Sprawdź relację:
Dzieje się!
Sport Świat

Sport i tożsamość płciowa. Czy świat czekają przełomowe regulacje?

Czy transpłciowe zawodniczki mają biologiczne przewagi nad rywalkami? Choć brakuje rzetelnych badań, istniejące analizy wskazują na istotne różnice. Kwestia ta staje się zasadnicza dla przyszłości sportu, a kandydaci na nowego przewodniczącego MKOl zapowiadają działania w tej sprawie. Tymczasem większość Amerykanów, w tym wyborcy Demokratów, popiera politykę Donalda Trumpa dotyczącą transpłciowych sportowców. Czy sport czekają wielkie zmiany?

Donald Trump podpisał rozporządzenie wykonawcze dot. udziału w kobiecych zawodach w otoczeniu kobiet i dziewczynek. Fot. Andrew Harnik/Getty Images)

„Moja administracja nie będzie bezczynnie się przyglądać, jak mężczyźni biją kobiety w sporcie. Wojna z kobiecym sportem dobiegła końca” – ogłosił triumfalnie Donald Trump, podpisując nowe rozporządzenie wykonawcze. Nowe regulacje zobowiązują szkoły i instytucje sportowe w USA do zapewnienia, że mężczyźni nie będą brali udziału w zawodach przeznaczonych dla kobiet. Jednak zakaz ten nie kończy debaty o płci w sporcie – przeciwnie, rozpala ją na nowo. Prezydent USA oczekuje, że Międzynarodowy Komitet Olimpijski przyjmie jego stanowisko, a także dostosuje do niego swoje regulacje.

Kilka lat temu w USA wybuchła medialna burza po tym, jak dwie transpłciowe sprinterki, Terry Miller i Andraya Yearwood, zdominowały stanowe zawody nastolatek w biegach na
100 i 200 metrów. Niektóre z ich rywalek twierdziły, że Miller i Yearwood posiadają biologiczne przewagi, których żaden trening nie jest w stanie zniwelować, a tym samym – konkurencja staje się nieuczciwa.

Sprawa Miller i Yearwood trafiła do sądu. Ich rywalki z bieżni domagały się zmiany stanowej polityki oraz wprowadzenia w Connecticut zakazu startu transpłciowych zawodniczek
w kobiecych zawodach – czyli de facto tego, o czym mówi teraz Donald Trump. Ostatecznie,
w Connecticut transpłciowe zawodniczki nadal mogą brać udział w kobiecych rywalizacjach, jednak w ostatnich latach ponad 20 stanów wprowadziło zakaz takiej konkurencji.

– Rozumiem kobiety transpłciowe, które chcą być obecne w sporcie, ale ich rywalizacja z cis-kobietami [kobietami, którym przy urodzeniu przypisano płeć żeńską, inaczej mówiąc „nietranspłciowymi” – przyp. red.] jest moim zdaniem dyskryminująca wobec tych drugich. Przecież właśnie dlatego istnieje podział sportowców ze względu na płeć – zdajemy sobie sprawę
z ogromnych różnic fizycznych – mówi dr Amit Batra, fizjolog sportu współpracujący z Polskim Związkiem Lekkiej Atletyki.

Podejście do transpłciowych sportowców w USA ściśle wiąże się z podziałami politycznymi: zakazów domagają się Republikanie, natomiast Demokraci popierają większą otwartość w tej kwestii (choć, jak pokazuje przytoczony w dalszej części tekstu sondaż „New York Timesa”, już niekoniecznie ich wyborcy). W polityczno-ideologicznej debacie często gubią się argumenty naukowe, które – choć istotne – nie dają jednoznacznych odpowiedzi.

– Badań na temat wyników sportowych osób transpłciowych praktycznie nie ma. Te, które istnieją, bazują na bardzo ograniczonej liczbie osób. Żeby te badania miały faktyczną wartość czyli były poprawne metodologicznie, a ich wyniki były obarczone najmniejszym możliwym błędem statystycznym, należałoby przebadać dwie jednakowo liczebne grupy zawodników, w tym samym wieku, w tej samej dyscyplinie sportowej, na tym samym poziomie zawodniczym i trenujących w jednakowych warunkach. Na chwilę obecną nie jest to możliwe – mówi dr n. med. Helena Zakliczyńska, specjalistka chorób wewnętrznych, seksuologii i medycyny sportowej, współpracująca z PZPN oraz sekcją siatkarską GKS-u Katowice.

