Spór w NBP. Członkowie zarządu chcą zmian, a bank ich zdegradował
Trzech członków zarządu NBP – Artur Soboń, Piotr Pogonowski i Rafał Sura – złożyli na początku grudnia wniosek o przyjęcie uchwały, która w praktyce ograniczyłaby część decyzyjności prezesa – informuje Money.pl. Taka propozycja nie spotkała się z aprobatą Adama Glapińskiego. O tarciach między decydentami banku centralnego może świadczyć fakt, że część „buntowników” została właśnie pozbawiona nadzoru nad departamentami instytucji.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Według doniesień Money.pl trzech członków zarządu złożyło projekt uchwały regulaminu NBP. Jedna z propozycji zakładała zmiany w sposobie przyznawania premii i nagród prezesowi i jego zastępcom.
- Za Adamem Glapińskim stanęło siedmiu z dziesięciu członków RPP. Gremium zaapelowało o „nieeskalowanie działań”, które naruszyłyby niezależność NBP.
- Na stronie banku centralnego pojawił się zaktualizowany schemat organizacyjny, z którego wynika, że kierownictwo nad departamentami straciło trzech członków – Marta Gajęcka, Piotr Pogonowski oraz Rafał Sura.
Według zaktualizowanego schematu organizacyjnego Narodowego Banku Polskiego (NBP) czterech członków zarządu nie sprawuje kierownictwa nad żadnym z departamentów. Wśród nich są Paweł Mucha, Marta Gajęcka, Piotr Pogonowski oraz Rafał Sura. Pierwszy z wymienionych przestał pełnić funkcję dyrektora w 2023 r., tuż przed tym, jak wdał się w publiczny konflikt z prezesem Adamem Glapińskim. Pozostała trójka dołączyła do niego 9 grudnia.
Podobnie jak w przypadku Muchy, tak i teraz odpowiedzi dlaczego doszło do roszad, należy szukać w przestrzeni medialnej. Serwis Money.pl poinformował tego samego dnia, że na początku grudnia trzech członków zarządu wystąpiło z projektem uchwały wprowadzającej pakiet zmian w regulaminie NBP. Wśród propozycji pomysłodawców znalazło się kilka punktów, które w mniejszym lub większym stopniu ograniczały decyzyjność samego prezesa.
Członkowie zarządu NBP chcą zmian w regulaminie. To uderzyłoby prezesa po kieszeni
Jak relacjonuje medium, we wniosku zaproponowano, aby decyzję o wysokości nagród i premii dla prezesa oraz dwóch jego zastępców każdorazowo podejmował zarząd. Sam fakt, że ostatni głos należałby do zarządu to nic nowego. Kluczowe w tym punkcie jest to, że tematem dyskusji byłby sam procent lub kwota premii.
Pomysłodawcy chcieliby, aby maksymalna wysokość nagród została zamrożona na obecnym poziomie, a sam zarząd miał prawo do ewentualnego zmniejszenia wypłacanych dodatków. Po przyjęciu uchwały we wrześniu 2024 r. prezes otrzymuje miesięczną premię równą 130 proc. podstawowej pensji, a jego wiceprezesi kolejno 105 i 95 proc. Wcześniej wartości odpowiadały 100 proc. dla szefa banku centralnego i 90 oraz 80 proc. w przypadku jego zastępców.
Wśród pozostałych punktów zaproponowano m.in.:
- aby na wniosek co najmniej trzech członków zarządu wprowadzono do porządku jego obrad dodatkowe kwestie;
- aby protokoły z obrad zawierały dokładny opis, w tym z adnotacją o tym, kto i co powiedział;
- zmniejszenie liczby dyrektorów, którzy stale uczestniczyliby w obradach zarządu;
- ograniczenie sytuacji opisanych w regulaminie, które pozwalają na głosowanie w trybie obiegowym, czyli bez zwoływania fizycznego zebrania;
- likwidację dwóch departamentów – edukacji i wydawnictw – i wcielenia ich do departamentu promocji.
