Rosji sieć dyskontowa Mere kilka lat temu ruszyła na podbój Europy. Jej plany storpedował jednak… Putin, który w 2022 r. rozpoczął inwazję na Ukrainę. Firma albo wstrzymała ekspansję, albo – tak jak w Polsce i wielu innych krajach – pozamykała funkcjonujące już sklepy. Teraz ma poważne kłopoty także na własnym podwórku. Nadzieją właściciela sieci są… Węgry.


Z tego artykułu dowiesz się…
- Dlaczego rosyjska sieć dyskontowa Mere, mimo ambitnych planów, nie podbiła europejskich rynków.
- Jaką rolę w życiu i biznesie Siergieja Sznajdera, właściciela sieci handlowej Mere, odgrywają teraz Węgry.
- Co jest powodem poważnych kłopotów, jakie na rosyjskim rynku ma teraz firma, prowadząca sieć dyskontów.
Mieszkańcy Skarżyska-Kamiennej, Żyrardowa czy Ostrowca Świętokrzyskiego mogą wciąż pamiętać funkcjonujące kilka lat temu w ich miastach sklepy Mere. Fachowcy zaliczają tę sieć do kategorii tzw. hard dyskontów. Jej placówki charakteryzowały się minimalistycznym, wręcz spartańskim wystrojem – towary układano często nie na półkach, lecz wprost na paletach. Obsługa była minimalna, a marketing nie istniał. Wszystko to miało pozwolić rosyjskiej sieci zaoferować superniskie ceny, by mogła konkurować z Biedronką i Lidlem.
Pierwsza polska placówka Mere ruszyła latem 2020 r. w Częstochowie. Firma deklarowała, że chce otworzyć w Polsce ponad sto sklepów, ale zdążyła uruchomić zaledwie dziesięć. Gdy trzy lata temu Putin zaatakował Ukrainę, a Polacy gremialnie odwrócili się od wszystkiego, co rosyjskie, stało się jasne, że dla Mere nie ma miejsca na naszym rynku. Firma rozpoczęła więc wyprzedaże, a następnie zamknęła wszystkie swoje sklepy.
Ekspansja na Zachód
Polska nie była pierwszym unijnym krajem, w którym Mere spróbowało swoich sił. Wcześniej sieć weszła m.in. do Niemiec, gdzie pierwszy sklep w dniu debiutu przeżył prawdziwe oblężenie klientów, zwabionych perspektywą arcytanich zakupów.
Rosyjska sieć pojawiła się zarówno w państwach Europy Zachodniej – we Francji, Hiszpanii
i Wielkiej Brytanii – jak i w krajach tzw. nowej Unii, m.in. w Rumunii, Estonii, na Litwie i Łotwie. Gdy rozpoczęła się rosyjska agresja na Ukrainę, niemal wszędzie Mere wycofało się z działalności, tłumacząc to dość enigmatycznie – „sytuacją polityczną”.
Warto wiedzieć
Ukraińskie sankcje nałożone na „rosyjską V kolumnę”
Już w 2021 r. władze w Kijowie uznały, że sieć Mere stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego Ukrainy i zakazały jej dalszej działalności w kraju. Ołeksij Daniłow, sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy, określił wręcz ekspansję Mere jako „działanie rosyjskich służb specjalnych”. Firma braci Sznajderów planowała uruchomić
w Ukrainie około 40 sklepów.
Po rosyjskiej napaści Ukraina nałożyła sankcje na Siergieja Sznajdera i jego matkę Walentynę, która wspólnie z synami rozwijała biznes w Rosji. Zakazano im wszelkiej działalności handlowej, włącznie z tranzytem towarów przez terytorium kraju. Zgromadzony w Ukrainie majątek przedsiębiorcy został zablokowany na 10 lat.
W tym czasie bywało jednak i tak, że – wbrew oczywistym trendom – rosyjska sieć starała się wejść na te europejskie rynki, na których nie była dotychczas obecna. W czerwcu 2022 r. – jak informował portal wiadomoscihandlowe.pl – firma otworzyła pierwszą placówkę w… Belgii,
w okolicach Brukseli (ale już nie pod marką Mere). Sklep działał jednak niespełna pół roku – już w listopadzie został zamknięty.
