Sabotaż na kolei. Premier potwierdza: Doszło do dywersji
Premier Donald Tusk potwierdził, że w nocy z soboty na niedzielę na Mazowszu doszło do aktu sabotażu. Uszkodzony został fragment toru kolejowego, na odcinku Dęblin-Życzyn. Szef rządu napisał, że tor został uszkodzony przez eksplozję ładunku wybuchowego.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Co wydarzyło się na linii kolejowej, łączącej Mazowsze i Lubelszczyznę.
- Co mogło być przyczyną takiego zdarzenia i czy mógł to być akt sabotażu lub terroryzmu.
- Jakie jeszcze niepokojące sytuacje miały miejsce na kolei na przestrzeni ostatnich dwóch lat.
O tym, że mieliśmy do czynienia z aktem sabotażu napisał w poniedziałek rano Donald Tusk na swoim koncie w serwisie X/Twitter.
„Niestety potwierdziły się najgorsze przypuszczenia. Na trasie Warszawa-Lublin (wieś Mika) doszło do aktu dywersji. Eksplozja ładunku wybuchowego zniszczyła tor kolejowy. Na miejscu pracują służby i prokuratura” – napisał prezes rady ministrów.
Mamy zatem do czynienia z sabotażem. Szef polskiego rządu dodał, że uszkodzenie toru nie było jedno. „Na tej samej trasie, bliżej Lublina, również stwierdzono uszkodzenie" – napisał Tusk.
Co się zdarzyło na torze kolejowym w stronę Lubelszczyzny?
Do sabotażu doszło na trasie jednej z linii kolejowych, łączących Mazowsze i Lubelszczyznę. Jest to linia kolejowa nr 7, łączącą Warszawę z przejściem granicznym w Dorohusku. Według informacji, opublikowanych w mediach społecznościowych, maszynista pociągu poinformował rano o „nieprawidłowościach w infrastrukturze kolejowej".
To dość duży eufemizm. Według udostępnianych w niedzielę, w mediach społecznościowych zdjęć, z torowiska „wyparował" odcinek szyny o długości ok. metra. A to już grozi bardzo poważnymi konsekwencjami w postaci wykolejenia składu.
„Od godziny 7:30 trwa zamknięcie toru numer 1 na odcinku Dęblin-Życzyn po stwierdzeniu ubytku w torze o długości około 100 cm przez m-stę pociągu 12713 KM Warszawa Zach-Dęblin. Prawdopodobnie doszło do celowego uszkodzenia szyny poprzez detonację ładunku wybuchowego” – możemy przeczytać na koncie Dyspozytura Trakcji w serwisie X.
Metr szyny zniknął. Co się wydarzyło na linii kolejowej?
Na opublikowanym zdjęciu widać duży ubytek szyny wzdłuż toru. Pojawiają się, co oczywiste w takiej sytuacji spekulacje o akcie sabotażu lub dywersji. Ale można mieć i inne przypuszczenia. Np. takie o mechanicznym uszkodzeniu szyny.
Należy jednak mieć na uwadze, że obecnie nie da się wykluczyć także uszkodzenia mechanicznego szyny. Trzeba zarazem wziąć pod uwagę, iż widać na fotografiach ślady, przypominające osmalenia końcówek szyn i wyrwane mocowania. Nieuszkodzony i nienaruszony wydaje się za to tłuczeń. Co budzi zastrzeżenia, ponieważ w wypadku wybuchu widać byłoby rozrzucone kamienie tłucznia.
Badający zdarzenie śledczy będą więc musieli sprawdzić rozwiązanie prostsze, czyli np. wadę fabryczną samej szyny. Dlatego należy sprawdzić choćby rok produkcji samej szyny i przyjrzeć się technologii jej wykonania. To będzie jednak wymagało długich badań technicznych.
Nie zmienia to faktu, że na miejsce zadysponowane zostały służby. Serwis MiejskiReporter opisuje, że na miejscu pracują m.in. funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego oraz specjalistyczna grupa ratownictwa chemiczno-ekologicznego z Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej nr 6. W jakim celu? Zapewne sprawdzenia, czy na miejscu zdarzenia nie ma śladów materiałów wybuchowych.