Glapiński nie przyjął z zadowoleniem propozycji zmian. RPP stanęła za prezesem
Choć część propozycji wydaje się z natury kosmetyczna, tak prezes Adam Glapiński miał zareagować na wniosek nieprzychylnie. Samo pismo, którego autorami są Artur Soboń, Piotr Pogonowski i Rafał Sura trafiło do NBP 1 grudnia. Już 3 grudnia, w czasie obrad Rady Polityki Pieniężnej gremium przyjęło większością głosów uchwałę apelującą o poszanowanie roli szefa banku centralnego.
W opublikowanym 9 grudnia przez NBP piśmie można przeczytać, że członkowie władz monetarnych zaapelowali o „nieeskalowanie działań naruszających dotychczasową, utrwaloną przez blisko 30 lat, stabilną relację pomiędzy trzema konstytucyjnymi organami NBP, w tym o poszanowanie roli organu banku centralnego, jakim jest prezes NBP”. W dalszej części napisano, że tworzenie niepotrzebnych zakłóceń w tych relacjach może mieć negatywne konsekwencje daleko wykraczające poza samą strukturę banku.
Bezpośrednio nie odniesiono się do sytuacji lub konkretnej decyzji, będącej przyczyną podjęcia uchwały przez RPP. W samej treści nie padają również żadne konkretne argumenty, bo skupia się ona na podkreśleniu niezależności banku centralnego.
Pod stanowiskiem władz monetarnych podpisało się siedmiu z dziesięciu członków. Poza prezesem NBP i przewodniczącym gremium Adamem Glapińskim byli to: Ireneusz Dąbrowski, Iwona Duda, Wiesław Janczyk, Cezary Kochalski, Gabriela Masłowska i Henryk Wronowski. Zabrakło więc trzech członków wybranych przez senat, czyli Ludwika Koteckiego, Przemysława Litwiniuka oraz Joanny Tyrowicz.
Przejawem niezadowolenia Glapińskiego miała być również sytuacja z 8 grudnia. W poniedziałek zarząd NBP miał swoje obrady, które zostały zawieszone do 18 grudnia po decyzji prezesa. Jak wskazała redakcja Money.pl, Soboń wraz z Surą oraz Pogonowskim chcieli, aby temat projektu uchwały został poddany pod dyskusję od razu, z kolei szef banku centralnego przeniósł ten punkt na 20 stycznia 2026 r.
„Wyklęci” członkowie zarządu NBP. Każdy z nich przyszedł do banku z obozu PiS-u
Następnego dnia strona NBP została zaktualizowana o nowy schemat organizacyjny. Bez komunikatu, bez wzmianki w oficjalnych kanałach banku w mediach społecznościowych, bez wskazania powodu decyzji. Ostatni punkt ponownie pozostawił przestrzeń do medialnych spekulacji. Według źródła PAP-u, prezes Glapiński miał utracić zaufanie do zdegradowanych członków zarządu za „nienależyte wykonywanie przez nich swoich obowiązków”.
Wśród menedżerów pozbawionych kierownictwa nad departamentami znaleźli się Piotr Pogonowski i Rafał Sura, czyli pomysłodawcy zmian w regulaminie oraz Marta Gajecka. Zabrakło natomiast Artura Sobonia. To, co łączy czterech członków zarządu NBP to fakt, że w przeszłości byli albo czynnymi politykami PiS-u, albo byli pośrednio związani z tym obozem politycznym.
Zaczynając od Artura Sobonia – był w przeszłości etatowym wiceministrem w rządzie Mateusza Morawieckiego. Pełnił wskazaną rolę w resortach inwestycji i rozwoju (w latach 2018-2019), funduszy i polityki regionalnej (2019 r.), aktywów państwowych (2019-2021), rozwoju i technologii (2021-2022) oraz Ministerstwie Finansów (2022-2023), w którym brał czynny udział przy nowelizacji Polskiego Ładu. Do NBP trafił na wniosek prezesa Adama Glapińskiego po wyborach parlamentarnych w 2023 r.
