Pilne
Sprawdź relację:
Dzieje się!
Kultura Świat

Serial „1670”, czyli jak polski zaścianek bawi Czechów, Słowaków i Węgrów

Ortodoksyjna dewotka Zofia fascynuje zlaicyzowanych Czechów. Słowacy doceniają pokazaną w „1670” autoironię i kpiny z „wielkiej polskiej historii”. A Węgrzy zazdroszczą nam bijącej z serialu śmiałości w podejściu do przeszłości i dystansu do samych siebie.

Bohaterów „1670” świetnie znają widzowie są nie tylko w Polsce, ale także w ponad 20 innych krajach na wszystkich kontynentach. (fot. Rafał Guz/PAP)
Bohaterów „1670” świetnie znają widzowie są nie tylko w Polsce, ale także w ponad 20 innych krajach na wszystkich kontynentach. (fot. Rafał Guz/PAP)

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Dzięki czemu serial „1670” zdobył popularność w Czechach, na Słowacji i na Węgrzech.
  2. Co w polskiej produkcji najbardziej doceniają tamtejsi krytycy filmowi.
  3. Z jakimi znanymi światowymi serialami i filmami środkowoeuropejscy widzowie porównują „1670”.

Jednych bawi do łez, innych – wprawia w zakłopotanie, a nawet żenuje. Bez wątpienia jednak „1670” stał się fenomenem, który przerósł oczekiwania nawet samych twórców. Serial, powstały z inicjatywy Netfliksa, szybko wyszedł poza jego ramy i przekształcił się w szerokie zjawisko popkulturowe, a niektórzy określają go nawet mianem dobra narodowego.

Już pierwszy sezon „1670” podbił serca widzów i zaraz po premierze w grudniu 2023 r. wskoczył na szczyt TOP10 Netflix. Dlatego w tym roku wielu miłośników serialu w napięciu odliczało dni do startu drugiego sezonu. Teraz (dane na 24 września) „1670” zajmuje… dwa najwyższe miejsca w TOP10 platformy. Numerem jeden jest dwójka, numerem dwa – jedynka.

"1670" otwiera drzwi do wielkiego świata

Szlachecka buta i przechwałki, sąsiedzkie swary i zazdrość, zrywane sejmiki, wszechobecny brud i chłopska bieda – wszystko to takie arcypolskie. Ale czy poza naszą ojczyzną może być zrozumiałe? Twórcy podjęli to ryzyko. I odnieśli sukces. Serial mogą dziś zobaczyć użytkownicy Netfliksa w ponad 20 krajach na wszystkich kontynentach. Bardzo ciepło – o czym świadczą zarówno recenzje krytyków, jak i opinie widzów – „1670” przyjęto w naszej części Europy.

„Autorem scenariusza jest Jakub Rużyłło, a reżyserami – Maciej Buchwald i Kordian Kądziela. Szczerze mówiąc, te nazwiska niewiele mi mówią. Inna sprawa, że polskiej kinematografii zbyt dobrze (czytaj: wcale) nie znam. Być może to mój błąd, zwłaszcza że ci twórcy mogą wkrótce zyskać międzynarodową sławę. Drzwi do wielkiego świata może im otworzyć właśnie ten serial” – pisała po obejrzeniu pierwszego sezonu „1670” Zsuzsanna Bilás ze słowackiego serwisu dennikn.sk.

Zdaniem krytyczki „1670” dowodzi, że „Polacy uczą się śmiać z siebie”. Autorzy serialu nie mają litości dla nikogo i niczego, wyśmiewają wszystkich bez wyjątku. „I moim zdaniem robią to całkiem nieźle” – dodaje.

Drugi najsłynniejszy Jan Paweł w historii

Zsuzsanna Bilás podsumowuje, że główny bohater nie osiągnie wprawdzie swojego celu i nie zostanie najsłynniejszym Janem Pawłem w historii, ale bez najmniejszego problemu może w tej konkurencji zająć drugie miejsce.

Także Martin Svoboda z czeskiego serwisu kinobox.cz uznał za stosowne wyjaśnić swoim rodakom, że plany serialowego Jana Pawła są skazane na porażkę. Recenzent kąśliwie opisuje wszystkie najważniejsze persony serialu i kwituje: „to nie ma sensu i właśnie dlatego jest fajne.”

Czeski krytyk pisze, że ten mockument (produkcja filmowa lub telewizyjna udająca dokument) to „absolutny formalny miszmasz, który ucieszyłby z pewnością Umberto Eco”. Widzom rzuca się też w oczy formalne podobieństwo polskiej produkcji do mockumentu „The Office”. „1670” bywa określany jako krzyżówka tego biurowego serialu z „Grą o tron” albo mieszanka „Borata” i „Latającego cyrku Monty Pythona”, polska odpowiedź na „Co robimy w ukryciu” lub „Czarną Żmiję”. A jeden z czeskich widzów dostrzegł w serialu hybrydę „Żywotu Bryana” z… rosyjską komedią „Osobliwości narodowego polowania”.

Dziwny orzeźwiający powiew mroku

Popularny węgierski blog sorozatjunkie.hu (tę nazwę można przetłumaczyć jako „serialoholik”) dostrzega natomiast podobieństwo do animowanej produkcji telewizji Fox pt. „Krapopolis”. Chodzi o to, że komizm obu seriali wynika w dużym stopniu z tego, że współczesny styl, tematy i powiedzenia przeniesiono daleko w przeszłość. W przypadku amerykańskiego – do starożytnej Grecji, polskiego – do XVII wieku.