Testosteron to nie wszystko

Podejście organizacji sportowych do transpłciowych zawodników różni się w zależności od dyscypliny. Niektóre pozostają otwarte na ich udział, inne zamykają im drzwi, wprowadzając szereg obostrzeń, opartych przede wszystkim na poziomie testosteronu w organizmie i wieku,
w którym doszło do zakończenia procesu tranzycji.

– Błędnie mówi się o „operacji korekty płci” czy „zmianie płci”. Tak jakby to był jeden magiczny zabieg. A tymczasem jest to wieloletni proces, który zaczyna się od pogodzenia się z tym we własnej głowie, a dopiero później możemy rozpocząć długotrwałe postępowanie medyczne. Dlatego właściwszym jest mówić o procesie tranzycji – wyjaśnia dr n. med. Helena Zakliczyńska.

Naukowcy są zgodni, że największe różnice biologiczne między kobietami a mężczyznami kształtują się w okresie dojrzewania, który zazwyczaj rozpoczyna się między 11. a 12. rokiem życia. Właśnie dlatego organizacje takie jak World Athletics i World Aquatics dopuszczają do rywalizacji w zawodach kobiecych wyłącznie transpłciowe zawodniczki, które zakończyły tranzycję przed tym okresem.

– World Athletics przewiduje jedynie możliwość startu transpłciowych zawodniczek, u których zatrzymano wpływ natywnych hormonów płciowych (testosteronu) do 12. roku życia.  Chodzi o to, żeby wyprzedzić okres dojrzewania i wzrost poziomu testosteronu w organizmie, który daje, w wielu aspektach, fizyczną przewagę mężczyzn nad kobietami. Ale to martwy przepis, bo osób zgłaszających się do tranzycji w tak młodym wieku jest bardzo niewiele – tłumaczy dr n.med Helena Zakliczyńska.

Poprzednia polityka World Athletics opierała się na założeniu, że obniżenie poziomu testosteronu wystarcza do uczciwej rywalizacji. Choć wciąż obowiązuje to w wielu dyscyplinach, lekkoatletyka
i pływanie uznały, że samo zmniejszenie poziomu testosteronu nie niweluje przewagi.

– Kuracja hormonalna, która skupia się głównie na obniżeniu poziomu testosteronu, nie załatwia sprawy. Transpłciowe zawodniczki nadal mają fizyczne przewagi nad cis-kobietami, wynikające z wcześniejszego wpływu testosteronu na ich budowę. Badania pokazują, że jeśli do tranzycji dojdzie już po okresie dojrzewania, to taka „kąpiel” w testosteronie nieodwracalnie wpływa na budowę układu mięśniowego, nerwowego czy wielkość serca – mówi dr Amit Batra.

Dr Batra przypomina, że badania opublikowane w British Journal of Sports Medicine wykazały, iż nawet po 2,5 roku terapii hormonalnej i obniżeniu poziomu testosteronu do norm obowiązujących w danej dyscyplinie, wyniki biegowe transpłciowych zawodniczek były
o 12 proc. lepsze od ich cis-płciowych rywalek.

To właśnie tego obawiają się zawodniczki rywalizujące z transpłciowymi przeciwniczkami.
W badaniu przeprowadzonym przez uniwersytety w Manchesterze i Swansea, 100 ze 175 ankietowanych atletek stwierdziło, że dopuszczanie do zawodów powinno opierać się wyłącznie na kryterium płci biologicznej.

Z kolei w ankiecie BBC tylko 11 spośród 104 zawodniczek przyznało, że czuje się komfortowo, rywalizując z transpłciowymi sportowcami. Aż 96 respondentek stwierdziło, że nie czułoby się swobodnie, wyrażając swoją opinię publicznie i pod nazwiskiem.

Płciowość w sporcie to wciąż temat tabu. Choć temat absolutnie nie nowy.