Serwis opisuje również, że mieszkańcy wsi Mika (w jej pobliżu doszło do zdarzenia) sygnalizowali słyszalny w sobotni wieczór, głośny huk. Nie wiadomo jednak, czy był to huk eksplozji po ewentualnym wybuchu ładunku na torze.
Kolejne zdarzenie na torach. „Niepokojące"
– To wygląda ta jakby ktoś celowo, np. ładunkiem wybuchowym małej mocy lub inną metodą, wyrwał kawałek szyny. Nie wiemy, czy doszło do – wciąż potencjalnej – eksplozji: przed przejazdem taboru, czy w trakcie. Gdyby doszło do wybuchu przed przejazdem pociągu, a maszynista nie dostrzegłby ubytku, to ten pociąg mógłby się po prostu wykoleić – wskazuje dr Michał Piekarski z Uniwersytetu Wrocławskiego.
Zdaniem Michała Piekarskiego jest to o tyle niepokojące, że mamy do czynienia z kolejnym już incydentem w kolejnictwie. Wylicza w tym miejscu wcale niekrótką listę zdarzeń.
I tak, jeszcze w 2022 r. rozbito siatkę szpiegowską/dywersyjną, która szykowała się do tego rodzaju działań i akcji. Były zatrzymania we Wrocławiu. Rok temu doszło do podłożenia czegoś na torach w stronę Raciborza, a we wrześniu mieliśmy odpięty od reszty składu wagon w Katowicach.
– I to bardzo fachowo odpięty. Został on rozłączony mechanicznie. Ktoś rozłączył przewód hamulcowy, zakręcił kurek, odłożył przewód i przełożył tarczki sygnalizacyjne z ostatniego wagonu na wagon poprzedni. Mówiąc obrazowo, ktoś bardzo się przyłożył do tego, żeby doszło do takiego, a nie innego przebiegu zdarzenia – wskazuje dr Piekarski, prywatnie miłośnik kolejnictwa.
W jego ocenie istotnym jest, że kiedy mamy taką, a nie inną sytuację, każdy atak – czy jakkolwiek to nazwiemy – na system transportu kolejowego zaburzy komunikację i obniży zaufanie do państwa i jego instytucji.
Dywersja czy nie – w transporcie kolejowym mamy problem
Michał Piekarski wskazuje przy tym istotną kwestię: jeżeli mamy do czynienia z działaniem Rosjan (a taką hipotezę trzeba wziąć pod uwagę), to na razie są to testy. Testy odporności państwa na zdarzenia i zarządzania kryzysowego.
Jak tłumaczy dr Piekarski, pociągami przewożeni są ludzie, ale także paliwa, materiały niebezpieczne, są transporty wojskowe. Jeśli doszłoby do blokady całej linii, to mamy problem, i to poważny.
– Przy naszej, niskiej przepustowości linii kolejowych jest duża podatność, że system transportu kolejowego, mówiąc obrazowo, dostałby zawału. Wyobraźmy sobie wysadzenie kilku linii kolejowych np. na Dolnym Śląsku. Sparaliżujemy znaczną część transportu towarowego w dużej części kraju i odetniemy Wrocław – dodaje Michał Piekarski.
Z tego względu, mamy do czynienia z poważnym problemem bezpieczeństwa. Tym większym, że przy tej gęstości sieci kolejowej nie da się jej zabezpieczyć fizycznie. Nie postawimy na każdym kilometrze policjanta, SOK-isty czy nawet – w skrajnym wypadku – żołnierza, żeby pilnował torów.
Rosjanie robią krok do przodu? „Kolejny etap otwarty"
Były funkcjonariusz ABW, zajmujący się terroryzmem, mówi XYZ krótko: otwarto kolejny etap.
– Zakładam, że teraz zacznie się robić bardziej hardcorowo. Swoją drogą, nie wzięli pod uwagę, że po uszkodzeniu jednego toru rozpędzony pociąg i tak może przejechać. Ale wnioski wyciągną i będą wysadzać oba – mówi nasz rozmówca.