Warto wiedzieć
„Czysta” marka Myprice zamiast skompromitowanego Mere
W drugiej połowie zeszłego roku w polskim krajobrazie handlowym pojawił się nowy gracz
– pierwsze sklepy spożywcze Myprice. Uruchomiono je w Siedlcach i Oleszewie-Borkach. Są niemal idealną kopią hard dyskontowych placówek Mere, które zamknięto w połowie 2022 r. – podał portal wiadomoscihandlowe.pl.
W ofercie dominują tanie produkty pod nieznanymi markami lub bez jakiejkolwiek marki (opinie klientów w internecie są skrajnie różne). Hasło reklamowe Myprice również do złudzenia przypomina to, którym posługiwała się sieć Mere. Tym razem brzmi „Niskie ceny każdego dnia”, podczas gdy poprzednik reklamował się jako „Najniższe ceny każdego dnia” (obie frazy są bardzo podobne do sloganu „Codziennie niskie ceny” Biedronki).
Serwis dodaje, że właściciel planuje otworzyć jeszcze co najmniej trzy takie sklepy na wschodzie Polski i ma już nawet zarezerwowane konkretne lokalizacje. A tym właścicielem jest… Torgservis PL, należący do braci Sznajderów.
Rosyjscy przedsiębiorcy porzucili więc stary szyld, jednoznacznie kojarzony z państwem-najeźdźcą, i wystartowali pod nowym, „czystym” logo. Marka Myprice pojawiła się bowiem nie tylko w Polsce, ale również na innych unijnych rynkach. To właśnie z nią Rosjanie zadebiutowali w Belgii, a potem m.in. we Francji i w Niemczech. Operator sieci – jak pisze węgierski serwis trademagazin.hu – twierdzi, że jego dyskonty Myprice funkcjonują już
w 10 państwach Europy Środkowo-Wschodniej.
Mere najwyraźniej nie chce rezygnować z rynku Unii Europejskiej i wciąż szuka miejsca, gdzie
– mimo swojego rodowodu – może liczyć na sukces. Być może znalazło je na Węgrzech. Dziennik Magyar Nemzet poinformował dwa tygodnie temu, że pierwsza placówka Mere ma powstać
w Nyíregyházie, na wschodzie kraju. Dziennikarze, którzy udali się pod wskazany w dokumentach adres, nie znaleźli tam jednak żadnego sklepu. Firma, do której należy sieć dyskontowa, już nie raz zmieniała plany i wycofywała się z wcześniejszych deklaracji. Informacje o wejściu Mere na węgierski rynek pojawiły się 1 kwietnia zeszłego roku – dlatego nie było jasne, czy to prawdziwa zapowiedź, czy tylko primaaprilisowy żart.
Kryjówka na Węgrzech
Węgry najwyraźniej przypadły do gustu Siergiejowi Sznajderowi – rosyjskiemu biznesmenowi, który wspólnie z bratem Andriejem założył spółkę Torgservis (właściciela sieci Mere oraz jej rodzimych pierwowzorów – Swietafor i Majak). 58-letni przedsiębiorca, nawet w rosyjskiej prasie nazywany ukrywającym się miliarderem, według szacunków magazynu Forbes posiada majątek wart około 1,4 miliarda dolarów. Sznajder nigdy nie udziela wywiadów ani nie wypowiada się publicznie. Ba, nie wiadomo nawet, jak wygląda – w internecie nie ma żadnego jego zdjęcia.
Skąd przypuszczenie, że polubił Węgry? Tamtejszy serwis Telex.hu odkrył, że rosyjski biznesmen jest zameldowany… w Budapeszcie. W dokumentach, jakie jego firma złożyła w związku
z planowanym uruchomieniem sieci handlowej nad Balatonem, widnieje adres właściciela
w Erzsébetváros, czyli VII dzielnicy węgierskiej stolicy. Ten sam adres pojawia się również
w dokumentach założycielskich sieci Mere we Francji. Na węgierską rezydenturę i podleganie tamtejszej jurysdykcji podatkowej Sznajdera wskazuje również wpis w… polskim rejestrze sądowym.