Węgierski blog zwraca też szczególną uwagę na Martynę Byczkowską, która wciela się w serialową Anielę. Pisze, że polska aktorka przypomina w tej roli młodą Claire Danes. Ta amerykańska gwiazda, laureatka kilku Złotych Globów i nagród Emmy, w Polsce najbardziej jest znana z roli Juli Carson w filmie „Romeo i Julia” (1996), w którym partnerował jej Leonardo DiCaprio.

Jednak wyjątkowo „ulubienicą” nie tylko węgierskich, ale i czeskich oraz słowackich krytyków wydaje się Zofia. Sorozatjunkie.hu określa żonę Jana Pawła jako osobę „dość dziwną, głęboko skrzywioną religijnie”, a Zsuzsanna Bilás jako „zagorzałą fanatyczkę religijną”. Na szczyt poetyki wzbił się jednak Roland Borka z filgalaxy.eu, innego węgierskiego serwisu poświęconego kinu. Krytyk pisze, że Zofia „wnosi do domu orzeźwiający powiew mroku.”

Węgrzy potrzebują własnego "1670"

Roland Borka jest zdania, że nawet najostrzejszy i zahaczający o skandal humor „1670” jest uzasadniony. Zwraca jednak uwagę na coś jeszcze. Swoją recenzję zatytułował „Z czym Polacy już się zmierzyli, a Węgrzy nie”.

„Polacy nie tylko odważnie konfrontują się ze swoją przeszłością (…), ale potrafią też spojrzeć na siebie z dystansu. I często śmieją się ze swoich własnych głupot. Tego właśnie zdecydowanie brakuje u Węgrów, a przecież byłoby to nam bardzo potrzebne. Potrzebne jak powiew świeżego powietrza” – podsumowuje krytyk z filgalaxy.eu.

Natomiast Jindřiška Bláhová z opiniotwórczego czeskiego tygodnika „Respekt” swojej recenzji dała tytuł: „Polacy podbili Netflix i chcą jeszcze więcej”. I zwraca w niej uwagę przede wszystkim na to, że streamingowy gigant wlał w Warszawę świeżą energię i niemałe pieniądze. „1670” to w jej opinii kolejny przykład na to, że Netflix poważnie traktuje regionalne rynki i inne niż angielski języki.

Warto wiedzieć

Okiem widza

Dowodem na zagraniczny sukces „1670” są opinie użytkowników Netfliksa za naszą południową granicą. Oto wybrane komentarze ze stron Czesko-Słowackiej Bazy Filmowej:

  • Arsenal83: Nie trzeba znać historii Polski, bo żarty typu „Brałem udział we wszystkich najważniejszych porażkach naszej armii” zrozumie naprawdę każdy.
  • evapetra: Polacy doskonale wyśmiewają swoją własną wielką narodową dumę.
  • boshke: Nie żebym uważał Polaków za jakichś głupków, ale szczerze mówiąc, nie sądziłem, że nakręcą taką „kontynuację” serialu „Co robimy w ukryciu”. Uwielbiam koncept mockumentu, a osadzenie jego akcji w XVII-wiecznej Polsce jest strzałem w dziesiątkę.
  • hanagi: Długo nie mogłam wyrzucić z głowy Henryka Sienkiewicza i jego trylogii o dumnym, odważnym narodzie polskim. Gdyby wiedział, jak bardzo Polacy zadrwili sami z siebie, przewracałby się w grobie. Trzeba odwagi, żeby ostrze satyry skierować we własną stronę.
  • petisek: „1670” trafia w sedno. I nie chodzi tylko o polskie realia i historię, bo wiele z tego dotyczy również nas, Słowaków.
  • atiratha: Szkoda, że my sami nie potrafimy tak śmiać się z siebie. (…) Bardzo polecam oglądać w polskiej wersji językowej z napisami. Choć dubbing nie jest wprawdzie zły, ale nie ma tej ostrości, co oryginał.
csfd.sk, csfd.cz

Główne wnioski

  1. Serial „1670” zdobył międzynarodową popularność. Produkcja Netfliksa stała się u nas prawdziwym fenomenem popkulturowym. I chociaż jest mocno osadzona w polskich realiach XVII wieku, zyskała uznanie widzów i krytyków także w Czechach, na Słowacji i na Węgrzech.
  2. Recenzje dowodzą, że kluczem do sukcesu jest autoironia. Krytycy piszą, że serial pokazuje zdolność Polaków do śmiania się z własnej historii i narodowych przywar. Doceniają to Czesi i Słowacy, a Węgrzy dodatkowo zazdroszczą nam odwagi, jaką dowodem jest „1670” i jego luz. Sami też chcieliby ją posiadać.
  3. „1670” jest porównywalny ze znanymi światowymi produkcjami. Widzowie w Europie Środkowej widzą w polskim serialu podobieństwo do „The Office”. Porównują go także do „Latającego cyrku Monty Pythona” i „Żywotu Bryana”, „Co robimy w ukryciu”, „Czarnej Żmii”, a nawet filmów, których bohaterem jest Borat.