Igrzyska (jeszcze) otwarte dla wszystkich

Prezydent Trump wywołał do tablicy sekretarza stanu Marco Rubio i przydzielił mu niełatwe zadanie: ma dopilnować, by prezydenckie rozporządzenie trafiło do Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego (MKOl) i stało się fundamentem zmian w polityce dotyczącej transpłciowych sportowców.

Dotychczas MKOl pozostawiał decyzję o dopuszczeniu transpłciowych zawodników do igrzysk poszczególnym federacjom sportowym. To one odpowiadają za opracowanie regulaminów, określających m.in. kryteria kwalifikacyjne, minimalny wiek uczestników oraz kwestie związane
z tożsamością płciową.

Na igrzyskach w Tokio, przesuniętych na 2021 r. z powodu pandemii, wystąpiła pierwsza transpłciowa zawodniczka – sztangistka Laurel Hubbard. Nowozelandka, która przeszła tranzycję
w wieku 24 lat, zakończyła rywalizację na siódmym miejscu.

Laurel Hubbard na igrzyskach olimpijskich w Tokio. Fot. Chris Graythen/Getty Images

W tym roku MKOl wybiera nowego przewodniczącego. Choć nie jest to bezpośrednio związane
z decyzją Donalda Trumpa, kontrowersje dotyczące płci w sporcie sprawiają, że kandydaci na fotel szefa Ruchu Olimpijskiego deklarują konieczność ponownego przyjrzenia się polityce MKOl.

„Międzynarodowe organizacje sportowe mają autonomię w ustalaniu swoich regulacji, ale konieczne jest wspólne podejście do tego tematu. MKOl powinien wyznaczać standardy, tworząc jasne i przejrzyste zasady zapewniające uczciwe oraz bezpieczne środowisko dla wszystkich sportowców – szczególnie kobiet. Najważniejsze nie są opinie publiczne ani chwilowe trendy, ale integralność i bezpieczeństwo kobiecego sportu” – napisał w swoim programie David Eliasch.

– To skomplikowane zagadnienie, wymagające wyważenia między prawami człowieka a koniecznością zapewnienia uczciwej rywalizacji. Nie możemy ignorować głosu zawodniczek, ale nasze decyzje muszą opierać się na solidnych podstawach naukowych. Różne dyscypliny mogą wymagać odmiennych rozwiązań – zaznacza David Lappartient.

– Każdy kandydat na prezydenta MKOl w swoim programie porusza kwestię osób transpłciowych w sporcie. Niektórzy są bardziej, inni mniej konkretni. Ale na pewno nowy lider będzie musiał tę kwestię skonkretyzować. Wiele wskazuje na to, że MKOl pójdzie podobną drogą, co prezydent Trump. Nie będzie jednak to tak zdecydowana i szybka decyzja, bo w tej kwestii MKOl będzie współpracował z wieloma podmiotami, w tym przede wszystkim federacjami sportowymi. MKOl czeka wiele miesięcy konsultacji – mówi Mieszko Rajkiewicz z Polskiego Instytutu Dyplomacji Sportowej.

Wskazuje też, że MKOl czeka długi proces konsultacji z federacjami sportowymi.

World Athletics, na czele której stoi jeden z faworytów do objęcia szefa MKOl, Sebastian Coe, ogłosiła właśnie, że przyjrzy się swojej polityce wobec transpłciowych sportowców. Można to traktować jako ukłon w stronę administracji Trumpa, zwłaszcza że to Stany Zjednoczone będą gospodarzem igrzysk olimpijskich w Los Angeles w 2028 r.

Donald Trump zobowiązał Departament Stanu USA do wywierania nacisku na MKOl, aby doprowadzić do wprowadzenia polityki ograniczającej udział w kobiecych zawodach wyłącznie do zawodniczek urodzonych jako kobiety. Elementem nacisku może być odmowa wydania wiz tym uczestnikom igrzysk, których amerykańska administracja nie uzna za spełniających wymagania.

Jednak próby tak jednoznacznego podejścia do tej kwestii mogą zakończyć się zupełnie inaczej, niż przewidują ich inicjatorzy – co osiem lat temu pokazał przypadek Macka Beggsa.

