Sąd Konstytucyjny unieważnił wybory prezydenckie w Rumunii
Rumuni mieli w najbliższą niedzielę wybrać głowę państwa. Tak się jednak nie stanie. Sąd Konstytucyjny unieważnił pierwszą turę głosowania i nakazał przeprowadzić wybory od początku. Decyzję spowodowały doniesienia o rosyjskiej ingerencji w rumuńskie wybory.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Dlaczego decyzja rumuńskiego Sądu Konstytucyjnego mogła być zaskoczeniem.
- Co wpłynęło na unieważnienie pierwszej tury wyborów na prezydenta Rumunii.
- Jak na decyzję Sądu Konstytucyjnego zareagował premier kraju i co jest teraz w jego ocenie priorytetem.
W piątek około godz. 15 lokalnego czasu rumuński Sąd Konstytucyjny powołując się na przepisy konstytucji unieważnił „cały proces wyborczy dotyczący wyboru prezydenta Rumunii”. Podał też, że termin nowych wyborów ustali i poda do wiadomości rząd, a proces wyborczy zostanie w całości przeprowadzony ponownie.
Bezprecedensowa decyzja
Decyzja zapadła jednogłośnie. Po ponad pięciu godzinach obrad zagłosowało za nią dziewięciu sędziów Sądu Konstytucyjnego.
– To zupełne zaskoczenie – przyznaje Jakub Pieńkowski, analityk ds. m.in. Rumunii w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych.
Zauważa, że decyzja zapadła w momencie, kiedy poza granicami Rumunii już zaczęło się głosowanie w drugiej turze. Do czasu ogłoszenia komunikatu głos zdążyło oddać około 20 tys. osób.
– Decyzja zapadła po tym, jak w poniedziałek ten sam sąd konstytucyjny rozpatrzył skargę na nieprawidłowości w pierwszej turze wyborów. Uznał wtedy, że nie wpłynęły na wynik głosowania w takim stopniu, aby go wypaczyć. I raptem cztery dni później nakazał powtórzyć cały proces wyborczy, łącznie ze zgłaszaniem kandydatów i zbieraniem podpisów – mówi Jakub Pieńkowski.
Niespodziewany zwycięzca
Wyjaśnia, że na wniosek prezydenta Klausa Iohannisa odtajniono dokumenty wywiadowcze, które wskazują na nietypowy ruch w internecie przed pierwszą turą wyborów prezydenckich 25 listopada. Przypomnijmy, że jej zwycięzcą okazał się niespodziewanie skrajnie antyzachodni i prorosyjski kandydat Călin Georgescu. Zdobył prawie 23 proc. głosów, choć przedwyborcze sondaże dawały mu 5-10 proc. i piąte lub szóste miejsce w prezydenckim wyścigu.
Z kolei lider badań opinii społecznej, socjaldemokratyczny premier Marcel Ciolacu, zdobył 19,14 proc. i nawet nie przeszedł do drugiej tury. O fotel prezydenta z Călinem Georgescu miała walczyć Elena Lasconi, liderka liberalnego Związku Ocalenia Rumunii (URS), na którą oddano 19,17 proc. głosów.
Te rezultaty były też zaskoczeniem dla rynku. W tygodniu po pierwszej turze wyborów indeks bukareszteńskiej giełdy stracił około 4,6 proc., co było największym tygodniowym spadkiem od września 2022 r.
Bezkosztowa kampania?
– Rumuńskie służby wskazują na TikTok-a jako podstawową platformę, z której pomocą Călin Georgescu prowadził kampanię. W tę "tiktokową" kampanię zaangażowało się wielu infuencerów, za którymi ktoś stoi, bo za takie działania ktoś musiał zapłacić. Według raportów służb pieniądze mogły pochodzić z Rosji. Sam Călin Georgescu uparcie twierdzi, że jego kampania była bezkosztowa – mówi ekspert z PISM.
Zresztą o możliwych zewnętrznych wpływach na wynik wyborów zaczęto mówić niedługo po tym, jak ogłoszono rezultaty pierwszej tury. Już wtedy wskazywano na chińską platformę społecznościową.
– TikTok w ogóle nie traktował Călina Georgescu jak polityka, a jego wypowiedzi jako część kampanii wyborczej. Oczywiście przedstawiciele platformy zaprzeczają, by w jakikolwiek sposób wpływała ona na wybory – tłumaczy dr Piotr Oleksy, wykładowca z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu i analityk Instytutu Europy Środkowej.
Najwyższa Rada Obrony Państwa (CSAT) podała też informację o cyberatakach ze strony Rosji, które również mogły wpłynąć na wyniki pierwszej tury wyborów. Ostatecznie dokumenty służb specjalnych zostały odtajnione przez administrację prezydencką 4 grudnia.
Zniekształcone wyniki
„Po ujawnieniu dokumentów z posiedzenia CSAT decyzja o unieważnieniu wyborów prezydenckich jest jedynym słusznym rozwiązaniem. Wyniki głosowania zostały bowiem rażąco zniekształcone w wyniku interwencji Rosji” – napisał w mediach społecznościowych Marcel Ciolacu.
Dodał, że dochodzenie musi wykazać, kto próbował na masową skalę wpływać na wyborcze rezultaty.
„Rumuni potrzebują jasnych odpowiedzi opartych na solidnych dowodach, ponieważ u podstaw funkcjonowania kraju leży zaufanie społeczne do instytucji państwowych i procesów demokratycznych” – stwierdził szef rządu.
W jego ocenie bardzo ważne jest w tej sytuacji niezwłoczne zatwierdzenie nowego parlamentu i proeuropejskiej większości parlamentarnej. To umożliwi szybkie powołanie nowego rządu, którego priorytetem będzie kontynuacja europejskiej ścieżki rozwoju Rumunii. Przypomniał też, że jego ugrupowanie– Partia Socjaldemokratyczna – podpisało w tej sprawie porozumienie z Partią Narodowo-Liberalną (PNL), Związkiem Ocalenia Rumunii (USR), Demokratycznym Związkiem Węgrów w Rumunii (UDMR) oraz przedstawicielami innych mniejszości.
„Strony tej umowy muszą teraz przedłożyć wspólny cel narodowy, czyli powstrzymanie sił ekstremistycznych, ponad swoje własne interesy” – napisał Marcel Ciolacu.
Główne wnioski
- Rumuński Sąd Konstytucyjny unieważnił pierwszą turę wyborów prezydenckich. Cały proces wyborczy rozpocznie się od nowa.
- Na zwycięstwo prorosyjskiego Călina Georgescu w pierwszej turze głosowania, jak wskazują rumuńskie służby, mogły wpłynąć nielegalne działania Rosji realizowane zwłaszcza przez platformę TikTok.
- Premier Marcel Ciolacu uznał, że unieważnienie wyborów było konieczne. Wzywa do stworzenia nowego proeuropejskiego rządu.