Dodaje przy tym, że w tego rodzaju zdarzeniach, jak dotąd mieliśmy jednak sporą dozę szczęścia. Przy żadnym z dotychczasowych podpaleń, w tym najbardziej spektakularnym podpaleniu warszawskiej hali przy ul. Marywilskiej nikt nie zginał.
– W tym wszystkim zawsze mieliśmy, jak dotąd, „farta" – mówi smutno oficer.
Dodaje przy tym jeszcze jedną, istotną rzecz: w walce z dywersją nie pomaga fakt, że werbunek agentów (nazywanych przez ludźmi służb „jednorazowymi", ze względu na sposób ich zaangażowania, przydatność tylko do określonych działań i niskie koszty obsługi) do tego rodzaju działań odbywa się głownie przez komunikatory internetowe. A te są obecnie pod mniejszą kontrolą, ze względu na większe obawy przed używaniem takich narzędzi, jak osławiony Pegasus, czy ich odpowiedników.
Traktujmy takie działania jak akty terroryzmu
Dr Piekarski dodaje, że takie zdarzenia należałoby traktować jako zdarzenia o charakterze terrorystycznym. W jego ocenie, podejrzenia aktów sabotażu powinno się traktować jak akt terroryzmu.
– Do momentu wyjaśnienia i wykluczenia, że nie doszło do aktu wandalizmu należałoby po prostu wytoczyć ciężkie działa. A także trzeba uczulić społeczeństwo, że takie zdarzenia, jak to dziś, czy to sprzed kilku miesięcy z Katowic po prostu mogą mieć miejsce. Uważam, że są to działania noszące znamiona terroryzmu i tak trzeba je traktować – podsumowuje dr Piekarski.
Przy czym należy mieć na uwadze jeszcze jedno. Na upublicznionych zdjęciach można dostrzec, że doszło do niego w pobliżu niewielkiego przepustu lub wiaduktu. Uszkodzone torowisko łatwiej naprawić niż zniszczony wiadukt.
Wykolejenie pociągu np. na wysokim nasypie lub zniszczenie wiaduktu spowodowałoby o wiele większe straty i przestój. Tego rodzaju miejsca to wręcz cele dla żołnierzy. Jeśli więc faktycznie było to działanie dywersyjne, to po raz kolejny możemy mówić o szczęściu. W razie ewentualnego konfliktu pewnie mielibyśmy go mniej.
Aktualizacja, godz. 19
„Niewykluczone, że mamy do czynienia z aktem dywersji" – oświadczył premier Donald Tusk w reakcji na doniesienia o uszkodzonym torze w pobliżu stacji PKP Mika.
„W sprawie zniszczenia fragmentu torowiska na trasie Dęblin-Warszawa jestem w stałym kontakcie z ministrem spraw wewnętrznych" – napisał premier.
PKP Polskie Linie Kolejowe na portalu X przekazały, że okoliczności zdarzenia będą wyjaśnione m.in. przez komisję kolejową, a naprawa rozpocznie się po zakończeniu pracy służb. Spółka dodała, że linia kolejowa Warszawa–Lublin jest przejezdna oraz że ruch między Sobolewem a Życzynem odbywa się po jednym torze. Zwróciła również uwagę, że do czasu przywrócenia rozkładowej jazdy pociągów, opóźnienia mogą wynosić ok. 10 min.
Główne wnioski
- Na razie nie wiadomo, z jakim zdarzeniem mieliśmy do czynienia na linii kolejowej 7. Jest to jednak linia kolejowa o istotnym znaczeniu dla gospodarki i obronności państwa. Stanowi także element infrastruktury krytycznej państwa i powinna być w odpowiedni sposób zabezpieczona.
- Dr Michał Piekarski z Uniwersytetu Wrocławskiego przypomina, że z nietypowymi zdarzeniami w ruchu kolejowym mieliśmy już do czynienia i powinniśmy je traktować jak akty terroryzmu.
- W przypadku zdarzenia z niedzieli nie doszło do wykolejenia składu, jednak w razie działań zbrojnych i realnego konfliktu możemy nie mieć tyle szczęścia.