Emocje nie tylko sportowe

Mack Beggs trenował zapasy. W akcie urodzenia wpisano, że jest kobietą, więc zgodnie
z obowiązującym w Teksasie prawem mógł rywalizować jedynie w zawodach dla kobiet. Tyle tylko, że w międzyczasie Beggs zdecydował się na proces tranzycji, w trakcie którego przyjmował testosteron. Beggs zdobył mistrzostwo stanu, a prawo okazało się przeciwskuteczne.

Mack Beggs (w środku) odbiera tytuł mistrzyni Teksasu w zapasach. Fot. Leslie Plaza Johnson/Icon Sportswire via Getty Images

Rozporządzenie Donalda Trumpa ma działać tylko w jedną stronę. Zgodnie z jego treścią Mack Beggs – nawet z płcią żeńską w akcie urodzenia – mógłby rywalizować z mężczyznami. Ale nie musiałby tego robić. Wszak nowa prezydencka administracja na każdym kroku podkreśla, że liczy się dla niej tylko płeć biologiczna.

Gdyby jednak chodziło wyłącznie o to, prezydent USA nie odnosiłby się krytycznie do startów Imane Khelif i Lin Yu-ting. Obie złote medalistki olimpijskiego turnieju bokserskiego (Lin pokonała w finale Julię Szeremetę) są biologicznymi kobietami. Tu jednak chodzi nie tylko o uczciwość sportową, ale też o polityczne emocje.

W sondażu Ipsos dla „New York Timesa” przeciwko uczestnictwu w zmaganiach kobiet osób, którym po urodzeniu przypisano płeć męską, a które potem przeszły proces tranzycji, opowiedziało się 79 proc. pytanych. Taki zakaz popiera także 2/3 wyborców deklarujących się jako Demokraci.

Jednym z proponowanych rozwiązań rozsupłania tego „płciowego” węzła gordyjskiego jest stworzenie osobnej kategorii dla osób transpłciowych. Takie próby już podejmowano. Gdy
w 2023 r. World Aquatics ogłosiła, że zaprasza do udziału w zawodach pływackiego Pucharu Świata w kategorii open wszystkich, którzy nie mają regulaminowej możliwości startu w zawodach dla kobiet i mężczyzn, nie zgłosił się nikt.

– Transpłciowych zawodników i zawodniczek na poziomie sportu olimpijskiego jest niewiele. Wydany zakaz uderza przed wszystkim w tych, którzy uprawiają sport amatorsko i rekreacyjnie, np. w ramach zajęć wychowania fizycznego. To rozporządzenie spowoduje, że transpłciowe kobiety nie będą uprawiać sportu z mężczyznami, tylko całkowicie z niego zrezygnują. A to będzie miało swoje konsekwencje zdrowotne i społeczne, bo oznacza po prostu wykluczenie. I to dużej części społeczeństwa, bo szacunki mówią, że w populacji ogólnej osoby transpłciowe stanowią 3-4% – mówi dr n. med. Helena Zakliczyńska.

Według danych zebranych przez zajmujący się płciowością amerykański Instytut Williamsa oraz badań populacyjnych przeprowadzonych przez zajmującą się polityką zdrowotną fundację KFF, w USA mieszka od 1,5 do 2,5 mln osób transpłciowych.

Kobieta „na oko”

Zawodniczki wyróżniające się na tle rywalek szybkością czy siłą zawsze budziły podejrzenia przeciwniczek. Zwłaszcza gdy ich dobrym wynikom towarzyszyły ostrzejsze rysy twarzy.

„Najpierw trzeba się rozebrać do naga. Jeśli ktoś chce, może zostać w butach. Potem należy przedefilować przed komisją złożoną z ekspertek w białych kitlach. Badaniu poddawane są wszystkie kobiety. Nawet jeśli zawodniczka jest już matką, nie zostaje wyłączona z testu. To komisja, nie natura, decyduje o płci” – taki sposób weryfikacji płci na lekkoatletycznych mistrzostwach Europy w Budapeszcie w 1966 r., określany „paradą golasów”, opisuje w książce Olimpijki Anna Sulińska.

Wówczas nie chodziło o osoby transpłciowe. Na cenzurowanym byli ci, którzy mogli mieć cechy obu płci. Wtedy mówiło się o obojnactwie, dziś mówimy o interpłciowości.