Piotr Pogonowski za czasów rządów PiS-u pełnił funkcję szefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego (lata 2016-2020). Następnie, podobnie jak Soboń, trafił do NBP na wniosek prezesa.
Rafał Sura miał najmniejszy kontakt z czynnymi politykami. W 2015 r. PiS zgłosiło jego kandydaturę na członka Trybunału Stanu, rok później został członkiem RPP. Po upływie kadencji w 2022 r. został wcielony do zarządu NBP.
Natomiast Marta Gajecka, choć nie była bezpośrednio wymieniana jako jedna z „buntowników”, w latach 2017-2020 była doradczynią społeczną prezydenta Andrzeja Dudy. Z Belwederu trafiła do NBP, podobnie jak Paweł Mucha. Były sekretarz stanu Kancelarii Prezydenta trafił do banku centralnego w 2022 r., ale kluczowy w tej historii jest następny rok, dokładnie jesień 2023 r., kiedy to konflikt Muchy i Glapińskiego trafił do przestrzeni medialnej.
To nie pierwszy konflikt w zarządzie NBP. Historia Muchy może być przestrogą dla pozostałych
Wszystko zaczęło się wówczas od opublikowania na stronach NBP uchwały zarządu, potępiającej Muchę za jego konfliktowy charakter. Zarzucono mu m.in. bezzasadną krytykę współpracowników i prezesa Adama Glapińskiego oraz o „wytwarzanie atmosfery zagrożenia, rozliczeń i konfliktu”.
Na zarzuty odpowiedział sam zainteresowany, publikując serię dokumentów i wpisów, w których zarzucił prezesowi NBP, że ten ograniczał mu dostęp do informacji z posiedzeń RPP oraz że pod jego kierownictwem decydenci banku przyjęli uchwałę, będącą odpowiedzią na kontrolę NIK-u, mimo niepełnego składu zarządu. To w ocenie Muchy miało nosić znamiona naruszenia prawa.
Ostatecznie Mucha został ukarany naganą przez pracodawcę. NBP wytłumaczył tę decyzję, że zachowanie członka zarządu naraziło bank na straty wizerunkowe. Sąd w lipcu 2025 r., stanął jednak po stronie Muchy, uchylając decyzję pracodawcy.
Realny wymiar kary wymierzony przez Glapińskiego został jednak przedstawiony w nieoczywisty sposób. Według sprawozdania NBP za 2024 r. członkowie zarządu banku za swoją pracę otrzymali pensje od 820 do 940 tys. zł brutto – najmniej Marta Gajecka, najwięcej Paweł Szałamacha. Te kwoty pokazały pewną dysproporcję pomiędzy wynagrodzeniem Pawła Muchy, który z uwagi na fakt, że nie nadzorował prac żadnego z departamentów, zarobił w ubiegłym roku 372 tys. zł brutto.
Główne wnioski
- Artur Soboń, Piotr Pogonowski i Rafał Sura złożyli projekt uchwały zmiany regulaminu NBP, który, choć zawierał głównie kosmetyczne sugestie, w gruncie rzeczy wpłynąłby na sposób przyznawania nagród i premii. Przepisy mogłoby również ograniczyć rolę szefa banku w przypadku poszczególnych sytuacji jak np. ograniczenie podejmowania uchwał w trybie obiegowym.
- Adam Glapiński nie zareagował z entuzjazmem na propozycję zmian. Świadczyć mogą o tym uchwała RPP, która w swojej treści poparła prezesa NBP, a także zmiany organizacyjne w samym banku centralnym. Z wyjątkiem Sobonia, „buntownicy” stracili kierownictwo nad departamentami instytucji. Wśród wykluczonych znalazła się również Marta Gajecka.
- To, co w praktyce może oznaczać pozbawienie członka zarządu kierownictwa nad departamentem, pokazuje przykład Pawła Muchy, który skonfliktował się z Glapińskim w 2023 r. Mucha został odsunięty od bardziej angażujących prac w NBP, co przełożyło się na trzykrotnie niższą pensję w 2024 r. w porównaniu do pozostałych członków zarządu.