Mieszkanie Rosjanina (formalnie obywatela Grenady – państwa na archipelagu Małych Antyli
w Ameryce Środkowej) znajduje się na trzecim piętrze jednej z zabytkowych kamienic
w Budapeszcie. Co więcej, portal Telex.hu twierdzi, że Sznajder jest właścicielem tego „wyjątkowo dużego i eleganckiego apartamentu” od lat. Inna sprawa, że najwyraźniej nie mieszka w nim na stałe. Jednak – jak twierdzi Telex.hu – w ostatnim czasie biznesmen kilkakrotnie zatrzymywał się
w swym budapeszteńskim lokum, gdy przyjeżdżał na Węgry w sprawach biznesowych.
Kłopoty w Rosji
Rosyjski przedsiębiorca posiada nie tylko apartament w Moskwie, ale także okazałą daczę
w pobliżu rosyjskiej stolicy. Dysponuje również mieszkaniem w Krasnojarsku – mieście, w którym rozpoczynał swoją karierę biznesową. Regularnie odwiedzał rodzinne strony, choć nie wiadomo, czy nadal będzie to robił. Jego firma, a co za tym idzie – on sam, zaczyna mieć w Rosji poważne problemy.
Lokalne, rosyjskie wydanie Forbesa donosi, że 2025 r. zaczął się dla Sznajderów fatalnie. Rospotrebnadzor – federalna instytucja odpowiedzialna za ochronę praw konsumentów
(w pewnym stopniu rosyjski odpowiednik polskiego UOKiK-u) – rozpoczął niezapowiedziane kontrole w sklepach sieci Swietafor i Majak. Inspektorzy weszli do około 3 tys. placówek, wykrywając liczne nieprawidłowości. Skala uchybień była tak duża, że niemal 300 sklepów
– prawie 10 proc. sieci – zamknięto na stałe lub tymczasowo na okres od 30 do 90 dni.
Okazało się, że w sklepach obu sieci nie przestrzegano wielu ustaw. Chodziło o przepisy dotyczące: przechowywania żywności (m.in. surowce i gotowe produkty składowano w bezpośrednim sąsiedztwie), prowadzenia dokumentacji, jakości oferowanych towarów oraz reklamacji i wymiany wadliwych towarów. Co więcej, to nie koniec kontroli. Rospotrebnadzor zapowiada, że mogą one potrwać aż do końca lutego.
Pod lupą władz
Ważne jest też to, że wspomniane kontrole wszczęto z inicjatywy Siergieja Lisowskiego
– deputowanego do Dumy Państwowej z ramienia putinowskiej partii Jedna Rosja.
„Od dawna otrzymujemy skargi od dostawców Svetoforu, że sieć narusza przepisy regulujące działalność handlową” – powiedział Forbesowi parlamentarzysta. Według niego dostawcy skarżyli się, że sklepy spóźniają się z płatnościami nawet o pół roku. Ponadto sieć zmusza producentów do odbierania niesprzedanego towaru i odtransportowania go własnymi samochodami. Sam Siergiej Lisowski i jego koledzy deputowani, odwiedzając placówki sieci, stwierdzili, że oferowane produkty są często słabej jakości, przeterminowane, a ich opakowania uszkodzone.
Co gorsza, firmą Sznajderów zainteresował się sam pierwszy wicepremier Rosji Denis Manturow. Zażądał, by dostarczono mu pełne wyniki kontroli przeprowadzonych w sieciach handlowych Swietafor i Majak.

Główne wnioski
- Pochodząca z Rosji sieć dyskontów Mere rozpoczęła kilka lat temu ekspansję w Europie. W Polsce otworzyła kilka sklepów z minimalistycznym wystrojem i bardzo niskimi cenami. Wojna w Ukrainie ukróciła jednak jej plany i zmusiła do wycofania się z większości unijnych rynków.
- Mere próbowało wciąż sił na w innych krajach w Europie, ale bez powodzenia. Właściciel sieci Siergiej Sznajder, który znany jest z tego, że ukrywa się przed światem, stawia teraz na Węgry.
- Właśnie okazało się, że jest nawet rezydentem tego kraju i często tam przebywa. Tymczasem na rodzimym rynku sieć handlowa, a co za tym idzie i jej właściciel, ma coraz większe problemy.
W związku z licznymi nieprawidłowościami decyzją władz już zamknięto 10 proc. placówek.