Na przestrzeni lat sposób „testowania płci” się zmieniał, tak jak zmieniał się stan wiedzy medycznej. Organoleptyczne testy „na oko” szczęśliwie odeszły do lamusa, choć dla wielu obserwatorów sportu to wciąż najlepsze narzędzie oceny.

Przekonało się o tym kilka uczestniczek ostatnich igrzysk w Paryżu. Pod ostrzałem obraźliwych komentarzy znalazła się m.in. rywalizująca w judo Meksykanka Prisca Awiti Alcaraz. Światowa Federacja Judo nie widziała kontrowersji w jej starcie, ale podejrzenia części oglądających wzbudziła jej krótka fryzura i „męskie rysy twarzy”.

Meksykanka Prisca Awiti Alcaraz zdobyła w Paryżu srebro. Po drodze pokonała m.in. Angelikę Szymańską. Fot. EPA/Caroline Blumberg

W centrum polityczno-ideologicznego zamieszania (podgrzewanego przez skłócone z MKOl
i zarządzane przez prokremlowskiego działacza Międzynarodowe Stowarzyszenie Boksu) znalazły się Imane Khelif i Lin Yu-ting. Szczegółowe informacje dotyczące ich zdrowia nie zostały upublicznione, ale wiadomo, że nie są to zawodniczki transpłciowe. Nie przeszkodziło to jednak Donaldowi Trumpowi przywoływać ich nazwisk w dyskusji o transpłciowości i „biciu kobiet przez mężczyzn”. Trudno orzec, czy robił to z niewiedzy, czy z politycznego cynizmu.

– Większość ludzi nie rozróżnia transpłciowości od interpłciowości. A są to bardzo wielowątkowe zagadnienia, wymagające analizy historii każdej osoby oddzielnie – zauważa dr n. med. Helena Zakliczyńska.

A przecież do tego dochodzi jeszcze cały szereg innych zaburzeń rozwoju płci i biologicznych nieoczywistości, które coraz lepiej opisuje współczesna nauka. Niestety, w wielu przypadkach wcale nie stają się one łatwiejsze do ujęcia w regulaminach zawodów. Jak choćby hiperandrogenizm, przez który organizm byłej już biegaczki Caster Semenyi produkuje testosteron w ilości bliższej poziomów tego hormonu u mężczyzn.

– Federacje muszą stać na straży uczciwej i bezpiecznej rywalizacji. To nie jest łatwe, szczególnie w przypadku sportowców interseksualnych. Wymazy genetyczne, które stosowano, by rozróżniać płeć, nie są idealnym rozwiązaniem. Posiadanie męskiego kariotypu nie oznacza, że jest się mężczyzną i że korzysta się z przewag płciowych. Zwłaszcza że zaburzenia płci mogą dawać pewne przewagi, ale mogą też coś odbierać – wyjaśnia dr Amit Batra.

– Kontrowersje będą zawsze. Nie da się pogodzić oczekiwań kibiców, sportowców cis-płciowych, zawodników transpłciowych i tzw. działaczy sportowych. Należałoby osobno rozpatrywać każdą dyscyplinę sportową. Są takie sporty, gdzie te domniemane przewagi w budowie biologicznej nie mają znaczenia i w nich dyskusja o startach transpłciowych zawodników wydaje mi się być bezzasadna. Jak choćby w przypadku polskiej transpłciowej zawodniczki, która została wykluczona z rozgrywek snookera ponieważ ktoś uznał, że ma męski mózg – mówi dr n. med. Helena Zakliczyńska.

Nadążać za nauką i spełniać oczekiwania sportowców oraz kibiców próbują międzynarodowe organizacje sportowe. W tym Międzynarodowy Komitet Olimpijski (MKOl), który do tej listy może jeszcze dopisać oczekiwania Donalda Trumpa.

Główne wnioski

  1. Realizując jedną ze swoich sztandarowych obietnic wyborczych, Donald Trump podpisał rozporządzenie o zakazie udziału transpłciowych zawodniczek w zawodach kobiet.
  2. Administracja prezydenta USA oczekuje, że MKOl zmieni swoją politykę wobec transpłciowych sportowców i dostosuje do zapisów zawartych w rozporządzeniu.
  3. Dostępne badania wskazują, że transpłciowe zawodniczki zachowują przewagi fizyczne nad swoimi rywalkami.